Trzeba być kimś, aby być sobą…

Obserwując obrazkową wymianę poglądów na fejsbuku zauważyłem, że ktoś udostępnia przeróżne „gotowce”, a inni je udostępniają kwitując swoje zainteresowanie ”lajkami”. Pogłębione komentarze bywają prawdziwą rzadkością. Często komentuję takie memy, motta, czy sentencje obserwując tok rozmowy do jakiej często świadomie prowokuję. Coraz bardziej podoba mi się taka zabawa.
Ja – Trzeba być kimś, aby być sobą – niestety– Barbara – bez „niestety”, Panie Czesławie.  Trzeba i już
– Czesław – Czy to należy do dóbr ogólnodostępnych Pani Basiu?
– Barbara – wg mnie powinno, tak jest łatwiej żyć
– Czesław – To może odwróćmy. Wielu jest sobą, ale nie każdy z nich jest kimś.  Czy to jest tzw. złośliwość losu?
– Barbara – zależy jak definiujemy słowo „kimś” – ja myślę, że każdy jest ” kimś”
– Elwira – Brawo, Pani Barbaro !
– Anna  – panie Czesławie co właściwie znaczy pańskie motto?  „Trzeba być kimś żeby być sobą”? Każdy jest przecież kimś i każdy jest sobą myślę. Nie bez powodu rodzimy się takimi jakimi sie rodzimy:)
– Czesław – Sprawa bierze się stąd, że nie wystarczy o sobie mniemać, że jest się kimś. To musi wynikać z osądu otoczenia. Zanim to stanie się faktem próbujemy wybić się na niezależność naśladując innych, grając różne role, przywdziewając czyjeś szaty, czy maskę. Wtedy nie jesteśmy sobą.
– Katarzyna – a co oznacza „być kimś”? I tu mamy sprzeczność, bo nie bardzo rozumiem jak można mówić/ pisać, że to otoczenie ma większy wpływ. Wszystko bierze się z Nas przynajmniej w większości, to my sami jesteśmy stwórcami swojego życia. I taka kolejność według mnie jest zdrowa. Jestem sobą, myślę o sobie w taki, a nie inny sposób i tak też jestem odbierana. Proste, banalne i wypróbowane… To kilkanaście lat moich obserwacji tego tematu.  Panie Czesławie to, co Pan pisze to jest jak szukanie szacunku i poklasku z zewnątrz, proponuję odkryć najpierw Siebie 🙂 Pozdrawiam
-Katarzyna – Bo jak już człowiek odkryje samego siebie, to odkrywa, że jest Wyjątkowy, Niepowtarzalny …. Można by rzec jest „kimś” i to dobro, które bije wtedy z Serca jest tak widoczne … Brak słów by to opisać…
– Elwira – Człowiek jest zawsze kimś, bo nie może być nikim, bo po prostu JEST. I dopiero z takiego „pułapu” można odkryć siebie. Na tym polega ten błąd w założeniu. Z tego powodu jest nam właśnie trudno, by siebie zaakceptować.
– Marta – Być KIMŚ – to dla mnie być Człowiekiem przez duże „C”. Możliwe, że i p. Czesław  to właśnie miał na myśli.
– Ksawera – No i reasumując całą dyskusję „bycie sobą” , to równowaga pomiędzy indywidualizmem ( całym zespołem cech genetycznych zarówno wewnętrznych takich jak wartości, czy przekonania jak i zewnętrznych typ urody, podatność na choroby itp. drzemiących w podświadomości) – a samoakceptacją , która buduje się poprzez przeglądanie się w lustrze społecznym i jest częścią świadomości. A wpływ na tę równowagę ma znajdująca się pomiędzy tymi ośrodkami w mózgu wola. I tylko tyle. I aż tyle!
– Anna – pani Ksawero skąd ta definicja? To pani autorstwo? Przykro mi jeśli panią urażę, ale jakoś nie mogłam sie powstrzymać…Czy można istotę „ja” ograniczyć do definicji?
– Czesław – Przez bardzo duże „C” Pani Marto. Myślę jednak, że jestem bardzo osamotniony w tym osądzie. Dzisiaj byle celebryta jest uznawany za osobowy wzorzec dlatego, że jest sobą, że jest „kimś”, bo potrafił się wykreować nie szanując żadnych norm.
– Barbara – Zgadzam się z Panem i nie jest pan odosobniony w swoim osądzie…..
– Czesław – To mi lżej się zrobiło, dziękuję
– Mariola Niecko – A ja bym powiedziała, że trzeba być sobą, aby nie być nikim innym
– Elwira – KAŻDY JEST SOBĄ, PRZECIEŻ NIE JEST NIKIM INNYM: Co to znaczy być sobą ? Dlaczego tak bardzo zajmuje nas to bycie sobą ? I tak naprawdę, to dosyć mocno nas to zadręcza, a nie o to chodzi w życiu, by się zadręczać. Chodzi o to , by się wzmacniać, a wzmacniają nas rzeczy, które nas nie zadręczają Proste. MAM DOBRĄ WIADOMOŚĆ  ZAWSZE JESTEŚMY SOBĄ, BO KIM INNYM JESTEŚMY JAK NIE SOBĄ ???? WSZYSCY INNI SĄ JUŻ ZAJĘCI, NIE MAMY WIĘC INNEGO WYJŚCIA. Starajmy się poznać swoje potrzeby, swoje powody do szczęścia. Nie zajmujmy się tym, kim jesteśmy, BO BEZ WĄTPIENIA , NA TEN MOMENT W JAKIM JESTEŚMY, NA PEWNO JESTEŚMY SOBĄ… takim , jakim w tej danej chwili jesteśmy. Będzie nam lżej, gdy uwierzymy, że nikim innym nie możemy być.
– Partycja – Jeśli chcesz być lubiany, nie możesz być szczery! !! Bo ludzie nie chcą słyszeć prawdy (chociaż twierdzą inaczej), albo chcą słyszeć tylko dobre życzy, a najlepiej jak by było takie samo jak ich własne zdanie.  Zagmatwane ale prawdziwe
– Tomasz – Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę. Gombrowicz mądrzejszy. Szach mat!
– Joanna – Dlaczego bycie sobą ma być dobre? Morderca – mordować, pedofil … itd.? To nas rożni od zwierząt, że zanim coś zrobimy – powiemy, to pomyślimy. Co to da, że będę sobą, niezakłamana szczerą osobą i powiem komuś, że wygląda okropnie, a jej dziecko jest brzydkie? Zamiast być sobą, bądźmy tolerancyjni, mili, uczynni, uczciwi. To wystarczy, a to i tak o wiele za trudne dla 99% ludzkości
-Monika – Czasem bycie sobą nie idzie w parze z byciem szczerym. Niestety.

