Praca. Jestem wykształcona, a nikt nie chce mnie zatrudnić…

Nawet nie wiem kiedy na Fejsbuku dokonano zmiany podłączając prywatne wiadomości do aplikacji Messengera. Myślałem, że wprowadzono jakiś nowy komunikator pozwalający nawiązywać rozmowę przez telefon, a mało korzystałem z takich możliwości. Tym bardziej byłem zdziwiony, gdy parę dni temu przypadkowo nacisnąłem zakładkę Messenger na swoim fejsbukowym koncie. Odkryłem tam wiele prób nawiązania kontaktu ze mną, a nawet listów o różnej treści pisanych przez nieznane mi osoby, którym kiedyś spodobały się moje wpisy pod demotami, czy zamieszczanymi  różnymi sentencjami. Czytaj dalej

Nauczyciel po nowemu?

Kaganek oświatyJak co roku, pomimo, że teraz już jako emeryt przychodzi mi przeżywać Święto Edukacji Narodowej, w czasie którego nawykłem słuchać, przyglądać się i przeżywać je wraz z tymi, co zostali wyróżnieni, a równocześnie solidaryzować się z tymi, których ten zaszczyt tym razem nie dotknął. Wiem co czują jedni, a szczególnie dobrze wiem co myślą ci drudzy. Co roku opowiadałem tu o swoich wrażeniach więc chcę to zrobić i tym razem. Zwłaszcza, że już mam pierwszą ratę obchodów poza sobą.

Otóż wczoraj miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczenia w Uroczystej Sesji Połączonych Rad Miasta i Powiatu zorganizowanej w jednej ze szkół mających odpowiednie warunki, aby pomieścić znaczącą liczbę gości oraz – co nie mniej ważne zorganizować część nieoficjalną, czyli koncert i poczęstunek. Wszystko udało się znakomicie. Przybyło sporo nauczycieli, zwłaszcza z grupy tych wyróżnionych i docenionych. Widziałem sporo byłych nauczycieli oraz liczących się we wszelkich rankingach oficjeli szczebla krajowego, wojewódzkiego i lokalnego z powiatu i gmin.  Były przemówienia ze strony organów zarządzających szkołami podstawowymi i gimnazjami – miasta i gminy oraz ponad gimnazjalnymi czyli z powiatu. Z wygłoszonych referatów i okazjonalnych wystąpień dowiedziałem się jak ceniona jest nasza, nauczycielska praca, a zwłaszcza efekty tej pracy, czyli coraz lepiej wyedukowanie społeczeństwo. Mówili o tym miejscowi włodarze, podkreślał to kurator, a co mnie szczególnie ucieszyło również mówił o tym młody wiekiem i stażem wiceminister gospodarki p. Arkadiusz Bąk , który podkreślał liczące się w skali kraju sukcesy powiatu w pozyskiwaniu środków na inwestycje oraz w ilości realizowanych projektów w sferze infrastruktury. Szczególne miejsce w tych sukcesach stanowią według niego tzw. inwestycje miękkie podejmowane m.in. w szkolnictwie, zdrowiu, kulturze – gdyż służą budowaniu kapitału społecznego, który w coraz większym stopniu będzie decydował o tempie pościgu za poziomem życia osiąganym w regionach zachodniej Polski i za poziomem zachodu Europy – podkreślił p. minister. Podał nawet swój osobisty wzór na sukces w tej materii. Zdążyłem zanotować, że na  wzrost kapitału społecznego składa się (suma wiedzy + umiejętności) podniesiona do potęgi o wykładniku zależnym od intensywności usiłowań, a w naszym powiecie te usiłowania są szczególnie wysokie.

Podobało mi się to podkreślenie roli nauczycieli nie tylko w przekazywaniu wiedzy, ale i w kształtowaniu postaw obywatelskich, pro społecznych i przedsiębiorczych i tak zwanych umiejętności miękkich. Tego nam teraz szczególnie brakuje, a potrzeby są coraz wyższe. Umiejętności miękkie to bardzo szerokie pojęcie. W ich skład wchodzą m.in.: zdolność komunikacji werbalnej i niewerbalnej, asertywność, empatia, umiejętność kooperacji, rozwiązywania problemów, czy autoprezentacji. Umiejętności te czynią nas istotami społecznymi i decydują o zdolności współdziałania z innymi ludźmi. Warto je doskonalić, ponieważ to właśnie one mogą zadecydować o zdobyciu wymarzonego stanowiska. A z punktu widzenia pracodawcy mogą zaważyć o sukcesie całej firmy.

Zwróciłem uwagę  na ten właśnie aspekt dlatego, że zauważam tu znaczącą zmianę w podejściu do nauczania. Jak wyczytałem w wypowiedziach ludzi o wielkiej światowej renomie…” dotychczas w Polsce przeważało mniemanie, że o postępie mogą decydować zwłaszcza umiejętności inżynierskie stąd wywodziło się tworzenie przez uczelnie kierunków zamawianych. Umiejętności z tzw. miękkich odkładano na później traktując je na zasadzie „nice to have” zamiast „must have” , a taka postawa fatalnie wpływa na rozwój organizacji (!) a dramatycznie często wpływa na niepowodzenia i upadki finansowe”

Czyżby to, że mamy tak młodych i dobrze wykształconych ministrów wnosiło tak wiele w naszą zabetonowaną schematycznym myśleniem rzeczywistość? Pożyjemy – zobaczymy.

Ludziom docenionym za sukcesy w przekazywaniu wiedzy i postaw należą się gratulacje. Tym którzy przeżywają zawód i jakieś rozgoryczenie wypływające z faktu, że znowu nic… polecam do poczytania krótki wpis na blogu znanego w środowisku nauczycielskim blogera p. Dariusza Chętkowskiego http://chetkowski.blog.polityka.pl/2014/10/09/najlepszy-nauczyciel/

Miłego świętowania.

Kobiety, czy mężczyźni powinni uczyć nasze dzieci?

Zbliża się koniec wakacji, a dla nauczycieli, to one już się właściwie zakończyły. W ostatnim numerze zacnego periodyku „Psychologia w szkole” zamieszczono materiał podnoszący  problem płci nauczyciela. http://www.psychologiawszkole.pl/o,798,Szkola_potrzebuje_mezczyzn.html   Podobno… uczniowie, zarówno dziewczyny jak i chłopcy wolą nauczycieli będących mężczyznami niż nauczycielki-kobiety. Nawet nauczycielki opowiadają się za zwiększeniem udziału mężczyzn w gronach nauczycielskich.  Czytaj dalej

Nauczycielskie święto

               

Przed trzema laty udało mi się trafić na akademię z okazji Dnia Edukacji Narodowej w liceum, w którym pracowałem na pół etatu. Młodzież, nawet taka której nie podejrzewałem o zdolności przydatne do występów na tego rodzaju uroczystościach, przedstawiła program artystyczny, w czasie którego parę razy się zwyczajnie wzruszyłem. Po akademii, na świeżo wyraziłem słowa uznania kilku artystom, a jednego z nich, Dawida poprosiłem o tekst wygłaszanego wiersza. Ironizowałem przy tym, że w chwili zwątpienia w pamięć moich uczniów o mnie, w czasie gdy mnie najdzie jakaś chandra sięgnę sobie do jego mądrej treści i poczytam. Dawid natychmiast oddał mi kartkę z wydrukowanym wierszem, bo po co mu on? Otrzymał tekst od pani od polskiego, nauczył się go, wyrecytował i z bańki, jak to mawiają młodzi. Niech pan weźmie, powiedział.
Wziąłem, zrobiłem zdjęcie kartce z wierszem i mam.
Dzisiaj, po tygodniowym pobycie w szpitalu powróciłem do domu. Akurat na Dzień Nauczyciela. Ciekawiło mnie to, czy po półtora miesięcznej przerwie w naszych, czasem bardzo miłych kontaktach ( od 1 września jestem na emeryturze) ktoś mnie jeszcze wspomni i przyśle jakieś prywatne życzenia. Zajrzałem do poczty…nic!!! Zajrzałem do facebooka, gdzie mam ponad 800 znajomych i… jest. Ewunia, wyjątkowa dziewczyna, obecnie studentka trzeciego roku, jako jedyna przesłała mi piękne życzenia. Zajrzałem wreszcie do Naszej-klasy, gdzie mam ponad 1500 znajomych …i też nic. Pomyślałem więc o tym wierszu i zamieściłem go jako zdjęcie w swojej galerii na Naszej-Klasie z następującym dopiskiem:
Jeśli Pani podsunie taki wierszyk zdolnemu uczniowi, to można liczyć na to, że go powie …w czasie akademii. Nigdy poza nią. Dlaczego tak jest?
Z okazji Dnia Nauczyciela wszystkiego, co najlepsze życzy były już nauczyciel. Po kilku godzinach, na 67 odwiedzin pojawił się jeden komentarz miłej absolwentki z ekonomika Agatki P. …wszystkiego najlepszego. Z okazji Dnia Nauczyciela: Panu oraz wszystkim nauczycielom:)
Może ktoś z czytających powie mi dlaczego tak jest? Dlaczego tak trudno przychodzi byłym uczniom powiedzieć parę słów uznania, tak po prostu, od siebie byłym już belfrom, których autentycznie lubili w szkole i nadal podtrzymują z nimi przyjazne stosunki, choćby ograniczone tylko do okazjonalnego powiedzenia im dzień dobry, czy obdarzenia ich uśmiechem przy spotkaniu? Podczas pobytu w szpitalu codziennie spotykałem takie osoby. Również podczas załatwiania różnych spraw w urzędach, sklepach i punktach usługowych spotyka mnie bardzo często takie wyróżnienie. Poprawia mi się wtedy nastrój i wiem, że warto było…A w dzień nauczycielskiego święta mogę liczyć jedynie na swoje córki, wnuki i kilka zaledwie osób niegdyś bardzo mi przyjaznych.
Czy tak być musi?

           

   

Belfer roku, jak co roku…

 Pragnienie bycia docenionym tkwi głęboko w ludzkiej naturze. Wypowiadając te słowa William James ujął w możliwie najbardziej lapidarny sposób to, co stanowi istotną siłę napędową wszelkich działań ludzkich. Ja też podlegam działaniu tego zjawiska. Zawsze bardzo się starałem o to, aby moje zaangażowanie, jak i moją ciężką pracę ktoś docenił. Nie awansem, podwyżką, premią – chociaż nikt tym nie pogardzi, ale słowem uznania, jakimś wyróżnieniem, czy nagrodą nawet o symbolicznym znaczeniu. Nie jest łatwo o taką gratyfikację, ale tu ja osobiście nie mogę narzekać na los. Miewałem swoje dobre chwile. Niestety – większość z nich spotkała mnie w poprzednich miejscach pracy i był to już raczej odległy czas.
   Od ponad 20 lat pracuję w szkole. Tu chyba trudniej niż gdzie indziej przychodzi dopracować się uznania. Wszyscy nauczyciele są podobnie wykształceni, wykonują bardzo podobne zadania i są opłacani według z góry zaplanowanych stawek wynagrodzenia. Każdy z nas – jak sądzę – robi wszystko co może, aby to jego praca była zauważona i doceniona. Otrzymujemy wprawdzie dodatki motywacyjne za jakość pracy, ale są to symboliczne gratyfikacje sięgające średnio 3 proc. płacy zasadniczej. Raz na kilka lat może się przytrafić komuś z nas nagroda dyrektora szkoły – jakieś 3 do 5 setek, rzadko więcej, wręczanych z okazji Dnia Nauczyciela, ale i tu różnie bywa z wartościowaniem pracy, bo bywa, że są równi i równiejsi. Pensja nauczycielska to ciągle spadająca wartość w relacji do średniego wynagrodzenia w przemyśle. Co nam zatem pozostaje? Pozostaje zarobić na uznanie uczniów.
   Nie zawsze jest ono werbalnie wyrażane i rzadko od razu – częściej dopiero po latach. Pomiędzy młodymi ludźmi w szkole obowiązuje swoisty uczniowski kodeks honorowy. Nikt nie chce być nazwany lizusem, kujonem czy wazeliniarzem za sam fakt okazania belfrowi słów uznania, czy zwykłej sympatii. Jeśli zdarza się mimo tego usłyszeć jakieś słowa uznania od poszczególnych uczniów to jest to faktyczne wyróżnienie trudne do przecenienia.
Co robić, aby na to uznanie zapracować? Wszyscy wiemy, jak odmienne bywa podejście nauczyciela i ucznia do swoich obowiązków szkolnych. Nie wszyscy uczniowie chcą do maksimum wykorzystać szanse, jakie daje im szkoła. Nie wszyscy chcą ciężko pracować, a raczej wszyscy chcieliby mieć możliwie najlepsze oceny. Jak zatem uczniowie mogą potraktować nauczyciela, który dużo wymaga od siebie i uważa, że ma również prawo dużo wymagać od uczniów?
Z góry wiadomo, że na jednomyślność w ocenie trudno w tej sytuacji liczyć. Ja podszedłem do tego problemu dość pragmatycznie.W trzecim roku od podjęcia pracy w szkole, w 1992 r., przyszedł mi na myśl pomysł aby zapytać uczniów: – Jaki powinien być nauczyciel? Zapytałem wiec w anonimowej ankiecie wszystkich uczniów klas pierwszych w naszym Ekonomiku. Oto jakie uzyskałem odpowiedzi:

     

   Zastanowiło mnie to, że idealny nauczyciel powinien być przede wszystkim miły, wesoły, z poczuciem humoru, a jego fachowość i przystępność stosowanych metod przekazywania wiedzy zajęło dopiero 4. lokatę. Jest chyba oczywiste, ze wziąłem pod uwagę wyniki tego sondażu. Po paru latach posunąłem się jeszcze dalej, gdyż zaproponowałem uczniom – zwykle na początku roku, aby oni również oceniali mnie, ale już pod koniec roku. Dla wizualizacji tej oceny posłużyłem się tarczą strzelecką podzieloną na cztery ćwiartki, w których uczniowie strzałem, w skali 1 do 10 oceniali takie kryteria mojej pracy, jak:

– umiejętność zainteresowania lekcją,

– umiejętność pobudzenia ich aktywności,

– sprawiedliwość oceniania,

– okazywanie sympatii i zainteresowania uczniem.

Wyniki tego strzelania opracowywałem zbiorczo według klas i nauczanych przedmiotów. Oceny były dobre i bardzo dobre, ale dość zróżnicowane w obrębie przyjętych kryteriów. To z nich czerpałem informację, jak pracować z poszczególnymi klasami, aby choć zbliżyć się do ich wzorca.

   W 2005 roku, przy okazji tzw. awansu zawodowego do stopnia nauczyciela dyplomowanego postanowiłem wykorzystać materiały z oceny mojej pracy na przestrzeni wielu lat pracy i samooceny wspieranej opinią uczniów. Umieściłem te dane w sławnej teczce awansu zawodowego, obok innych jeszcze materiałów na ten temat. Dokonałem również porównania aktualnej opinii (2005 r.) uczniów na temat, jaki powinien być nauczyciel? Oto jak zmieniły się te oczekiwania na przestrzeni 13 lat.

    

    Nastąpiło odwrócenie priorytetów w obrębie pierwszych czterech kryteriów. Teraz najwyższe wymagania stawiano fachowości i przystępności stosowanych metod przekazu. Czy może mieć znaczenie fakt, że badani tym razem mieli większe doświadczenie z racji zaliczenia gimnazjum, a więc znali więcej nauczycieli? Ten wątek mojej pracy pokazanej w dokumentacji wykorzystanej w procedurze awansu zawodowego miał duże znaczenie dla uzyskania awansu.
   Obecnie, nosząc się z zamiarem napisania tego tekstu zapytałem w minionym tygodniu, w paru klasach o to samo, co tu przedstawiłem. Jaki powinien być nauczyciel? Teraz najmocniej stawiano na wyrozumiałość i sprawiedliwość w ocenianiu, przy nadal wysokim zapotrzebowaniu na poczucie humoru nauczyciela. Na kolejnych miejscach umieszczono umiejętność zainteresowania uczniów przedmiotem i umiejętność tzw. podejścia do uczniów.
Zmienny jest więc obraz zbiorowy idealnego nauczyciela.
Jak ja przystaję do tego obrazu? To jest pytanie kołaczące mi się po głowie od ponad dwóch tygodni, czyli od 30 marca, kiedy to wystartował w naszym województwie konkurs na Belfra Roku 2008/09. Ogłosiła go lokalna gazeta Echo Dnia wysyłając uprzednio do samorządów szkolnych propozycję zgłoszenia do konkursu swoich ulubionych nauczycieli. Prowadzono też na łamach tej gazety akcję promocyjną z kuponami zgłoszeniowymi. Samorząd mojej szkoły zgłosił moją kandydaturę jako jedyną z naszej szkoły. Gdy mnie o tym zawiadomiono, poczułem się wyróżniony, ale i zakłopotany w aspekcie tego, co napisałem wcześniej o względności takich ocen. Dyrekcja szkoły wsparła inicjatywę samorządu i zezwoliła na umieszczenie stosownego komunikatu na internetowej stronie szkoły, za co jestem również i jej serdecznie wdzięczny. Obserwuję teraz kolejne notowania w miarę jak do redakcji gazety napływają SMS-y z głosami poparcia dla poszczególnych kandydatów. Zastanawiam się jak dużo moich uczniów wie o konkursie, skoro nie czytają tej gazety i nie zaglądają na stronę szkoły? Myślę, że nie jest z tym najlepiej skoro w drugiej ze szkół, w której uczę na pół etatu nikt nie wie o konkursie, a przynajmniej nie wspomnina tego tematu w rozmowach. Jeszcze bardziej zastanawiam się nad tym, ilu z uczniów lub absolwentów zechce zainwestować w poparcie mnie całych 1.22 zł na SMS-a?Najbardziej chyba jednak istotne jest pytanie, jaka to będzie miara sukcesu, jeśli mierzy się ją ilością wysłanych SMS-ów? Przecież teoretycznie każdy, komu na tym zależy może wysłać na siebie nieskończona ilość SMS i wygrać, prawda?
Rzeczywistości nie da się odwrócić. Dzisiaj takie czasy, że nawet wygrane w poważnych festiwalach, czy konkursach wszelkich przeprowadza się w tej technice. Dlaczego zatem nie wyłaniać Belfra Roku tak samo, prawda?
  Dużo pytań postawiłem, prawda? Mam nadzieję, że przynajmniej na część z nich otrzymam odpowiedź od Państwa w formie komentarzy. Polecam się.