Doczekałem się 7 rocznicy powstania bloga Tatulowe opowieści. Liczbę kolejnych opowieści również otwiera siódemka, co daje średnią 103 notki na rok. Z tego wynika, że tak średnio pisałem nowy tekst co trzy dni. Czy zawsze nowy? No nie zupełnie, gdyż czasami sięgałem do powtórzeń – jeśli uznałem, że mogą one nadal kogoś zainteresować tematem lub sposobem ujęcia starego problemu. Wypada przypomnieć początki. Oto w dniu 3 lipca 2008 roku opublikowałem pierwsze słowa pozwalające mi zaistnieć w blogosferze.
Na banerku ówczesnego bloga królowała dość długo nadrzewna mysz kościelna (zdjęcie powyżej). Czytaj dalej
Miesiąc: Czerwiec 2015
Zalew informacji

Zaglądnąłem – po sporej przerwie – do bloga młodego wiekiem autora <Maksa>. Przeczytałem ostatnią jego notkę dotyczącą zalewu informacji właśnie. Przyznam, że trochę mnie zbulwersowało takie stwierdzenie…
…Nie mam konta na Fejsie, nie mam Twittera ani Instagrama. Prowadzę swój niszowy, oldskulowy blog. Rzadko słucham radia. Jeśli chcę posłuchać muzyki, włączam sobie piosenki na YouTube. Gazet prawie w ogóle nie czytam. Tabloidy mam w dupie, czasami, może kilka razy w miesiącu, przeczytam jakiś tygodnik. W telewizji czasami obejrzę jakiś mecz, czasami posłucham tendencyjnych wiadomości, czasami zobaczę jakiś program historyczny. Ale ogólnie staram się oglądać TV jak najrzadziej. A i tak mój mózg mówi mi, że za dużo tych wszystkich informacji.
Dyskusja pod tekstem jest prowadzona również w tym tonie, co zachęciło mnie do zabrania głosu:
Dawno mnie tu nie było, a temat ciekawy… Wczoraj usłyszałem w audycji radiowej rozmowę na temat filozofii. Pani prof. Środa rozmawiała o filozofii, a właściwie to o Arystotelesie. Już na początku użyta została jego sentencja: Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn i to przyciągnęło moją uwagę, Używałem tej sentencji w szkole i kułem nią w oczy moich uczniów wespół z inną myślą autorstwa Rudyarda Kiplinga:
„Sześciu uczonych miałem sług, zawdzięczam im wszystko, co wiem. Imiona ich brzmią: Co i Jak, Dlaczego, Kiedy, Kto i Gdzie”.
Różnie reagowano na udostępniane przeze mnie sentencje, ale wielu zapisywało je z własnej ochoty.
Faktycznie mamy zalew informacji, ale odcinając się od niej ograniczamy swoje horyzonty poznawcze. Nie ma innego wyjścia jak dokonywanie selekcji, a przy znużeniu dopiero przechodzenie na odbiór ciszy, która w uszach dzwoni. Jeśli nie mamy realnej szansy na słuchanie najlepszych wykładowców i w ściśle wybranych tematach, to warto skupić się na kilku źródłach trafiających do nas zarówno poziomem autorów, jak i przystępnością wywodu. Słuchać, porównywać, weryfikować i zapewnić sobie konieczną aktualizację tej wiedzy. Świata nie zmienimy, a przecież musimy go sobie jakoś oswoić, aby uważać się za dobrze poinformowanych i gotowych w każdej chwili podjąć rozmowę nawet z autorytetami w jakiejś dziedzinie. Warto utrzymywać stały poziom swojej wiedzy dającej się opisać takim stwierdzeniem:
„Wiem wszystko o czymkolwiek, a jednocześnie wiem cokolwiek o wszystkim” – to też jest czyjaś sentencja. Ja nie odpuszczam i śledzę nagłaśniane wydarzenia, aby nie wypaść z rutyny i być na bieżąco. Ciekawe jak ocenicie mój pogląd na sprawę?
Niestety, mija czas, a nikt z tamtego grona nie nawiązał do mojej wypowiedzi a moja ciekawość rośnie. Pomyślałem więc, że zapytam o to samo tu, na blogu.