Na tym urwała mi się dyskusja nad ważnym chyba tematem, a szkoda. Z całokształtu rozmowy wynika jednak, że wcale się nie zrozumieliśmy, a zatem i o porozumieniu nie może być mowy. Pomyślałem sobie, że jeśli przedstawię Państwu ten problem, to może wspólnie znajdziemy odpowiedź na pytanie zawarte w tytule i w ten sposób zakończymy przedstawioną rozmowę? Ktoś kiedyś powiedział, że… Lepiej jest być kiepską wersją samego siebie, niż lepszą kopią kogoś innego. Czy miał rację?

PS. Teraz dopiero sprawdziłem autorstwo przedmiotowego aforyzmu i odkryłem przy okazji, że brzmi on nieco inaczej:
Żeby być sobątrzeba być kimś –  powiedział Stanisław Jerzy Lec.
Widzę, że cytowanie z pamięci może prowadzić do przeinaczeń.

30 uwag do wpisu “Trzeba być kimś, aby być sobą…

    • Dyplomacja, polityczna poprawność, kindersztuba… Wiele określeń stosuje się po to aby, objaśnić to, o czym piszemy. Każdy chce być lubiany, szanowany i dlatego stara się poskromić instynktowne zachowania, które mogłyby zepsuć nasz wizerunek i publiczny odbiór. To jest naturalne.
      Pozdrawiam

      Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Problem tylko w tym, że nie każdy będzie nas lubił i nic nie jest w stanie tego zmienić. Nie da się zadowolić wszystkich, bo każdy z nas jest inny i ma inne oczekiwania. Czy nie lepiej po prostu znaleźć takich, którzy myślą i robią podobnie, zamiast wysilać się i próbować (dla tego poklasku) naśladować innych? Grając bez przerwy takie role, tracimy swoją osobowość i stajemy się kimś innym… czy na pewno lepszym?

