Mówić, nie mówić ?

   Mamy ferie zimowe. Jest zatem sporo czasu, aby zwyczajnie pomieszkać, odpocząć, poczytać, czy uzupełnić różne zaległości odkładane na ten okres. U mnie w domu niezmiennym elementem jest grające niemal nieustannie radio z ulubioną stacją czyli Jedynką. Stałe elementy programu prowadzonego z udziałem specjalistów i słuchaczy są niezmiennie bardzo interesujące i dostarczają słuchaczom poza rozrywką również dużej porcji wiedzy. Dzisiaj od rana słuchałem wywiadów z ekspertami oraz rozmów ze słuchaczami poświeconych otyłości. Podkreślano skutki tej choroby cywilizacyjnej, na którą w miarę poprawy warunków życia zapada coraz więcej Polaków. W ślad za otyłością zaczyna nas gnębić się cała gama chorób znajdujących w niej swe praprzyczyny. Jest tu cukrzyca, miażdżyca tętnic, a więc i jej skutki w postaci choroby wieńcowej i zawałów serca, aż po choroby zwyrodnieniowe stawów i kręgosłupa.

   Okazuje się, że poza wpływami genetyki, która stanowi jednak dość znikomy udział w strukturze przyczyn – (tylko około 16 proc.) pozostałe przyczyny leżą po naszej stronie. Nasze zdrowie zależy bowiem od:

Stylu życia – w 52 proc.

Środowiska – w 22 proc.

Lecznictwa i opieki – w 10 proc.

Wydaje się, że ta wiedza powinna wnieść otrzeźwienie i zmianę nastawienia do własnego zdrowia, prawda? Czy tak jest w istocie?

   W ramach edukacji prozdrowotnej, którą prowadziłem kiedyś w moim Zespole Szkół Ekonomicznych jako tzw. ścieżkę międzyprzedmiotową, a teraz, po likwidacji tej formy uzupełniania wiedzy uczniów prowadzę już tylko siłą rozpędu, przybliżam swoim uczniom różne zagadnienia związane z koniecznością prowadzenia zdrowego trybu życia i profilaktyką mającą zapewnić dobry stan zdrowia AŻ DO ŚMIERCI. Mam więc wieloletnie już obserwacje i doświadczenia w pracy z ludźmi nastoletnimi. w tym i nie tylko w tym przedmiocie.

   Nie wiem czy będę odkrywczy w tym co powiem, ale marnie widzę przyszłość naszego społeczeństwa, które w  pogoni za społeczeństwami zachodu pławiącymi się w dostatku od wielu lat przekracza kolejne progi w konsumpcji coraz bardziej przetworzonych produktów. Przekraczanie tych progów to jednak cicha zgoda na wchodzenie w spiralę nadwaga – otyłość – skutki zdrowotne tego stanu.

