Kocham, jak to trudno powiedzieć…

– No dobra, przyjmę te kwiaty, ale powiedz dlaczego mi je dajesz – zapytała dziewczynka.
– Bo mama kazała… bo wszyscy tak robią – odpowiedział chłopiec…
Z okazji Walentynek rozlała się fala konkursów mających na celu wyłonienie najlepszego opowiadania  na temat swojej randki, okoliczności w jakich doszło do wyznania miłości, wiersza o tej treści, najbardziej oryginalnej „Walentynki” dla swojego partnera . Nagrody bywają różne. Można wygrać bon na zakupy, opłaconą kolację w restauracji, pobyt w hotelu, oczywiście na dwoje, czy też otrzymać tylko prozaiczne nagrody rzeczowe.
W jednej z katolickich gazet napotkałem zachętę tej treści:
Kocham. Jak to trudno powiedzieć!  Nasza walentynkowa zabawa jest jeszcze jedną okazją, by postawić krok na drodze do oczyszczenia, umocnienia czy ożywienia miłości. Kochający się ludzie mają dobrą wolę, ale brakuje im odwagi, zachęty czy może pretekstu, by zawalczyć o miłość jeszcze większą. Prześlij do naszej redakcji walentynkę dla Niej lub dla Niego.
– Prawda, że to wzniosły cel?
Zastanowiłem się nad swoim udziałem w takim konkursie, ale…
Zanim podjąłem decyzję w tym względzie, to postanowiłem zapytać o zdanie swoją żonę i … Odwlekam decyzję do ostatniej chwili, która została wyznaczona na niedzielę 14 lutego.
Wszyscy znamy piosenkę Kochać, jak to łatwo powiedzieć , a ponadto na różne sposoby analizowaliśmy jej tekst. Czy faktycznie tak łatwo przychodzi powiedzenie komuś  KOCHAM?
Zaglądnąłem do wyszukiwarki z pytaniem :
– Jak wyznać miłość dziewczynie ?
Otwarło się dla mnie szerokie pole z kwiatuszkami ,  jakich  się nie spodziewałem. Mnóstwo pytań, a jeszcze więcej odpowiedzi. Pytają zwykle chłopcy, a odpowiadają zwykle dziewczyny, chociaż nie jest to zasadą.
Oto próbka:
– Witam, mam 15 lat i zakochałem się w jednej koleżance z mojej klasy, która jest przesympatyczna i ma dobre serce. Jest nawet dosyć ładna. Ona też się we mnie zakochała, wiem ponieważ raz przypadkowo słyszałem jej rozmowę z koleżankami. Boję się trochę jej wyznać miłość mimo iż wiem, że ona mnie kocha. Nie wiem co ja mam jej powiedzieć no bo przecież nie powiem jej, że słyszałem jej rozmowę. Jakie komplementy jej mówić ?
– Hej. Mam taki problem jestem zakochany w dziewczynie, którą znam już ponad 3 lata. Mam 17 lat i chciał bym jej powiedzieć że ją Kocham, ale gdy zawsze się z nią widzę to jestem bardzo zawstydzony i nie wiem jak się do tego zabrać, wcześniej z innymi dziewczynami nie miałem takiego problemu, może dlatego że ich na tak na prawdę nie kochałem? No ale wracając do tematu nie wiem jak się do tego zabrać jestem z nią umówiony i może ktoś mi coś doradzi co mogę zrobić na tym spotkaniu i jak w ogóle zacząć tę rozmowę. Z góry dziękuję.
Przeczytałem dziesiątki odpowiedzi i podpowiedzi uznając, że młodzi ludzie mądrze robią konsultując to z rówieśnikami, którzy są bardziej śmiali, lub już mają to już za sobą. Druga z piosenek jaka przychodziła mi na myśl podczas tej lektury to: Cóż wiemy o miłości .Trubadurzy w swoich rozważaniach dochodzą do wniosku, że właśnie wtedy najwięcej się wie o tym  mając 16 lat.
Wszyscy przechodzimy ten ośli wiek i może warto zaktualizować swoją wiedzę na ten temat.
Wśród odpowiedzi na pytania jakie przywołałem powyżej  przytrafił mi się taki kąsek:
– manrock  – Głupoty…
Nie wyznawaj jej od tak, że ją kochasz. Nawet jak ona coś do Ciebie czuje, to może to ją odstraszyć. Zobowiązania zawsze odstraszają. Zacznij po prostu tak jak to robi każdy normalny mężczyzna poznając nową kobietę. Zaproś ją na początku na kawę/gorącą czekoladę, czy coś podobnego, normalnie z nią pogadaj. Po paru dniach znowu ją zaproś np. do kina, znowu z nią pogadaj. Po kolejnych dniach idź z nią na spacer. I tak co parę dni zapraszaj ją gdzieś. Bądź na tych spotkaniach pewny siebie, rozbawiaj ją i spędzajcie miło czas. Po paru randkach możesz ją z zaskoczenia pocałować. Gwarantuje, że po takim czasie, ona zakocha się w Tobie nie mniej niż Ty w niej i ten pocałunek tylko Was zbliży. Po kilkunastu spotkaniach ona sama zapyta czy coś między Wami jest., nie będąc dłużej móc już tak wytrzymać w niepewności. Polecam jednak w szkole zachowywać się normalnie, jak kolega, nie wspominając o spotkaniach. To będzie tylko budować u niej napięcie. Dziewczyny głupie nie są, ona szybko kapnie się, że spodobała Ci się i zapraszasz ją po prostu na randki. Wcale nie trzeba wyznawać nikomu miłości… Czy widziałeś, lub słyszałeś kiedyś, żeby np. jakiś 30 latek wyznał miłość swojej koleżance z pracy od tak? Trzeba małymi kroczkami dojść do tego 😉 Takie wyznanie miłości jest szczeniackie. O dziewczynę należy walczyć Powodzenia 😉 Tekst
   Po przeczytaniu tej podpowiedzi zasępiłem się jeszcze bardziej , bo widocznie większość facetów ma ten sam problem. Decyzja o udziale w konkursie jeszcze bardziej się oddaliła.