        Polubienie

      • Witaj Miral – stawiasz twarde pytania, na które trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Nie odbiegniemy od schematu, bo życie zmusza do odgrywania różnych ról. Zwykle staramy się okazać lepszymi niż jesteśmy i to z dużym potencjałem na jeszcze lepsze czasy. Bywa też i tak, że pokazujemy soją ciemną stronę, gdy walczymy o coś, a przeciwnik zmusza nas do bezwzględności o jaką się nawet nie podejrzewaliśmy.
        Chciałoby się, tak jak u nastolatków powiedzieć : NIE! Z czasem jednak przychodzi refleksja i zwyczajna kalkulacja typu: Co zyskam, a co stracę jeżeli przypodobam się partnerowi,szefowi, teściom itd.
        Odpowiedź może przyjść późno lub wcale

        Polubienie

      • ~Kneź pisze:

        Z drugiej strony przeciwnik bywa bezwzględny, bo mu na to pozwalamy – dla świętego spokoju, dla złudnego poczucia bezpieczeństwa, z tchórzostwa, czy chociażby tylko dlatego żeby samemu agresywnym nie być – na ogół wycofujemy się wobec agresji. To jest własnie wykorzystywane przez rozpychających się łokciami i bezczelnych uzurpatorów.

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Zgodzę się z Kneziem. Nasz przeciwnik bywa bezwzględny, bo mu na to pozwalamy. Partner, szef, czy teściowie będą musieli się liczyć z naszym zdaniem, jeśli potrafimy je konkretnie umotywować. Jeśli wystarczy nam na to siły. Może nie od razu, ale walka jest też wpisana w nasze jestestwo.
        Podam własny przykład, bo to jest najłatwiejsze…
        Przylecieliśmy tu z mężem w marcu, a w kwietniu siostra męża zaprosiła nas na wielkanocny obiad do hotelowej restauracji. Takie spotkanie z jej przyjaciółmi. W rozmowie, jeden z nich, powiedział mi, że z tak twardym karkiem, to długo tu miejsca nie zagrzeję i albo będę musiała go sobie zmiękczyć i zgiąć, albo z bekiem wrócę do Polski. Nie zgodziłam się z nim i nie zgadzam do tej pory… Na początku pracowałam w serwisie sprzątającym. Nasz boss był niesamowicie ordynarnym i chamskim człowiekiem. Wyzywał swoje pracownice od różnych i pomiatał nimi przy każdej okazji. To było jak na mój „sztywny kark” nie do przyjęcia. Kiedyś nie wytrzymałam, gdy powiedział do mnie „Mirka k…a”. Powiedziałam mu dobitnie, że nie życzę sobie takiego połączenia i nie pozwolę mu na obrażanie mnie. Bo to że sprzątam, wcale nie znaczy, że pozwolę traktować się jak szmata!!! Chyba dotarło. Dziewczyny były zdumione, bo tylko do mnie nigdy więcej się tak nie zwrócił. Pozostałe nadal traktował jak swoje niewolnice…
        Czyli można? Można…

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        I jeszcze jedno… jeśli zaakceptujemy i polubimy siebie, nie ma sensu udawać lepszego niż się jest. Przecież (nawet znając swoje braki) i tak jesteśmy dobrzy i mamy duży potencjał na przyszłość. Sama wiara (która niby czyni cuda) w siebie jest już dużym potencjałem i połową wygranej. A mówienie „nie” jest częścią asertywności, o której wspominałam. Dlaczego mam mówić „tak”, skoro mi to nie pasuje i tego nie chcę?!!!

        Polubienie

      • Mam gdzieś w domu książkę autorstwa znajomej, która pobyt w serwisie sprzątającym opisała w wydanej już w Polsce książce pod znamiennym tytułem :” Mózg na ścierce”. Pełno tam takich doświadczeń jak Twoje Mireczko.
        Sam obserwowałem los pewnego emerytowanego majora WP z Polski, który próbował pracy u kontraktora. Był tam poniżany wyśmiewany i nie zrobił niczego, aby się obronić. Jego koledzy też traktowali to jak folklor