   Z początkiem tego roku szkolnego zadałem sobie trud podjęcia takiej rozmowy z uczniami klas pierwszych, którym na tle prezentowanych w sali materiałów propagandowych wyjaśniałem pojęcie diety zbilansowanej, znaczenie białka, węglowodanów, tłuszczów, witamin i soli mineralnych w żywieniu, czy wreszcie błonnika itp. Stwierdziłem, że ich wiedzę na tan temat trudno nazwać fragmentaryczną. Znacznie lepiej opisuje ten stan pojęcie ignorancji. Niewielki odsetek uczniów rozumie potrzebę dodawania do wszelkich posiłków warzyw w postaci surówek czy sałatek, a absolutna większość traktuje to jako coś naturalnego. – Mama podała trzeba zjeść. Przy okazji poznałem zwyczaje żywieniowe panujące w ich domach i tu jest – jak mi się wydaje – cały „pies pogrzebany”. Ich wiedza o żywieniu pochodzi z domów rodzinnych. Żywienie jest bardzo zachowawcze. Jak jadali dziadkowie, tak jadają rodzice, a dorastające już dzieci przyswajają, a raczej już przyswoiły te zwyczaje i powielą je w swoich domach. To jest jak zaklęty krąg, z którego nie sposób się wyrwać. Zupa – nie we wszystkich rodzinach, a jeśli już to rosół z makaronem, lub zrobiona na tym rosole pomidorowa. Mięso z rosołu lub schabowy do ziemniaków i tu niezbyt często pojawia się ogórek lub buraczki. Wyjątkowo jakieś bardziej wyszukane surówki. Śniadania również tradycyjne. Chleb lub bułka z wędliną. Niezwykle rzadko pojawia się w tej kanapce liść sałaty czy plasterek pomidora. Równie rzadko zabiera się do szkoły jabłka, których przecież nie brakuje. Zdarza się, że śniadanie nie jest zjadane przed wyjściem, a nawet i kanapki brakuje w plecaku ucznia. Sprawdziłem wielokrotnie czym się handluje w szkolnym sklepiku i co kupują tam uczniowie dyktujący przecież tworzonym przez siebie popytem asortyment towarów jakie powinien sprowadzać, prowadzący sklepik. Podstawowym produktem śniadaniowym są tam drożdżówki z różnym wkładem i pączki. Ten zestaw uzupełniają wszędobylskie batony, chipsy, wafelki itp. produkty „śmieciowe” jak nazywają te przegryzki znawcy przedmiotu. No i napoje w butelkach, puszkach, a dodatkowo te z automatu jaki pojawił się niedawno w naszej szkole.. Pytałem dziewczynę sprzedającą w sklepiku o przyczyny takiego, a nie innego asortymentu. Odpowiedź znałem zanim usłyszałem odpowiedź. Klient nasz pan.

   Mam pytanie; – Mówić, czy nie mówić? Jaki znaleźć sposób, aby przerwać ten zaklęty krąg polegający na powielaniu błędów żywieniowych odziedziczonych w domach rodzinnych? Dlaczego młodzież nie zna zasad racjonalnego żywienia ?

  Przecież te pannice za kilka lat spędzonych w akademikach same założą rodziny i zafundują swoim najbliższym ten sam poziom żywienia jaki był ich udziałem w domu rodzinnym.

   No chyba, że mając świetne dochody będzie ich stać na żywienie się w restauracjach stosujących filozofię  Slow food

48 uwag do wpisu “Mówić, nie mówić ?

  1. ~Brzoza pisze:

    Tuczy nie tylko jedzenie „zle” ( to spozywane szybko, zagryzane chrupkami, chipsami, podlewane cola ). Tuczy tez to dobre „tradycyjne”, ale zle jedzone ( zle laczone, gotowane, smazone lub jedzone w duzych ilosciach). Nie wiemy z jakich produktow zrobione jest pieczywo ( skoro nie wysycha, a gnije na „zielono). Nie wiemy- co dodajemy do ulubionych ciastek pieczonych w domu lub wlasnie z jakiego „zrodla” pochodza pomidory wykorzystane do zupy ( u nas kazdy pomidor jest „oliwiony”- pewnie dlatego, aby sie szybko nie popsul). Mlodzi ludzie maja szanse uprawiac jakis sport. Starsi- najczesciej maja tylko checi i postanowienia noworoczne, ze bede ” plywal, biegal, tanczyl, albo cwiczyl „cos” byle pol godziny dziennie”. Kiedy nie ma czasu na dom, dzieci oczekujace powracajacej mamy lub taty- cwiczenia zostaja zastapione czyms innym. Czyms, co czesto jest naprawde wazniejsze. Mimo wszystko nie wierze, ze nie mozna zorganizowac pol godzinty TYLKO dla siebie. Potrzeba konsekwencji i checi. Zima nie za bardzo sprzyja zmianie w nawykach jedzenia. Wiosna- owszem. Ale jak wytlumaczyc dziecku, ze obiad sklada sie z dwoch dan i nie wystarczy zjesc tylko ziemniakow? Albo jak zachecic do jedzenia zupy, ktora ono za nic w swiecie nie chce nawet sprobowac ( jego koledzy zup nie jedza, owoce omijaja, a o „polskiej kuchni” nigdy nie slyszeli, bo znaja „chinskie”, „amerykanskie”, „meksykanskie” – czesto bardzo smaczne, ale rownie niezdrowe!) Otylosc jest choroba Amerykanow. Ale teraz takze Polek i Polakow. Trudno chodzic po schodach, zadyszka lapie nawet w drodze do ulubionej w parku laweczki, panie zapominaja o butach szpilkach ( bo cierpia wtedy nogi), a rozmiar XXL- nikogo juz nie dziwi. U nas jest nawet 4XXL ! Tak jak Pan wspomnial- nie chodzi tutaj tylko o wyglad. Chodzi o zdrowie. O to, aby w mlodym wieku nie doswiadczac chorob- ludzi starszych. Aby zyc pelnia zycia i zdawac sobie sprawe z tego, ze mozna wszystko zmienic. Duzo czytam. Ksiazek o zdrowym zywieniu rowniez. Nie mam czasu na to, aby wszystko wprowadzic w zycie- ale staram sie jesc zdrowo i nie tak duzo. Ostatnia moja lektura z tej „serii” to ksiazka Marka Bardadyna- ” Odchudzajaca ksiazka kucharska” . Sa tam przepisy na koktajle owocowe, warzywne, na salatki, zupy i miesa. Moze warto przecztac ? A potem zastanowic sie co powinno a co zupelnie nie- znajdowac sie na naszej kolejnej liscie zakupow? Zycze wszystkim powodzenia! No i wytrwalosci w postanowieniach wiosennych!

