Spotkań z ludźmi ciąg dalszy

   Kontynuując wątek spotkań z ludźmi, w kolejnej opowieści chciałem napisać o wrażeniach ze spotkania z Aleksandrem Dobą, który właśnie dzisiaj zamierza wypłynąć spod Statuy Wolności w Nowym Jorku w swoją trzecią już samotną podróż przez Atlantyk https://www.facebook.com/RadioSzczecin/

Spotkanie z tym wyjątkowym człowiekiem odbyło się w Muzeum Polskim w Chicago. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności uczestniczenia w nim. Dzięki pomocy mojej Małgosi miałem nawet miejsce w pierwszym rzędzie widowni, tuż obok żony podróżnika, pani Gabrieli. To Małgosia odstąpiła mi swoje krzesło i dzięki temu mogłem słuchając Gościa wieczoru jednocześnie zrobić setkę zdjęć, porozmawiać z panią Gabi, przyglądać się reporterom szukającym tego najlepszego ujęcia, „które oddawałoby charakter pana Aleksandra” – jak to ujęła zaprzyjaźniona pani Julita – fotograf PMA. Tu właśnie – jako że mam problem z pochwaleniem się własnymi zdjęciami (ograniczenia portalu Onet) posłużę się linkiem do tekstu Dariusza Lachowskiego reporażysty Dziennika Związkowego, który przedstawił własny punkt widzenia na wyczyny podróżnika i załaczył do niego swoje własne i piękne zdjęcia z tego spotkania: http://www.transcendentphoto.com/2016/05/27/dzien-w-ktorym-calym-sercem-zaczalem-popierac-olka/  

Moje spojrzenie na wyczyn podróżnika ma oprócz wszystkich innych również pewien osobisty aspekt. Jesteśmy rówieśnikami. We wszystkich komentarzach do sprawozdań ze spotkania i pod zdjęciami akcentuję ten właśnie aspekt, bo wiem jak zmierzyć wyczyn Olka porównaniem do własnej sprawności, do ograniczeń jakie być może również sam sobie zafundowałem. Pytałem o to jego żonę w czasie, gdy z sali padały pytania kierowane  do jej męża. – Dlaczego nie pytają żony o to jak to jest być żoną takiego człowieka? Odpowiedziała, że pytają o to zwykle dziennikarze, ale nie na tego typu spotkaniach, ale  na przykład w wywiadach. Dowiedziałem się przy okazji ile stracił na wadze podczas ostatniego rejsu i starałem się wyobrazić sobie pana Olka w dniach powrotu z wyprawy. Odkryłem, że przygotowanie do kolejnych wypraw, to również narzucenie na siebie ciałka i w tym uzyskałem potwierdzenie domowego menagera czyli żony Olka. O nim samym usłyszałem: To człowiek czynu. Całe życie szukał dostępnych i możliwych do zrealizowania celów, które dostarczały mu adrenaliny potrzebnej jak tlen. Gdy ten cel osiągał, to prawie natychmiast szukał nowego wyzwania.
Podoba mi się jego credo: „Trzeba marzyć, ale z marzeń trzeba zbudować dobry plan, a ten plan po prostu zrealizować”.

    Gdy na koniec spotkania jego uczestnicy stanęli w kolejce do pana Olka aby uzyskać wpis w jednej z książek o nim, to i ja stanąłem między nimi z książką dedykowaną organizatorowi spotkania czyli Muzeum Polskiemu w Ameryce. Gdy pozowaliśmy wspólnie do pamiątkowego zdjęcia, to powiedziałem mu, że dla mnie szczególnie ważne jest spotkanie z rówieśnikiem, który pokazał światu, że nie ma rzeczy niemożliwych i po raz kolejny rzuca oceanowi nowe wyzwanie, w czasie gdy ja już całkiem się poddałem i zrezygnowałem z ambitnych przedsięwzięć. Zapewniłem, że będę śledził stronę pana Olka i modlił się za niego.