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Takich losów różnych ludzi na emigracji jest masa. Można opisać to nie w jednej, a w tysiącu książek. Znam trochę ludzi. Każdy z nich mógłby opowiedzieć swoją historię…
        Najbardziej mnie wkurzyła koleżanka mojej znajomej (nasi mężowie pracowali razem w Polsce). Tak się rozczulała nad tą swoją koleżanką i wydziwiała, jacy to ci Amerykanie są paskudni. Ta koleżanka koleżanki pracowała na domku. Pilnowała starszej pani, chorej na alzheimera. Pewnego dnia coś tej pani się pokręciło i kazała opiekunce wejść pod stół i szczekać. I ta biedulka weszła tam z płaczem i szczekała!!! A potem opowiadała jakiego strasznego upokorzenia doznała! Ugh. Tej starszej osoby nie winię, bo alzheimer jest straszną chorobą i nigdy nie wiadomo co takiemu choremu strzeli do głowy… wiem coś o tym, bo moja mama na to chorowała… Ale ta opiekunka?!!! Zagadałaby babcię i ta zapomniałaby o swojej zachciance w kilka minut. Jak można dać się tak poniżyć?!!! A gdyby babci zachciało się ogniska na środku pokoju, to też by je rozpaliła? To opiekunka powinna mieć sprawny mózg, skoro babciny szwankuje. Od tego ona jest, by zadbać, a nie spełniać wszelakie zachcianki!!!
        Moja koleżanka była oburzona, że nie mam współczucia dla pokrzywdzonej. Ale w sumie, czy nie mam racji? Uważam, że są granice, których nie powinno się przekraczać.
        I jeszcze jedno. Kiedyś moja mama mówiła nam, swoim dzieciom, że powinnyśmy się szanować. Bo jest my się nie uszanujemy, nikt nas szanować nie będzie. I to jest prawda. Tego uczyłam również swoje dzieci…

        Polubienie

      • Miral -ja opisywałem tu swoje emigracyjne przemyślenia i przypomina mi się podobne do Twojego określenie, że każdy z emigrantów ma swoją opowieść bardzo odmienna od współmieszkańca z jednego pokoju, czy też od kolegi z tej samej pracy. Nie podlega dyskusji, że powinniśmy się szanować i decydować o sobie. Czasem trzeba płynąć pod prąd zamiast dryfować, ale … jak we wszystkim wybór drogi należy do nas samych, a sama wiesz jak z tym bywa.
        Pozdrawiam

        Polubienie

  1. ~Kneź pisze:

    Być sobą, to znaczy z grubsza tyle, że należy się starać żyć i postępować w zgodzie ze swoimi przekonaniami i rolą w danej chwili przypisaną. Im większy rozdźwięk miedzy tym wewnętrznym „Ja” i spełnianą rolą, tym większy konflikt ról i większy stress. Jednocześnie rozpaczliwie potrzebujemy akceptacji, więc staramy się zachowywać tak, żeby to co robimy było przyjmowane dobrze. To w oczywisty sposób powoduje ciągłe sytuacje niekoniecznie komfortowe, bo nie tylko my tak staramy się działać – inni wokół też. Być sobą to nie jest tak, że mamy się zachowywać zgodnie z naszą natura czy zachciankami – mamy się dobrze czuć i zachowywać tak, żeby spokojnie móc spojrzeć w oczy innym. W tym kontekście powiedzenie „bądź sobą” wymagałoby odpowiedzi dla niektórych – nie daj Boże!!!

    Polubienie

    • I tu mamy pełną zgodność poglądów Kneziu. Dlatego m.in. nie godziłem się na niektóre ze sformułowań, jakie padały w cytowanej rozmowie.
      Gdyby każdy traktował jako wytyczną takie hasła jak te na zdjęciu, to nasza rzeczywistość byłaby nie do zniesienia.
      Pozdrawiam niedzielnie

      Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Ale to traktowanie haseł jako wytyczne zależy też od nas. Kto powiedział, że moje zachcianki byłyby nie do zniesienia? Kilka swoich spełniłam i jakoś nikt na tym nie ucierpiał, a wręcz przeciwnie…

        Polubienie

      • ~Kneź pisze:

        Ależ Mirelko! Mówię o niektórych! Zamknij teraz oczy i pomyśl o kilku znajomych, którzy mogliby „być sobą” – podoba Ci się ta wizja? Ja czasami wolałbym nawet sobie nie wyobrażać – dobrze, że nie mogą. 😀 😀 😀