 

 

Gdyby mogła cofnąć czas….

Napotkałem kiedyś na Fejsbuku rzuconą w wirtualną przestrzeń deklarację tej oto treści:  Gdybym mogła cofnąć czas,  to gwarantuję ci, że nawet nie poznałbyś mojego imienia…Pomyślałem sobie,  że ktoś, kto wybrał z ogromnej puli memów taką deklarację musiał się poczuć bardzo skrzywdzony przez partnera i tą drogą informuje go o swoich przemyśleniach. Ponieważ była to moja młoda znajoma z czasów szkolnych, to zapytałem:
– Ja –  Aż tak Cię zezłościł?
– Sylwia  – Aż tak skrzywdził….
– Ja – On tu zagląda?
– Sylwia – Na pewno nie.
– Ja – Kto jest zatem adresatem tych słów?
– Sylwia – Mężczyzna, który już dla mnie nie istnieje.
– Ja – To już nic nie rozumiem. Może dlatego, że jestem facetem?
– Sylwia – Wiem, ale nie robię tego żeby to czytał. Jest Pan mężczyzna, którego bardzo szanuje. Chciałabym żeby każdy mężczyzna był taki jak Pan.
– Ja – Miło czytać. Zapewniam Cię, że są tacy. Nie trać nadziei i szukaj i stawiaj wymagania, i sprawdzaj, zanim…
– Sylwia – Dziękuję za dobre rady, człowiek uczy się na własnych błędach. Szkoda tylko, że ja popełniam je cały czas. Mam nadzieję, że w końcu będę szczęśliwa.
– Elżbieta – Na pewno tak ,a błędy, któż ich nie popełnia. Myślę , że są po to, aby się na nich uczyć i wyciągać wnioski na przyszłość. Serdecznie pozdrawiam (do zobaczenia)
– Sylwia – Serdecznie dziękuje.
Nasza rozmowa się na tym urwała, ale temat pozostał i wciąż zaprząta moją głowę. Dlaczego jest tak, że młodzi każdy gest, obiecujące spojrzenie, czy miłe słówka biorą od razu na serio? Przecież nie każdy człowiek ma poważne i dobre dla nas intencje.
Tak się złożyło, że w tym samym czasie napotkałem na zaznajomionym portalu tekst dotyczący podobnego problemu. Polecam: http://perepele.pl/article/ilosciwmlodosciorroryczykomedieromantyczne/2042 Podjąłem i tam powyższy temat takim oto wpisem:
Tego oczekiwania na wielką miłość i brania każdego gestu za dowody przyjaźni, czy miłości właśnie nie da się nikomu wyperswadować. Nie da się również tak zorganizować i poprowadzić życia małolata, aby to wszystko mogło go ominąć. To jest szkoła życia i za naukę w tej szkole każdy musi zapłacić, chociaż nie każdy tak słono,  jak to się zdarza w skrajnych przypadkach. Wystarczy obserwować fejsbukową rozmowę prowadzoną przy użyciu memów, sentencji czy piktogramów,  aby się przekonać, że autorka zna życie i trafnie przedstawiła problem…

