
5 listopada, podczas objazdowej trasy swoich okręgów wyborczych, tym razem w Ełku, pan prezes partii rządzącej wygłosił słynną już tezę o młodych Polkach wolących „dawać sobie w szyję” zamiast zająć się zwiększaniem poziomu prokreacji. Reakcja obrażonych kobiet i ich samozwańczych obrońców, zwłaszcza tych, którym trafiło się tak cenne „polityczne złoto” zabrali się za analizę tego bon mo i celów jakim w zamyśle jego autora miał on służyć.
Czy kogoś obraził? A może zgorszył maluczkich i powinien sam sobie wymierzyć karę?
Ktoś, kto dłużej zna działalność tego pana i większość głoszonych przez niego poglądów powinien wiedzieć, że przynajmniej w tej mierze jest on konsekwentny i nie odpuszcza z ogłoszonych choćby w swojej książce „Polska moich marzeń”. Nie spocznie dotąd, aż zrealizuje plan przebudowy Polski na opracowany przez siebie model będący przy okazji wzorem dla innych ideologów.
„W naszym kraju będzie panował ład i porządek. Kraj ten, pełen serca i serdeczności, jest Polską moich marzeń. Aby marzenie stało się rzeczywistością należałoby wiele rzeczy zmienić lub zlikwidować. Pierwszą rzeczą, którą należy odbudować jest zaufanie. Cały naród polski musi żyć we wzajemnym zaufaniu. A to zaufanie opiera się na prawdzie.” – głosił w tym dziele.
Z tym zaufaniem jest coraz trudniej, nawet w szeregach wiernych wyznawców. A pozostałe filary tej przebudowy?
Po sytuacji w oświacie widać, że metoda zderzaków się sprawdza. Była pani Ania, która i zrealizowała założoną w kierownictwie PiS reformę likwidując gimnazja. Teraz mamy pana Czarnka, który ma za zadanie wychować
i uformować nowego obywatela pasującego do opracowanego w tym samym sztabie wzorca. Jak to wykona, to go się przesunie na inny odcinek, a tu postawi się nowego człowieka do nowych zadań.
Nie wiem jak się zakończy ta awantura, ale wiem jak się kończyły poprzednie awantury. Pewnie będzie tak samo, bo to są gotowe i od dawna obowiązujące scenariusze.
Ale do brzegu… Jak mawia moja blogowa znajoma.
W dniu 8 listopada czyli we wtorek poszedłem z żoną do kościoła. W czytaniach przewidzianych na ten dzień usłyszałem co następuje:
„Najmilszy: Głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką: że starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi, odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, winny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom, aby nie bluźniono słowu Bożemu. Młodzieńców również upominaj, aby byli umiarkowani; we wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem, w nauczaniu okazuj prawość, powagę, mowę zdrową, wolną od zarzutu, ażeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć. Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków”
(Tt 2,1-8.11-14)
Wysłuchałem tych słów z należytą uwagą i nasunęło mi się proste skojarzenie. Pomiędzy tym co głosił w Ełku prezes, a tym co zacytowałem powyżej jest pełna konsekwencja. On nie rezygnuje ze swoich planów przebudowy Polski, a w swoich działaniach opiera się na słowach Pisma Świętego.
Czyż nie tak właśnie powinno być.
Pomysły na rechrystianizację Europy zgłaszali już wielokrotnie politycy partii rządzącej głosząc m.in.
„Chcemy przekształcać Europę i rechrystianizować ją z powrotem, takie moje marzenie, bo niestety w wielu miejscach nie śpiewa się kolęd, kościoły są puste i są zamieniane na muzea. To wielki smutek – stwierdził Mateusz Morawiecki.” TU .
Dla porządku dodam, że było to w grudniu 2017
A co na ten temat mówił jego szef i szef wszystkich szefów?
W Starachowicach – 16 stycznia 2021 przemówił Jarosław Kaczyński: TU
W jednym z rozdziałów analizy tego wystąpienia dokonanego przez OKO.press czytamy:
„Kaczyński i ostateczne zwycięstwo
Oczywiście, manicheizm w myśleniu Jarosława Kaczyńskiego o polityce był obecny od zawsze: opowieść o starciu dobra ze złem była podstawą większości koncepcji lidera PiS. Jednak kiedyś był to tylko punkt wyjścia do konkretnych diagnoz:
że rozwój Polski blokują wpływy postkomunistycznego aparatu i służb,
że należy dokonać dekomunizacji, by uwolnić potencjał rozwoju kraju,
że struktury państwa są zbyt słabe i paraliżowane przez nieformalne wpływy grup interesu,
że na styku państwa i grup wpływu tworzą się potężne układy korupcyjne,
że należy dokonać wymiany elit, by zerwać z dziedzictwem porozumienia Okrągłego Stołu.
Zwolnienie wszystkich tych „blokad” było jądrem koncepcji Kaczyńskiego. Dopiero po tym mieliśmy mieć w Polsce „prawdziwe” państwo, „prawdziwą” demokrację, „prawdziwą” wolność słowa. To były radykalne diagnozy i rozwiązania, ale formułowane w języku polityki.
Dziś już niewiele z tego zostało, Kaczyński zamiast politycznymi koncepcjami woli się posługiwać takim kategoriami jak cnota, grzech, silna wola, ostateczne odrzucenie zła…”
Nie wiem czy jestem w stanie kogoś przekonać do swojego zdania, ale liczę na to, że znajdę tego potwierdzenie się choćby w komentarzach do tej opowieści.
Ten typ tak ma… powiadają o takich jak prezes, a on przecież jest w polityce z naszej woli, nieprawdaż?