M jak Mostowiak… Barbara Mostowiak

Pani Teresa Lipowska vel Barbara Mostowiak była gościem mojej Jedynki Polskiego Radia. (Lato z Radiem 25.08.) Któż jej nie zna? Już 17 lat występuje w najbardziej popularnym z naszych seriali „M jak miłość”, a przecież nie od tego rozpoczęła karierę i nie tylko serialom ją poświęciła. Słuchałem interesującej rozmowy z redaktorem Romanem Czejarkiem, w czasie której pani Teresa wypowiadała wiele opinii z którymi jednoznacznie się utożsamiam. Choćby to, że trzeba w życiu robić to, co się kocha i być nieustannie gotowym na podejmowanie nowych wyzwań. Czytaj dalej

Każdy z nas wije sobie gniazdo…

Moja młoda znajoma,  która  z tego, co widzę na Fb już uwiła sobie gniazdo zamieściła wczoraj na fejsbuku  tzw. Złotą myśl o następującej treści:
Dla człowieka, podobnie jak dla ptaka,
świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć,
ale gniazdo tylko jedno. – Oliver Wendel Holmes

Ponieważ sentencja wydała mi się niefortunnie zredagowana, to pomimo uznania ogólnego przesłania jakie z niej wypływa umieściłem pod nią komentarz:
 – Miejscem gdzie można żerować, a nie odpoczywać. Ptak poza tym porzuca swoje gniazdo i odlatuje gdy odchowa młode. Odpowiedź pojawiła się natychmiast.
– Monika – Ja tam w swoim gniazdku odpoczywam jak nigdzie indziej na świecie
Tego oczekiwałem, ale gwoli uzasadnienia swojej opinii dodałem jeszcze:
Zupełnie inaczej niż ptak, prawda? Te sentencje nie zawsze trafiają w sedno. Pozdrawiam.
    Nie doczekałem się dalszych komentarzy mimo, że ten wpis zyskał ponad 50 polubień. Coś jednam nie dawało mi spokoju. Czułem się tak, jak powinien się czuć każdy czepialski szukający dziury w całym. Przecież ja myślę podobnie jak ta dziewczyna. Wszyscy chcemy mieć takie gniazdo, takie nasze własne miejsce, w którym czujemy się bezpiecznie i pewnie.
Przypomniałem sobie o tym, że kiedyś, w początkach istnienia tego bloga pisałem o owym symbolicznym gnieździe. Moim – naszym gnieździe. Wpisałem więc do wyszukiwarki hasło Gniazdo i oto ukazał się post z 2008 roku. Przeczytałem go i wróciłem do wczorajszej korespondencji aby niejako się wytłumaczyć i zamieścić tam link do tamtego posta. Oto on : https://tatulowe.wordpress.com/2008/07/31/gniazdo/
Co ciekawe, wtedy gdy to napisałem – to był początek blogowania – jeszcze nikt nie komentował moich opowieści. Ciekawe, czy teraz  się to zmieni?

Mam zaproszenie do wizyty w Bydgoszczy

Dzisiaj pozwolę sobie powrócić do tekstu sprzed dwóch tygodni, w którym nawiązałem do społecznej akcji: Podziękuj nauczycielowi. Dla przypomnienia link. Przedstawiłem tam pokrótce sylwetkę mojego nauczyciela z technikum oraz niecodzienne metody jakie wobec uczniów stosował na swoich zajęciach. Spodziewałem się poruszyć  wrażliwość czytelników i wywołać szeroką dyskusję nad tym za co lubimy lub nie lubiliśmy swoich nauczycieli. Szału nie było, bo stali moi goście podzielali moje poglądy na sprawę lub byli na tyle delikatni aby nie wyciągać z niepamięci  drażliwych wspomnień i tu je upowszechniać. Udostępniłem na stronie instytutu link do mojej blogowej opowieści w nadziei na to, że profesor dotrze do tego tekstu i go przeczyta. Po tym wyczynie niemal codziennie sprawdzałem naszą korespondencję  szukając jakiegoś potwierdzenia tego faktu. Doczekałem się. Mój rozmówca, a syn profesora zamieścił tam w ubiegłym tygodniu króciutki wpis:
Przesłałem Panu nr tel. kom. w prywatnych wiadomościach. Profesor POZDRAWIA i czeka na telefon.
    Byłem nieco zaskoczony, ale i cieszyłem się zarazem. Moja żona od razu zastrzegła sobie obowiązkową obecność przy tej rozmowie . Gdy tylko  udało się nam znaleźć taki dogodny moment to wybrałem podany numer i …
– Dzień doby, nazywam się  X Y i jestem byłym uczniem profesora Sadkiewicza. Czy mógłbym z nim porozmawiać?
– Ależ proszę… –  odezwał się miły damski głos, a za chwilę już rozmawiałem z profesorem. Przypomniałem okres w który chodziłem do technikum i rolę jaką inż. Sadkiewicz odgrywał w naszym uczniowskim życiu. Wspomniałem różne jego wyczyny jak np. parkowanie samochodu na boisku szkolnym dokonywane na pełnym gazie z zatrzymaniem się o parę centymetrów od muru . Stojąc w grupie chłopaków zawsze podziwialiśmy ten wyczyn. – Jak on to robi, że jest zdolny do powtarzania tego manewru bez uszkodzenia choćby zderzaka  – zastanawialiśmy się często. Profesor śmiał się i dopowiedział, że teraz już nie mógłby tego powtórzyć, ale mimo znacznego przekroczenia 80- tki nadal jeździ po Polsce i świecie. Tekst na blogu przeczytał i bardzo mu się podobał. Szczegóły z pracy w szkole oczywiście pamięta, ale nie sądził że tak wryją się w pamięć jego uczniów.