A życie sobie płynie…
Pisałem już wielokrotnie o pojedynku rozgrywanym z udziałem obozów wspierających tę, lub tamtą stronę pomiędzy Polską Fajną i Polską Tajną. Przez dwie kadencje zwyciężała Polska Fajna. Teraz nastąpiła zmiana i obóz Polski Tajnej uzyskał prowadzenie po tej zaciętej walce, która wciąż trwa. Zupełnie podobnie, jak to bywa na boisku, ważnym elementem w tej grze okazało się zaskoczenie. Zawodnicy Polski Fajnej czuli się tak pewnie, że dali się zaskoczyć jak amatorzy. Szok w jaki wpadli główni zawodnicy wciąż trwa i paraliżuje całą drużynę czyniąc ją tym bardziej podatną na ataki. Czas płynie, a wciąż nikt nie wie jak to się mogło stać, że w opracowanym scenariuszu walki nie uwzględniono koniecznych poprawek jakie niesie życie. Metody stosowane w poprzednich wyborach zawiodły. Obecnie liczy się zupełnie co innego niż w poprzednich, czy jeszcze bardziej odległych wyborach. Dziś gra się emocjami i dlatego sztaby wyborcze nie przebierają w środkach. Wiedzą choćby z obserwacji kampanii wyborczych w innych krajach, że im bardziej ktoś potrafi rozhuśtać emocje społeczne tym większe są jego szanse na wygraną. Przykład Grecji jest najbardziej chyba przydatny do porównań, bo tam naobiecywano ile tylko wejdzie i co? Do bankructwa nie doszło, a w negocjacjach z „Trojką” słabiutkie państwo radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Żyjemy w takich czasach i w takim zazębieniu wzajemnych interesów i zależności, że dzisiaj bankructwo nie jest tylko sprawą bankruta . Dzisiaj bardziej walczy o los bankruta jego wierzyciel – zwłaszcza gdy jest nim cała Unia Europejska. Właśnie dzisiaj obraduje kolejny szczyt UE w tej sprawie i wydaje mi się, że jeśli dzisiaj nie znajdzie się jakiś kompromis w sprawie Grecji, to obrady zostaną przełożone na nowy termin, aby ten kompromis dopracować. Wiedzą o tym wszyscy eurosceptycy i stawiają na jednostronny przepływ pieniędzy – do kraju. To jest OK, ale w drugą stronę już nie ma nie tylko entuzjazmu, ale i przyzwolenia. Takie podejście do UE powiększa grono zwolenników partii opozycyjnych i osłabia lojalnego orędownika UE jakim deklaruje się być PO. Przebudowa Polski za pieniądze Unii to już nie jest żaden sukces, to coś, co nam się należało, a nawet więcej by się zdało.
Dawno temu śpiewano góralską ponoć śpiewkę:
W Zakopanem mieście równem, walnął baca bace gównem,
cy go zabił, cy nie zabił, ale go łosłabił… Hej!
Oj tak, osłabił go znacznie. Spadają POpaprańcom punkciki w plebiscytach popularności, a konkurentom za to rośnie. Już nominowało się przyszłego premiera, a ten (ta) nawet wygłosił(a) już swoje ekspoze bijąc rekord Guinnessa jako, że odbyło się to na kilka miesięcy przed formalnymi wyborami.
Media zachłysnęły się tematem i młócą go, aż wióra lecą. No a my? Jak mamy myśleć, skoro dzieci kończą rok szkolny i trwa planowanie wakacji. To raczej nie sprzyja poważnemu traktowaniu skądinąd poważnych, ale chyba tylko dla elity władzy problemów. Zanim te problemy staną się naszymi problemami, to jeszcze sporo wody w rzekach upłynie.
Kuba, fan Tomasza Beksińskiego, który myślał o końcu…
Jeszcze chyba pracowałem w szkole kiedy przytrafiła mi się emocjonująca przygoda. Późnym wieczorem na czacie fejsbuka pojawił się jakiś Kuba XXX, który wbił mnie w krzesło następującymi słowami:
Kuba: – nie mam przyjaciół i myślę o końcu. Słucham właśnie ostatniej audycji Tomasza Beksińskiego i te myśli się nasilają nie jestem tą osobą, która jest podpisana jako właściciel tego avatara. Uczył mnie pan tak naprawdę w liceum w xxxxx mam problem z zaliczeniem sesji w poniedziałek mam jeszcze kolejny egzamin nie wiem co to będzie jak nie zaliczę rodzina bardzo we mnie wierzy przepraszam że tak bez interpunkcji ale to jest swego rodzaju mój strumień świadomości bardzo lubiłem pana zajęcia dlatego pisze. W domu też nie ma wiele lepiej. Bardzo matriarchalne środowisko, nie lubię tych powrotów, ale czuje sie odpowiedzialny za to co się tam dzieje. Mam chorego psychicznie jednego z rodziców JAK ŻYĆ PANIE CZESŁAWIE, JAK ŻYĆ???
Powinienem się właśnie uczyć, ale nic mi się nie chce
Odpowiedziałem bez zwłoki chociaż Kuba z nikim znajomym mi się nie kojarzył:
Czesław: – Nie znam audycji Beksińskiego. Jeśli jednak to Cię negatywnie nastraja, to odrzuć to. Skup się na tym co najważniejsze czyli na przygotowaniu do egzaminu. Ja bardzo często miałem takie doły w czasie studiów i zwlekałem do ostatnich dni z twardą nauką, bo … Miałem odpowiedzialną pracę i dużo kłopotów, bo dom z rodziną i rodzinnymi problemami, bo…
Gdy już jechałem na egzamin, to do ostatniej chwili douczałem się i dopytywałem wychodzących z egzaminu o szczegóły i w ten sposób nadal się uczyłem. Nie ma chyba nigdzie takiej sytuacji, że ktoś może studiować w oderwaniu od tzw. życia, od kłopotów takich czy innych. Za mało wiem o Twoich problemach, aby coś konstruktywnego podpowiedzieć. Na takie chwilowe pogorszenie nastroju składa czasem wiele przyczyn i to działających przez długi czas. Trzeba to coś nazwać po imieniu i spróbować jakoś to oswoić.