Książkę  pt: „Na oceanie nie ma ciszy”, która jest biografią podróżnika czytam sobie w wolnych chwilach i co rusz znajduję w niej opisy zdarzeń, którymi dzielił się z nami na spotkaniu w muzeum. Na okładce zamieszczona jest ocena Martyny Wojciechowskiej Redaktor Naczelnej „Nacional Geographic Polska” z którą się w pełni utożsamiam. Oto ona:

„Zawsze uważałam, że mam dużą wyobraźnię… Ale nawet moja wyobraźnia nie sięga tak daleko jak wyobraźnia Olka Doby! Trzeba być szaleńcem, żeby pewnego dnia wsiąść w kajak i przepłynąć ocean, żeby dzięki własnej determinacji i sile mięśni samotnie przemierzyć tysiące mil morskich. Olek dokonał rzeczy, wydawałoby się niemożliwej. Dzięki temu co zrobił, stał się idolem dla wielu młodych, którzy chcieliby mieć tyle samo odwagi i fantazji. Chodzi o to, że Olo jest jedyny i niepotwarzalny, inspiruje nas wszystkich do tego, żebyśmy mieli odwagę realizować marzenia, nawet te najbardziej zwariowane…”

Teraz gdy starannie przygotował się do kolejnej atlantyckiej przeprawy tzw. drogą północną i przezwyciężył wszystkie trudności prawne, organizacyjne i finansowe życzmy mu dobrego zdrowia, dużo siły, sprzyjających wiatrów i prądów morskich, mało burz i sztormów w drodze na swoje wrześniowe urodziny, na które obiecał sobie i nam wszystkim swoisty prezent – SUKCES

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/usa-aleksander-doba-rozpoczal-kolejna-wyprawe/q2nrqz

 

 

 

25 uwag do wpisu “Spotkań z ludźmi ciąg dalszy

  1. ~Brzoza pisze:

    O panu Aleksandrze Dobie uslyszalam po raz pierwszy w Dzien Dobry TVN. A pozniej sledzilam jego wyczyny. To niesamowity czlowiek, ktory rzeczywiscie nie boi sie realizacji swoich marzen. A zona ? Wspaniale, ze pan o nia zapytal. ze mogl z nia porozmawiac. Bo ona jest takze bohaterka wyczynow I zwyciestw meza. Malo kto o niej mowi, a przeciez gdyby nie zona- czy mialby pan Aleksander sily wciaz powracac ? Wie jednak, ze ktos na niego czeka- bez fleszy aparatow, bez planowanej ” rzeki wywiadow” za to z ciepla zupa i potrawami, ktore spawia, ze ” nabierajac ciala ” bedzie mogl dalej podrozowac i spelniac wciaz nowe marzenia. Uwielbiam Martyne Wojciechowska z jej programem ” Kobieta na krancu swiata”. Podziwiam ja za odwage zdobycia najwyzszych gor, rywalizacje z facetami ( ale pewnie i z sama soba ) w rajdzie Paryz- Dakar. Podziwiam ja za odwage samotnego macierzynstwa, za sile, ktora niewatpliwie posiada. Tym bardziej cieszy fakt, ze taka kobieta napisala tak piekna ocene w przedmowie ksiazki pana Aleksandra. Panie Aleksandrze- dobrych wiatrow ! No I niech spotkanie ze Statua Wolnosci- nie potrwa dlugo.

    Polubienie

    • Mamy podobne spojrzenie na sprawę wielkich ludzi Brzozo. Ja też ją podziwiam i zmartwiła mnie wiadomość medialna o chorobie Martyny. Mam nadzieję, że i na tym polu wygra.
      Nie znam na tę chwilę losów wyprawy Olka. Miał przeczekać sztorm i dzisiaj wyruszyć. Onet nic nie pisze na ten temat,

      Polubienie

    • To prawda Ewo. Jego walka, to również walka z sobą samym i z samotnością. Nawet telefon musiał być oszędzany ze względu na pojemność baterii. Jak dokończę czytanie książki o kórej tu wspomniałem i znajdę wyjaśnienia na ten temat to dopiszę w komentarzach

      Polubienie

    • Masz rację Andrzeju. Jego żona na pewno mogłaby sporo powiedzieć o swoich obawach, lękach, oczekiwaniach na wiedomości z frontu, o tęsknocie…
      W materiale z Radia Szczecin ona jest na brzegu wielkiej wody w scenie pożegnania.Teraz pozostanie tylko czekanie, jak w poprzednich wyprawach.
      Pozdrawiam i ja

      Polubienie

  2. Tak czytam i sobie myślę, że ja bym nie chciała być na miejscu żony pana Doby. Nie dałabym rady, ciągle nie mieć męża przy sobie i to przez długi czas, a do tego codziennie drżeć, czy tam u niego wszystko dobrze i czy nic mu się nie stało. To tak jakby być słomianą wdową. Przepraszam Cię tatulu, ale ja myślę zupełnie inaczej niż wszyscy tutaj. Dla mnie pan Aleksander nie jest postacią godną podziwu, wręcz przeciwnie, jest raczej egoistą, który spełnia swoje marzenia i dąży do ich spełnienia za wszelką cenę nawet kosztem żony. A, czy ona też ma jakieś swoje pasje, które realizuje, czy głównie skupia się na tym co robi jej mąż?

