Załóżmy sobie ogród…

Usłyszałem kiedyś tzw. złotą myśl: Jeśli chcesz być szczęśliwy na krótko, to się upij. Jeśli na długo, to się ożeń. Jeśli na całe życie, to załóż sobie ogród.
Nie zapisałem sobie autora, ale wygląda mi na to, że to Konfucjusz. Zapamiętałem ten aforyzm i często go cytuję. Pierwszej recepty – jak każdy młody chłopak, próbowałem wielokrotnie. Nie potwierdziłbym jednak słuszności tej rady. Nigdy alkohol nie poprawiał mi nastroju na tyle, aby czuć się po nim szczęśliwym, a bywało nawet, że wręcz mi go pogarszał. Były natomiast koszty takich przedsięwzięć i każdy je zna. W końcu ogólnie znany sposób na unikanie kaca brzmi: Najlepiej w przeddzień nie pić!    Drugi z przepisów – małżeństwo, ma sens i w moim przypadku dobrze się sprawdził. Korzystam z efektów tamtego wyboru (to już wiele lat) i marzy mi się, że tak będzie zawsze. Trzeci przepis na szczęście, wynika jak sądzę z rozumnej analizy całości życia człowieka. Aby go zrozumieć trzeba dokonywać tej analizy i znajdować w tym jakieś upodobanie.

   Ogrodem może być wszystko, co daje nam radość, wytchnienie, refleksję, do czego chętnie wracamy w każdym czasie. Jest tego bardzo dużo poczynając od wszelkiego kolekcjonerstwa, zbieractwa, myślistwa, zainteresowań naukowych, turystyki, czytelnictwa, aż po sztukę wszelaką. Samo ogrodnictwo też daje wiele radości gdy osiągniemy już ten poziom wiedzy i doświadczenia, że wszystko rośnie, kwitnie i owocuje tak, jak ogrodnik to sobie zaplanował…
Mój ogród, to dość złożona całość. Moje zainteresowania nie zawsze pochodziły z wyboru. Jednymi z pierwszych drzewek w moim ogrodzie było, uprawiane z  konieczności, majsterkowanie. Wspominałem już w opowieściach z okresu dzieciństwa jak ważna była umiejętność samodzielnego wykonania różnych prac. Każdy, kto mieszkał w starych domach i do tego przeprowadzał się wiele razy, ten wie ile jest robót i robótek do zrobienia w domu. Ja od zawsze miałem ambicję samodzielnego wykonywania prac domowych. Taki domowy majsterklepka lub jak to nazywają Amerykanie handy man, to nigdy nie przerobiony obszar zadań. Remonty mieszkań to prace murarza, malarza, hydraulika, glazurnika, elektryka, stolarza itd., itp. Ile trzeba wiedzieć o każdym z tych zawodów, aby uzyskać satysfakcjonujący efekt i nie było tak, jak w słynnej skardze ucznia:
– panie majster – dwa razy uciąłem i za krótkie, co robić?
– A utnij jeszcze raz i wyp…l to na śmietnik, Jasiu
.
Kto to robi na co dzień, ten wie. Ja osiągnąłem ten poziom specjalizacji, że żona niemal z pretensją w głosie zgłasza mi teraz kolejne awarie czegoś tam, tak jakbym to ja był odpowiedzialny za to, że coś przestało działać. Ta zdolność radzenia sobie ze „złośliwością przedmiotów martwych” dała mi jednak pracę w USA. Pamiętam, że w pierwszym dniu pracy, czyli dniu próby, kazano mi oprawiać zamki w drzwiach i… sprostałem wyzwaniu, chociaż nie miałem o tym pojęcia. Zdałem ten egzamin i remonty mieszkań stały się moim zajęciem na dwa lata. Ile jeszcze takich prób przeszedłem skoro niemal wszystko robiłem kiedyś po raz pierwszy? Sam nie wiem.

