W tym roku mija 10 lat od ważnego życiowo momentu, czyli zakończenia pracy zawodowej w związku z przejściem na emeryturę. To długi okres czasu, ale jednak zbyt mały, aby zatarły się wspomnienia związane z pracą nauczyciela. Zapraszam do lektury i wspominek
Często omijały mnie okazje szkolnego świętowania różnych uroczystości szkolnych, gdyż pracując w dwóch szkołach po prostu nie zdążałem akurat tam, gdzie coś szczególnego się działo. Tu akurat zdążyłem w samą porę.
Ponieważ zawsze noszę aparat fotograficzny przy sobie, więc z marszu wykonałem kilka zdjęć, a później poprosiłem kogoś z obserwatorów o wykonanie mi zdjęcia z absolwentami mojej klasy na tle hasła, które zostało napisane jakby specjalnie dla mnie. Obserwatorami tej sceny byli wszyscy zebrani tam nauczyciele z dyrektorem szkoły na czele.
Ten fakt będzie miał w tej opowieści szczególne znaczenie.
Zacytuję pełną treść hasła:
Chciałbym kiedyś tu powrócić,
Chciałbym kiedyś tu zapukać,
By dzisiejszy dzień poszukać…
W dniu rozdania świadectw już wiedziałem o tym, że ostatecznie kończę pracę zawodową w staszowskim ekonomiku, a wiec podobnie jak absolwenci odchodzę z tej szkoły. Nawet napisałem już wtedy i opublikowałem tekst pt.:
Hej wakacje to rzecz miła…https://tatulowe.wordpress.com/2011/06/09/hej-wakacje-to-rzecz-mila-3/, w którym zapowiadałem swoje odejście z pracy na dłuuugie wakacje zwane emeryturą
Odeszli ze szkoły absolwenci ZSZ, odeszli wreszcie na zasłużone wakacje wszyscy pozostali uczniowie. Szkoła odzyskała wakacyjną ciszę przerywaną sporadycznie krokami kogoś z personelu lub interesantów kończących proces rekrutacji na kolejny rok szkolny. W tej atmosferze doczekałem dzisiejszego dnia, na który zwołano Plenarne Posiedzenie Rady Pedagogicznej dla podsumowania wszelkich działań szkoły w minionym roku szkolnym. Niezwykle rozbudowany porządek obrad przyniósł wiele satysfakcjonujących informacji o osiągnięciach jakie, dzięki mądremu zarządzaniu i ofiarnej pracy całego grona pedagogicznego udało się zrealizować z korzyścią dla naszych uczniów i dla społeczeństwa – nie tylko lokalnego. Są tu realizowane z sukcesami projekty unijne przynoszące możliwości rozwoju bazy dydaktycznej, wymianę międzynarodową młodzieży z wszelkimi szansami rozwojowymi jakie niosą te sposoby inwestowania w Kapitał ludzki. To cieszy wszystkich pracujących ofiarnie dla Naszej szkoły. Dyrektor ZSE Jan Ungeheuer wielokrotnie podkreślał zasługi poszczególnych osób jako, że zawsze stara się doceniać wkład pracy każdego i pozytywnie motywować do dalszych działań. Nawet niedociągnięcia, których nikt się nie ustrzeże podkreślano w sposób życzliwy i koleżeński. To krzepi poszczególnych ludzi i cementuje cały zespół.
Ostatnim punktem programu było moje pożegnanie…
– A teraz chciałbym pożegnać odchodzącego na emeryturę, najstarszego w gronie kolegę, który ostatnie 22 lata poświecił naszej szkole… – powiedział dyrektor, po czym przybliżył niektóre moje działania służące szkole i środowisku. Otrzymałem kwiaty i życzenia. Zaśpiewałem ze wszystkimi tradycyjne Sto Lat. Próbowałem jakoś podziękować za wspólną pracę, ale głos uwiązł mi w gardle i nie wyszło to najlepiej. Mam nadzieję, że to zostanie mi wybaczone nawet przez siedzących naprzeciw kolegów, którzy – jak to dzisiaj na moją prośbę obliczyli – mają do emerytury jeszcze jakieś 40 lat. Niezwykle poruszyła mnie pamiątka jaką przygotował na moje odejście dyrektor szkoły. Otrzymałem bowiem z rąk dyrekcji pięknie wykonany album pt. Migawki ze staszowskiego ekonomika będący zbiorem fotografii z życia szkoły, w których uwieczniono moją skromną osobę. Okazuje się, że na starych zdjęciach nie tylko ja jestem młody. Młodzi są również ludzie, którzy pracują nadal, jak i młodzi są ludzie, którzy dawno już odeszli do lepszego życia. Ci, którzy wcześniej nie widzieli albumu podlegali podobnym do moich wzruszeniom. Jeszcze dopisano w nim piękne motto naszego wielkiego Patrona i podparto życzenia długim łańcuchem autografów. Jeszcze parę indywidualnych uścisków i zapytań o najbliższą przyszłość i …sala opustoszała.
Ja jestem szczęśliwcem ,bo mam blog. To, co uwięzło mi w gardle, teraz mogę tu spokojnie napisać licząc, że przeczytacie i podzielicie się z innymi.
Kochani, tytuł dzisiejszej opowieści w moim wypadku ma wartość symboliczną. Rozpoczynałem pracę 15 lutego 1970 roku w budynku leżącym o rzut beretem od naszego ekonomika i tu ją kończę. Pracę zmieniałem wielokrotnie, a w pierwszych kilkunastu latach średnio co 5 lat lub nawet częściej. Byłem referentem do spraw produkcji i gastronomii PZGS, następnie lustratorem CRS (dzisiaj trzeba by to nazwać audytorem) Prezesem GS dwukrotnie, kierownikiem gminnej służby rolnej, terenowym doradcą rolnym, nauczycielem – również dwukrotnie, a do tego rolnikiem, piekarzem, stolarzem i czym tam jeszcze w życiu wypadło być. Przez dwie kadencje przewodniczyłem społecznie Radzie Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej, a przez trzy szefowałem Komisji Rewizyjnej ZNP. Byłem więc szefem, jak i zwykłym robotnikiem – z półrocznym okresem bezrobocia( w Chicago). Poznałem wszystkie możliwe style kierowania różnymi firmami i sam dałem się poznać z tej strony setkom ludzi. Wiele z tych doświadczeń opowiadałem tysiącom już absolwentów naszej szkoły jako uzasadnienie pewnych życiowych prawd, które poznawałem osobiście na wyboistych drogach życia. Wiele z tych doświadczeń można znaleźć na blogu i do niego zapraszam licząc na tę formę kontaktu z Wami. Jedno tylko chciałem podkreślić na koniec tej wypowiedzi, co warto pamiętać, jako że to jest bardzo stara prawda. Konfucjuszowi przypisana jest ta sentencja: Jeśli kochasz to co robisz , to nie pracujesz.
Ja to sprawdziłem na sobie. To głównie dlatego osiadłem w ekonomiku i tu dotrwałem do końca swojej kariery zawodowej. Odkryłem w sobie to coś dość późno i gdy spróbowałem tej pracy, to zrezygnowałem z prezesostwa, aby być zwyczajnym nauczycielem. I tak pozostało po dziś dzień. Pracujecie w dobrej szkole, która szczyci się wysokim odsetkiem dziedziczenia zainteresowań zawodami będącymi wciąż w ofercie edukacyjnej . Nowe zawody są niezwykle przydatna na dzisiejszym rynku pracy, co czyni Waszą pozycję w ofercie edukacyjnej jeszcze bardziej interesującą dla młodych ludzi. Dowodem na to jest choćby obecny nabór na rok następny utrzymujący się na wyższym poziomie niż szacowany przez organ prowadzący. Przyszłość należy do Was.
Ps. W dzień po zakończeniu roku szkolnego pod moim tekstem: Ogólniak, czy technikum, a może zawodówka? pojawił się komentarz tej treści.