    Pani Martyna tez żyje swoim życiem, a jej córeczkę wychowują dziadkowie. Mała bardzo rzadko widuje mamę, a do tego jeszcze teraz ta choroba, która nie wiadomo jak się skończy. Czy to są wzory godne do naśladowania? Hmm … nie sądzę,
    Decydując się na związek z drugą osobą, czy dziecko do czegoś to zobowiązuje. Owszem jestem za tym by spełniać swoje marzenia, cele, czy plany, ale trzeba to robić z głową nie raniąc przy tym najbliższych.

    Mogę podziwiać pana Tony Halika i jego żonę Elżbietę Dzikowską, bo potrafili odnaleźć wspólną pasję, którą wzajemnie realizowali. Ich podróżowanie było ciekawe i ekscytujące, poznawali różne zakątki świata nie ryzykując jakoś szczególnie i co najważniejsze oboje byli szczęśliwi.
    Uważam też, że takie niebezpieczne wyprawy są takim igraniem z losem, po co go kusić. Jest wiele osób, które wszystko by oddały za życie i zdrowie, a wiele ludzi tego nie docenia próbując udowodnić sobie i innym, że jest taki super, bo zdobył szczyt, na który mało kto się wspiął, ale nie pomyślał, że może to przypłacić trwałym kalectwem, czy nawet śmiercią.
    Może jestem dziwna, ale przeżyłam i napatrzyłam się na prawdę wiele, stąd moje takie przedstawione przeze mnie, a nie inne zdanie.

    Pozdrawiam tatulu

    Polubienie

    • Dobrze , gdy można poczytać rożnych opinii na temat ekstremalnych sportów, czy wyczynów sięgających ponad zwykły ludzki poziom aktywności. Raczej rzadko udaje się ludziom z podobnymi pasjami zarazić nimi partnera aby razem bić kolejne rekordy/ Częściem mamy tu indywidualistów, którym pomagają małżonkowie czy partnerzy życiowi.
      Zobaczymy Gabuniu co z tego wyjdzie.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  3. Sądzę, że człowiek tak uzależniony od adrenaliny nie odpuści tak łatwo i spróbuje jeszcze raz. Życzymy mu szczęścia.
    A Ty Tatulu będziesz miał pamiątkę ze spotkania z człowiekiem, który realizował swoją pasję.

    Polubienie

    • Tak właśnie myślę Ultro. To ostrzeżenie – jak pisze przyszło w porę, aby się bezpiecznie wycofać.
      To nie jest przegrana, a póki on żyje, to będzie planował i te plany w życie wprowadzał. Ten typ tak ma
      Pozdrawiam serdecznie

      Polubienie

  4. Aleksander Doba, to wyjątkowy człowiek. Mimo zaawansowanego wieku, ma odwagę realizować swoje niebezpieczne pasje. Spotkałeś Go Tatulu za oceanem, byłeś blisko i miałeś możliwość porozmawiać, posłuchać na żywo czym uzasadnia swoją determinację, w osiągnięciu celu. Na jednej szali stawia swoje życie, na drugiej sukces. Czy wszyscy tak zrobilibyśmy? Wątpię, czy znalazłoby się kilka osób wśród setek. Podziwiam, chylę czoło przed wielkimi osobowościami. Szkoda, że wyprawa zakończyła się tak szybko.
    Pozdrawiam Tatulu serdecznie:)

    Polubienie

    • Marek jan ujął to prosto i w mocnych słowach. On taki jest jak mówiła żona i jak to opisano w książce o nim.
      Zobaczymy co zrobi, bo raczej jest pewne, że nie włoży ciepłych kapci i nie zasiądzie przed TV,
      Pozdrawiam z daleka

      Polubienie

  5. ~Marek Jan pisze:

    Pan Doba to gość z jajami a nie pantoflarz, więc trudno od niego wymagać tego, by siedział w domu w ciepłych bamboszach, czy też jedynie nadskakiwał swej zatroskanej małżonce.
    Ponadto wiele kobiet to panikary siejących ” cykorię” z byle powodu.

    Płynąc w takiej łupinie przez Atlantyk trzeba być przygotowanym na to, że się zostanie pokarmem dla ryb i Doba o tym dobrze wie.

    To, że tym razem mu nie wyszło jest wynikiem tego, że wybrał trudniejszą do żeglugi trasę, zwłaszcza dla takiej łupiny, jaką jest ten kajak.

