Jestem ledwo żywa, tak to w każde święta bywa…

Tuż przed świętami natrafiałem na umieszczane na fejsbuku memy o treści wskazującej na zgubny wpływ świat na naszą linię. Dla przykładu przypomnę jeden z takich, które udało mi się zapamiętać. Tak dobrze mi szło odchudzanie dopóki nie nadeszły święta. Pochwaliłem się jego genialnym przesłaniem przy świątecznym stole i nie wiem czy był to przemyślany ruch, ale słyszałem później… że już dość, że nie mogę, że ledwie oddycham…    Przy kolacji, będąc już w gronie domowników zdarzyło się jeszcze coś z tej materii. Oto moja wnusia dostrzegła że już wieczór, a kartka z kalendarza jeszcze nie zerwana. – Czy mogę zerwać kartkę? – zapytała. Babcia zgodziła się szybciutko i kartka wylądowała przede mną , bo…dziadzio lubi czytać to, co na kartkach napisali. Przeczytałem i zaraz chciałem przybliżyć treść wiersza swoim współbiesiadnikom. Już zacząłem nawet czytać tytuł, ale wyhamowałem pomny reakcji z wcześniejszego spotkania. – Przeczytam wam po kolacji – powiedziałem. Po zakończeniu jedzenia dotrzymałem słowa i czytałem najpiękniej jak potrafię. Tym razem nikt nie skomentował. A Państwo co sądzą o tego typu poezji? A co można powiedzieć o wydawcy kalendarza familijnego, który taki produkt zamieszcza na odwrocie kartki informującej o pierwszym dniu świąt? Oto ten wierszyk:
L.J. Kern „Wielkanoc czyli parę kilo w trzy dni

Widzę wyraźnie,
Jak Wernyhora:
Oto znów TYCIA nadchodzi pora!
Przeciętny Polak w owe trzy dnie
Nic, tylko je i je.
Potem go duszność męczy
I kolka,
Razem z nim jęczy przeciętna Polka.

Lecz nim tak jęczeć zaczną pospołu,
Siadają sobie ślicznie do stołu,
Inaugurując smakowy raj
Konsumowaniem świątecznych jaj.
Potem szyneczka,
Schabik,
Wędzonka,
Biała kiełbasa,
Tatar,
Golonka.(…)

Trzy razy dziennie
Razy trzy dni
I
Ciałko cudnie
Tak spuchnie ci,
Że będziesz musiał
Po tym komforcie
Natychmiast zmienić
Zdjęcie w paszporcie.

Ja zrezygnowałem z ciasta i herbaty nie słodziłem. Jutro idziemy w gości. Nie wiem, czy opowiedzieć towarzystwu treść tego wiersza? A może wezmę ze sobą kratkę i tam to odczytam?

24 uwagi do wpisu “Jestem ledwo żywa, tak to w każde święta bywa…

  1. — witaj…. pierwszy dzień świętowania za nami…. dziś gościna u mnie i…. prawie wszystko jak w wierszu ; biała kiełbasa, schabik itp… tylko z umiarem… chyba już minęły te czasy, gdy święta spędzaliśmy tylko przy stole, z resztą, potrawy , które jadamy w święta , to nie żaden rarytas, możemy je mieć na co dzień… przejedzenie nam nie grozi, no przynajmniej nie w mojej rodzinie /// święta z mojego dzieciństwa, były zupełnie inne, wówczas, nawet zwykła dziś mandarynka, czy pomarańcza była rarytasem///…. jutro my też świętujemy poza domem, ale też z umiarem…
    — co do wiersza… cóż, okiem i piórem satyryka tak to może i wygląda/ raczej wyglądało( jak wiadomo poeta od kilku lat ju,z jest po drugiej
    stronie)
    — pozdrawiam ciepluteńko , no i życzę udanego dyngusa, choć i tu polecam umiar… 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Alu, Można ominąć te wszystkie zagrożenia i przeżyć stosunkowo bezpiecznie. Przyznasz że każda gospodyni przygotowuje święta na wieeeelu gości i coś trzeba zrobić z tą górą żarcia.
      Dyngus przeszedł bezpiecznie.
      Pozdrawiam poświatecznie

      Polubienie

  2. — ups…. mala korekta….

    co do wiersza… cóż, okiem i piórem satyryka tak to może i wygląda/ raczej wyglądało( jak wiadomo poeta od kilku lat już jest po drugiej
    stronie)

    Polubienie

  3. ~miral59 pisze:

    Nie zgadzam się w 100% z poetą!!! To kwestia charakteru i przyzwyczajeń. Nie ma takiego święta, żebym się „obżarła”. Moi bliscy również. Przecież święta, to nie obżarstwo!!! To przeżywanie!!! To wspólne spędzenie czasu z rodziną, czy przyjaciółmi… I wcale niekoniecznie przy stole!!! My z małżonkiem, po śniadaniu, pojechaliśmy nad jezioro… odetchnąć świeżym powietrzem i zobaczyć jak przyroda budzi się do życia. To jest o niebo ciekawsze niż pełen talerz, czy kieliszek…

    Polubione przez 1 osoba

  4. Myślę, że można znaleźć złoty środek. Ja w czasie świąt jem (i piję) więcej niż zwykle, ale chodzę też na basen (niektóre są otwarte nawet w święta), poza tym często chodzimy z krewnymi na dłuższe kilkukilometrowe spacery.
    Raczej więc nie tyję podczas świąt.
    Pozdrawiam:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Myślę, że w święta można zjeść niebanalnie i nie martwić się niczym, a już nadwagą na pewno nie. Wędliny po prostu zamawiam swojskie, pachnące, naturalnie wędzone. Sama robię pasztet, więc wiem, co w nim jest. Duszona chuda pieczeń mocno przyprawiona ziołami nie jest kaloryczna, a i baby drożdżowe czy serniki jedzone z umiarem wcale nie muszą naddawać kilogramów.
    Kiedyś L. J. Kern na spotkaniu z młodzieżą mówił, że w święta trzeba cieszyć się także pysznym jedzeniem.

    Polubione przez 1 osoba

    • Ultra, ja niby to wszystko wiem, ale z realizacją jest gorzej. Wystarczy wszystkiego spróbować, a już jest problem z paskiem od spodni.
      Mam wrażenie, że pokolenie ludzi, którzy mają doświadczenie w organizowaniu świat pochodzące jeszcze z czasów PRL-u nadal przesadza z ilością przygotowywanych potraw.
      Młodzi już inaczej podchodzą do tego wydarzenia.
      Pozdrawiam poświatecznie

      Polubienie

      • ~miral59 pisze:

        Należę do pokolenia, które szykowało święta w PRL-u, ale nie szykuję teraz zbyt dużo. Tym bardziej, gdy nikogo do siebie nie zapraszaliśmy. Po pierwsze, nie lubię gotować, a po drugie, tutaj jest tylko jeden dzień świąt. Czy warto szykować nie wiadomo ile na niedzielę, tylko dla trzech osób? Wolę w tygodniu ugotować świeże, niżbyśmy mieli potem dojadać tydzień czy dwa te świąteczne potrawy.
        Pozdrawiam poświątecznie

        Polubione przez 1 osoba

  6. Tatulu, spoko wodza. Nie objadamy się na siłę i wszyscy wstają od stoły najedzeni, ale nie przeżarci.
    Tylko po prostu za dużo się tego wszystkiego szykuje w trosce o gości, co by czegoś nie zabrakło i stąd te zapędy kobiet hi hi

    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  7. Dużo prawdy jest w tym wierszu. Nie ograniczam się w jedzeniu podczas świąt. Sama przygotowuję smaczne potrawy (tak mówią moi goście), a inne panie domu robią to równie dobrze, a może i lepiej. Wesoło się rozmawia, a jedzonko samo wchodzi do buzi. Ale nigdy nie objadam się tak, żebym czuła się źle. Więc uważam, że potrafię zachować tyle umiaru ile potrzeba, by nie przypłacić łakomstwa przykrymi dolegliwościami.
    Pozdrawiam Tatul serdecznie:)

    http://szescdziesiat-rowna-sie-dwadziescia.blog.pl./

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.