Kogo poprzeć w dogrywce?

W najbliższą niedzielę niektórzy z nas ponownie odwiedzą najsławniejsze chyba obecnie w Polsce lokale komisji wyborczych, aby dokończyć to, co się zaczęło przed tygodniem. Dla kogo dogrywka z szansą na wygraną, a dla kogo dobitka? Dawne pojedynki rycerskie kończono dobijaniem przeciwnika przy pomocy małego miecza noszącego nazwę Mizerykordia (łac. misericordia – miłosierdzie) – krótki, wąski sztylet służący do dobijania rannego lub konającego przeciwnika (stąd nazwa), o mocnym sztychu oraz długiej klindze przystosowanej do pchnięcia przeciwnika (Wikipedia). Czytaj dalej

Byli, mieli swoje pięć minut, pora na innych…

Przed paru dniami, przy porannym przeglądaniu wiadomości z nocy natrafiłem na artykuł opatrzony tytułem Jacek Kurski i Michał  Kamiński byli gośćmi studia TVN. Przeczytałem, aby sprawdzić co piszą i na ile jest to zgodne z moimi odczuciami jakie odniosłem oglądając poprzedniego dnia tę wizytę BYŁYCH polityków. Wkurzony pozwoliłem sobie na komentarz wyrażający moją dezaprobatę do zapraszania BYŁYCH polityków, byłych ministrów, byłych marszałków, byłych premierów, w których już można przebierać stosownie do tematu i okoliczności. Czytaj dalej

Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień

Obchodzimy dziś kolejne święto, które przybyło do nas przed kilku laty wraz z Walentynkami, czy Haloween wprost z zachodu. W dniu 21 listopada obchodzimy Światowy Dzień Życzliwości.  Czy przyjęło się to święto wśród Polaków? Czy choć na trochę zmieniło nasze nastawienie do innych ludzi? Postanowiłem postawić to pytanie, abyśmy wspólnie dokonali zbiorowej refleksji nad naszą ŻYCZLIWOŚCIĄ.
Ja uważam, że wszyscy mamy jakieś dziedziczone, systemowe obciążenie pochodzące z zamierzchłych czasów, przypieczętowane mrocznym okresem PRL-u. Kto sam na sobie doświadczył tamtego okresu, ten wie co znaczył DONOS. Wiemy też jak był podpisywany taki donos. Dla najmłodszych podam przykład takiego dziełka: Uprzejmie donoszę, że pana żona ma kochanka. Życzliwy.  Takich donosów było całe mnóstwo. Życzliwy mogło więc oznaczać zupełnie coś innego niż określał to słownik języka polskiego. Z tamtych czasów pochodzi również obiegowa dykteryjka objaśniająca czym się różni Polak od Amerykanina. Amerykanin witając się obdarza spotkanego wystudiowanym uśmiechem i zadaje retoryczne dla nas pytanie:
– Jak się masz? Jak leci?
To pytanie jest retoryczne tylko dlatego, że nie upoważnia pytanego do wyjeżdżania z żalami typu:
– Tu mnie boli, tam mnie strzyka, jestem chory, biedny, ludzie ( rodzina-żona-dzieci) mnie nie doceniają itd. Tak robi Polak. Amerykanie mają wypracowaną obiegową odpowiedź:
– Jest OK. Mam się dobrze, a Ty? Po tym miłym wstępie łatwo im rozmawiać, otwierać się na siebie, mówić sobie miłe słowa, prawić komplementy i te komplementy w sposób miły przyjmować. Kończąc rozmowę, nawet w sklepie, czy banku usłyszymy okraszone miłym uśmiechem:
– Miłego dnia, do zobaczenia itp. grzecznościowe zwroty.
   Znamy to jeśli nie z autopsji, to choćby z filmów. Jak zatem wyglądamy na tle innych?
W kontaktach z obcymi jesteśmy nieufni. We wszystkim podejrzewamy podstęp i jakieś ukryte drugie dno. Nie lubimy doceniać czyjejś urody, modnego ubioru, pięknej wypowiedzi, świetnego smaku podanych przez panią domu potraw, czegokolwiek. Z trudem przychodzi nam powiedzenie miłego słowa przechodniowi, ekspedientce, urzędnikowi. To działa zresztą w obydwie strony. W naszej powszechnej świadomości, czy może w podświadomości właśnie, pokutują ukryte gdzieś głęboko lęki i jakieś kompleksy wyrażane często w postawie:
Nie muszą cię lubić. Niech cię szanują!, albo Jeśli nie będą się ciebie bać, to się będą z ciebie śmiać! 
Osiągamy więc te wzorce zachowań strosząc nadęte i obrażone miny. No i mamy czego chcieliśmy. Inni usztywniają się w kontaktach z nami lub postępują wg. tej samej szkoły. Przemiany jakie zaszły w Polsce wraz z upadkiem PRL-u wiele zmieniły na lepsze we wzajemnym traktowaniu się współpracowników, przechodniów i innych ludzi. Szczególnie młodzi ludzie ochoczo zaakceptowali zmiany promieniujące od nowych zakładów pracy stawiających na budowanie zespołów i tzw. ładu korporacyjnego. To co zastali w pracy przeniosło się z czasem i na inne dziedziny życia. Jest już lepiej, ale…
   Wszyscy lubimy spotykać ludzi, którzy są serdeczni, uprzejmi i mili. Wiemy o tym, że gdyby było więcej uśmiechów na ulicach wtedy wszystkim lżej by się żyło. Często bowiem jest tak, że miłe spotkanie i uśmiech obcej osoby może zmienić cały nasz dzień. Poczucie humoru i umiejętne zarządzanie kącikami ust ma same dobre strony. Terapeuci zapewniają, że nawet wymuszony uśmiech działa. Daje sygnał do wytwarzania endorfin i serotoniny ? magicznych substancji zwanych hormonami szczęścia, które dodają pewności siebie i skutecznie poprawiają nastrój. Jeśli więc nawet wymuszony uśmiech pomaga to może warto nawet w wymuszony sposób o ten uśmiech zabiegać mówiąc sobie – nie tylko w Dniu Życzliwości, ale również we wszystkie dni roku – miłe słowa? Czy potrafimy docenić wartość motta Jolanty Rudolph i zastosować to w życiu? Powiedziała ona co następuje: Powiedz mi parę kłamstw, że jestem piękna, dobra, czuła. Powiedz, a będę! 
   Jak się zabierzemy do tego od razu i z całą determinacją, to może z czasem wytworzymy samonapędzający się mechanizm, który zmieni naszą siermiężność w tym względzie. Jeśli tego nie zrobimy to zostaniemy wśród smutasów i frustratów niczym dinozaury, które muszą wyginąć – powiedział ktoś inny.
Na dzisiejsze święto polecam zatem hasło, którego początek jest tytułem posta. Brzmi ono: Miej życzliwość w swej naturze, bo życzliwi żyją dłużej! Niech mają z tego korzyść wszyscy korzystający z mojej życzliwości, a ja też na tym skorzystam – nieprawdaż? 
Oto jeszcze kilka sentencji jakie wybrałem z myślą o Święcie Życzliwości.
W dwa miesiące możesz zdobyć więcej przyjaciół interesując się innymi ludźmi niż w ciągu dwóch lat usiłując zainteresować ich sobą. Dale Cornegie
Kiedy się śmiejesz cały świat się śmieje z tobą. Kiedy płaczesz, płaczesz sam.
-Dziękuję nic nie kosztuje, a jest niezłym środkiem płatniczym.
– Mały uśmiech zmienia wielki świat.
– Uśmiech bogaci obdarzonego nie zubożając dającego.
–  Kto się nie śmieje ten się nie dowie, że śmiech to zdrowie.
Zobaczmy jak to działa: https://www.youtube.com/watch?v=vr3x_RRJdd4#t=11 Miłego Dnia Życzliwości życzę.

