Posiałem nasionka pomidorów, ogórków, cukinii w maleńkich doniczkach z folii jak tylko mrozy przestały zagrażać rozsadzie. Miejsce miały doskonałe, bo to rodzaj mini oranżerii jaką stworzyłem poprzez obudowę tarasu, w którym obok przeszklonych ścian również dach jest przejrzysty. Doglądałem, podlewałem, przesadzałem aż do czasu, gdy minęły święta trzech ogrodników, no i zimnej Zośki. Rosły sobie, doglądane, podwiązywane do palików i codziennie podlewane gdyż mieliśmy długotrwałą suszę. Rosły sobie aż do czasu, gdy pierwsze pomidorki zaczęły się „zawstydzać” tworząc nadzieję na własne warzywa, ze swojego ogrodu, niepryskane…
Po suszy nadeszła utęskniona przecież pora deszczowa. Przez tydzień roślinki nie miały szans obeschnąć, a to mimo że było dla nich zbawienne, to przyniosło również zagrożenie chorobami grzybowymi, no i stało się…
Minęło dwa dni i dolne partie krzaków pokryły się czarnymi plamami. Nie tylko liście ucierpiały ale i gałązki oraz zielone jeszcze owoce. Marzenie o własnych pomidorach zjadanych wprost z krzaka można włożyć do szafy z napisem: Archiwum sezonu 2018. Ratując resztki zerwaliśmy z żoną wszystkie owoce. Porażone do utylizacji, a te które nie miały śladów porażenia przerobiliśmy na sałatkę z zielonych pomidorów wzbogaconych papryką. Mogłem zaśpiewać sobie piosenkę z Kabaretu Starszych Panów o tytule jakim oznaczyłem tę notkę.
Niby to samo, ale tam pan Michnikowski śpiewał…
Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień
Rozpostarła melancholii mglisty woal…
No właśnie, a tu przecież mamy dopiero lipiec… Czy już nie ma szans na dochowanie się własnych pomidorów, czy ogórków bez oprysków chemicznych?
– No i na co poszła twoja wielomiesięczna praca? – pytała z goryczą żona przy wyrywaniu porażonych krzaków. Nie miałem sensownej odpowiedzi. Może trzeba już poddać się i zrezygnować z przydomowej uprawy?
Gdy dzisiaj (niedziela) wychodziłem rano z domu, to dostrzegłem na rozwieszonych nad naszą ulicą przewodach energetycznych niespotykane wcześniej zgrupowanie jaskółek. Widoczny to znak odchowania pokolenia młodych ptaków i… przemijania. Ledwie lipiec przypomniał sobie o swoich powinnościach i nadal grzeje tak, jak to bywa w lecie, to ptaszki myślą o odle(o)cie… Tak nie może być… Chciałoby się protestować, tylko do kogo wnosić te protesty?
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie...