„Czas pogody – piękne dojrzałe życie”

Krolowa Szwecji z Natalią DuszeńskąNiedziela dla mojej rodziny zaczyna się zwykle udziałem w porannej Mszy świętej.  Dzięki temu mamy czas na załatwienie innych ważnych spraw, do których m.in. należy rodzinny obiad, który trzeba przecież wcześniej przygotować. Taka organizacja dnia ułatwia nam sensowne zaplanowanie pozostałego czasu niedzielnego popołudnia. Tak było i w ostatnią niedzielę. Już w drodze powrotnej włączyłem w samochodzie radio, a w nim program I PR nadający od niedawna właśnie w tym czasie sympatyczną audycję, której nazwę zawarłem w tytule tej opowieści. Sympatyczną dla mnie i dla mojej żony– siedemdziesięciolatków, którzy pragniemy doczekania czasu pogody w mocno dojrzałym już okresie życia i wydłużenia jej w maksymalny sposób.
Prowadzący audycję redaktor Zbigniew Krajewski jak mało kto potrafi nawiązywać kontakt ze słuchaczami, co sprawia, że  mnożą się telefony, wpisy na stronie internetowej Jedynki  i atmosfera robi się miła niezależnie od pogody. Gościem tej audycji była młodziutka studentka pielęgniarstwa Uniwersytetu Medycznego w Warszawie Natalia Duszeńska, która zasłynęła wygraniem konkursu organizowanego przez Królową Szwecji Sylwię dla studentów pielęgniarstwa, którzy zaprezentują najbardziej kreatywne rozwiązanie, mające na celu usprawnienie opieki nad osobami starszymi.
Rozmowa prowadzona z dziewczyną była dla mnie ważnym doświadczeniem. Tak żywiołowo opowiadała o swoich działaniach w pracy nad projektem i nad jego wdrażaniem w życie, że aż ciepło robiło się człowiekowi na sercu. Nie tylko mnie jak się okazuje. Upewnił mnie o tym telefon od słuchaczki:
– Jak miło spotkać młodą osobę, która rozsiewa uśmiech i zaraża optymizmem… Skąd ta pani wiedziała, że ona się uśmiecha? – pomyślałem i przypomniałem sobie jak sam przekonywałem swoich uczniów do tego aby nie byli smutasami lecz uśmiechali się do klientów nawet wtedy, gdy prowadzą rozmowy telefoniczne. To się daje wyczuć – argumentowałem.
Ktoś inny gratulował studentce wyboru najpiękniejszego zawodu świata http://www.polskieradio.pl/7/5568/Artykul/1738425,Natalia-Duszenska-chce-pomoc-seniorom-spelniac-marzenia

Redaktor był nią wprost zachwycony i to nie tylko jej wyczynem potwierdzającym tak potrzebną zwłaszcza politykom tezę, że: Polak potrafi! Zachwycony był tym, że ona znalazła sobie taki właśnie cel życia i przekonująco odpowiadała na pytania o jej pochodzeniu, wychowaniu w rodzinie wielopokoleniowej i o tym jak doszło do zainteresowania tą właśnie dziedziną działalności społecznej. Były również pytania o satysfakcję jaką przynosi jej ta działalność oraz o szanse na upowszechnienie wśród studentów medycyny,  pielęgniarstwa i rehabilitacji wolontariatu skupionego na pomocy osobom w podeszłym wieku. Pomocy choćby w tym aby dotrzymywać im towarzystwa, zabrać na spacer, posiedzieć na ławce w parku, czy zabrać na koncert i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać…
Po jakimś czasie rozmyślań nad szansami Natalii postanowiłem sprawdzić w Internecie, co można znaleźć na ten temat w prasie. Wpisałem hasło i odsłoniło mi się wiele tytułów opisujących to niecodzienne wydarzenie z Królową Sylwią w tle. Wybrałem taki materiał: – KLIK w Link Przeczytamy tam m.in. „ Królowa podkreślała, że demencja i inne choroby związane ze starzeniem się bardzo szybko stają się globalnym wyzwaniem dla sektora ochrony zdrowia. – W tym momencie ok. 48 mln osób cierpi na demencję na całym świecie, co powoduje ból i smutek wśród pacjentów, ale także i ich bliskich – powiedziała królowa. Dodała, że wraz ze starzeniem się społeczeństw, liczba pacjentów z demencją do 2050 r. wzrośnie trzykrotnie. – Będzie to wyzwanie, które będzie wymagało nowych rozwiązań, a także kreatywnych, zaangażowanych idei, które będą odgrywać kluczową rolę – powiedziała. Tegoroczna laureatka przygotowała projekt „Na marzenia nigdy nie jest za późno”, którego celem jest stworzenie organizacji łączącej seniorów oraz ludzi chętnych nieść pomoc osobom starszym…” 