PS. Powyższy tekst napisałem w 2009 r. i zamieściłem na moim blogu. Dzisiaj dopiero przeczytałem go ponownie i zamiast pisać coś nowego z okazji Dnia Życzliwości postanowiłem zamieścić go tu bez zmian. Spodziewam się, że czytelnicy potwierdzą mój osąd sytuacji. Ja uważam, że miniony rok zamiast spodziewanej poprawy przyniósł znaczne pogorszenie relacji międzyludzkich  w Polsce. Dorośli bardzo często patrzą nieufnie na tych co to im się powiodło. Szczerze nienawidzą tych, co to mają inne poglądy polityczne, czy też odmienne zapatrywanie na życie. Młodzi buntują się na starszych za to, że nie akceptują ich inności w zachowaniach, czy upodobaniach, a stosują stereotypowe a z gruntu fałszywe  oceny typu: – Chodzi w bluzie z kapturem? –  wiadomo dresiarz, łobuz, zadymiarz.  Czy ja zbytnio generalizuję?  A może wypowiecie się na ten temat?

Bądźmy łaskawi dla starszych panów z PKW

Kto jest zainteresowany wynikami wyborów, ten jakoś tam przeżywa wielką wpadkę PKW reprezentowaną przez grono starszych panów. Kolejne konferencje prasowe, kolejne wypowiedzi, wyjaśnienia, odpowiedzi na stawiane przez media pytania i narastająca frustracja oczywistą wpadką. Zawiódł system informatyczny, co zdarza się nawet w najlepiej zorganizowanych społeczeństwach i niema na to rady. Trzeba liczyć „na piechotę” i jednocześnie usuwać awarię. Tak też uczyniono. Tymczasem znani z tolerancji Polacy wylali już „morze jadu” odsądzając od czci i wiary wszystkich. Mamy więc już wniosek o audyt działalności PKW, wniosek o zmiany kadrowe, wniosek o zmianę ustawy regulującej działalność PKW, materiał do krytyki rządu i państwa, które znów zawiodło i dużo, dużo więcej – jak mawiają niektórzy. Wygrani „in spe” – bo tylko na podstawie wstępnych i szacunkowych wyników, już odtrąbili swoje zwycięstwo, a na jego podstawie już wygrali przyszłe wybory prezydenckie, a nawet parlamentarne i to w takim stopniu, że będą mogli rządzić samodzielnie, bez potrzeby szukania kogoś do koalicji. Wszystkie egzotyczne siły odtrąbiły swoje sukcesy mając po kilka procent poparcia, lub jedynie poparcie możnego opiekuna.
   Dzisiaj mamy oczekiwany niecierpliwie NEWS. System odzyskał sprawność. Powiało nadzieją na to, że już wkrótce poznamy faktyczne wyniki wyborów samorządowych. Czy jednak będzie to jednakowo radosna nowina dla wszystkich? Równa dla piejących z zachwytu nad sobą jak i dla tych, co posypali już głowy popiołem i nazwali wyborców głupcami? Dla dziennikarzy, którzy zdążyli już stworzyć mapę drogową przyszłego sukcesu PiS dającego tej wygłodzonej sukcesu partii pozycję jednowładcy – prawie taką jak za czasów wspólnego panowania Lecha i Jarosława Kaczyńskich? Znowu mamy wiele pytań, a odpowiedź? Kiedy? Jaka?

 

Tolerancji ciągle brak

W 2011 pisałem o tolerancji z okazji przypadającego na dzień 16 listopada Światowego Dnia Tolerancji. Teraz, gdy po upływie 3 lat sięgnąłem do tamtego tekstu to uznałem, że właściwie nic się nie zmieniło. Przynajmniej jeśli brać pod uwagę zmiany na lepsze, bo na gorsze to i owszem, jest sporo zmian. Czytaj dalej

