Witaj szkoło… Po deformie


Wakacje ciągnęły się w nieskończoność i nie mieliśmy odpowiedzi na nurtujące uczniów, rodziców i nauczycieli pytanie:
– Jak będzie w naszej budzie w nowym roku szkolnym?

Wreszcie nadszedł dzień inauguracji i już sporo wątpliwości się wyjaśniło. Są szkoły, które w czasie wakacji podwoiły ilość uczniów i oddziałów klas pierwszych. Niektóre wydłużyły czas zajęć i skróciły przerwy do 5 minut. Jeśli to nie wystarczyło do opanowania sytuacji, to przyjęto dwuzmianowy system pracy. Są takie, w których zdecydowano się powiększyć ilość uczniów w klasie do ponad 40. Wielu nauczycieli zostało zmuszonych do pracy na cząstkach etatu w wielu, często odległych od siebie szkołach. Ułożenie rozkładu zajęć w takich miejscach graniczy z cudem. Jak ci biedacy mają wpasować się w rozkłady zajęć, aby zdążyć na czas? A jak będzie w zimie?
Co na to młodzież i ich rodzice? Ile jest takich szkół?
Sporo jest takich pytań, na które jeszcze nie odpowiedziano.
Współczuję tym uczniom i ich rodzicom, którzy nagle dowiedzieli się o konieczności uczestniczenia w dwuzmianowej nauce. W ich domach nastąpić musi przeorganizowanie zajęć, aby zdążyć podwieźć, czy odebrać dziecko. Nie mogą przecież dojeżdżać komunikacją miejską, albo nie daj Boże, dochodzić do szkoły pieszo… Wkrótce o 16-tej będzie ciemno, a lekcje mogą trwać do 17 -18-tej, to niebezpieczne. Jeśli jeszcze dojdą zajęcia pozalekcyjne, to już będzie kolorowy zawrót głowy…W mediach społecznościowych jest mnóstwo takich komentarzy. Tekst na załączonym obrazku pochodzi właśnie z Facebooka. Jeśli ktoś natrafił na dyskusję pod takim tekstem i w dodatku ją przeczytał, to wie, o czym piszę. Dominuje postawa typu:
– No i co z tego, że tak bywało? Mamy się cofnąć do siermiężnych czasów powojennych, czy nowszych wprawdzie, ale nie mniej opresyjnych czasów PRL-u?
Ja pracowałem w takiej dwuzmianowej szkole. Młodzież w większości dojeżdżająca z terenu nie tylko naszego powiatu, ale nie rzadko i z kilku sąsiednich powiatów zaczynała lekcje o 7.15. O której te dzieci wstawały, jak długo jechały autobusem, aby zdążyć na lekcje jeszcze przed świtem?
Druga zmiana zaczynała lekcje o 14-tej i kończyła o 19.15. Jak ci uczniowie wracali i o której docierali do domu?
W przypadku zawodówek następny dzień mógł się zaczynać o 6 rano w odległym zakładzie gdzie mieli „tzw. praktykę „. Często „mistrzowie” z tych praktyk żądali od nich dodatkowej pracy przed lekcjami no, bo urlopy, choroby pracowników, których trzeba było kimś zastąpić, najlepiej uczniem, bo ten nie kosztuje, a potrafi sporo zrobić…
Ot życie, życie trudne.
Życie jest dobrym nauczycielem, tylko drogo bierze za lekcje

11 uwag do wpisu “Witaj szkoło… Po deformie

  1. Ultra pisze:

    Pracowałam także po południu w szkole zawodowej. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to wegetacja, a nie nauka. O godz. 19 oczy się zamykały dzieciom, szczególnie zimą, a przecież jeszcze musiały dojechać pociągami, busami do swoich domów. Wnuk znajomej, licealista z Krakowa przyjeżdżał na dwudziestą do domu, więc w tym dniu nie uczył się, następnego spał dłużej, dlatego miał mniej czasu na na naukę, bo do dwunastej szybko czas pędził, a potem odgrzewał obiad i jechał do szkoły. Nie wiem, za jakie grzechy dorosłych mają się męczyć dzieci.
    Serdeczności zasyłam

    Polubienie

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.