Ciągle jestem pod wrażeniem wyczynu Naszej studentki Natalii i będę jej szczerze kibicował, aby się jej udało stworzyć fundację, pozyskać wolontariuszy i zrealizować w jak najszerszym zakresie swój projekt. Rzesze ludzi starszych, a często również opuszczonych przez własne dzieci, lub po prostu  samotnych czekają na wszelkie inicjatywy mogące sprowadzić na nich „Czas pogody „i nie koniecznie piękne, ale godne i bezpieczne życie. Na marzenia nigdy nie jest za późno, a …żeby coś się mogło zdarzyć – trzeba marzyć

24 zbiórka na rzecz Pana Jurka…

WOŚP 10.01.

Przyszedł czas na kolejny XXIV już Finał WOŚP, co jakby ostatecznie zamykało okres świąt i naszej związanej z tym dobroczynności.  Przed świętami Ksiądz Stryczek odnotował kolejny sukces wymyślonej przez siebie Świątecznej Paczki, przeprowadzona akcja zbiórki żywności dla Banków Żywności zapełniła i tak pełne magazyny trwałymi produktami żywnościowymi, z których nie mogą skorzystać bezdomni, bo co im przyjdzie z wręczonej torebki ryżu, kaszy, czy butelki oleju? Tego nie da się zjeść na sucho…
Caritas – jak co roku rozprowadził Świece wigilijne, a wreszcie przyszła kolej na ostatnie ogniwo świątecznej pomocy. Jak w piosence… A na końcu defilady mały brzdąc, krzyczy wciąż, skacze wciąż…
Klimat mu zgotowano mało przyjazny, bo poseł Pięta ostrzegł wszystkich o skutkach ewentualnego wspierania tej inicjatywy, a że tak dużo się ostatnio dzieje rzeczy groźnie wyglądających, to i tu mogły powstać poważne obawy: – Pomagać, wspierać, czy wręcz przeciwnie…
Przyglądałem się przygotowaniom. Słuchałem też tego co pan Owsiak mówił w PR i TVP i wydawało mi się, że ze wszech miar słuszny kierunek akcji promocyjnej sobie wyznaczył: – Jeśli nie chcecie pomagać ? Dobra!  Nie pomagajcie, wasza wola , ale przynajmniej nie przeszkadzajcie! Dalej już jak co roku wskazywał na to, co zrobiono i co zamierza zrobić w bieżącym roku.
Nadeszła wreszcie godzina zero. Wystartowali. W mojej maleńkiej Bogoryjce każda taka akcja skupiała się wokół kościoła. Tak było i tym razem. Po wyjściu ze mszy podszedłem do dwóch grup dzieciaków z puszkami i zasiliłem ich urobek. Zrobiłem im też zdjęcia, po sprowokowaniu ich do uśmiechu, bo zmarznięte i już trochę namoknięte deszczem dziewczęta nie miały radosnych min. Po przyjściu do domu zamieściłem zdjęcia wolontariuszy WOŚP na Facebooku z komentarzem jak w tytule:
24 zbiórka na rzecz Pana Jurka przebiega w mało przyjaznej atmosferze. Wolontariusze jednak są uśmiechnięci i pełni nadziei na pełne puszki.
Pod zdjęciami przedstawiającymi tegorocznych wolontariuszy, a z upływem dnia również  wydobytych z archiwum i z niepamięci ludzkiej uczestników zbiórek z lat 2010 do 2014 pojawiły się liczne polubienia i komentarze:
– Krzysztof – Za tą „mało przyjazną atmosferę” podziękujmy kościołowi katolickiemu i jego politykom. Mamy stan absurdalny. Jedyna taka akcja w kraju, a będący u władzy mali ludzie próbują coś ugrać dla siebie kosztem szpitali i dzieci.
– Joanna –  A ja popieram pana Jurka i cała orkiestrę!!!*)On nie woła konkretnych kwot jak księża …tylko jak ktoś chce i myśli rozsądnie to i da do puszki!!!  A zbierającym życzę wytrwałości no i pełnych puszek!!!*)
– Agnieszka – Ja też popieram Pana Jurka Owsiaka i co roku wspieram cała akcje i jestem z tego Dumna
– Elżbieta – Ja nie daję
– Czesław – Podejrzewałem to i dałem za dwoje
– Elżbieta – Miło, ale nie trzeba było
– Basia – No pewnie że się uda
Przebieg dyskusji odzwierciedla zakres opinii i poglądów na sprawę jaka stanowiła treść corocznych  dyskusji na temat P. Owsiaka i jego przedsięwzięcia. Przeglądając wszystko co w temacie WOŚP umieszczano w ciągu dnia na Facebooku zwróciłem uwagę na dwie znaczące wypowiedzi osób duchownych. W pierwszej ksiądz Kaczkowski  wypowiedział się w temacie dlaczego broni WOŚP i Owsiaka Zobaczmy co powiedział:
Ks. Jan Kaczkowski: Nie wolno drugiego człowieka nigdy skreślać. Retorykę obrony pana Jerzego Owsiaka opanowałem już do perfekcji. Katolicy nie mają monopolu na dobro. Nie wszystkie inicjatywy lidera WOŚP muszą mi się podobać. Ale jeśli jest oskarżany o kradzież, na co nie ma dowodów, to bronię go do upadłego. Komu jak komu, ale katolikom nie muszę tłumaczyć zasady domniemania niewinności. WOŚP to armia młodych ludzi, którzy organizują się, żeby wspólnie zrobić coś dobrego. To jest godne podziwu…
W ostatnim akapicie znajdziemy jeszcze takie słowa:  … Urzeka mnie beztroska katolickich krytyków, którzy chcą prześwietlać, prześwietlone przecież przez organy kompetentne, finanse WOŚP, a jednocześnie nie widzą najmniejszych problemów z transparentnością finansów kościelnych, nawet gdy chodzi o kościelne organizacje charytatywne. Polskie standardy są dalekie od tych, w których kościelna kasa nie budzi zastrzeżeń, jak niemieckie czy szwajcarskie. W naszym Kościele po prostu nie ma przejrzystości finansowej. Dopiero na końcu widnieje napis:

Fragment pochodzi z książki: Życie na pełnej petardzie, Nie jest to więc wypowiedź zdobyta na świeżo, ale bardzo interesująca.
Druga wypowiedź pochodzi od ks.  Rafała Kowalskiego rzecznika archidiecezji wrocławskiej i nosi tytuł: WOŚP to lekcja zaufania . Sam tytuł wywiadu już wiele mówi, ale kończy go ważne stwierdzenie:
 … Badania pokazują, że jesteśmy na szarym końcu wśród krajów europejskich, jeśli chodzi o poziom zaufania społecznego. Warto spojrzeć na WOŚP jako na inicjatywę, która może to zmieniać. Ta akcja opiera się właśnie na zaufaniu: wrzucam pieniądze do puszki i ufam, że wolontariusze przekażą je do sztabu. Wolontariusze ufają, że sztab przekaże je dalej, a ostatecznie, że za te pieniądze zostanie sfinansowany sprzęt dla chorych dzieci.
Mamy już wystarczająco dużo w Polsce nieufności i podejrzliwości. Lepiej zastanowić się, jak uczyć ludzi zaufania do siebie. I tę lekcję zaufania może dawać WOŚP oraz inne organizacje charytatywne.
Wrzuca ksiądz pieniądze do puszki WOŚP?
– Nie chciałbym, żeby ktoś to odebrał jako nakaz, że katolik musi wesprzeć WOŚP. Każdy ma prawo wybrać organizację, która w jego imieniu będzie pomagała potrzebującym. Ale na pytanie odpowiadam: tak, wrzucam. Jezus uczył, że mamy korzystać z każdej okazji do czynienia dobra.
W duchu tej wypowiedzi zachęcam do przejrzenia tego materiału promocyjnego udostępnionego na Fb tuż przed „Światełkiem do nieba” https://www.facebook.com/gazetapl/videos/10153860140074583/?theater
Jutro zapewne posłuchamy dalszych podsumowań, dalszych ocen i opinii, ale mam nadzieję, że nie odbierze ona wiary w to, że zbierając pieniążki, jak i wrzucając je do puszek trzymanych w zmarzniętych rączkach wolontariuszy czynimy dobro. Uczestnikom debaty dedykuję tego mema:
Rozmawiać