    Polubienie

    • ~Tatul pisze:

      Brzozo, wszyscy którzy sięgają po dostępne informacje na tematy zwiazane z żywieniem wiedzą, że żywność bywa bardzo różna. Uprawa, skażone środowisko, pestycydy, a w czasie przetwarzania różne dodatki polepszajace jakość, czy przedłużajace świeżość produktów dybią na nasze zdrowie. Ci, którzy nie czytają nie wiedzą o tych zagrożeniach. Czy zatem nie lepiej jest nie wiedzieć i jeść to, co w zasiegu ręki? Z pytanie zawarte w tytule ? Mówić młodym o tych wszystkich zagrożeniach ,czy nie mówić skoro i tak nie słuchają?

      Polubienie

      • iimajka@op.pl pisze:

        Nie ma wielkiego sensu mówić o chemii w pożywieniu, bo jej się nie uniknie, a normy wciąż są łagodzone, a nie podnoszone, ale można mówić własnie o zdrowym stylu życia, tak jak pisze Brzoza. Można kształtować zdrowe nawyki – bo sama dieta nie pomoże. Można też wdrażać dzieciom, by nie szły na łatwiznę (na puste kalorie, na hamburgery), że za tą samą cenę, a często mniejszą można najeść się porządnie, smacznie i wartościowiej w barze z sałatkami, mlecznym, w nalesnikarni, w bardziej młodzieżowej restauracji chociażby. Że tam nie gryzą, że to nie „obciach”. Można by wręcz odwrócić modę – by na topie nie były spotkania w donaldach, ale klimatycznych barach z prawdziwym jedzonkiem. Ale ktoś je musi pokazać… W domu też jeśli zawsze jest owoc i warzywko, to nie trzeba MÓWIĆ – działa podświadomość i potem we własnym domu się sięga do wzorców :)Podoba mi się akcja z wyrzucaniem automatów ze słodkimi napojami w szkołach na rzecz wody – na siłę, ale w ten sposób z musu zasmakuje, choćby po WFie i w końcu wejdzie w nawyk.

        Polubienie

      • ~Brzoza pisze:

        Odpowiadam. Mowic, oczywiscie, ze mowic! Nawet jak nie sluchaja! Nawet jak po drodze ze szkoly do domu kupuja to, na co nie pozwalaja rodzice. Mowic o zdrowiu, jedzeniu i juz!

        Polubienie

  2. ~iimajka pisze:

    Jesli nie ma konkurencji w szkole lub tuz obok – można zawalczyć z klientem i wystawić wartościowe produkty – i tak kupi, bo coś przegryźć i wypic chce i jeśli nie ma batonika z czekoladą, to kupi z płatków zbożowych, jeśli nie ma coli – weźmie sok pomarańczowy, jeśli zabraknie czipsów, przegryzie sucharki smakowe lub jabłko… Pamiętam sklepik w studium medycznym – największą popularnością, szałem wręcz cieszył się robiony na miejscu koktail mleko+banan w plastikowych kubeczkach – był bardzo tani, a sama zapłaciłabym dwa razy tyle, żeby mieć do niego dostęp (sklepik zamknięto – nie wiem, czy nieopłacalny czy pani nie mogła).Można by zaproponować sklepikarce eksperyment na miesiąc – może w porozumieniu z dyrekcją cy administratorem budynku, by na ten miesiąc próbny opuścili w czynszu? ;)Ogólnie co do tematu – ciężko nie godzić się na śmieciowe jedzenie gdy do prawdziwego coraz trudniejszy i droższy dostęp – zarobki pozwalają często tylko na tańsze rzeczy, a te zwykle są nafaszerowane chemią w ramach cięcia kosztów produkcji. Była propaganda, by kupować tylko jaja od kur „podwórkowych” a nie tych uniruchomionych w klatkach – ale cóż – raz, że trzeba zwiedzić kawal kraju by takie znaleźć 😉 a dwa – są 2-3 razy droższe…To samo z chlebem, z wędlinami… no nie da się. We własnym zakresie mogę tylko ograniczać dzieciom słodycze (dostają wyłącznie od babć) i kontrolowac jakość napojów…

    Polubienie

    • ~Naomi pisze:

      Robionego na miejscu koktailu mleko – banan zakazał zapewne sanepid. Nie można robić w Polsce takich rzeczy, tak jak nie można handlować robionymi przez siebie samego ŻADNYMI produktami. Kiedyś o tym fajnie mówił Cejrowski. No chyba, że zgłaszasz produkcję produktów spożywczych, wyposażysz odpowiednio lokal spełnisz wszystkie normy itp. itd., w sklepiku szkolnym jest to niewykonalne, HACAP itp. A jak sama napisałaś handlować zdrowymi rzeczami to handlować droższymi rzeczami. Ciekawe kto z tego wyżyje?

      Polubienie

  3. ~Meggie_Muszka pisze:

    Bo w Polsce wielu jest fanów sportu, ale tylko tego zza szklanego ekranu. Fakt narty kosztują, basen może też, ale gdyby raz się poświęcić i kupić rower – od kwietnia do września można jeździć! Poza tym czasem (często?) problem zaczyna się w szkole, na lekcjach w-f – gdy pracowałam w szkole, widziałam, ilu uczniów miga się od ćwiczeń – i to chłopców, którym za moich czasów (nie tak odległych) sportu zawsze było mało i kochali lekcje wychowania fizycznego. O i Pan o jedzeniu a ja o sporcie – ale myślę sobie, że niezdrową pizzę można „jakoś” sobie zrekompensować chociażby spacerem i zieloną herbatą. Pozdrawiam http://meggie-muszka.blog.onet.pl/

    Polubienie

  4. ~Morgana pisze:

    Witaj.Czasy, w których żyjemy nie sprzyjają spokojnemu, zdrowemu odżywianiu się. Zawsze i wszędzie biegiem.Nawyki żywieniowe wynosi się z domu, a młodzi dobrych rad często nie słuchają.Moja rodzinka stołuje się tylko w domku, zatem patrzę i mam baczność, co jemy :)Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    • Meggie_Muszka pisze:

      Ja teraz mam sporo czasu (pracuję w domu przy komputerze), więc dbam o to, byśmy z mężem jedli w miarę zdrowe obiady – dziś był rosół, ziemniaki i kotlety, wczoraj barszcz z ziemniakami, jutro zupa z warzyw. Ale kolacje … niestety często jemy za ciężkie i za późno… Kiedy studiowałam odżywiałam się okropnie – cały dzień poza domem na kanapkach i fast foodach z budki a po powrocie do domu, koło 20.00, odgrzewany obiad. I mówiąc szczerze – co było, to było, a ze swoich dzisiejszych obiadów… bywam dumna:P

      Polubienie

      • ~ola pisze:

        Proponuję żebyś jednak sprawdziła jak wyglada piramida żywieniowa. Rosół ziemniaki i kotlet nie brzmi zbyt optymistycznie.

        Polubienie

      • Meggie_Muszka pisze:

        Jeśli ktoś nie ma/nie potrzebuje diety (mój mąż), to w tym chyba nic złego, to po prostu zwyczajny domowy obiad – widzę to w zdecydowanej opozycji do kupowanych w pudełkach lazanii, czy mrożonych dań makaronowych, które się wkłada na 20 minut do piekarnika i są gotowe. Albo od przygotowanej naprędce zupki, którą wystarczy zalać wrzątkiem.

        Polubienie

      • ~ugh pisze:

        O zupkach chińskich w ogóle nie będziemy dyskutować. Próbujemy ci pokazać, że masz słabą wiedzę na temat zdrowego odżywiania. Zgadzam się z inną osobą komentującą twoją wypowiedź, że powinnaś uzupełnić braki w edukacji w zakresie zdrowego żywienia.

        Polubienie

      • Meggie_Muszka pisze:

        Dla mnie do tej pory jeść zdrowo, to jeść domowo – obiady przygotowywane od początku do końca samodzielnie, nie gotowce. A sałatki? Nie preferuję tych kupowanych w słoikach, uwielbiam robić brokułowe i z kapusty pekińskiej. Całe moje żywienie. Oczywiście poczytam

        Polubienie

      • ~ugh pisze:

        Czym prędzej zweryfikuj swój pogląd na zdrowe jedzenie. Jeżeli nie jest prowokacją to, co napisałaś o własnych obiadach, to o zdrowym odżywianiu (nie „najadaniu się”, lecz odżywianiu – to dwie różne rzeczy!), nie masz zielonego pojęcia. Te twoje obiady są żałośnie kiepskie. Naprawdę.

        Polubienie

  5. ~Robol pisze:

    Trzeba nauczyć dzieci co jest dobre a co złe.Wtedy nawet narkotyki mogą sprzedawać w sklepikach a i tak rozsądne dziecko tego nie kupi.Wina jest oczywiście tylko i wyłącznie po stronie rodziców, którzy w ostatnim czasie wychowanie dzieci polecili ulicy i mają pretensję do wszystkich że dzieci sprawiają kłopoty.Zamiast wszystkiego zakazywać nauczmy dzieci co jet dobre a czego unikać.

    Polubienie

  6. ~Landka pisze:

    Tatulku, ratuj te młode istoty przed zagładą:) Ja mam 32 lata i jestem ofiarą tych cholernych sklepików szkolnych..a raczej jego wyposażenia. One powstawały właśnie wówczas kiedy ja uczęszczałam do podstawówki ..i zachłysnęłam się tym świństwem . Tzn winą chyba było to że łatwość dostępu do tych produktów była zachwycająca dla spragnionego dzieciaka , moja mama nigdy by mi nie kupowała tych świństw które nabywałam w sklepiku szkolnym a i nawet ukradkiem wnosiłam je do domu by podjadać..Na zakupach z mamą ten numer by nie przeszedł. I od tamtej pory zaczęłam masakrycznie tyć.. i do dzisiaj mam z tym problem. Nie przypominam sobie zdrowych produktów w sklepiku szkolnym…same truty i ociekające tłuszczem zapiekanki i tosty. Koszmar. Teraz sama jestem mamą i mój 5letni synek od malego jest nauczony że należy jeść wszystko , mowa o warzywach i owocach poza mięchem i ziemniakami. Uczę go og malego zdrowych nawyków, ma 5 lat a jeszcze nie miał w buzi żadnego czipsa czy słodzonego gazowanego napoju. I jakoś za tym nie tęskni. Za to uwielbia jabłka..POMIDORY..BURACZKI..PAPRYKĘ. 🙂 I kotlet też:) Panie w przedszkkolu mnie bardzo chwalą za to , bo inne dzeci wszystko co zielone i kolorowe -ściągają z talerzy . A dla Fabiana naturalne jest jedzenie warzyw i owoców.. Uwielbia też zupy, żurek..pomidorowa..rosół..ogórkowa.. z soczewicy … wszystkie 🙂 Prawdziwy facet:) I będę się starała uchronić go od śmieciowego jedzenia jak najdłużej się da. Dopóki mam wpływ na to co zjada moje dziecko – zrobię wszystko by sie nie zatruwał świństwami. Bo sama wiem jak to źle być osobą otyłą.

    Polubienie

  7. ~Darky pisze:

    A ja bym tak nie demonizowała jedzenia. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami mamy ochotę na coś słodkiego. Możecie mnie zakrzyczeć, ale ja wtedy wybiorę właśnie pączka albo drożdżówkę, bo to jest po prostu smaczniejsze dla mnie, niż jakieś zbożowe batoniki czy ususzone owoce. Moim zdaniem we wszystkim należy jedynie zachować umiar. Wiadomym jest, że nie można się żywić samymi słodyczami i codzienna dieta powinna zawierać zdecydowanie inne produkty. Ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić na coś niezdrowego, ale z podkreśleniem „raz na jakiś czas” a nie jako element diety. Z jedzenia też trzeba mieć odrobinę przyjemności i nikt mnie nie przekona, że ta przyjemność kryje się w sałacie, soi czy innych uważanych za zdrowe produktach ( w niektórych może i owszem, ale jest to przynajmniej dla mnie zdecydowana mniejszość ).

    Polubienie

    • ~katie pisze:

      … i tu sie mylisz. Codziennie podjadalam cos slodkiego. Slodycze uzalezniaja. Od ponad roku nie potrzebuje ich wcale. Nie musze brac tabletek na alergie, nie mam klopotow z cera, zniknely oponki na biodrach i czuje sie swietnie, Wystarczy przetrwac ok. dwa tygodnie, a uzaleznienie mija. Jem owoce i warzywa – sa pyszne, robie soki i koktajle. I codziennie jem surowki, bez majonezu, tylko z oliwka i cytryna. Sprobuj, a na paczka nawet nie spojrzysz.

      Polubienie

  8. ~nauczycielka pisze:

    To od Rady rodziców zalezy wybor osoby ktora dostarcza dzieciom jedzenie w sklepiku. Akurat w mojej szkole dominuja w sklepiku: owoce, herbaty do picia (zimne), nie ma coli, sa i slokie przegryzki, ale i kanapki z warzywami. Co do uczniów, to nie tyle ignorancja co mala wiedza, nie oczekujmy od dzieci klas I wykladu nt zdrowego zywienia, po to poszly do szkoly zeby przyswoic sobie wiedze.

    Polubienie

  9. ~wegetarianka89 pisze:

    A potem pokażesz takiemu dziecku szpinak a ono nie wie co to jest… Smutne 😦 Zreszta młodzież obecnie też jest bardzo niewyedukowana w tych kwestiach… Chipsy, fast foody, mięso, zero warzyw i owoców…

    Polubienie

    • ~DarkMedb pisze:

      Od jednego paczka w jeden czwartek nikt nei utyje. Ale paczek co dnia to co innego. I to samo z batonikami, jeden na jakis czas nie szkodzi, ale batoniki zarte dzien w dzien, to zupelnie co innego. I tu chodzi o zwyczajne uswiadomienie tego dzieciom, bo paczki i batoniki moga kupic wszedzie i zrec na kpoy i potem mamy kogos kto osiaga wage wieloryba. A twoja wypowiedz swiadczy o zwyczajnej glupocie.