    Tak czy owak chylę czoła i to że gość nie odpuścił i znów popłynie jest godne podziwu.
    Dopatrywanie się w tym jakichś „znaków” to nonsens, wszak kiwnąć można również w towarzystwie zatroskanej małżonki siedząc na fotelu w ciepłych bamboszach. Ale czy taka śmierć jest godna faceta z jajami?
    W życiu, to dobre dla pantoflarzy.

    Pełny szacun panie Doba, pokona Pan Atlantyk, trzymam za Pana!

    Gdyby na tym świecie było więcej takich facetów jak Pan Doba a nie tylu mazgajów i maminsynków, na pewno by było inaczej.

    Martyna to również kobieta z tym co należy. Też Ją wysoko cenię, bo się nie poddaje i podejmuje coraz to nowe wyzwania. Szczerze Jej życzę szybkiego powrotu do zdrowia, bo to niezwykła kobieta, odważna i wytrzymała, co w przypadku płci nadobnej, nie jest zbyt częstym zjawiskiem.

    Polubienie

    • Marku Janie od razu widać, że nie cenisz sobie i nie jest Ci bliska rodzina, czy najbliżsi. Z Twojego komentarza można wyczytać, że jesteś typem egoisty, który w dodatku źle myli pojęcie pantoflarza. To, że ktoś spełnia się w inny sposób niż pan Doba, a tym samym ma szacunek do ukochanej osoby i liczy się z jej zdaniem wcale nie oznacza, że jest pantoflarzem. Nikt swojemu partnerowi w związku nie każe siedzieć przy sobie w bamboszach. W życiu nie słyszałam głupszego stwierdzenia.
      A tak na marginesie, to ciekawa jestem co by było, gdyby panu Aleksandrowi coś się stało? Nie mam na myśli śmierci tylko poważne kalectwo.
      Czy nadal byłby tak hołubiony przez wszystkich? Za pewne ludzie szybko by o nim zapomnieli, a żona musiała by się borykać z jego cierpieniem i chorobą.

      Bardzo przepraszam za swoją dosadną odpowiedź pod pańskim komentarzem, ale po przeczytaniu skoczyło mi ciśnienie i czułam, że muszę zareagować.

      Polubienie

      • ~Marek Jan pisze:

        Nie wiem na jakiej podstawie uważasz mnie za egoistycznego typa, który ma za nic wartości rodzinne.
        Wprost przeciwnie bliscy są mi bardzo bliscy, wysoko ich cenię i niczego w związku z tym niczego „od razu nie widać”, bo mnie w ogóle nie znasz i nie wiem co może uzasadniać tak daleko idące wnioski.

        Proponuje powściągać zbędne emocje, bo rozumowi to nie służy.

        W końcu ceniący siebie partnerzy mogą wspólnie pokonywać wyzwania i związane z tym niebezpieczeństwa czy też ryzyko, jeśli się dobrze dobrali i dobrze się rozumieją a taki właśnie jest mój związek.
        Są jednak kobiety, które uwielbiają trząść się nad swoimi bliskimi i wiecznie widzieć tylko niebezpieczeństwa, ” no bo jak się coś stanie, to co będzie a ja się będę borykać z twoją chorobą czy kalectwem „.
        Wybacz ale ten gatunek kobiet omijam szerokim łukiem.
        Tym niemniej z wyrazami szacunku. MJ

        Polubienie

  6. Przekonująca charakterystyka. O paniach typu Martyny też tak mówią, a one nie protestują. Może to sprawa proporcji w układzie hormonalnym?
    Dobrze, że tacy są i swoją działalnością nas zadziwiają, a podobnym sobie wyznaczają nowe granice możliwości.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  7. Reblogged this on Tatulowe opowieści i skomentował(a):

    Dzisiaj, to jest 23 lutego świat obiegła tragiczna informacja o tragicznej śmierci Aleksandra Doby, który trzykrotnie przepłynął Atlantyk w samotnym rejsie kajakiem, a po powrocie do kraju realizował kolejny swój projekt, czyli wyprawę na Dach Afryki, słynną górę Kilimandżaro. Szczerze podziwiałem człowieka, który będąc moim rówieśnikiem udowadniał światu wiele prawd o możliwościach człowieka.
    Dzisiaj pochylając się nad Jego pamięcią i wyczynami jakich dokonał chciałem przypomnieć opis spotkania z Nim w Muzeum Polskim w Chicago w jakim miałem zaszczyt uczestniczyć w 2016 roku

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.