Przedstawił mi pokrótce swoją karierę zawodową mierzoną uzyskiwaniem kolejnymi stopni naukowych oraz patentów dla swoich wynalazków, które zawędrowały nie tylko do laboratoriów prowadzonych w piekarniach i młynach w Polsce ale i w szerokim świecie. Szczegóły tej kariery poznałem dopiero po rozmowie wpadając na tę stronę: http://www.ips.wm.tu.koszalin.pl/doc/2014/1.2014/pdf_strona/IPS_1_2014_LUDZIE%20NAUKI.pdf
Istotnie, niebywałe dokonania i zasłużone sukcesy, nie tylko wobec byłych uczniów ale nawet wobec swoich synów, którzy – jak się to mówi „weszli w buty ojca” i z sukcesem kontynuują  jego dzieło.
Profesor przepytał mnie o „moją karierę” i nie omieszkał wspomnieć o tym, że wielu z jego uczniów wysoko zaszło, bo kilku jest profesorami, a kilku doktorami po habilitacji. Był wyraźnie zdziwiony tym, że będąc na emeryturze nie pracuję zawodowo, bo praca trzyma go w ciągłej sprawności nawet w momentach, gdy coś tam strzyka, czy dokucza w inny sposób. Doradzał mi zmianę trybu życia no i zapraszał do siebie, oczywiście z żoną  na szersze i dłuższe pogawędki.
Zaproszenie przyjąłem z nieskrywaną radością. Żona podsumowała naszą rozmowę jednym zdaniem:
– No, to była bardzo miła rozmowa i chyba dość rzadki przypadek nawiązania ponownych kontaktów z byłym nauczycielem po niemal 50 latach  od ukończenia nauki w szkole.
Z analizy notki biograficznej umieszczonej pod załączonym linkiem wyczytałem, że mój profesor odszedł ze szkoły dwa lata po mnie i już nie powrócił do nauczycielskiej roboty. Pochłonęła go pasja inżyniera, konstruktora i mechanika, a nauk udzielał już na wyższym poziomie w miejscowym uniwersytecie i na przeróżnych szkoleniach

 

 

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich dzieci chowanie

Wakacje mają już kurs zstępujący. Już  pojawiają się reklamy sugerujące miejsce zakupu całego osprzętu dla uczniów. Okres nauki szkolnej tuż, tuż. Pora sięgnąć po tematy szkolne.
Chyba wszyscy znamy to słynne powiedzenie przypisywane Janowi Zamoyskiemu.  Każdy czytający chyba też  zauważył że pozwoliłem sobie zmienić podmiot w zdaniu przenosząc zarazem akcent ze słowa „młodzieży” na „dzieci”. Powiedział ktoś mądry: ”Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” mając na myśli to, że ujemne cechy nabyte w młodości nie dają się później wykorzenić. Skoro tak, to sensowne staje się kolejne powiedzonko: „Wcześniej wyjdziesz – dalej zajdziesz”.
Poranny przegląd nowości prasowych uderzył mnie śródtytułem i wstępniakiem:

„ Przedszkolaki grające na skrzypcach i znające języki obce, nauka od świtu do nocy, kary kilku lat więzienia za ściąganie podczas ważnego egzaminu, całkowite podporządkowanie się rodziców decyzjom nauczycieli. Tak, to wszystko prawda – edukacja w Chinach i Japonii różni się od tej znanej nam z Polski czy Europy. Jednak wśród tych jaskrawych kontrastów i, dla wielu, silnych kontrowersji, sporo jest też rozwiązań, których w naszym rodzimym systemie edukacji po prostu brakuje. http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/edukacja-dzieci-w-chinach-i-japonii/8se46r Z zainteresowaniem otworzyłem tekst opisujący podobieństwa i różnice pomiędzy systemem kształcenia stosowanego w Chinach i Japonii jako, że znajduję się w gronie tych, którzy z uznaniem i zazdrością patrzą w tamtą stronę świata , podejrzewając ścisły związek pomiędzy sukcesami gospodarek tych państw z chowaniem i edukowaniem ich dzieci. Dla porządku tylko dodam jeszcze, że nasze, polskie manipulowanie przy tym tak ważnym elemencie wychowania społeczeństwa jakim jest edukacja budzi we mnie grozę. Czytam więc m.in.:
W prywatnym gimnazjum to uczniowie dbali o czystość szkoły. Podczas przerwy na lunch każdego tygodnia inna klasa miała dyżur i sprzątała teren szkoły, np. odgarniała liście, zbierała papierki, odśnieżała. Nie musieli jednak czyścić toalet(…) Uczniowie  nie mogli mieć telefonów komórkowych ani żadnej elektroniki – także dostępu do Internetu. Weekendy gimnazjalnej młodzieży były wypełnione zajęciami wyrównawczymi czy prywatnymi lekcjami. – Kiedyś zapytałam ich, czy cieszą się na nadchodzące wakacje. Odpowiedzieli, że nie. Zdziwiona dopytywałam dlaczego. Usłyszałam, że muszą iść do szkoły letniej, która wygląda bardzo podobnie do tej, do której chodzą w roku szkolnym. Niekiedy mają jakieś wycieczki po mieście i trochę więcej czasu wolnego…
…Na pytanie, jakie jej zdaniem są chińskie dzieci, nauczycielka odpowiada: – Mitem jest to, że są zdyscyplinowane i posłuszne. To takie same dzieci, jak te mieszkające w innych częściach świata. Tak samo zakochują się w koleżankach i kolegach, biją się z rówieśnikami, słuchają muzyki, kochają w gwiazdach muzyki pop. Mają swojego Facebooka, YouTuba i Twittera…
W tegorocznych doniesieniach prasowych nt. gaokao (egzamin końcowy po szkole średniej) przewijały się informacje o tym, że za ściąganie podczas trwającego trzy dni egzaminu grozi 7 lat więzienia, nad arkuszami z zadaniami czuwają antyterroryści, w niektórych prowincjach kraju tożsamość uczniów jest sprawdzana przez odciski palców i skany siatkówek oka, a samych zdających egzamin pilnują drony, które wykrywają fale radiowe z podpowiedziami. Mimo rozbudowanych systemów zabezpieczeń i niemałych konsekwencji oszustw nie brakuje tych, którzy rzucają wyzwanie ograniczeniom…
Wynotowałem jeszcze parę zdań na temat edukacji realizowanej w Japonii
w Japonii na poziomie formalnym system edukacji nie różni się znacznie od tego, który mamy obecnie w Polsce. Typy szkół są te same. Co jednak ciekawe, rok szkolny rozpoczyna się 1 kwietnia i trwa – z dwoma przerwami – do połowy marca. Wolnego jest znacznie mniej niż w Polsce. W Krainie Wschodzącego Słońca żyje się, żeby zdobywać wiedzę, a potem – żeby pracować.
– W Japonii edukacja jest wciąż oparta na dość tradycyjnej formule. Na poziomie klas 1-3 uczy się dzieci etyki. Ale to nie jest etyka, którą znamy z Polski jako zamiennik religii. To nauka o tym, żeby szanować drugiego człowieka, żeby czuć respekt względem nauczyciela. Bo podstawową różnicą między edukacją w szkole polskiej a japońskiej jest to, że nauczyciel ma zawsze rację – mówi Yamaguchi. Dodaje: – W Japonii dzieci chodzą „pod linijkę”. Rodzice nie mają żadnych możliwości wyrażania swoich opinii – jeśli chodzi o prowadzenie lekcji czy system edukacyjny. Po prostu trzeba wszystko zaakceptować z pokorą i uniżeniem.
…Dzieci mają dużo wolności, mnóstwo wolnego czasu, mogą się bawić – ale pozostają pod opieką szkoły – opowiada moja rozmówczyni. W głowach polskich rodziców może budzić to lekkie przerażenie, ale takie są fakty: w Japonii dzieci bardzo wcześnie uczą się samodzielności i już od pierwszej klasy podstawówki same chodzą do szkoły. To powszechnie obowiązująca zasada, nie można najmłodszych do niej zaprowadzać. Nawet jeśli mają do przejechania kilka stacji metrem lub pociągiem. – To wszystko jest zorganizowane w miarę bezpiecznie. Jest system GPS-ów i ochrony, do którego dzieci są podłączone przez nadajniki. Rodzice dokładnie wiedzą, w którym miejscu jest ich pociecha…
Wybrałem tylko niektóre aspekty tego artykułu ale zapraszam do przeczytania całości wraz z dyskusją pod tym materiałem. Pierwsza wypowiedź komentatora brzmi następująco:
~SAS : W Polsce rodzice powiesiliby natychmiast każdego nauczyciela za takie zasady. Takiego zdyscyplinowania nigdy nie osiągnie się z naszymi uczniami nawet w 10%. Zaraz przybiegnie zdenerwowany rodzic i będzie straszył co najmniej kuratorium i zwolnieniem z pracy. Bo jego dziecko jest wyjątkowe i należy mu się szczególne, czyt. pobłażliwe traktowanie i szczególna opieka. Nawet jeśli odbywa się to kosztem innych dzieci.
Dalej jest tyle ostro, co i pouczająco. Polecam