      Polubienie

  10. mami2@onet.pl pisze:

    Mój syn uczęszcza do klasy sportowej. W związku z tym ma więcej zajęc z kosza i basenu. Pilnuje go przy śniadaniu , niczym Anioł Stróż. Zdaję sobie sprawę, że gdy się nie naje -w korytarzu szkolnym szczerzy zęby batonikowy sklepik. Przerażeni moje budzi również maszyna z napojami gazowanymi – wszelkie „co ca cole”, „sprajty” i tp. rzadzą kubkami smakowymi naszych dzieciaków!Wszystko dla ludzi – nie wykreślam tego typu elementów z dodatków deserowych , ale robie to w dzień niezdrowego żywienia. Tego typu dita zabija watrobę i uszkadza trzustkę – robimy to naszym maluchom godząc się na tak zaopatrzone sklepiki szkolne!

    Polubienie

  11. ~kasia pisze:

    jest nadzieja, ze to nie „pannice’ ale może chłopy staną do garów. zrywajmy z chorymi tradycjami i schematami na całej linii a nie wybiórczo.

    Polubienie

  12. ~dfxcp pisze:

    smaczne kalorie dla dziecka nie mogą być śmieciowe, ale pożądane.Jedząc tłusto i nie zażywając aspiryn ma się 1 zawał w wieku 39 lat.Ale czy idealnie utrzymując wagę i odżywianie, czy w starszym wieku jest się pozbawionym sklerozy, miażdżycy i chorób krążenia ? To raczej nie wystarczy.Koncerny wypierają i maskują leki natury i odżywki, nieraz mocniejsze czy nawet toksyczne w dużej ilości.Przykład: cukier brzozowy = ksylitol, sok z brzozy.Ja niestety muszę odżywiać się jedzeniem bez bakterii, świeżym w którym są wiadome składniki dobrej jakości i korzystne dla zdrowia, na przykład tuńczyk raz w tygodniu.

    Polubienie

  13. ~hala pisze:

    Zapomniales o facetach wprowadzajacy swoje nawyki zywieniowe czyli kebaby,pizzy itd.a zielenina to dla bydla,wina lezy jednakowo po dwoch stronach.A jaki ty masz wplyw ,co sprzedawane jest w kiosku szkolnym,przeciez jestes nauczycielem ,i mozesz w tej sprawie duzo zrobic ,wiec jak to z toba jest?

    Polubienie

    • ~katie pisze:

      Ja ucze w szkole i bardzo mnie boli, gdy widze mlodziez jedzaca „chemie” ze sklepika. Pytalam wlascicieli tegoz sklepika, dlaczego nie sprzedaja np. salatek, albo jogurtow. Odpowiedz – wymogi Sanepidu. Musi byc specjalna lada chlodnicza, osobno dla jogurtow, osobno dla salatek, itd. A skad na to przestrzen i kase? Obroty w szkolnym sklepiku sa nieduze, wiec pomieszczenie musi byc male, zeby malo placic za wynajem. I kolko sie zamyka.

      Polubienie

  14. ~Tatulowa corka pisze:

    Witajcie!Spiesze zeby doniesc ze przez jakis czas nie bedzie naszego Tatula bowiem oczekujac na nowy rodzaj lacza odciety jest od internetu..Jak tylko sie pojawi pojawi sie i Tato:) Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich!

    Polubienie

  15. ~anna z 3 lawki pisze:

    jechałam dziś do domu autobusem i słyszałam niezłe komentarze na Pana temat nic się nie zmieniło w ekonomiku głupie pytania na zajęciach niesprawiedliwe oceny i czepianie się Bóg wie o co wie Pan co myślą uczniowie? nie przypinają Panu takich laurek jak Pan sobie przypisuje więc chyba przyda się trochę pokory pod swoim adresem co?