Kolejnym drzewkiem w moim ogrodzie, stała się rzeźba. Taka pisana z małej litery. Odkąd zauważyłem, że potrafię użyć scyzoryka, aby uzyskać efekty rzeźbiarskie, podejmowałem już regularne próby. Zaczęło się to na wczasach w Piwnicznej, gdzie nad brzegiem Popradu znalazłem kawałek drewna, z którego zrobiłem główkę czegoś, co zaprzyjaźnieni rówieśnicy postanowili zabrać, aby zastosować jako szpunt do antałka z piwem. Odtąd okresowo, na ile pozwoliła mi praca i nauka, brałem do ręki kawałki lipy oraz nożyki i dłutka służące do tego celu. Moje „dziełka” to ciągle wprawki i ćwiczonka dla oka i dłoni. Rzeźbieniu towarzyszyła tzw. korzenioplastyka. Z jałowca, który w naszej Buczynie przyjmował niespotykane formy i kształty robiłem lampki nocne i lichtarzyki do świec dla siebie i znajomych, którym się to podobało.Ten obszar ogrodu, pozostawiam sobie na czas emerytury. Mam narzędzia i zapas drewna lipowego, ale nie wiem czy pozostanę przy drewnie jako materiale.

Nowe zupełnie drzewko w moim ogrodzie, stanowi konto w Naszej-Klasie, jakie założyła mi moja Ania w pierwszych dniach marca tego roku. Do tej pory zostałem zaproszony przez ponad 1500 osób. Następne było włączenie mnie w obręb znajomych Facebook`a przez drugą córkę Małgosię. Aktualni i byli uczniowie stanowiąc dominującą część moich znajomych dostarczają mi wielu radości i satysfakcji swoimi wpisami, pełnymi sympatii i słów uznania za rolę, jaką odegrałem w ich szkolnych zmaganiach z tzw. życiem. W zawodzie nauczyciela to niezmiernie wartościowe źródło wiedzy o sobie. Tu niespodziewanie znajduję dowartościowanie i lek na powszechną po latach nauczycielskiej pracy frustrację, czy tzw. wypalenie zawodowe.

Nie sposób pominąć i kolejnych drzewek w moim ogrodzie, jakimi są blogi. Podglądam co dzieje się w tzw. blogosferze i czasem nawet komentuję niektóre teksty. W czasach gdy z konieczności żyliśmy w rozłączeniu (emigracja zarobkowa) prowadziłem z żoną i z córkami obfitą korespondencję w formie tradycyjnej (przechowaliśmy sporą górę listów) Ten fakt nasunął mojej Małgosi pomysł obdarowania mnie z okazji imienin specyficznym prezentem jakim jest ten blog.Tytuł też wymyśliła córka.
Od miesiąca mam więc swój blog, który Państwo łaskawie czytacie i oceniacie. To drzewko szczególnej troski i przez to bardzo absorbujące mój czas i uwagę. Kto czyta uważnie, ten dostrzeże i ten fakt, że większość wpisów powstała w okresie mojej choroby, a cztery już po powrocie ze szpitala. Czy mam czas, aby dobierać sobie do głowy różne „myślenice”? Czy duży jest ten mój ogród? To pozostawiam ocenie czytelników. Lansuję wśród młodzieży wiele złotych myśli odnoszących się do pracy, przedsiębiorczości, zaradności, czy też ogólnie ujmując – sztuki życia. To jest słuchane i jak się wielokrotnie przekonałem – zapamiętywane. Chcę więc żyć w zgodzie z głoszonymi prawdami. Czasem, jak każdemu brakuje mi czasu na objęcie tego wszystkiego należyta uwagą. Wtedy warto wstać wcześniej. Jeśli jeszcze brakuje mi czasu, to po prostu później kładę się spać.W ten sposób moje doba jest niezwykle elastyczna.

Polecam wszystkim ten sposób organizowania sobie życia. Trudno wtedy nudzić się – nawet ze sobą samym.

20 uwag do wpisu “Załóżmy sobie ogród…

  1. ~Małgosia pisze:

    Tatku, robisz jeszcze wiele innych rzeczy – prasujesz, obcinasz włosy całej rodzinie, rysujesz z dziećmi, pieczesz ciasta, czytasz i robisz prasówki. W naszej rodzinie mamy tę przypadłość chwytania czasu. Musimy nauczyć się relaksująco ponudzić – spacerując? Całujemy, Pracusiu

    Polubione przez 1 osoba

  2. ~sg pisze:

    Czesiu, Twój ogród jest imponujący i godny uwagi.Czy pracowitość dziedziczy się po rodzicach, czy po latach wchodzimy w ich sposób spędzania dnia.Dzisiaj wspominam moją mamę Annę. Kiedy przyjeżdżałam do domu ciagle coś robiła, chociaż była juz wiekowa i miała problemy z poruszaniem się.Pytałam ją po co to robisz? dziś juz nie musisz.Trochę śmiała się i odpowiadała że to wina jej mamy, bo zawsze wynajdywała jej zajecie i mówiła: Andziu znowu siedzisz:).Moja córka Małgosia śmieje się i mówi ze ja tez tak robię. :))). Tak w ogóle to do pięt nie dorastam mojej mamie.Geny czy styl bycia? Pozdrawiam serdecznie sg

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      Stasieńko, dziękuję za twórcze podejście do problemu. Starałem się pokazać na wstępie, że jesteśmy dziećmi swoich przodków i stąd podobieństwa do rodziców czy dziadków, nawet w sposobie podejścia do życia, temperamentu czy uzdolnień. Druga potężna sfera oddziaływań to środowisko w jakim wzrastamy. Twoja Mama, podobnie zresztą jak i moja – w końcu to siostry, żyły bardzo intensywnie i niezwykle ciężko pracowały.Wyjaśnienie jakie otrzymałaś od Mamy wskazuje na skutki niezwykle surowego wychowania jakie wobec nich stosowali ich rodzice a nasi dziadkowie. Ja poznałem na swojej skórze ten schemat wychowania , czy wręcz tresury ze strony bardzo surowego dla nas wszystkich mojego Ojca. Nigdy nie można było zapracować na uznanie, na ciepłe słowo, podziękowanie. Myślę, że to się odciska na przyszłym życiu dziecka. Na nas też się to odcisnęło. Dobrze,że na tym polu nastąpił postęp porównywany z rewolucją edkacyjną. Nasze dzieci, a i niemal cała młodzież szkolna miała już inne dzieciństwo i obawiam się, że nawet nie jest w stanie uwierzyć w to co ja tu wypisuję. To sa już zupełnie inni ludzie. Czy zgodzisz się ze mną?

      Polubienie

  3. ~Sylwia pisze:

    Podoba mi się sposób,w jaki pan ujął swoje pasje:) Chyba każdy powinien mieć taki swój ogród i dbać, żeby znalazło się w nim wystarczająco dużo własnych, wyjątkowych „drzew”…

    Polubione przez 1 osoba

  4. ~LIŚCIASTY pisze:

    Witam,
    Pochodzę z Suchego Lasu pod Poznaniem . Od dawna interesuję mnie wyszukiwanie ciekawych korzeni – szczególnie jałowca. Nieraz będąc na spływie kajakowym uda mi się znaleźć jakiś ciekawy okaz pod wodą. Ale będąc ostatnio w Pieninach znalazłem ( oczywiście poza parkiem) ciekawy okaz gałęzi jałowca porażonego przez rdzę . Mam problem jak go oczyścić nie naruszając jego ciekawej struktury. Proszę o radę.

    Polubienie

  5. tatul pisze:

    Witam. Ten jałowiec na zdjęciu obrabiany przeze mnie to akurat pień jałowca, który ma nieraz bardzo skomplikowaną , a przez to ciekawą budowę. Spotykam takie egzemplarze w rejonie zamieszkania. Ciekawsze egzemplarze wykorzystywałem na lampki nocne lub lichtarzyki. Czytałem kiedyś, że ktoś gotował takie odcinki i to pozwalało rozpuścić żywicę zawartą w korze, co ułatwiało oczyszczenie drewna. Próbowałem tej metody ale nie byłem zadowolony z efektów. Drewno ciemniało i zatracało interesujący kontrast pomiędzy tym co było żywe, a tym co obumarłe. Najlepsze efekty uzyskiwałem zdrapując nożykiem miejsce po miejscu korę tak, aby nie uszkodzić struktury drewna . Niektóre miejsca wymagały przetarcia drobnoziarnistym papierem ściernym. Lakier bezbarwny wydobywał uroki takiego pnia barwiąc na jasno zdrowe części i na ciemno takie ,które były obumarłe.
    Teraz już zaniechałem tego hobby oddając się fotografii i pisaniu bloga.
    Mam nadzieję, że pomogłem.?..
    Pozdrawiam

    Polubienie

    • Anonim pisze:

      Serdecznie dziękuję za wyczerpujacą odpowiedź. Gotowanie właśnie przerobiłem ale faktycznie rezultat mizerny. Najlepsze efekty przynosi skrobanie nożykiem a zamiast papieru ściernego można użyć specjalnych szczotek szlifierskich montowanych na miniszlifierkach. Mam jeszcze jedno pytanie w jakiej okolicy można znaleźć takie jałowce?
      Pozdrawiam
      Liściasty

      Polubienie

      • tatul pisze:

        Ja swoje znajdowałem w okolicach miejsca zamieszkania. Staszów, Bogoria. Szukałem wynaturzeń uwidaczniających złe warunki życia, a dopiero w domu mogłem zobaczyć jak jest w istocie. Warto zdejmować korę na świeżo, a te najciekawsze miejsca doczyszczać nożykiem.
        Powodzenia

        Polubienie

      • Anonim pisze:

        Jeszcze raz dziękuję za cenne informacje. Może się kiedyś wybiorę w Pańskie okolice w poszukiwaniu ciekawych jałowcowych form. Jak ukończę pracę nad obecnym dziwem natury to prześlę fotkę.
        Pozdrawiam
        Liściasty.

        Polubienie

  6. Spotkałem na fejsbuku artykuł : Leczenie ogrodem. Bardzo ciekawy. Zaczyna się tekstem piosenki Bułata Okudżawy…

    „Spulchnię ziemię na zboczu i pestkę winogron w niej złożę, a gdy winnym owocem gronowa obrodzi mi wić, zwołam wiernych przyjaciół i serce przed nimi otworzę… Bo doprawdy – czyż warto inaczej na ziemi tej żyć? ”
    (…)
    Bułat Okudżawa „Pieśń gruzińska”

    Medicus curat, natura sanat – lekarz leczy, natura uzdrawia, mawiał Hipokrates. Potwierdza to współczesna nauka. Jak działa hortiterapia – leczenie ogrodem?

    Całość tu:http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,17580807,8_powodow_dla_ktorych_warto_miec_ogrod.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

    Polubienie

  7. Antoni Relski pisze:

    Jakże nudny byłby świat gdybyśmy się już rodzili z tak zwaną życiową mądrością.
    Z wiekiem dochodzimy do wniosku, że najlepiej nie pić dzień wcześniej by nie mieć kaca (sam to zresztą już parę razy powiedziałem). Wspomnijmy obiektywnie, że było fajnie nawet na drugi dzień, To subiektywne odczucie, może dlatego, że udało mi się nie skompromitować totalnie. Może dlatego że po alkoholu wszyscy mi są braćmi a ja sam staję się łagodny jak baranek.
    Może dlatego że trzeba przejść ten etap życia ?.
    Jak to napisał Wojciech Młynarski w piosence Kolumbowie?
    Jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła i stać na własne cie błędy.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  8. Dzisiaj znalazłem informację zamieszczoną na Facebooku o znaczeniu ogrodu. Oto ona:
    Hortiterapia w DPS
    Hortiterapia, czyli terapia ogrodem, to wykorzystanie naturalnych walorów ogrodu w celu poprawy fizycznego i psychicznego stanu zdrowia człowieka. Głównym założeniem tej formy terapii jest oddziaływanie tym, co jest naturalne w kontakcie z naturą, a więc zielenią i bogactwem świata roślin. Celem terapii jest pozbywanie się napięcia i stresu poprzez bliski kontakt z naturą,
    oraz obserwację procesu wzrastania roślin, ich kwitnienia
    i owocowania, a także poprzez doznawanie satysfakcji i zadowolenia z efektów pracy nad pielęgnowaniem roślin. Terapia ogrodem wspiera leczenie środkami farmaceutycznymi różnych chorób psychicznych takich jak schizofrenia, depresja czy otępienie.
    Hortiterapia pomaga w nawiązywaniu kontaktów społecznych
    i wytworzeniu więzi międzyludzkich, których w obecnych czasach bardzo Nam brakuje.
    …gdy pogoda nie sprzyja…
    Zajęcia hortiterapeutyczne organizowane są w Pracowni Terapii Zajęciowej. Ich zaletą jest fakt, że mogą być prowadzone z Seniorami przez cały rok. Mieszkańcy z zaangażowaniem zajmują się aranżacją kompozycji kwiatowych i pielęgnacją roślin doniczkowych, co pozytywnie wpływa na ich samopoczucie, łagodząc stresy dnia codziennego. Wykonane kompozycje pięknie zdobią Nasz Dom.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.