Wśród pamiątek z pobytu u córki Małgosi mam jedną szczególną. Jest to upominek z okazji Dnia Ojca, który świętowaliśmy podwójnie – po amerykańsku, czyli o tydzień wcześniej i po polsku, czyli tak jak u nas tatusiowie świętują. Zdjęcie w ramce. Zdjęcie całkiem nawet udane, pochodzi sprzed trzech lat, kiedy to wspólnie przemierzaliśmy Polskę w czasie wakacji rodzinnych. Nie widziałem go dotąd. Ramka dość specyficzna, bo tyle na niej treści, że aż dech zapiera. Całość bardzo interesująca i oryginalna zarazem. Jako upominek wręczony mi wraz z życzeniami stanowi upamiętnienie tamtej chwili i zajmuje poczesne miejsce w naszym mieszkaniu. Dlaczego? Oceńcie państwo sami.
Przy okazji nasunęło mi się wspomnienie pewnej opowieści o Żydach, którzy jak wiemy zawsze byli symbolem przebiegłości i to nie tylko w żartach i kawałach. Otóż tak to leciało:
Pewien mądry Żyd chciał wywieźć z Rosji złoto. Długo myślał jak to zrobić i w końcu wymyślił. Kazał przetopić złoto w postać bogato zdobionej ramy, w której umieścił portret Stalina. Na granicy celnik zapytał :
– Co pan tu przewozi?
– Niech Pan się mnie nie pyta co przewożę tylko kogo przewożę… Celnik zasalutował i sprawa została zakończona.
Pozostał jeszcze problem wwozu tego nabytku do Izraela. Tamtejszy celnik zapytał:
– Kogo nam pan tu przywozi?
– Niech się mnie pan nie pyta kogo przewożę, tylko co przewożę – odpowiedział nasz spryciarz i tak zakończył sprawę.
Żart nie zupełnie pasuje do mojego przypadku, bo na granicy nie pytano mnie kogo, ani co przewożę, ale pewien sprytny zabieg w tym widzę, bo ten portret w tej ramce powinien chyba stać na biurku mojej córki, prawda?