Oczekiwaliśmy nadejścia kolejnych świąt. Których to już z kolei??? Nawet nie wiem jak to liczyć, bo przecież nie wszystkie zachowały się w pamięci.
Uczestniczyliśmy po katolicku w przygotowaniach do świąt poprzez uczestnictwo w porannych Roratach. Wczesna wyjście do kościoła nie jest dla nikogo zadaniem łatwym, a co dopiero mówić o rodzicach, którym przypada obowiązek dobudzenia, ubrania i zabrania ze sobą małych jeszcze dzieci. Koniecznie z latarenką. Księża wraz z ministrantami kroczący przez kościół w orszaku, idący w ciemnościach rozpraszanych tylko płomieniami świec i podobnych dziecięcych latarni, co dodawało kolorytu temu wyjątkowemu nabożeństwu.
Do tego specjalne adwentowe pieśni i nauka wygłaszana przez księdza celebransa. Nauka rozłożona na etapy, na 4 tygodnie adwentu, w czasie których Maryja i Józef przemierzają ogromny teren odpowiadający długości niemal całego dzisiejszego Izraela szukając miejsca dla siebie i mającego się narodzić Syna Bożego. Przebyta droga była omawiana przez księdza i zaznaczana punktami na specjalnej mapie, jak w nawigacyjnych mapach Google. Nawet wykorzystywano specyficzny GPS (czytaj Gabriel Prowadzi Skutecznie), który sympatycznym głosem pochodzącym z telefonu księdza przemawiał do zebranych wspomagając jego wykład.
Dzieci na rozpoczęciu rorat składały codziennie do koszyczka serduszka ze swoim imieniem i intencją w jakiej się modlą. Na zakończenie mszy odbywało się losowanie prawa do zabrania do swego domu, na czas do następnych rorat figurki Maryi. Trzeba było zobaczyć z jaką radością to czyniły. Nawet moja wnusia Emilka w ostatnim dniu rorat otrzymała piękną szopkę i z dumą przyniosła ją do domu.
Czy tylko dzieci były zachwycone?
Myślę, że wszyscy zyskali na tym przygotowaniu otrzymując dużo tematów do przemyśleń. Mamy przecież nieustający kryzys imigracyjny u polskich granic. Wiadomości z frontu walki z przemytem biednych, bo oszukanych po wielokroć imigrantów, wystawionych na pastwę bezdusznych obrońców naszych (i unijnych) granic. Takie same dzieciaki jak te nasze przychodzące na roraty maluchy, nie rozumiejący organizowanych przez służby mundurowe przepychanek i ucieczek muszą znosić tam niedolę chyba większą niż bohaterowie adwentowych opowieści. Wiemy jak skończyła się niedola Maryi, a jak skończy się niedola liczonych w skali świata w milionach małych i dużych imigrantów.
Mamy Boże Narodzenie, Słuchamy przepięknych kolęd, a wśród nich choćby tej…
Nie było miejsca dla Ciebie
W Betlejem i w żadnej gospodzie,
Więc narodziłeś się Jezu
W stajni, w ubóstwie i chłodzie…
Świat nie jest i nigdy nie był sprawiedliwy, a wszyscy tego doświadczamy w mniejszym lub większym stopniu. Czas świąt pozwala się nad tym zadumać i samo to nawiązanie do historii jest już wartością samą w sobie.
Zasmuciłem prawda?
A przecież mamy wreszcie radosne rodzinne święta. Wiele rodzin połączyło się po dłuższym rozstaniu, aby podładować akumulatory i razem coś przeżyć, Wielu musiało odłożyć odwiedziny choćby wobec pandemicznych zaostrzeń i utrudnień. Przyjadą na następne święta. My też jesteśmy emigrantami. Jak się nam udało, to wiedzą wszyscy mający w rodzinach takie osoby.
Ja wspomniałem dzisiaj i udostępniłem na Fb link do mojej świątecznej, emigranckiej opowieści sprzed lat. Zapraszam: LINK
Będę wdzięczny za podzielenie się w komentarzach swoimi emigracyjnymi wspomnieniami.
W tych dniach oczekiwań na święta zdarzyła mi się niecodzienna przygoda…
Na profilu Facebooka znalazłem umieszczoną przez znajomego wśród życzeń piosenkę, której chyba nigdy wcześniej nie słyszałem. Jego życzenia przeczytałem i za nie podziękowałem, a piosenkę wysłuchałem odkrywając w niej wiele ważnych dla mnie treści. Odżyły wspomnienia z tych kilkudziesięciu minionych lat i dlatego chciałbym Was zaprosić na taką podróż do minionych lat. Oto ta piosenka. Śpiewa Gang Marcela: LINK
Chciałbym wrócić tam gdzie byłem…
Gdy minione święta obchodziłem…
Do brzegu zatem, jak mawia Klarka…
Pora na życzenia
Wszystkim bliskim, Znanym i Nieznanym, którzy łaskawie zachowują pamięć o wspólnie spędzonych chwilach, którzy odwiedzają, oglądają i czytają wirtualnie czynione przeze mnie znaki w internetowej przestrzeni przesyłam życzenia radosnego świętowania…
Jedni jadą w góry, a inni nad morze…
Większość jednak świętuje w domach,
każdy tak jak lubi i może…