Wszyscy mający dzieci wiedzą jak trudno wpoić im zasady wcześnie osiąganej samodzielności w ubieraniu się, utrzymywaniu higieny, sprzątaniu po sobie, a co dopiero mówić o obowiązkowości w zakresie wczesnego wstawania, odrabiania lekcji, czytania lektur itd. itd. Ja też to wiem pamiętając jeszcze swoje dzieciństwo, dzieciństwo moich dzieci i dzieciństwo dzieci moich dzieci. Dodam do tego ponad 20 letni staż pracy w szkołach średnich, gdzie ze strony uczniów sporo doświadczyłem.  Mimo emerytury nadal czytam wszystko co dotyczy szkoły starając się nadal utrzymywać kontakt z tą sferą ludzkiej aktywności. Dzisiaj też miałem szczęście, gdyż na Fecebook-u znalazłem ciekawy materiał uzupełniający wiedzę w temacie, który zdecydowałem się poruszyć. Oto artykuł dotyczący wychowania dzieci, w którym podejmowano próbę uzasadnienia potrzeby wyeliminowania z procesu wychowania specjalnego środka wychowawczego jakim jest klaps. Czytam w nim:
Aż 58 procent Polaków aprobuje klapsy jako element wychowywania dzieci. W Polsce stosowanie przemocy wobec dziecka (tak, klapsy to też przemoc) jest od 2010 roku prawnie zakazane. Najnowsza analiza badań pokazuje, że klapsy dają efekt odwrotny od zamierzonego – nie wywołuje posłuszeństwa i zgodności, tylko zachowania aspołeczne. Co więcej częstsze klapsy powodowały więcej nieposłuszeństwa wobec rodziców, związane były ze wzrostem agresji u dzieci i częstszym występowaniem chorób psychicznych w późniejszym wieku.” Czytaj TU  Tym razem skupię się jedynie nad dyskusją jaka wywiązała się pod tym artykułem:
– panzerfaust39  – Nie kop pana bo się spocisz
– polsilver99  – Dzisiaj nauczyciel nie daje sobie rady z bandą łobuzów a jak kogoś pociągnie za ucho to matka leci do adwokata
– basista – Klapsy są bez sensu – wystarczy szlaban na tablet 🙂
– polsilver99 – Dzisiaj co 5 dziecko w Niemczech jest hyperaktywne, a co 10 ma depresję. Ci ,,hyperaktywni” to po prostu łobuzy ,kiedyś ojciec przełożył go przez kolano i już był spokojny. Ten dobrobyt uszkadza szare komórki. Kiedyś matka nie mogła dziecka z podwórka do domu przywołać, a dzisiaj nie można ich z domu na dwór wypchać
– Elżbieta Plichta  – Jak się dziecko uczy od maleńkich to nie trzeba żadnych klapsów tylko my dorośli musimy być wobec dzieci konsekwentni.