Owsiak wiecznie żywy i żwawy…

Zbliża się kolejny Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Będziemy więc przeżywać i wspominać już ponad 30 lat realizacji tego samego, chociaż wciąż poszerzanego i uzupełnianego o różne atrakcje scenariusza. Dla mnie jest to nieustająca fascynacja dziełem tego „cudacznego”, ale i cudownego człowieczka, który wbrew liczącemu się frontowi negacji i odmowy, wciąż radzi sobie doskonale i porywa do działania kolejne już pokolenia wolontariuszy. Jego działanie niezmiennie od wielu już lat są wspierane przez polityków różnych szczebli, służbę zdrowia, media, artystów, dziennikarzy i kogo tam jeszcze wypadałoby wymienić, bo wszyscy biorący udział w tym światowym już show mają poczucie uczestnictwa w czymś wielkim. Podglądają go ludzie z całego świata tropiąc ścieżki jakimi Owsiakowi udało się porwać ludzi do filantropijnej pracy i ofiarności. Muszą nas podziwiać skoro nazywają ten wyczyn polskim fenomenem.
Niestety, z podobną konsekwencją inni ludzie i organizacje wciąż atakują Owsiaka podważając jego dobrą wolę i uczciwość oraz zarzucają mu wywieranie złego wpływu na młodzież, zwłaszcza poprzez lansowanie hasła „Róbta co chceta”, którego Owsiak nie używa już od kilkunastu lat. A cóż to szkodzi? Jeśli z tego zawołania można zrobić narzędzie walki, to czemu nie skorzystać?
   W Internecie spotkałem dzisiaj taki tekst.
Gdyby sprzedać czas antenowy ofiarowywany za darmo Owsiakowi i dochody z tej sprzedaży przeznaczyć na wyposażanie dziecięcych szpitali, efekt finansowy byłby zapewne wielokrotnie większy. Gdyby firmy i banki, które w ramach reklamy futrują organizację Owsiaka policzyły ile z ich ( a pośrednio naszych) pieniędzy idzie, zamiast na respiratory, na hałaśliwe imprezy, stałoby się jasne, że gra nie jest warta świeczki.
Ktoś inny wkleił do facebook’a  plakacik, z którego dowiadujemy się jaka jest proporcja środków gromadzonych i wydawanych przez Caritas i WOŚP. Z porównania tych dwóch organizacji wynika, że Caritas działając bez medialnej reklamy i nie robiąc szumu wokół siebie gromadzi i wydaje rocznie na pomoc dla chorych dzieci, dla bezdomnych i poszkodowanych w klęskach żywiołowych sumy dziesięciokrotnie wyższe od tych jakie zbiera WOŚP.
Ktoś inny dodał do plakaciku swój komentarz o takiej treści:
Dla tych co nie widzą alternatywy dla Owsiakowej orkiestry okraszonej ideologią „róbta co chceta”.
A może by tak ugotować obiad dla chorej sąsiadki…
To oponenci Owsiaka i jego dzieła. A co na to zwolennicy?
Biegunowo odmienne zdania i opinie j
akich zapewne ukaże się jeszcze bardzo dużo. Tak po jednej jak i po drugiej stronie frontu zresztą. Czy damy się przekonać oponentom, czy też poprzemy po raz kolejny zbiórkę funduszy –  to się okaże w czasie kontaktu z młodymi ludźmi, którzy po raz kolejny staną na naszej drodze z puszkami i czerwonymi serduszkami WOŚP w najbliższą niedzielę.
Warto zauważyć, że 30 lat działalności WOŚP, to już drugie pokolenie wolontariuszy angażujących się w realizację wspólnego dzieła pomocy dla wciąż niedoinwestowanej służby zdrowia… 

 