A co Państwo sądzicie na ten temat?

Triada przedłużonego weekendu

Od rana obserwuję krążącego w Fb mema pod nazwą Wielka kumulacja. Treść przypomina o wielkiej kumulacji ulubionych dni silnej i niezależnej kobiety. Składa się na nią:
– Tłusty czwartek
– piątek 13 -tego
– walentynki, a wszystko umieszczone na tle rysunku silnej kobiety – pokazującej coś, jakby gest Kozakiewicza. Gdy się zastanowić nad tym przesłaniem, to należałoby dodać do ogarnięcia przez silną i niezależną kobietę jeszcze środę, jako dzień chorych. Ciekawa koincydencja, nieprawdaż? Dzień Chorych jest dobrą okazją do zastanowienia się nad zdrowiem i przyczynami jego pogarszania, nad znaczeniem diety, ruchu i bezruchu, nad wpływem stresu, ale również relaksu na naszą kondycję, nie tylko fizyczną zresztą.

W tym samym czasie silna i niezależna kobieta dbając o zachowanie tradycji – wiadomo tradycja to rzecz święta – przygotowuje dla domowników i do racy coś specjalnego na tłusty czwartek. Faworki, czy pączusie? A może by oponki? Nic nie pomoże wczorajsza refleksja nad zdrowiem, bo zdrowy, czy chory, to jednakowo coś słodkiego potrzebuje. Przecież to Tłusty Czwartek. Jeśli praca, czy inne obowiązki nie pozwalają na samodzielne przygotowanie przysmaków, to przecież każdy spożywczak ma w tym dniu szeroką ofertę tych specjałów i można zakupić dowolną ilość. Zewsząd dobiegają sygnały pobudzające apetyt oraz równolegle podsuwane są przepisy na doskonałe, nie tuczące, lekkostrawne, bo pieczone zamiast smażonych w paskudnym tłuszczu itd. itp. Wieczorem wszyscy (prawie) dyszymy z przejedzenia, a na półmiskach mamy jeszcze zapasik na następny dzień, na równie specjalny dzień z naszej kumulacyjnej triady. Gazety spieszą z poradą na temat ile można zjeść i ile trzeba później biegać, aby to spalić. Wieczorem przeczytałem w Onetowym wydaniu GW informację na temat: – Ile pączków można zjeść w tłusty czwartek, żeby nie nadszarpnąć swojego zdrowia? Najlepiej wcale albo, no, góra jednego. Chyba że …stuknęło nam 75 lat. Wtedy – ponoć – możemy objadać się nimi bezkarnie. Zrezygnowałem z dalszego czytania, jako że zjadłem sporo więcej niż jednego pączka i jeszcze brakuje mi parę lat do granicy wieku zwalniającej z zakazu. Piątek, to tradycyjnie kultywowane ograniczenie w spożywaniu mięsa, a więc i okazja do skorygowania bilansu energetycznego. Mocne postanowienie szybkiego zrzucenia nadmiaru wchłoniętych w przeddzień kalorii byłoby jeszcze bardziej efektywne gdyby ruszyć na dłuższe spacery, nordic walking, czy zastosować inne formy aktywności, ale… Właśnie , to nie jest zwyczajny piątek. To trzynasty dzień miesiąca i piątek zarazem. Jak tu wyjść z domu? A jak mi się coś stanie, gdy krzywo postawię stopę? Gdy ktoś na mnie wpadnie?

Ja tam nie wiem, czy wierzyć, czy nie wierzyć w pecha, ale ponieważ urodziłem się trzynastego lipca – na szczęście były to już pierwsze godziny soboty, to mam w tym kierunku jakieś skrzywienie i dość często zdarzało mi się zapisywać sporo rzeczy na konto tego, że jestem pechowcem. Aby znaleźć jakieś wyjaśnienie sprawy poszukałem nieco w Internecie i pod hasłem pechowa trzynastka – piątek znalazłem taki 6–cio minutowy film https://www.youtube.com/watch?v=A6SarvZxPeM – Zrozumiałem, że nie ma się czego obawiać i mogę spokojnie pominąć ryzyko dręczącego mnie pecha. Poza tym nie popełnię grzechu bałwochwalstwa, które jak sprawdziłem ma wśród ludzi przerażające rozmiary. Jakoś przetrzymamy piąteczek, a w sobotę…Od samego rana przystępujemy do realizacji miłego i zadomowionego już nad Wisłą obyczaju prawienia sobie komplementów, wyznawania uczuć, obdarowywania się serduszkami, karteczkami, słodyczkami … http://tatulowe.blog.onet.pl/2014/02/11/kocham-cie-i-love-you-ich-liebe-dich-te-quiero-te-amo-ja-lublu-tebia/

Niedziela będzie już normalna, jak każda leniwa niedziela

Jeden problem – zdjęcia dwa

Przeglądając rankiem nowości udostępnione na Fb natrafiłem na dopiero co wklejone zdjęcie, któremu nadałem numer 1. Ponieważ nie udaje mi się go tu zamieścić, to je opiszę. Oto uśmiechnięta para młodych ludzi, a w tle pytanie:
– Dlaczego tak dobrze układa ci się z żoną?
–  Po prostu ożeniłem się z najlepszą przyjaciółką – brzmiała odpowiedź Czytaj dalej

Kocham Cię, I Love You, Ich Liebe dich, Te quiero, Te Amo, Ja lublu Tebia

Czy tego chcemy czy nie, to pochodzące z krajów anglosaskich święto zakochanych zwane Walentynkami kroczy triumfalnie przez nasz kraj. Co roku piszę na temat tego sympatycznego święta obserwując młodzież szkolną i środki współczesnej komunikacji z jakich korzystają dla nawiązywania kontaktów i podtrzymania więzi grupowej. W tym roku jestem już poza szkołą wiec pozostają mi wnioski płynące z obserwacji tego drugiego, wirtualnego świata. A tu dzieje się ogromnie dużo. Zdjęcia i filmiki , których treścią często jest MIŁOŚĆ wklejane są w tempie karabinu maszynowego. Teraz mamy w naszym regionie ferie zimowe, więc czasu jest więcej. Podążając za modą, czy to już za zwyczajem próbując utrzymać się w nurcie gromadzę – dopóki jeszcze wolno(ACTA) linki do interesujących filmików You tube oraz kopiuję piękne zdjęcia, które często idą w obrót. Czytaj dalej

Cudne życia popołudnie

Jesteśmy już po importowanym z USA święcie zakochanych. Czy poddajemy się nastrojowi tego święta? Przejmujemy zwyczaj obdarowywania się czerwonymi serduszkami, słodyczami, całuskami, kwiatuszkami? Myślę, że coraz częściej jesteśmy nastawieni na tak. Jeśli nie przystępujemy do miłej w końcu zabawy w sposób czynny, to na pewno nie mamy nic przeciwko temu, aby ktoś nas obdarował choćby uśmiechem, dobrym słowem, gestem. I to nie musi być ktoś z kręgu najbliższych, prawda? Cóż jednak począć, gdy nasi bliscy myślą podobnie i też czekają?