Zadumie towarzyszy zadyma… To się kupy nie trzyma

Przed nadejściem Narodowego Święta Niepodległości śledziłem medialne zapowiedzi dotyczące organizacji tegorocznych obchodów wypatrując odpowiedzi na pytanie, czy tradycja oddzielnego świętowania zostanie uszanowana. Niestety. Już na kilka dni przed godziną Zero pewien aktywny narodowiec, na którego zawsze można liczyć jak na Zawiszę zaatakował najważniejszego w Polsce prezesa w sposób wykluczający wszelkie wątpliwości na temat paskudnego zwyczaju zawłaszczania przywództwa na prawicy i wszelkiej opozycyjności wobec rządzących. Ostatecznie, wieczorem już wszyscy wiemy jak się stało. Było jak zawsze. Była zaduma, ale dla równowagi była również zadyma. Obie strony bardzo się starały. Pan Prezydent przygotował nawet niespodziankę w postaci cadillaka należącego do samego Marszałka. Był już odrestaurowany czołg, jest cadillak więc naturalnym jest, że budzą się oczekiwania na to, że w następnych latach pojawi się sklonowana kasztanka, tylko nie wiadomo kto by na mógł ją dosiąść. Czy pan Olbrychski podoła? Czas pokaże.
W obchodach oficjalnych, za którymi niezmiennie optuję rzuciło mi na uszy zdanie wygłoszone przez Pana Prezydenta o znaczeniu zgody w naszej bardzo skomplikowanej historii. Powiedział jakoś tak: – Wiele razy przegrywaliśmy, gdy byliśmy podzieleni, a wygrywaliśmy, gdy byliśmy połączeni jedną myślą i wolą zgodnego działania. To nie jest może odkrywcze, ale przekonujące. Pamiętam, jeszcze z podstawówki chyba, reakcję starego króla, którego dzieci już za jego życia dzielili się królestwem. Świadomy tego, co się stanie po jego śmierci wezwał synów i kazał jednemu z nich wziąć do ręki pęk gałązek i złamać je, tak za jednym podejściem. Krzepki syn nie dał rady. Wtedy stary ojciec kazał mu łamać te gałązki pojedynczo. Zadanie okazało się dziecinnie łatwe. Król był stary i doświadczony życiem, a młodziki, jak to młodziki – świszczypały, raptusy jakieś, bo to podobno jest cecha ponadczasowa. Zapamiętałem jak widać.

Gdy tak sobie rozmyślałem nad obrazami i słowami wypowiadanymi przez dziennikarzy, polityków, ekspertów komentujących dzisiejsze wydarzenia to przypomniałem sobie jednego z bohaterów tamtego czasu, który ma pomnik na trasie przemarszu dzisiejszego pochodu i dlatego składano mu wiązanki kwiatów. Czytałem ostatnio szeroką wypowiedź pt. Czyn zbrojny Polonii Amerykańskiej  zamieszczony w Głosie Nauczyciela – Lato 2014 wydawany przez Komisję Oświaty Kongresu Polonii Amerykańskiej. Miałem okazję powrócić do tego tekstu, aby tu zacytować słów kilka o działaniach całej Polonii Amerykańskiej na rzecz odzyskania niepodległości przez kraj ojczysty, z którego z niebywałym trudem emigrowali. Czas akcji:  I Wojna Światowa. Polonia mimo, że od zawsze bardzo rozbita i zróżnicowana, mobilizuje się wokół działań na rzecz pomocy krajowi i pozostawionym tam rodzinom. Ten klarowny cel działania jest doskonałym lepiszczem dla pozrywanych więzi. Czytam i oczy przecieram:
    W latach 1914-1918 Polonia zdołała zapisać pasjonujące strony swoich dziejów, wznieść się ponad dotychczasowe animozje i, zdobyć się na prawdziwie imponujący wysiłek materialny, polityczny i ludzki, a wszystko po to aby dowieść, ze uczucia żywione wobec pozostawionej za Oceanem Ojczyzny były dla nich żywą treścią, a nie tylko słowami i deklaracjami – czytamy w materiale. Dalej znajdujemy wiele budujących przykładów skuteczności działań, aby dotrzeć do anonsu dotyczącego  I. J. Paderewskiego:
Przełom miał nastąpić za sprawą pojawienia się w Stanach Zjednoczonych osoby Ignacego Jana Paderewskiego ( z mandatem Komitetu Generalnego Pomocy dla Ofiar Wojny w Polsce, stworzonego w Lozannie), a jednocześnie spontanicznego i imponującego zaangażowania mas Polonii we wszelkie akcje wspierania rodaków w kraju. Znany działacz i bankier chicagowski Jan F. Smulski , stanął na czele Polsko-Amerykańskiego Komitetu Pomocy Rannym, który współdziałał z amerykańską siecią konsularną w Europie. Komitet Polek rozwinął żagle, korzystając z zaangażowania się słynnej śpiewaczki Marceliny Sembrich – Kochańskiej. Helena Paderewska, żona pianisty stworzyła Polski Biało Krzyż ( na wzór organizacji Czerwonego Krzyża). Hasłem dnia stało się zbieranie środków na finansowe wsparcie Polaków. Tak też rozumiał swoją misję Paderewski, który z końcem maja 1915 r. u stóp pomnika T. Kościuszki w Chicago , mówił w obliczu 150 000 zgromadzonych tam rodaków: Nie przyjechałem tu koncertować, przybyłem, aby przemówić do serc narodu amerykańskiego. Artysta wystąpił na 300 wiecach, wzniecając entuzjazm Polonii, ale co ważniejsze, z racji nazwiska i wcześniejszego rozgłosu, bez trudu trafiał do prawdziwej amerykańskiej finansjery (John P.Morgan, Andrew Carnegie, i kard. John M. Farley z Nowego Jorku weszli w skład Polish American Relief Committee). Co ważniejsze, prezydent Stanów Zjednoczonych, Thomas W. Wilson w grudniu tegoż roku wydał proklamację na temat pomocy materialnej dla Polski, widomy znak  szybkiego awansowania „sprawy polskiej” w rządowej agendzie. Jednocześnie organizacje polonijne czyniły wszystko, by zewrzeć szeregi i podjąć bardziej zdecydowane działania. Znakiem widomym  tej woli stał się Zjazd Sokolstwa Polskiego w Detroit, na którym przygotowano memoriał domagający się przywrócenia do egzystencji niepodległego państwa polskiego z Gdańskiem. Dokument wręczono następnie administracji prezydenta Wilsona. Jednocześnie fakt zaangażowania się całej Polonii w poparcie (czyli zakup) wojennych pożyczek amerykańskich, tzw. Liberty Loans manifestował skalę patriotyzmu i wyrzeczeń polskich emigrantów, którzy zainwestowali w akcje rządowe ponad 150 milionów ciężko zarobionych dolarów. Kierowany przez samego Paderewskiego apel  Liberty for Poland został podpisany przez 600 tys. osób. Rozprowadzono też niemal taką samą liczbę znaczków domagających się rekonstrukcji państwa polskiego. Zwrotnym momentem okazały się, fortunnie dla Polonii, prezydenckie wybory jesienią 1916 r. kiedy zaniepokojony spadkiem popularności  i zabezpieczaniem głosów Wilson skierował do rozmów z polskim środowiskiem swego doradcę płk. Edwarda M. Haus`a. Z jednej strony maestro Paderewski wykorzystał w pełni okazję, by osobiście przedstawić wagę problemu odrodzenia państwa polskiego dla Polonii, z drugiej dal dowód swoich wpływów na środowisko etniczne, kiedy szala wyborów prezydenckich w trzech stanach centralnych została przeważona głosami właśnie polskich wyborców. Nie ulega kwestii, że historyczne orędzie  nowo wybranego prezydenta Stanów Zjednoczonych z dnia 22 stycznie 1917 po raz pierwszy tak stanowczo opowiadające się za istnieniem zjednoczonej, niepodległej i samodzielnej Polski było spłaceniem długów wdzięczności Wilsona wobec polskich emigrantów i samego Paderewskiego. Bez tamtego orędzia do senatu nie byłoby też słynnego punktu 13 prezydenckiego orędzia z 8 stycznia 1918.gdzie padły tak oczekiwane sformułowania: powinno być ustanowione niepodległe państwo polskie… zamieszkałe przez bezsprzecznie polską ludność , mające zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza. Słowa, na które tak długo czekano po obu stronach Atlantyku…(Podkreślenie moje)
Przepraszam za zbyt może długi cytat, ale mam odczucie, że udział I.J. Paderewskiego w odzyskaniu niepodległości jest jakoś – może i nie tendencyjnie – pomijany. To samo można powiedzieć o zbiorowym wysiłku ówczesnej Polonii. To jedynie cząstka działań i szczęśliwego splotu okoliczności jakie przyczyniły się do naszej, tak długo oczekiwanej NIEPODLEGŁOŚCI. Byliśmy jednością. Mieliśmy ideowych i wybitnych pod każdym względem  przywódców. Mieliśmy jasno sprecyzowany cel. Skutek znamy. Dzisiaj mamy Niepodległą, ale mamy równocześnie znaczne rzesze ludzi śpiewających: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Czy tak być musi?