– kocurxtr  – jak sie komuś kończą argumenty, jak nie potrafi rozmawiać, dyskutować, przekonać, kiedy nie słucha dziecka i nie rozumie jego potrzeb, gdy nie traktuje dziecka jak człowieka, tylko jak przedmiot – zaczyna się przemoc słowna lub fizyczna. Klaps, wrzaski itp. to jest dowód na bezsiłę i kretynizm wrodzony rodziców …
– bluecolour  – Nie da się czytać niektórych komentarzy zwolenników bicia. Wasze myślenie zatrzymało się na poziomie troglodyty z jaskini. Macie poważne problemy emocjonalne, zaburzone racjonalne myślenie i w większości zapewne prymitywne relacje w waszych rodzinach i otoczeniu. Jakbyście choć przez chwilę pomyśleli, że można żyć inaczej to świat wokół Was będzie naprawdę lepszy, bardziej przyjemny, a Wasi najbliżsi będą wam wdzięczni za przemianę. Do tego nie trzeba wiele. Tylko trochę pomyślcie, można inaczej, Bez bicia przemocy, poniżania. Zrozumcie. Dziś bijecie wy dzieci, ale na starość to was będą bić. Jeśli wy poniżacie to i was będą poniżać. To wraca i role się odwracają.
– Dorota Szutowicz  – skoro klapsy są takie wychowawcze, to dlaczego by ich nie wprowadzić w życie? Mąż chce wychować żonę.. klaps, żona męża… klaps. Wszyscy sie zacznijmy okładać. Dlaczego jak mężczyzna uderzy kobietę to wszyscy są oburzeni, a na trzepanie dzieci po tyłkach dajemy przyzwolenie. Dziecko też człowiek tylko nie potrafi się bronić i dlatego to jest najgorsze świństwo!!!!
– tempo.rary  – Do przedmówców (jeśli mają dzieci, a nie tylko się mądrzą): A nie jest skuteczniejsze zabieranie dzieciom czegoś, co lubią, na jakiś czas niż klaps? Zgadzam się z artykułem, ja pamiętam każdy raz kiedy mnie zdzielono i mam problemy z agresją. Nie wiem, na ile to jest powiązane.
– homeini78 do @tempo.rary – A czy zabieranie czegoś dziecku nie jest również metodą siłową ? Jaka jest różnica, w jaki sposób pokażesz, że ty tu jesteś silniejszy i decydujesz. Generalnie dziecko musi czuć respekt przed rodzicem, a żeby to sie stało, to rodzic musi pokazać kto rządzi. Klaps, zabranie czegoś, izolacja na jakiś czas, to wszystko są podobne metody. Metody zbudowania poczucia w dziecku, że stoi w hierarchii rodziny niżej niż rodzic i to ono ma się naginać do woli rodzica a nie odwrotnie. Naturalna struktura stada to taka, w której każdy zajmuje jakąś konkretną pozycję. Trzeba wiedzieć kto przewodzi a kto musi się podporządkować. Dziecko naturalnie walczy o jak najwyższą pozycję w stadzie i trzeba naturalnymi metodami je odpowiednio ustawić. Jak nie ma hierarchii, to jest naturalny konflikt i walka o pozycję.