Jestem nauczycielem akademickim na dobrej wyższej uczelni technicznej. Skończyłam technikum, później studia (nie planowałam ich na początku), mam doktorat. Myślę o tym, żeby swoje dzieci posłać do techników, a jeśli będą chciały później na studia. W technikach zdobywa się umiejętności, których żadne liceum nie nauczy, po prostu człowiek po szkole technicznej całkiem inaczej myśli. Mamy w Katedrze dwóch doktorantów – obydwaj po technikum. Ze smutkiem chcę dodać, że to minister rodem z naszej uczelni zlikwidował technika i stworzył gimnazja. Pozdrawiam.
Wnioski wyciągnijcie sami…
Zapraszam do utrzymywania kontaktów poprzez blog .
Klik dobry:)
Większość moich nauczycieli w liceum chyba swojej pracy nie kochała, co przekładało się na nielubienie uczniów. Wśród uczniów były nieliczne wyróżnione wyjątki, do których nauczyciele zwracali się po imieniu. Pozostałych traktowano po nazwisku, a nawet numerem z dziennika.
Nigdy więc – jako bezosobowy numer – nie chciałam do szkoły powrócić, zapukać, czy odszukać w niej jakikolwiek miły dzień, bo takowych nie zaznałam, choć byłam pilna i grzeczna. W mojej klasie zdarzyła się nawet próba samobójcza. Ten uczeń za to był szykanowany i wystawiany jako eksponat do wyszydzania. Do dziś pamiętam nazwisko tego kolegi i jego numer.
Ach… Gdyby moja szkoła była taka, jak ta, w której uczyłeś Tatulu… Pewnie pędziłabym do niej w podskokach na każdy zjazd absolwentów.
Zlikwidowanie techników i zawodówek uważam za wielki błąd. Np. sklepowa po dawnej ZSZ – tzw, handlówce – wiedziałaby, żeby pasztetu w puszcze nie wystawiać w nasłonecznionej witrynie. Niestety, właścicielka sklepu na moim osiedlu, która jest po gimnazjum nie ma o niczym zielonego pojęcia, a pasztet u niej kupiony, podczas otwierania wybucha aż pod sufit, natomiast skrzynka z drożdżówkami stoi pod półką z proszkiem do prania i domestosem, który ludzie – nad drożdżówkami odkręcają, by sprawdzić, jaki ma kolor.
Zgadzam się więc z panem doktorem z wyższej uczelni. Faktycznie, kto zechce, magistrem czy doktorem zostanie. Do życia jednak potrzebni także fachowcy – robotnicy, rzemieślnicy, technicy i biegłe w towaroznawstwie sklepowe.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Piękny komentarz. Dziękuję.
Faktycznie różne mamy doświadczenia i według nich reagujemy na takie teksty jak mój. To się już stało i się nie odstanie. Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Obszerny temat, dlatego od razu „zweksluję” na to co nas, pedagogów, łączy. Nie wiem zresztą, czy mogę się nazywać pedagogiem, bo był to skromny kilkuletni epizod w czasach PRL i w III RP. Już na przełomie lat 1970/1971 wymarzyłem sobie zawód psychotronika. Jednak kierunek ten został utajniony i przejęty przez wojsko, a że byłem pacyfistą więc pozostało kształcenie się w zawodzie elektronika i psychologa. Miałem pecha, bo po uczelnianych strajkach w 1981 r. psychologię pracy zmieniono na pedagogikę pracy. Elektronika została zdominowana „cyfrówką” i w efekcie w III RP musiałem uaktualnić wiedzę podyplomówkami. Wśród wielu zawodów przez kilka lat byłem nauczycielem. Wymarzony zawód psychotronika wpadł mi w ręce dopiero na kilka lat przed emeryturą i – poza serwisem komputerowym – stał się zajęciem realizowanym do tej pory w formie zdalnej. Dlatego rozumiem Twoje poczucie niespełnienia się i tęskonoty za tym, czym się zajmowałem zawodowo.
Na pytanie: „Ogólniak, czy zawodówka?” odpowiem przykładem. Otóż w firmie serwisującej skomputeryzowane urządzenia obok mnie pracowali serwisanci legitymujący się niesamowicie zróżnicowanym wykształceniem. Byli to np.: dr hab. mgr inż. telekomunikacji, filozof, kucharz (po 2 letniej zawodówce), psycholog, technik budowlany, inż. lotnictwa, itp., Były także panie. Ci co osiągali najlepsze wyniki mieli szansę podjęcia pracy w amerykańskiej Dolinie Krzemowej, lub w analogicznym Instytucie Singapurskim. Wszystkich na głowę pobił … kucharz. Uważam, że oba typy szkolenia średniego są potrzebne, bo przecież rozwijające się wszechstronnie państwo powinno bazować i na przemyśle i na nauce. A wiadomo, że produkowanie i badanie to dwie zupełnie inne profesje, wymagające odrębnych metodologii nauczania i kształcenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mamy sporo wspólnego w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Częste zmiany miejsca i rodzaju pracy są doskonałym przeżyciem, zwłaszcza, gdy już to jest za nami. Niczego nie żałuję, chociaż bywało ciężk
PolubieniePolubienie
Słodkiego, miłego życia na emeryturze, choć wiem, że trudno się ma niej odnaleźć. Z pewnością pisanie bloga pomaga!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gdyby jeszcze zdrówko dopisywało…
PolubieniePolubienie
Tatulu wiem o czym piszesz, ale z dnia na dzień wstaje dla nas nowy dzień.
PolubieniePolubienie
I niechby tak było dalej…
PolubieniePolubienie
Oj tak Tatulu, Młodzi ludzie nie wierzą, że się też zestarzeją!
PolubieniePolubienie
Niech tak pozostanie…
PolubieniePolubienie
Ja sama myślę coraz częściej o starości i na blogu często daję temu wyraz, Boję się !
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Znam to uczucie…
PolubieniePolubienie
Niestety Tatulu, ale życzę Ci miłego dnia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gratuluje. Pasja rodzi profesjonalizm. Profesjonalizm to pewien luksus w życiu. Obserwując moje otoczenie myślę, że niewielu może sobie pozwolić na taki luksus. W znacznej części przypadków ludzie nie mają pomysłu na siebie i raczej nie chcą go mieć. Do pracy chodzą aby ktoś nimi zarządził, a za niewielkie pieniądze oddają to co najcenniejsze czyli swój czas.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. Liczyłem na komentarze absolwentów lub współpracowników. Niestety. Lato nie sprzyja czytaniu, a tym bardziej pisaniu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja dostałam wcześniejszą emeryturę w 2008, ale dopiero w tamtym roku,po 46latach pracy, w październiku odeszłam na emeryturę, praca też była moją pasją i dawałam mi dużo satysfakcji i radości, tak jak mój blog i moje wierszyki.Dzięki temu byłam i jestem pogodnym człowiekiem, miałam to szczęście robić to co lubię, co dawało i daje mi radość. I choć na prawdziwej emeryturze jestem dopiero nie cały rok, to właśnie do mnie dotarło, uświadomiłam sobie, że całe życie, praca ,dom rodzina, ten wieczny pośpiech to była tak naprawdę ucieczka od samej siebie. Teraz dopiero przychodzi, jest czas na refleksję i odkrywanie siebie,swoich stłumionych ,pomijanych emocji ,zrozumienia samej siebie i tego co się przeżyło,tak to jest ” czas uczy pogody „Całe życie gromadzimy doświadczenia , emocje ,a dopiero w jesieni życia mamy czas to zrozumieć ,przeanalizować i tak naprawdę odkryć siebie w sobie.Pozdrawiam serdecznie :))
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
No proszę… Zdjęcie może mylić
PolubieniePolubienie
Ja to aktualnie przeżywam. Dziękuje za te słowa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak,to nie takie proste,teraz zaczynamy całkiem nowy etap życia.Pozdrawiam :))
PolubieniePolubienie
Oglądając się wstecz?
PolubieniePolubione przez 1 osoba