Ja starałem się tworzyć w swoim otoczeniu miłą przedświąteczną i świąteczną atmosferę poprzez zamieszczanie na swoim profilu w Facebooku zdjęć „na okoliczność” i „ku czci miłości”. Ponieważ absolutna większość moich znajomych to ludzie młodzi, to i zdjęcia dotyczyły scen lub gadżetów używanych przez młodych. Nie zabrakło jednak zdjęć bardziej typowych dla ludzi z mojego przedziału wiekowego, a więc dla starszych. Chciałem dowiedzieć się czy ludzie starsi i jeszcze starsi od tych starszych mogą brać udział w ogólnym świętowaniu. Czy nam wolno kochać i okazywać swoje uczucia publicznie.

 

Zdjęcia otrzymały po kilka lajków, a niektóre były nawet udostępniane i sympatycznie komentowane, jednak odpowiedzi na swoje problemy nie uzyskałem. Mam nadzieję na to, że w komentarzach do tego tekstu dowiem się, co Państwo o tym myślicie. Pomyślałem, że dodatkowo pod rozwagę podsunę Państwu następujący tekst jaki zamieścił dzisiaj na Facebooku portal Deon.pl http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,174,co-nam-dzis-pozostalo-z-milosci.html

W mojej przygodzie ze świętowaniem Walentynek przeżyłem jednak poważną rozterkę. Otóż jako komentarz do zestawu trzech zdjęć zamieszczanych na moim profilu Fb umieściłem frazę  pochodzącą z wiersza napisanego mojego czytelnika Rodaka. Brzmiało to następująco:

Choć to życia popołudnie
wciąż jest cudnie.

Napisałem ot tak, aby było miło.

Zaglądając później do tego zdjęcia wielokrotnie zastanawiałem się nad tym co ja w istocie napisałem. Jakie „cudnie”, komu jest „cudnie”? Przecież ci, którzy mnie znają, to wiedzą również o tym, że przed paroma dniami moja żona pośliznęła się na lodzie i naderwała sobie mięsień w nodze, a więc nie może chodzić i bardzo cierpi. Ja opiekuję się nią i domem, a będąc poważnie zaziębionym, bo kicham i kaszlę ukradkiem, aby jej dodatkowo nie zarazić. Moja córka Małgosia właśnie w tym dniu miała wyznaczony zabieg na żyłach podudzia i oboje byliśmy zaniepokojeni o przebieg tego zabiegu. Druga córcia Ania przeżywa właśnie zaziębienie swojej Marysi, która mimo, że bardzo lubi, to znowu nie może chodzić do swojego przedszkola. Jak mogę więc pisać : Wciąż jest cudnie?

Gdy w czasie rozmowy na Skyp`e (konferencja) podzieliłem się z córkami i siedzącą obok żoną swoimi wątpliwościami, to tylko roześmiały się serdecznie. W końcu wszyscy znamy zasady panujące w Ameryce, gdzie pierwsze słowa każdej rozmowy przebiegają według stałego i obowiązującego scenariusza:

– How are you?

– I`m fine. Thank you. What about you?

– Fine. Thanks.

Nie ma tam miejsca na narzekanie i ubolewanie nad własnym losem. Może pora przejąć od nich również ten zwyczaj? Co o tym sądzicie?

I Love You, Ich Liebe dich, Te quiero, Te Amo, Ja lublu Tebia, Kocham Cię…

Motyle w brzuchu

Czy tego chcemy, czy nie, to pochodzące z krajów anglosaskich święto zakochanych zwane Walentynami kroczy triumfalnie przez nasz kraj. Co roku piszę na temat tego sympatycznego święta obserwując młodzież szkolną i środki współczesnej komunikacji, z jakich korzystają dla nawiązywania kontaktów i podtrzymania więzi grupowej. W tym roku jestem już poza szkołą wiec pozostają mi wnioski płynące z obserwacji tego drugiego, wirtualnego świata. Czytaj dalej

Brakujący element…

  Przed tygodniem wpadła mi w ręce gazeta promująca zdrowie, a przy okazji leki podtrzymujące ten cenny dla nas dobrostan zdrowiem zwany. Zawsze sięgam po tego rodzaju wydawnictwa, aby zdobyć informacje dla siebie, a przy okazji materiały do gazetek szkolnych poświęconych promocji zdrowia właśnie. Tym razem zastanowiła mnie przedstawiona na zdjęciu grafika. Pomyślałem sobie o jej wykorzystaniu, i to w szerszym niż tylko zdrowie kontekście. Od pomysłu do jego realizacji droga okazała się daleka. Dość długo zastanawiałem się jakimi wartościami wypełnić poszczególne puzzle, a nawet w jakiej kolejności wznosić tę budowlę mającą symbolizować szczęście? Wiedziałem, że centralnym elementem należy uczynić MIŁOŚĆ.

   Jak widać na załączonym obrazku zestawiłem w końcu puzzle w całość i zrobiłem fotografię mojemu dziełu po to, aby go wykorzystać w mojej szkolnej i pozaszkolnej działalności. Jeśli miałbym ocenić swoje „dzieło”, to od razu oświadczam, że nie jestem zadowolony z kolejności wpisanych w puzzle wartości. Szczególnie gdyby przyszło potraktować tę budowlę jak mur, czy też piramidę, której podstawy powinny być szczególnie mocne. Wszak należy budować na skale, prawda?
Uważam ponadto, że samo pojęcie miłości powinno być tu wyraźnie zdefiniowane, bo jest to pojęcie tak szerokie, że różnie można rozumieć jej związek z całą budowlą. Najpierw dom, rodzina, a później miłość?. Czy może miłość na każdym etapie? Zarówno ta panująca w domu rodzinnym jak i ta przenoszona do własnego domu, zwłaszcza gdy jest wznoszony przez dwoje kochających się ludzi dla nich samych jak i dla owoców ich miłości, które w tym domu się pojawią .

Pytałem moich znajomych z Naszej-klasy o ten brakujący element wstawiany przez ludzika i uzyskałem potwierdzenie. Moi młodzi przyjaciele odpowiedzieli:
To nie może być nic innego jak miłość.
Bez względu na wiek myślimy zatem podobnie.

   Rozmyślałem sobie nad tym problemem, aż do dzisiejszego dnia. A dzisiaj ? Dzisiaj byliśmy z żoną na niedzielnej Mszy Świętej, w czasie której czytano Ewangelię wg Św. Mateusza „Kazanie na górze” Zawarte w niej Osiem błogosławieństw będących dla chrześcijan prawdziwym drogowskazem drogi do szczęścia, stało się również treścią trafiającego do przekonania wiernych kazania wygłoszonego przez naszego proboszcza. Szeroka interpretacja treści i sensu kolejnych wskazań uświadomiła mi jak wszyscy jesteśmy odlegli od celu, którym jest szczęście wieczne.

   Teraz wiem dużo więcej o tym jakie wartości liczą się najbardziej w naszej drodze do celu. Wiem, że szybciej, czy wolniej, pod górkę, czy z górki, to należy do niego usilnie dążyć. Nikt nie wie kiedy nasza podróż się zakończy. Nikt nie wie, w którym momencie zaskoczy nas hasło: Game over!  KONIEC! 
W którym miejscu naszej podróży się zatrzymamy?