    Polubienie

    • ~iimajka pisze:

      My tu nie oceniamy pracy Tatula jako nauczyciela – bo tej nie znamy, ale dyskutujemy o jego i naszych poglądach na różne sprawy. Pomijam, że poglądy z rónych przyczyn mogą się rozmijać z praktyką.Co do niesprawiedliwych ocen i czepiania… O lata szkolne! O niechciejstwo i przerzucanie winy, na tego co czegoś od nas chce! 😀 Też tak robiłam 😉 A jednak najlepiej wspominam tych co najbardziej „piłowali”, bo więcej wysiłku włożonego w ich zajęcia poskutkowały wiedzą, nie ZZZ. Pomijam nauczycielkę od muzyki z LO, bo ten przedmiot rządzi się własnymi prawami, a ona była cudowna bez wymagania czegokolwiek 😉

      Polubienie

  16. ~Maria-Dora pisze:

    Witaj Tatul, dzieci kształtują swój smak w dzieciństwie. Jak im się nie daje urozmaiconego jedzenia, owoców, warzyw, to potem nie będą ich lubić. A swoją drogą jabłka wcale nie są takie tanie.

    Polubienie

  17. ~christoff pisze:

    Jak dla mnie jeżeli ktoś nie ma problemów z otyłością związanych ze stroną genetyczną jest winny tylko i wyłącznie samemu sobie … dlaczego – skoro nie jesteśmy – że tak nazwę – chorzy o jesteśmy racjonalnie sami stworzyć sobie pewnego rodzaju dietę … nie mówię tutaj o jakichś restrykcjach … nie zakazuję tutaj nikomu wpaść na kebaba czy hamburgera … tylko żeby nie było to codziennie … ja faktycznie mam złe nawyki żywieniowe – od około dziesięciu lat nie jadam śniadań … jadam o nieregularnych porach dnia … nocy zresztą też … nie stronię od podjadania i od słodyczy … jednak zawsze w menu jest ryba bądź inne lekki mięso … albo warzywa i owoce … fakt faktem nie jadam chipsów i batonów ani nie pijam napojów gazowanych – jak coś to kawę bądź czystą wodę naturalną … ale podobno każdy jest kowalem swojego losu …zwierzenia-czlowieka-zmienionego.blog.onet.pl

    Polubienie

  18. ~Joanna pisze:

    po pierwsze tatul! nie oceniaj książki po okładce naoglądałeś się demotywatorów i ci się wydaje że wiesz wszystko o życiu studentów bo ja na przykład odżywiam się bardzo zdrowo a jestem STUDENTKĄ która ma męża i jakoś on też się prawidłowo żywi a druga sprawa jak same zdjęcia wskazują ty też nie popadasz w anoreksje ze 20 kilo nadwagi jest i co w tym temacie nie masz nic do powiedzenia? z liścia sałaty pomidora i jabłka się wzięła twoja otyłości Boże człowieku PATRZ NA SIEBIE! wy nauczyciele też jadacie w tych sklepikach!

    Polubienie

    • ~iimajka pisze:

      Studentko, poczekaj do 30, nie mówiąc o wieku Tatula – wtedy pogadamy o sylwetce 😀 Jak będziesz wciąż szczupła i jędrna – pogratuluję 😀

      Polubienie

  19. brzoza1113@onet.pl pisze:

    Ale nam juz Pana brakuje ! Tyle dni! Cierpliwie czekamy- wiem, ze to problem „techniczny”,ale moze mozna juz cos na to poradzic ? Z pozdrowieniami brzozowymi !

    Polubienie

    • Tatul pisze:

      Bardzo przepraszam wszystkich za tak długie milczenie. Okazuje się,że przy zmianie operatora działa jakaś zmowa mająca sprawić pozostanie użytkownika w zasięgu tego samego dostawcy. Mój przykład pokazuje, że jesteśmy w czasach późnego PRL. Przerwa trwa od 9.02 i jeszcze potrwa dzień lub dwa.Do poczytania po zakończeniu tej kwarantanny.Pozdrawiam serdecznie

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.