Święty Mikołaj jako wolontariusz

Mikołaj...                     Gdy zastanawiałem się nad tematem odpowiednim na następne opowiadanko, to obydwa hasła zawarte w tytule wydawały mi się godne uwagi. Mikołajowe nastroje zacząłem upowszechniać już na wiele dni przed datą 6 grudnia zamieszczając wśród zdjęć w swojej galerii Naszej-klasy.pl podobizny tego zapracowanego dzisiaj świętego. W jednym z kolaży, na zdjęciu Mikołaja umieściłem „List do Św. Mikołaja” pisany  w interesie dzieci chorych, czy też kalekich. Treść tego listu przeczytałem również „swoim dzieciom” czyli uczniom, z którymi miałem godzinę wychowawczą w piątek rano. Mimo, że nikt nie zdecydował się skomentować jego treści, to widziałem że zrobił na nich wrażenie. Skąd o tym wiem? – Ano stąd, że gdy go czytałem sam walczyłem z oznakami wzruszenia. Tak na mnie działa ta prośba.

   Gdy wpadłem na chwilę do domu po lekcjach w LO dowiedziałem się od żony, że nasza wnusia Marysia wylądowała poprzedniej nocy w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu z wysoka temperaturą. Zmartwiłem się tą nowiną i zapłakaną twarzą żony. Już poprzedniego dnia, gdy widzieliśmy ją podczas rozmowy na Skyp`e odczuwaliśmy niepokój przed tym co przyniesie noc. Dobrze, że jej rodzice nie czekali na to, że samo przejdzie i poszukali pomocy. Postanowiliśmy jechać do nich na weekend. Szybkie pakowanie i w drogę. W czasie jazdy mało ze sobą rozmawialiśmy zagłębiając się we własnych myślach i obawach. Podjechaliśmy do szpitala w Prokocimiu gdy już cały obiekt spowity był mrokami nocy. Zaskoczył nas rozmiarami, ilością wejść i długości ciemnych już korytarzy. Z odlanych w brązie tablic umieszczonych w holu obok wejścia głównego dowiedziałem się, że szpital ma 22 lata i że został wybudowany jako dowód przyjaźni polsko – amerykańskiej. Faktycznie jeszcze dzisiaj można tam dostrzec ślady amerykańskiej sztuki budowlanej i polskiego (lichego)wykonawstwa z czasów późnego PRL-u. Wewnątrz jest jeszcze zupełnie przyzwoicie i czysto, ale na zewnątrz…widać już znaczące braki finansów – tak jak w całej służbie zdrowia.

    Marysię zastaliśmy z jej mamą w oddziałowym przedszkolu. Ożywiona naszą obecnością, mnogością zabawek i barwnych dekoracji wyglądała niby normalnie, ale jednak widać było na jej twarzyczce oznaki temperatury i lęku przed kolejnymi badaniami, wkuwaniem wenflonów i robieniem zastrzyków. Nie chciała opuszczać ramion mamy umęczonej brakiem snu i przeżyciami wynikającymi z jej choroby. W ramionach mamy czuła się najpewniej. Bawiła się z nami, ale gdy spostrzegła brak mamy domagała się jej powrotu. Podobnie wygląda sytuacja pozostałych dzieci leżących na oddziale. Rodzice pozostający na stałe przy swoich dzieciach zapewniają im nie tylko komfort psychiczny ale i wszelką inną posługę. Personel szpitalny zajmuje się więc jedynie leczeniem. Czy to nie jest swoisty rodzaj i wymiar wolontariatu. To prawda, że rodzice przejęci chorobą dzieci robili przy nich to samo co zawsze, ale szpital nie jest tylko po to żeby leczyć. Powinni również wykonywać czynności pielęgnacyjne, prawda? Do tego trzeba dodać, że warunki w jakich koczują tam rodzice są nie do pozazdroszczenia. Ile dni może wytrzymać matka, czy ojciec drzemiąc na krześle obok łóżeczka dziecka? Obserwując naszą Anie, wspierającego ją dzielnie Piotrka, jak również innych rodziców muszę przyznać, że choroba dziecka to nadal bardzo ciężkie doświadczenie, i nic się nie zmieniło od czasu gdy my z żoną przeżywaliśmy przed prawie 40 laty choroby naszych dzieci. Wtedy rodzicom nie pozwalali pozostać w szpitalu przy swoich dzieciach po ciszy nocnej. Teraz już pozwalają, a nawet wyręczają się nimi czyniąc ich wolontariuszami z konieczności.

