Pomaganie to jest taka zwykła rzecz…

Przed niespełna miesiącem pisałem o naszej polskiej skłonności do pomagania ludziom w potrzebie http://tatulowe.blog.onet.pl/2015/07/20/pomagamy-innym-pomagac/  W komentowanie tego tekstu zechciało się zaangażować wiele osób, wśród których była Siostra Małgorzata Chmielowska, która chyba najlepiej z nas wszystkich wiedziała  o tym jak jesteśmy szczodrzy i jakie przypadki preferujemy w zbiorowej świadomości. Czytaj dalej

Moje spotkanie z Siostrą Małgorzatą

1 sierpnia u S. Małgorzaty 039Co jakiś czas sprawdzam u wujka Google co nowego da się tam wyczytać po wpisaniu nazwy mojego bloga. Najczęściej w ten właśnie sposób dowiaduję się o tym, że ktoś zamieścił link do mojego bloga u siebie. Tak było i w tym przypadku i kilka lat temu(cztery, a może i pięć) zawędrowałem na blog siostry Małgorzaty: http://siostramalgorzata.chlebzycia.org/Blog/  Czytaj dalej

Rozmowa, to nie tylko słowa…

Obchodzone w lipcu kolejne rocznice blogowania zawsze były dla mnie okazją do podsumowań, ale i do zadawania pytań o ocenę zakresu tematycznego, przejrzystości i przystępności tworzonych tekstów. Wszystko po to, aby się doskonalić w rozmowie jaką prowadzi każdy blogujący z gronem ludzi, którzy z jakichś względów odwiedzają jego stronę. Czytelnicy bywali na ogół życzliwi i dlatego zawsze efektem takich rozmów były ważne dla mnie wnioski i życzliwe podpowiedzi, za które serdecznie dziękuję. Czytaj dalej

Przepraszam, to tylko próba…

Tak się składa, że od początku tego roku przeżywam wielkie kłopoty z opublikowaniem każdego nowego tekstu na blogu. Już mi się czasem odechciewa kontynuować te swoje opowieści różnej treści. Interwencje nie pomagają. Pomoc techniczna również nie.

Dzisiaj mam szansę dokonać tej próby z komputera mojej córki, u której jestem z wizytą.

Wśród wszystkich spraw ważnych liczy się jedna, a jest nią WIOSNA

Wśród wszystkich spraw ważnych i jeszcze ważniejszych liczy się jedna, a jest nią WIOSNA. Do takiego wniosku doszedłem po długim rozmyślaniu nad tym jak odnieść się do obchodzonej właśnie piątej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Tamtego dnia przypomniałem wprawdzie swój opis przeżyć z tego tragicznego dnia zamieszczając link do mojego tekstu napisanego 10 kwietnia 2010 roku: https://tatulowe.wordpress.com/2010/04/10/przerwane-uroczystosci/
Tamten tekst kończyłem jak następuje:
Dzisiejszy tragiczny wypadek pod Smoleńskiem, niosący niespotykaną w świecie skalę jednoczesnej śmierci tylu ważnych przedstawicieli aparatu państwowego, zwróci uwagę świata na Katyń i już nikt nie będzie zaprzeczał faktom mordu elity narodu oraz bezbłędnie wskaże sprawców tej naszej narodowej tragedii.
My sami z powodu tej tragedii przenieśliśmy się do zupełnie innej rzeczywistości. Jakie będzie nasze jutro?. Czytaj dalej

Ciche więzi

W ubiegłym tygodniu spotkałem w saloniku prasowym znajomą, z którą spotykam się w podobnych na ogół sytuacjach jedynie kilka razy w roku. Powitania są jednak bardzo serdeczne, tak jak i rozmowa, w której zawsze poruszamy m.in. temat mojego bloga. Tak było i tym razem:
– O witaj, dawno cię nie widziałam. Jak żyjecie? Tu, w Bogorii, czy może u córki? A zdrowie jak?
Po wymianie pytań i wzajemnym udzieleniu sobie odpowiedzi pada to tradycyjne pytanie:
– A tatulowe opowieści nadal piszesz? Ja nie mam komputera, ale moja Magda regularnie je czyta i gdy rozmawiamy przez telefon, to często zahaczamy o ten temat.
Podobne rozmowy przydarzają mi się częściej przynosząc miłe – chyba dla każdego blogera – doświadczenie. Dowiaduję się na przykład, że brat mojej kuzynki, to… czyta wszystko, co tylko gdzieś napiszesz i w ten sposób jest tu z nami, mimo, że tak naprawdę, to nie był tu już kilkanaście lat. Czyta tatulowe i to, co napiszesz na stronie parafialnej i na fejsbuku…
Inny kuzyn mieszkający od lat w USA przy każdej rozmowie związanej ze składaniem sobie życzeń świątecznych, czy imieninowych podkreśla ten właśnie walor mojej aktywności blogowej oraz tej realizowanej w mediach społecznościowych. Podobne sygnały dochodzą mnie również z kraju, ale wszystkie mają tę samą cechę. Docierają do mnie innym kanałem niż komentarz na blogu lub choćby na czacie fejsbuka. Rozumiem i szanuję takie podejście do sprawy i nie piszę tego w formie wyrzutu, czy pretensji, ale potrzeby przesłania komunikatu: Jeśli zajrzycie do bloga to przeczytacie, to co Wam chcę powiedzieć…
Cieszę się z tego, że mogę komuś przybliżyć sprawy dotyczące naszej małej Ojczyzny, bo wiem jak się tęskni za swoimi stronami. Sam przez wiele lat byłem poza domem i naszą Bogorią i to w czasach, gdy nie było komputerów, aparatów fotograficznych, możliwości kontaktów międzyludzkich. Teraz, gdy takie możliwości istnieją, to staram się o zachowanie atrakcyjności publikowanych tu i ówdzie zdjęć tak z punktu widzenia odbiorców miejscowych jak i właśnie tych ludzi, którzy żyją w oddaleniu. Nasze otoczenie stale się zmienia i pięknieje. Pokazywanie tego zapewne tak samo Was raduje jak i mnie, a więc dzieląc radość mnożymy ją, nieprawdaż?
Pozdrawiam moich cichych czytelników i życzę spełnienia marzeń w zakresie fizycznych odwiedzin naszych stron, a tymczasem zechciejcie przyjąć wiosenne i ciepłe pozdrowienia.

Przeczytałem, przemyślałem, dopisałem…

Wiem o tym, że mam belferskie nawyki i to może denerwować wielu ludzi zaglądających do mojego bloga. Sam to podkreśliłem w rozmowie z internetowym znajomym, a on przyznał skwapliwie :

A to fakt, belferski to jesteś, ale znam gorsze przywary… Dodał jeszcze, że dostrzega nadmierną tendencję do moderowania dyskusji

Bo czuję się nadal belfrem i mam też czytelników z tamtego okresu – odpowiedziałem. Moi czytelnicy, a przynajmniej ci, którzy komentują nie są ani za polityką, ani za ekonomią i tak to leci. Mało mam dyskutantów i kładę to na karb wielowątkowości, używania statystyki, liczb, wplatanie tematów politycznych czy gospodarczych…Pogadaliśmy jeszcze o różnych sprawach i każdy pozostał ze swoimi myślami.

Kiedy dziś rano zaglądnąłem do Fejsbuka, to natrafiłem na mema o następującej treści:

„Coraz częściej przekonuję się, że najszczęśliwsze życie prowadzę, gdy na nikim mi nie zależy” temyśli.pl . Zwykle nie odpuszczam takim rewelacjom i dodaję do nich swój komentarz, ale on ginie w setkach innych komentarzy lub -jak to określam, dusi dyskusję. Dlatego dzisiaj otworzyłem swój nowy kącik opatrując go nazwą zawartą w tytule: Przeczytałem, przemyślałem, dopisałem

Egoistka taka jedna, była jednak bardzo biedna Mam już pierwsze lajki , a liczę na kolejne.

Pozwólcie mi na jeszcze jeden kwiatuszek z tej samej łączki:

Jesteś tylko człowiekiem. Wolno ci popełnić swoją porcję błędów” temyśli.pl

Przeczytałem, przemyślałem i dodałem:

Wolno, ale nie spiesz się z tym, bo za wszystko trzeba płacić. Słodkie życie słono kosztuje

Konsultacje społeczne na poziomie bloga

Pisać, nie pisać…  – skonsultować warto…
Wystartował doroczny konkurs na bloga roku. Już dają się zauważyć pierwsze informacje o dokonanych zgłoszeniach. Każdemu wolno kochać … myśl o sławie, o wzroście popularności, o szybciej kręcących się licznikach wejść do bloga jak i o innych pojmowanych już indywidualnie kryteriach opłacalności tego przedsięwzięcia.  Czytaj dalej

Skróć swoją mękę i pracuj mniej…

   Uczyłem kiedyś przedmiotu podstawy przedsiębiorczości, a więc słowo przedsiębiorczość ma dla mnie dodatkowy wymiar. Reaguję na niego i używam go częściej niż to się przeciętnie zdarza. Może dlatego przeglądając poranne informacje na Fb natrafiłem na stronie Światowy Tydzień Przedsiębiorczości na udostępniony za Gazetą Wyborczą tekst dotyczący pracy.
Oto link do artykułu, który polecam tym wszystkim, którzy są zaganiani lub mają bliskich w tej sytuacji, a jeszcze tego nie czytali. Przed nami poświąteczny weekend, a więc mamy więcej czasu niż mieliśmy w czasie świąt.http://wyborcza.pl/magazyn/1,142069,16933613,Haruj__bedziesz_biedny.html   
Czytałem z zaciekawieniem, bo mimo tego, że jestem już emerytem, to przecież znana mi jest praca, nawet ta ponad siły, do której musiałem się zmuszać wielokrotnie w czasie mojej aktywności zawodowej. Już w dzieciństwie musiałem ciężko pracować, bo w domu dorobkiewiczów w latach powojennych idea ciężkiej pracy jako sposobu na życie była wszechogarniająca, a twarda ręka ojca wymuszała posłuszeństwo. Później była szkoła, wojsko, a po nim już życie na własny rachunek czyli praca, robota, harówka i to w wielu miejscach, z ciągłym uzupełnianiem kwalifikacji i łączeniem obowiązków rolnika, urzędnika, handy mana (złota rączka), zięcia, męża, ojca…
W zbieranych przez ostatnie lata sentencjach gromadzę i te dotyczące pracy. Są różne, mniej lub bardziej błyskotliwe, ale czytając wskazany artykuł nasunęła mi się zwłaszcza jedna z nich, która brzmiała następująco: Pracuj po kilkanaście godzin, to zostaniesz kierownikiem, a wtedy… będziesz harował na okrągło…
Nie trzeba posiadać pieczątki typu:  Kierownik d/s arcyważnych – wystarczy, że będziemy przedsiębiorcą, przedstawicielem tzw. wolnego zawodu, społecznym zarządcą czegoś tam, głową rodziny wiążącą z trudem przysłowiowy koniec z końcem, aby czując stałą presję potrzeb podejmować się ciągle czegoś dla dobra... Cytowany materiał aż za dobrze ilustruje skutki takiego podejścia do życia wskazując na przypadki śmierci z przepracowania u młodych (silnie zmotywowanych ludzi, którym wydawało się, że można oszukać organizm wmawiając sobie po raz kolejny:
nic to, dam radę
Japończycy „wynaleźli” i nazwali jako pierwsi chorobę z przepracowania – karoshi,  już stosunkowo dawno, a my zamiast czerpać z ich doświadczeń, to wciąż jesteśmy na drodze do ich doświadczeń http://www.wprost.pl/ar/234384/Karoshi-po-polsku/   Przedstawione w artykule aspekty pracy i podejmowane w różnych krajach próby skrócenia koniecznego wymiaru czasu pracy do rozmiarów zapewniających odpowiedni poziom życia przeciętnych obywateli są bardzo interesujące, ale i tak wciąż sami będziemy decydować o naszym bilansie czasu rozpiętym w przestrzeni – praca – życie – sen. Przeczytać i przemyśleć warto łącznie z tym, na co byśmy mogli ten odzyskany czas przeznaczyć, bo to wbrew pozorom jest wyzwanie, które do łatwych nie należy. Jeszcze na koniec dodam starą sentencję, której autorem jest Voltair: 
Praca oddala od nas trzy wielkie niedole – nudę, występek i ubóstwo.
Czy jest wciąż aktualna? Nawet w sytuacji gdy w tej pracy mamy romansik? Nawet gdy mamy świadomość tego, że największe fortuny nie tworzą się przez pracę i z pracy tylko przez spekulację i korupcję? Może skończę sentencją W. Młynarskiego?
Nikt nie lubi ciężko pracować, ale trzeba, nie ma rady…
Jeszcze coś z dorobku Okudżawy:
Robota, jest robotą, zawsze jak na złość, Roboty mamy dotąd!!! Roboty mamy dość!!!
Ktoś mądry powiedział:
Nie pracujesz – nie masz za co żyć, pracujesz – nie masz kiedy żyć

Dotrwaliśmy do końca starego roku…

Wszyscy teraz robimy jakiś rozrachunek z losem lub dopiero zabieramy się do przemyślenia tego wszystkiego, co nas spotkało w minionym roku. Możemy sobie całą tę historię pogrupować na zdarzenia korzystne i niekorzystne, chciane i nie, zapracowane własnym odpowiedzialnym i nieodpowiedzialnym działaniem albo jego zaniechaniem, no i na te absolutnie losowe. Jak kto sobie chce i lubi. Czytaj dalej