– @homeini78- Jednak naruszenie nietykalności to coś więcej. Zabranie czegoś pokazuje, że dziecko jest od rodziców zależne, samo nie może tego sobie zdobyć, musi na to zapracować. Uderzenie dziecka powoduje, że czuje się ono bezsilne, nic nie znaczy, a skoro nic nie znaczy i nic nie może (np. negocjować), to zacznie się tak zachowywać, jak się czuje – „po co mam być grzeczny, to nic nie da, oni mnie nie szanują, ja nie będę szanować ich.” Banalny mechanizm.
@tempo.rary – Chcesz dziecko psychicznie maltretować : O To, że pamiętasz każdy raz jak Cię zdzielono może oznaczać, że twoi rodzice mieli problemy z agresją i przekroczyli pewne granice. Klaps w dupsko to nie bicie kablem czy walenie pięścią po brzuchu. Ten klaps nawet nie musi boleć. Mi też zdarzyło się oberwać klapsa od rodziców. Problemów z agresją nie mam. A gdybym miał to jestem przekonany, że powodem tego nie były by klapsy tylko towarzystwo/okolica w jakiej się wychowywałem.
– Iguassu – @tempo.rary – A wszystko zależy od charakteru dziecka. Mnie matka (furiatka) lała gdzie popadnie głównie za pyskowanie. Nie było to miłe, ale nie przypominam sobie, żeby to skutkowało jakąś agresją. Chyba udało mi się wyjść na ludzi 😉 Miałam tylko żal, że moją siostrę traktowała inaczej, ale młodsza siostra zawsze była krucha psychicznie, zupełnie inny typ niż ja. Dzisiaj nie mam problemu ani z szacunkiem do innych ludzi, wiem że się wstaje, gdy ktoś starszy stoi w mojej obecności, wiem również że osobę starszą, kobietę, bądź osoba którą darzymy specjalnym szacunkiem powinniśmy mieć po..prawicy. Takie drobiazgi, ale czy ktoś o nich dzisiaj pamięta ?
a.k.traper – Najlepiej jak dziecko terroryzuje okolicę krzykiem, płaczem, kopaniem i gryzieniem, a gdy podrośnie to tatuś z mamusią pracują na jego zachcianki i bronią przed złymi opiniami, bo to niemożliwe, bo ma wszystko, nic mu nie brakuje, właśnie zabrakło autorytetu i porównania, że życie boli, dobrze jak dostanie klapsa w dziąsło zanim skrzywdzi kilka osób już jako dorosły. Ja byłem zmuszony użyć tej metody wychowawczej w okresie gimnazjum, dzisiaj niekiedy syn mówi, że gdyby nie to, to pewnie brnąłby dalej. W dzieciństwie potrafiłem inaczej przekonywać a do klapsów nie było okazji, no chyba, że taki rodzicielski w zabawie:)))Podobnie i na żonę nigdy ręki nie podniosłem a mimo jest dobrą kobietą, może aż za dobrą?:)))
kermit. -Tomciu plucie na ludzi jest be tak nie można
-yyyyyyyyyyy
-Tomciu nie ciągnij Monisi za warkocze bo to ją boli
-YYYYYYYYHHHHHHHHH
-Tomeczku nie można rzucać kamieniami bo komuś zrobisz krzywdę
-JESTEŚ GŁUPIA
-Tomeczku dlaczego wyrywasz skrzydełka motylkowi? Za kare zrób kolaż swych uczuć
-NIENAWIDZĘ CIE
-Tomeczku dlaczego kopiesz psa tak nie można to żywe zwierze Porozmawiajmy o tym
-SAMA SE ROZMAWIAJ
-Tomaszu piłeś alkohol a jesteś niepełnoletni ! Porozmawiajmy o tym
-SPADAJ
-Tomaszu brałeś narkotyki wiesz że to szkodzi zdrowiu? Porozmawiajmy o tym -WAL SIĘ
-Tomaszu dlaczego pobiłeś kolegę i zabrałeś mu pieniądze?
-SP*****LAJ  K**WO
– dorsai684 – Mam sąsiadkę, która nigdy nie uderzyła dziecka. Jak to nowoczesna matka, tłumaczyła, rozmawiała, wyjaśniała. Dziś dziewczę ma około 15 lat i często słyszę, że dyskusję z matką kończy gromkim „odpie…się ty stara ku…”. Zgadzam się więc, z twierdzeniem, że kary cielesne wzbudzają w dzieciach agresję. A zwłaszcza ich brak.
   To tylko próbka tekstów obrazujących stan naszych poglądów na sprawę wychowania. Chyba nikt nie ma wątpliwości w to, że znajdzie się jakieś modus Vivendi pozwalający na wypracowanie jednolitych zasad wychowania dzieci, bo gdy one przejdą do grupy społecznej młodzież, to już będzie za późno na jakieś korekty

Franciszkowie wszystkich krajów łączcie się….

Ryzykowny tytuł, przyznaję, ale postaram się uzasadnić  tezę, która miała kiedyś wielkie społeczne znaczenie, albowiem miała łączyć proletariuszy – ludzi biednych w walce o swoje prawa z bogatymi kapitalistami. Wszyscy wiemy jak się ten eksperyment społeczny zakończył. Świat wrócił do swoich tradycyjnych podziałów, a  przepaść pomiędzy tymi dwoma grupami społecznymi biedni – bogaci  jeszcze bardziej się pogłębiła. Zaprzestano powszechnego używania słowa proletariat ale wymyślono szereg innych jak np. prekariat. Czytaj dalej