Napisałem już o niezwykłym wymiarze wolontariatu spotkanych w szpitalu rodziców, aby jakoś uczcić przypadający właśnie na 5 grudnia Światowy Dzień Wolontariatu. Teraz pozostaje mi napisać o kolejnym wymiarze tego święta przeżywanym w krakowskim szpitalu, bo 6 grudnia to święto największego wolontariusza wszech czasów Świętego Mikołaja.
Wszyscy wiedzą, że on sam nie jest w stanie obsłużyć wszystkich zleceń jakie troskliwi ludzie do niego kierują więc i nikt się nie dziwi, że wyręcza się innymi dobrymi ludźmi. Mnie też spotkało wyjątkowe szczęście. W szpitalu dziecięcym natrafiłem na wysłanników Świętego Mikołaja w osobach harcerzy w mundurkach oraz w strojach bardziej nawiązujących do oczekiwań dzieci. Były wiec typowo ubrani Mikołajowie i śliczne aniołki z aureolami. To również podwójna funkcja młodych ludzi znajdujących radość i sens życia w wywoływaniu uśmiechów na buziach dzieci chorych, kalekich czy opuszczonych przez biologicznych rodziców. Ich dar na rzecz dzieci to jak skuteczny lek na chorobę. W tym wyjątkowym dniu, i w wyjątkowym miejscu poczułem coś takiego jak spełnianie się tej prośby pisanej przez dzieci do Św. Mikołaja. Przysłał tam swoich wysłanników i dodatku tak pokierował ich krokami abym mógł ich spotkać i doświadczyć jednego z tzw. uczuć wyższych – wdzięczności. Próbowałem o tym powiedzieć Aniołkowi, który w towarzystwie harcerki pchającej szpitalny wózek z prezentami wsiadł do windy,  gdy jechaliśmy z żoną do naszej Marysi na wieczorne odwiedziny. Aniołek jednak wręczając nam po wafelku uśmiechnął się tylko i zapytał:
– A więc jeśli pan o tym napisze, to mam się szukać w Internecie?

Taki miałem weekend. Wracając do domu spotkałem w podkrakowskich Wawrzęczycach pięknego Mikołaja w pełnej gali jadącego poboczem drogi na ładnym wierzchowcu. Nie miałem pod ręką aparatu aby uwiecznić ten wyjątkowy widok. Pomachałem mu tylko ręką. On też mi życzliwie pomachał.

Wolontariusze – Pomocnicy Świętego Mikołaja

 5 grudnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. Według notatki zamieszczonej na  kartce z mojego zdzieranego kalendarza w Polsce działa około 7 mln wolontariuszy zwanych przez naszego JP II Promieniami nadziei. Grupa tych promyków powiększa się z roku na rok, jednak jak wyczytałem w prasie, nadal zajmujemy pod tym względem jedno z ostatnich miejsc w Europie. Są kraje, gdzie odsetek ludzi angażujących się w ten ruch przekracza nasze wskaźniki ponad dwukrotnie. Specjaliści głowią się nad tym problemem i wskazują na różne przyczyny tego stanu. Coś pewnie wymyślą.

Dla mnie działalność w wolontariacie to przejaw humanitaryzmu najwyższych lotów. Zawsze wspierałem ten ruch np. poprzez udział w propagowaniu idei wolontariatu. Zamieszczałem w gazetkach szkolnych materiały propagandowe, jak również zachęcałem uczniów do zaangażowania się  w taką działalność dla świadomego przygotowania się do samodzielnego, dorosłego życia, do jakiegoś konkretnego zawodu, czy wreszcie do poznania samego siebie.
O ile łatwiej byłoby startować absolwentowi szkoły zawodowej, czy studiów na trudnym przecież rynku pracy, gdyby skorzystał z tych porad?
O ile mniej byłoby rozczarowań wśród ludzi, którym jedynie wydawało się, że są stworzeni do zawodu nauczyciela, przedszkolanki, lekarza, pielęgniarki, czy też pracownika opieki socjalnej?
A bycie dobrym człowiekiem to jest jakaś wartość?
Gdzie się możemy przekonać o tym lepiej, niż w wolontariacie? Tu motywacją nie jest „kasa”. Tu nikt nie zarzuci nam interesowności. Oto parę haseł, czy tzw. złotych myśli nasuwających się przy drążeniu tego tematu:
– Człowiek jest tyle wart, ile może pomóc drugiemu człowiekowi.
– Dzielić się radością to dwa razy tyle radości. Dzielić się smutkiem, to połowa smutku.
– Dobroć jest wtedy, gdy się cicho robi to, o czym inni głośno mówią.
– Wielu małych ludzi w małych miejscowościach, którzy czynią wiele małych rzeczy, mogą przemienić oblicze świata.
– Dobroczynność nie polega na dawaniu kości psu. Dobroczynność to kość dzielona z psem wówczas, gdy jesteś równie głodny jak on.