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Masz rację. Czasami lepiej sobie tego nawet nie wyobrażać 😀 Chociaż z drugiej strony… może gdyby faktyczne ich „Ja” doszło do głosu, moglibyśmy się całkiem nieźle zdziwić. Może ich dotychczasowe „osiągnięcia” też są taką „maską”, którą przyjęli, żeby to „Ja” zakryć, bo się boją odkryć. Często zdarza się, że takie osoby „hop do przodu” są bardzo nieśmiałe z natury. Wydaje im się, że przełamią swoją nieśmiałość brutalnością, czy bezczelnością. A tak właściwie bardzo cierpią…

        Polubienie

  2. ~miral59 pisze:

    To może tak po kolei 😀
    – „Bądź sobą” – nie jest to dla mnie jasne stwierdzenie. Bo to bycie sobą jest zależne od doświadczeń i sytuacji. Ta sama osoba, w podobnej sytuacji może reagować zupełnie inaczej. Czy za każdym razem jest sobą?
    – „Ufaj sobie” – czy nie jest często tak, że rezygnujemy z czegoś, bo nie wierzymy w swoje możliwości? Nie ufamy swoim siłom? Boimy się nawet spróbować, bo nie mamy zaufania do siebie?
    – „Akceptuj siebie” – tak mi się wydaje, że brak akceptacji własnej osoby jest przyczyną wielu naszych problemów. Uważamy, że jesteśmy za grubi, za chudzi, za głupi, za słabi… i całą masę innych negatywnych rzeczy. Nie akceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy i to budzi w nas pewnego rodzaju zawiść, bo ten, czy ta są piękni, mądrzy i wspaniali… Porównujemy nas z innymi i staramy się w tym kimś znaleźć coś, co by usprawiedliwiło nasze braki. A tak na prawdę, łatwiej jest ludzi przekonać o naszej wartości, jeśli sami zaakceptujemy siebie. Takimi jakimi jesteśmy…
    – „Doceniaj siebie” – to łączy w sobie dwa poprzednie punkty. Jeśli zaufamy swoim możliwościom i zaakceptujemy siebie, będziemy w stanie docenić swoją osobowość…
    – „Wybacz sobie” – moim zdaniem słuszne stwierdzenie. Jeśli nie umiemy wybaczyć sobie swoich złych decyzji, jak możemy wybaczać innym? Czytałam kiedyś, że najbardziej nienawidzimy tych, których skrzywdziliśmy… i coś w tym jest. Wybaczanie sobie, a pobłażliwość dla swoich słabości to też nie jest to samo. Wybaczam sobie coś tam, ale jednocześnie postanawiam nigdy tego nie robić więcej… inaczej takie wybaczanie nie ma sensu i zmienia się w pobłażliwość…
    – „Wyrażaj siebie” – tu, moim zdaniem kłania się asertywność. Często wolimy przemilczeć, gdy ktoś nas krzywdzi, czy nie umiemy powiedzieć „nie”. Bo ktoś się obrazi, czy będzie mu przykro. A to, że nas to niszczy, jest już mniej ważne. Wstydzimy się swojego „Ja” i zamiast powiedzieć własne zdanie, potwierdzamy opinię naszych autorytetów, chociaż nasza opinia jest diametralnie różna.
    – „Wspieraj siebie” – to jakby podsumowanie powyższych punktów. Porównując się z innymi, bardzo często popadamy w depresję. „A bo mnie to się nigdy nic nie udaje”!!! Tylko nie bierzemy pod uwagę, że jeśli cokolwiek zaczynamy z nastawieniem Smerfa Marudy, trudno jest osiągnąć sukces!!! Sporo trudu kosztuje praca nad sobą i nad swoim pozytywnym myśleniem. Ale warto… Pozytywna automotywacja potrafi zdziałać cuda. To jest realne wspieranie siebie…
    – „kochaj siebie” – to jedno z biblijnych przykazań. Często o tym zapominamy. Czyż nie jest powiedziane „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”? To jak możemy kochać kogokolwiek, skoro sami siebie nie lubimy?!!! I tu bym umieściła wszystkie powyższe punkty…
    Poprzedni ustrój nauczył nas, że każda indywidualność jest czymś złym. Wszyscy muszą być jak pod linijkę – tacy sami. A właśnie z indywidualistów składa się elita kulturalna, czy naukowa. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, do dziś mieszkalibyśmy w jaskiniach.
    Podobnie jest z dbaniem o siebie. Od razu słyszy się zarzut o egoizm. A to nie jest tak. Można dbać o siebie, nie zaniedbując innych. Można być sobą i nie zatruwać życia innym. Po prostu, trzeba być przyjacielem samego siebie, żeby móc docenić przyjaźń innych ludzi…
    Takie jest moje zdanie…
    Pozdrawiam cieplutko 😀
    Ps. Znowu nabazgroliłam 😉

    Polubienie

    • ~MariaR pisze:

      Poprzedni ustrój miał jednak piękne hasła „każdemu według jego potrzeb, od każdego według jego możliwości”. To nie jest nawoływanie do indywidualności?
      Zapewne dzisiaj to nastawienie do indywidualności jest bardziej wyraźne – całe rzesze wykluczonych, wynagrodzenia jednych takie, że w jeden miesiąc „zarobią” tyle, co drugi w 5 lat może nie zarobi.
      Bez większego powiązania z efektami swojej pracy! I jeszcze z jakże przekonującym uzasadnieniem – bo przecież oni muszą tyle zarabiać, bo sobie pójdą gdzie indziej, albo, że za granicą przecież też tyle zarabiają itd.
      Chyba nie lubię takich uogólnień nt. ustrojów!

      Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Nie uogólniam ustroju. Żadnego. Każdy ma swoje zalety i wady. Kiedyś też nie wszyscy „mieli według zasług” i nie wszyscy pracowali „według możliwości”. Faktycznie, różnice w zarobkach nie biły aż tak po oczach, bo nikt tak na prawdę nie wiedział ile wysocy funkcyjni zarabiają. Teraz to jest jawne…
        Nie chcę się rozpisywać, bo i za bardzo czasu nie mam. Ale to co się dzieje w Polsce teraz, jest właśnie wynikiem takiego, a nie innego myślenia. Narzekają niemal wszyscy, ale nikt nie bierze się za zrobienie porządków. Z kim bym nie rozmawiała, każdy mówi : „A co ja mogę?”, ale na wybory to zawsze nie po drodze. Zamiast zmienić gęby od lat siedzące na stołkach, głosuje się ciągle na tych samych. Może poszukać innej opcji, a nie tylko POPiSy? Czyli kolesie z ten samej zgrai… Ktoś kiedyś będzie musiał długo sprzątać ten bałagan…
        Pozdrawiam.

        Polubienie

    • ~miral59 pisze:

      Nie czytałam wcześniej tej Dezyderaty, ale zgadzam się z nią.
      Mogę dodać jedynie stare powiedzenie: „Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził” i tego trzeba się trzymać…
      Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa 😀

      Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Nie, nie słyszałam tego wcześniej. Także i tekst i muzyka są mi zupełnie obce. A może po prostu nie pamiętam? W moim wieku to normalne 😉 😀

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Młoda, bo mam sklerozę stosowną do wieku? 😉 Czy młoda, bo nie znam tej pieśni? Nie znam wszystkich utworów powstałych w Piwnicy pod Baranami (i nie tylko ich). Wiek nie ma tu nic do rzeczy 😀

        Polubienie

      • ~Kneź pisze:

        Pozwoliłem sobie na żart – oczywiście że nie można znać wszystkiego. Ten utwór polecam z całego serca, bo i tekst, i muzyk,a i wykonanie bardzo niezwykłe. 🙂

        Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Oczywiście, że przesłuchałam bardzo uważnie całości. Przecież podałeś mi link…
        A to że żartowałeś… nie musiałeś pisać. Nawet się trochę na żartach znam 😉 😀

        Polubienie

      • ~Kneź pisze:

        To jesteś Miralko wyjątkiem, bo z tego co wiem, w takie linki klika 2-3 osoby raptem, więc zakładając, że kliknęłaś Ty, to jeszcze może dwie osoby, w tym Tatul! Ciekawe kto był trzeci, o ile w ogóle był? 😀 😀 😀

        Polubienie

  3. Reblogged this on Tatulowe opowieści i skomentował(a):

    Dzisiaj, 7 grudnia mija 4 lata od udostępnienia tego tekstu, co przypomniał mi Facebook. Wróciłem do niego aby stwierdzić, że rozumienie tej sentencji bywa bardzo różne. Potwierdza to również dyskusja pod tekstem.
    Pomyślałem więc, że warto przypomnieć temat zwłaszcza że minęło sporo czasu, a i grono czytelników bardzo się zmieniło.
    Zapraszam więc do czytania i rozmowy

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.