Nie długość, nie grubość, a figlarność liczy się…

Pod wpływem blogowego wydarzenia jakim jest dla mnie osiągnięcie stanu licznika wynoszącego 1000 000 odsłon, czy jak ktoś woli wejść na stronę, przeżywałem trochę emocji z tym  związanych. Liczyłem na to, że któraś z moich opowieści zasłuży sobie na łaskawe potraktowanie redaktorów tego działu „tfuuuurczośći”i za jednym umieszczeniem  tekstu w zakładce Blogi na stronie Onet.pl  zawita tu kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt tysięcy czytelników i w ten sposób spełni się wiele życzeń jakie w tej mierze otrzymywałem od ludzi chcących mi sprawić przyjemność. Niestety. Redaktorzy zauważają tatula i jego opowieści, gdyż w rankingach działu Społeczeństwo, gdzie mój blog jest publikowany obserwuję dość stabilną, dość wysoką i utrzymująca się niezmiennie od kilku miesięcy pozycję (15-20 miejsce) wśród blogów promowanych. W kategorii Top blogów zdarzyło mi się kilka poleceń moich tekstów na miejscach 1 do 10 , ale to wszystko nie przekłada się na poczytność. Nikt nie przegląda rankingów w takim celu, aby w nich wybrać sobie kogoś, kogo akurat w danym dniu polecają redaktorzy z Blog.pl , a więc ta droga promowania służy wyłącznie do nadmuchiwania ego autorów, którym akurat na tym zależy. Ruch w interesie robi się dopiero wtedy, gdy jakiś tekst polecą w danym dniu na pierwszej stronie Onet.pl. Wiem, bo miałem kilka takich promocji i liczbę zaliczonych wtedy odwiedzin można zobaczyć na samym dole mojej strony.
Przeglądając codziennie rano ruch na moich stronach internetowych, zauważyłem że na pierwszą stronę Onet.pl trafia co rano pięć  blogowych tekstów z czego TRZY -CZTERY dotyczy żarcia, a jeden do dwóch krąży wokół spraw społecznych i obyczajowych. Mam więc pecha, gdyż ani raz nie pisałem o żarciu, czym bardzo osłabiłem swoje szanse. Muszę chyba wziąć to pod uwagę. Zauważyłem też, że ważny jest sam tytuł, bo ten może przyciągnąć nawet ponad 100 000 czytelników. Ważna jest treść, która może się sprzedać jeśli trafi w zainteresowanie czytelników, czy może raczej czytelniczek blogów. Cóż jednak począć jeśli nie każdy potrafi tak pisać, aby zasłużyć na podobne zainteresowanie? Porzucić marzenia? Zrezygnować? Zmienić styl? Adresować treść do innej grupy wiekowej ?
Gdy tak sobie deliberuję nad moim sposobem widzenia tego rodzaju aktywności, to wydaje mi się, że aby znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania  muszę  sięgać do innych źródeł opinii niż te, jakie mogą się pojawić w komentarzach na blogu.
Z opowiadań przy stole – choć nie tylko – wiem, że od wieków toczona jest debata o możliwości osiągnięcia zadowolenia w życiu seksualnym, które zależy podobno od wielu czynników. Skoro jedno – blogowanie – jak i to drugie służy wyłącznie rozrywce, to pozwoliłem sobie wpisać do wyszukiwarki odpowiednio sformułowane pytanie i otrzymałem adres strony gdzie jedna z pań w odpowiedzi na pytania innej pani raczyła wyrazić swoją opinię w następujący sposób: Nie długość, nie grubość, a figlarność przyrodzenia daje maksimum zadowolenia :).”
Otóż to. Odpowiedź nie za długa, nie za krótka i figlarna przy okazji.
Chciałem napisać o tym krótko, a wyszło tak średnio – jak na moje standardy.  Chciałem ograniczyć objętość rezygnując z wielowątkowości, ale… Chciałem być figlarnym i to chyba też wyszło tak średnio. Chciałem nadać temu ciekawy i intrygujący tytuł, aby przyciągnąć oko, ale … proszę ocenić jak to wyszło i śledzić losy tej opowieści  bo ja wciąż mam nadzieję , że ci, którzy kwalifikują blogi do rankingów czytają nie tylko treść ale i komentarze.