Pierwszy dzień wiosny z wagarami w tle

Nie udał się bój rosnących w siłę mocy wiosennych z okupującymi wciąż nasze polskie ziemie ( i nie tylko polskie) siłami zimowych mocy. Mimo, że kalendarz oznajmił nam dzisiaj tj. 21 marca zmianę układu sił, to zima nadal trzyma się mocno, a nawet zapowiada kontratak. Wszyscy już mamy dosyć tej szaroburej rzeczywistości. Pomimo wyraźnego wydłużenia się dnia bardzo odczuwamy brak słońca, skąd liczne przypadki depresji i objawów podłego samopoczucia. Najbardziej chyba zawiedzeni są młodzi ludzie. Wszak pierwszy dzień wiosny obchodzony jest jako Dzień Wagarowicza. Zawsze w tym dniu pełno było roześmianej młodzieży na ulicach i w parkach, a przy tym wszystkim było jakoś raźniej, bo to był widomy znak zmiany w nastrojach i strojach. A dzisiaj co? Gdy rano dostrzegłem jakiegoś pojedynczego ucznia idącego na wagary, nad zalew to pomyślałem sobie, że biedak zmarznie i zapewne przemoczy sobie buty, bo musi iść po roztapiającym się śniegu i wytrwać nad tym zalewem do czasu odjazdu autobusów odwożących uczniów z miejscowych szkół po lekcjach do domów. Znam ten ból, bo jeszcze pamiętam jak ja sam spędzałem takie dni w lesie, gdzie nie było się jak schować i przeczekać wielu przecież godzin czasu dzielącego nas od planowanego powrotu do domów. Wszędzie mokro, nie ma gdzie usiąść, nie ma się czym zająć, nogi zziębnięte i bolące od wielogodzinnego dreptania, a wiec…„zabawa była przednia”. Przeklinaliśmy cicho pomysłodawców i naszą z nimi solidarność. Gdy tak sobie wspominałem swoje durne lata, to przypomniała mi się piosenka Czesława Niemena Nim przyjdzie wiosna. Tu w wykonaniu Staszka Sojki. http://www.youtube.com/watch?v=FSFhXJ2rMyo
Oto fragment, który pasuje do mojego opisu: – Nade mną sosna, nade mną brzoza witkami szepce…Tak się zapadam jak w śniegu puchy…
Nim przyjdzie wiosna,
nim miną mrozy,
w ciszy kolebce –
nade mną sosna,
nade mną brzoza
witkami szepce.

Szepce i śpiewa
niby skrzypcowa
melodia cicha,
melodia nowa,
której nie słychać,
która dojrzewa.

Tematykę szkolną, która nadal mnie interesuję znajduję m.in. na prowadzanym przez Politykę Belferblogu http://chetkowski.blog.polityka.pl/2013/03/19/za-zimno-na-wagary/ Dzisiaj wytrawny autor, a przy tym wybitny nauczyciel renomowanego liceum w Łodzi nie omieszkał zająć się tym wdzięcznym tematem. Dla niecierpliwych przytoczę tylko mały fragment tekstu Za zimno na wagary , w którym autor przytacza sposoby zatrzymania młodzieży w szkole:
obecnie prawie każda placówka szykuje liczne atrakcje. Normalnych lekcji raczej nie będzie. Bywa, że wychowawcy z troski o bezpieczeństwo uczniów organizują im nawet wagary. Takie zorganizowane wyjścia pod opieką belfra są coraz popularniejsze. Przy okazji niektórzy nauczyciele wspominają, jak wspaniale wyglądał Dzień Wagarowicza za ich czasów. Dokąd to się nie uciekało, gdzie się nie było, jak się nie rozrabiało, co za bohaterstwo, co za wolność, co za swoboda… po prostu palce lizać, że aż uczniom rzygać się chce.W komentarzach do tego tekstu również znajdziemy podobne do moich wspomnienia tego, co użyli w dniu wagarowicza inni czytelnicy:

– Władek ...Na wagary w pierwszy dzień wiosny uciekliśmy kiedyś całą klasą (ósma podstawówki), a że moja mieścina jest mała, to poszliśmy wałęsać się najpierw po parku, później po lesie – niestety, zatrzymała naszą grupę policja, która spisała nasze dane – strach był niesamowity (okazało się później, ze niczego nie spisali i nikogo nie powiadomili). Na świadectwie ukończenia szkoły każdy miał wpisaną informację o nieusprawiedliwionej liczbie godzin – wtedy był to wielki wstyd.
– Jaruta – Na wagary poszłam raz jeden, jedyny – w maju, w IX-tej klasie. Inni czasem chodzili i sobie chwalili, więc też chciałam zakosztować. Kawiarnie i kina odpadały – MO przed południem legitymowała młodzież spotkaną w takich przybytkach; informowali szkoły. Nikt mi nie towarzyszył. Niedaleko wszakże był Ogród Botaniczny i tam poszłam z dwiema książkami i kanapkami na drugie śniadanie. Pierwsze dwie godziny były sympatyczne – ogród piękny, pogoda dopisywała, siadłam sobie na ukrytej w żywopłocie ławeczce żeby się w oczy nie rzucać. Po dwóch godzinach ścierpłam na tej ławce, po trzech miałam pomaleńku dosyć… Musiałam dosiedzieć do 14.00, bo lekcje kończyłam o 14,20 i co miałam powiedzieć w domu? Ukarana zostałam paskudnie – w życiu się tak nie wynudziłam. Nigdy więcej! W domu się po tygodniu jednak przyznałam. Rodzice mieli zabawę, a Ojciec uznał filozoficznie „Grzeszyć też trzeba umieć”.
   Jak widać radość z wagarowania dość szybko zamienia się w duży dyskomfort. Moja znajoma uczennica z maturalnej klasy tak to ujęła:
– Miło, że Pana nadal interesuje życie szkolne, mimo, że Pan już nie uczy. Takie święto jak to dzisiejsze, czyli Dzień Wagarowicza, obchodzi się według przyjętej wśród młodzieży zasady: Pamiętaj ,abyś dzień święty święcił . Tak, było obchodzone! Mogę to z czystym sumieniem powiedzieć, bo będąc w pobliskiej galerii zauważyłam, że roiło się tam od młodzieży i to już od tej najmłodszej. Mam na myśli gimnazjum. Ja natomiast jestem takiego zdania, że jak mam iść i włóczyć się nie wiadomo gdzie i z kim, a później mieć problemy z nauczycielami, albo z władzami porządkowymi, to wolę zostać w domku. Przynajmniej wiem, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi. Od 2 lat nasza szkoła znalazła sposób na ograniczenie wagarowania i w tym dniu organizuje Dni Otwarte Szkoły .. Uczniowie wraz z nauczycielami organizują przedstawienia, wystawy swoich profili naukowych oraz inne tego typu atrakcje. Zaprasza się na ten przegląd ofert edukacyjnych uczniów i nauczycieli z pobliskich gimnazjów, którzy chętnie korzystają z zaproszenia i przychodzą. Bo po pierwsze, że nie mają w tym dniu lekcji, to jeszcze liczy się im obecność w szkole…
   Dzisiaj przed oknami mojego domu przeszły w przedszkolnym szyku dzieci ze swoimi paniami z miejscowego przedszkola, aby w pobliskiej rzece dokonać rytualnej rozprawy z Marzanną. Zadanie wykonały zgodnie z przyjętym scenariuszem, bo wracały bardzo rozgadane i zadowolone. Obserwując ten pochód z okna zauważyłem, że moja wnusia z wielką uwagą przyglądała się swoim rówieśnikom i bardzo zazdrościła im takiej wyprawy.


Teraz , po egzekucji Marzanny zima nie ma już innego wyjścia jak tylko wycofać się z naszej krainy ustępując wiośnie. Może to jeszcze potrwa kilka dni, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują za rychłą zmianę.