No właśnie. Co motywuje do działania znanych nam wolontariuszy?
Gdy wchodziłem z żoną do sklepu Biedronka, przywitała nas na schodach grupka uśmiechniętych wolontariuszek z mojej i innych szkół. Wręczali z nieśmiałym uśmiechem wchodzącym do sklepu ludziom ulotki Banku Żywności informujące o Świątecznej Zbiórce Żywności z prośbą o datki.
Dziewczyny odbyły już swoje zajęcia w szkole, a teraz stoją na chłodzie i proszą o dar serca. Nie dla siebie proszą, ale dla innych, potrzebujących takiego wsparcia. Inne, znane mi osobiście dziewczyny zamieściły  w mediach społecznościowych zdjęcia z odbywanego w Bractwie Św. Anny spotkania mikołajkowego z dziećmi. Z obrazków promieniuje radość i atmosfera zabawy.
Co je motywuje? Co ich pcha do działania wśród dzieci?
Renatka, uczennica kl. I technikum, zapytana dlaczego angażuje się w wolontariat odpowiedziała:
– bo pomoc dzieciakom sprawia mi wielką radość i satysfakcję, a ich wdzięczność i przywiązanie jest wartością niepowtarzalną.

Jest ich spora grupa. Rozpoczęły tę działalność jeszcze w podstawówkach dzięki inspiracji nauczycielek uznających za bardzo wychowawczy i rozwojowy taki właśnie styl życia. Trzymają się razem. Są wszędzie użyteczne. Niosą radość podopiecznym, ale również i nam, w naszym środowisku szkolnym. Tak już zostanie. Ewa ma plany działać w wolontariacie na skalę światową. Jak tylko zda maturę w tym roku szkolnym ma zamiar wyjechać, aby przy okazji poznać trochę świata, języki i inne kultury. To jest sensem Jej życia.
   Prof. T Gadacz – filozof powiedział w jednym z wywiadów, że: „Sensem życia jest poszukiwanie sensu. Człowiek jest jedyną istotą, której musi o coś chodzić. Pewnie dlatego właśnie tworzy, pracuje, kocha, cierpi. To oznacza, że sami musimy nadawać życiu sens bo to nam powinno „chodzić o”, a nie państwu, kościołowi, matce, ojcu… Różnie ludziom wychodzi to staranie się o nadanie sensu i wiele czynników na to wpływa, ale przecież mamy wpływ na to, co zrobimy z tym, co nam się w życiu przytrafia.
Czy poddamy się biernie okolicznościom, czy będziemy walczyć”.
Prawda, że pięknie postawiony problem? Czy te młode dziewczyny już odkryły sens życia nie nazywając nawet tego uczenie? Niech będzie przydatne określenie wypowiedziane w ich języku:  Je to kręci.
Chwała Wam Wolontariusze!!!
Dzisiaj mimo Waszego Święta Wolontariusza  pełnicie swoją niezwykle ważną misję. Nie szukacie podzięki, ani dowodów wdzięczności. Trwacie przy obranym w odruchu Waszych wrażliwych serc stylu życia. Dzięki Waszemu wysiłkowi ktoś odnajduje sens życia w świecie, gdzie jest wiele piękna, ale i wiele krzywdy i nieprawości. Dziękujemy Wam, że jesteście! Pamiętajcie, że dobro uczynione drugiemu wraca do nas, a miłość, którą się dzieli ulega pomnożeniu.