PS: Przeczytałem właśnie wstępniaka jakiegoś artykułu w Onet. Polska zapalczywość sprawiają, że lepiej jako nasze godło sprawiłby się nie orzeł, lecz kogut – mówi Partycja Pustkowiak, której książka „Nocne Zwierzęta” w tym roku była nominowana do nagrody NIKE.

Absmak zniesmaczonego

Jeden z liderów naszej sceny politycznej lubi posługiwać się słowami, które jako mało znane lub tylko zapomniane nabierają nowego znaczenia i powracają do języka użytkowego. Takim słowem jest m.in. absmak mający dwa znaczenia:
1. niesmak, zniesmaczenie, zwłaszcza spowodowane czyimś zachowaniem;
2. nieprzyjemny smak.
Ten fenomen nie jest wyłączną zasługą owego lidera, bo tzw. politycy bardzo się starają, aby dodawać wciąż nowych przykładów ze swego partyjnego i prywatnego życia potęgujących uczucie absmaku i zniesmaczenia. Czytaj dalej

Macierzyństwo, aż po grób?

Gdy przeglądałem rankiem na swoim „kawałku podłogi” zaszłości z nocy, to natknąłem się Fejsbuku na wpis młodej mamy Justyny:

Justyna  – Śpiąca. Uroki macierzyństwa pobudka o 4 rano. Odpowiedziałem w tonie prowokacji:

Ja – Pierwsze trzydzieści lat bywają ciężkie, ale jest szansa na to, że się przyzwyczaisz…

Justyna – Dopiero pierwszy miesiąc za mną wiec jeszcze dłuuuga droga:)

Postanowiłem przemówić treścią wiersza napotkanego w kąciku wierszokletów w tygodniku Angora:Macierzyństwo

 

 

 

Aby ukierunkować dyskusję wystąpiłem jeszcze z pytaniem: – Ile matek tak ma?

Justyna – no zapewne wiele… jeszcze wszystko przede mną. Jak to mówią małe dzieci mały problem:)

Nie udało mi się wciągnąć młodej mamy i jej znajomych w rozmowę na tematy poruszane w wierszu. Pojawiły się natomiast rady i wyrazy zrozumienia od koleżanek:

Lena – pamiętaj angażuj mężusia!

Urszula – Dasz radę

Magdalena – O, z imprezy o tej godzinie wrócił i cię obudził ?

Liczyłem na ciekawą rozmowę, a tymczasem pudło.

Przywołując ten temat na blogu pozwalam sobie zadać pytanie:

– Czy autorka wiersza Macierzyństwo przesadziła w opisie rozterek tamtej mamy?

Święto Zmarłych – przeżywałem… Tak, jak co roku…

Dość wcześnie zaczęliśmy przygotowania do tegorocznych świąt zmarłych, bo bezpośrednio po poprzednich Świętach. Tak się składa, że mimo upływu czasu wciąż mocno jesteśmy związani z naszymi zmarłymi i czcimy ich święta na okrągło, przez cały rok. Zamawiamy w ich intencjach msze św. , modlimy się, utrzymujemy w należytym ładzie grobowce, zapalamy znicze przy każdych odwiedzinach ich domów. Czytaj dalej