Kuba: – ten dokument też oglądałem słucham aktualnie jego ostatniej audycji z pr. 3 Polskiego Radia. Jest to ostatnia audycja w ubiegłym milenium i ostatnia także w jego życiu. Trwa kilka godzin i jest mroczna jak jego dusza oraz twórczość jego ojca: http://zielona1.wrzuta.pl/film/7uebiOuWlwx/ostatnia_audycja_beksy
Czesław: – Komputer ostrzega mnie przed włączaniem tego adresu, więc nie włączam. Z obejrzenia części filmiku, o który pytałem mniej więcej wiem o jakich klimatach mówisz. Pamiętam sensacyjną śmierć ojca Tomasza, Zdzisława. Czy to było u nich rodzinne? Skąd się wzięło Twoje zainteresowanie tak mroczną osobowością?
– Nie odzywasz się? Ja zaraz wyłączam, ale zapraszam w każdym czasie
– Kuba; – tak wyszło, że nie było mnie przy komputerze, ale jeszcze sie do pana odezwę
Nie odezwał się więcej. Nie wiem jak rozwiązał swoje problemy i czy wyszedł na tzw. prostą.
Długo czekałem na spełnienie danej w ostatnim słowie obietnicy jednak na próżno. Sam szukałem kontaktu z nim i też bezskutecznie
Przygoda z Kubą uwrażliwiła mnie na problem ludzi, którzy bywając w totalnym dole i nie znajdując dobrego dla siebie rozwiązania zaczynają myśleć o końcu, jak to ujął mój rozmówca Kuba. Dodatkowo dodam, że znam kilka przykładów znajomych ludzi, którzy w taki sposób rozstali się z życiem. Dlatego gdy spotkałem się z zachętą blogosfery aby przyłączyć się do akcji przeciw doradztwu w kwestii: Jak się najlepiej zabić? Jak bezboleśnie popełnić samobójstwo
Jeden z blogowiczów ujął to następująco:
Chcesz się dowiedzieć jak się najlepiej zabić, jak popełnić samobójstwo? A może tak naprawdę jak dalej żyć? Bo życie może dać w kość, postawić w sytuacji, która pozornie wydaje się bez wyjścia. Ale z każdej sytuacji są co najmniej trzy wyjścia. Z Twojej również.
Zacznijmy od początku. Może jest Ci teraz źle. Może myślisz, że jesteś sam jak palec. Pomyśl o ludziach, których twarze widujesz codziennie, których poznałeś przypadkiem i od razu się złapaliście. Albo o tych, którzy myślą o Tobie każdego dnia. Nie jesteś sam. Ja też piszę to dla Ciebie. I nie ma takiej sytuacji, z której nie ma wyjścia. Będę to powtarzać, aż sobie to uświadomisz. Może nie wymyślisz go od razu, ale daj sobie czas. W końcu znajdzie się jakieś rozwiązanie. Może chcesz, żeby bolało, fizycznie, bo ból psychiczny jest nie do zniesienia. Ale zamiast robić sobie krzywdę, poszukaj pomocy. Znajdziesz całą rzeszę osób, które są tutaj dla Ciebie. Pogadaj z najbliższymi. Z psychologiem na uniwerku, albo z przyjacielem. Oni są dla Ciebie. Zawsze możesz też zadzwonić na poniższe numery. Ci ludzie też są dla Ciebie. Warto spróbować, w końcu co Ci szkodzi. Nie jesteś sam. Rozumie Cię więcej osób niż Ci się może wydawać. Więcej osób niż sobie wyobrażasz przeżyło podobne chwile. Nic nie tracisz próbując, a zyskać możesz tak wiele. Wiem, że się uda. Tego życzę Ci z całego serca. Nie zastanawiaj się, zadzwoń:
116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej
Post jest częścią akcji hakowania Google – chcemy zastąpić negatywne wyniki, które wyskakują po wpisaniu tej frazy: „Jak popełnić samobójstwo” tekstami, w których ludzie znajdą iskrę nadziei. Jeśli osoba myśląca o odebraniu sobie życia na pierwszych 10 stronach wyników wyszukiwań znajdzie linki z numerami telefonów do pogotowia psychologicznego, pod którymi może uzyskać pomoc, to jest bardzo duża szansa, że z niej skorzysta. Im więcej osób nie znajdzie w Googlach przepisu na śmierć, tym lepsza będzie otaczająca nas rzeczywistość!
Ktoś inny opublikował nieco inną wersję tego samego problemu:
Jak skutecznie popełnić samobójstwo?Tytuł jest wstrząsający i czuję ogromny sprzeciw, trudno mi spełnić warunki tego zadania ale wiem, że tak trzeba.
Nie ma chyba człowieka, któremu choć raz nie przemknęła przez głowę myśl o zadaniu sobie śmierci. A potem zaraz – tylu rzeczy nie zobaczyłem, tyle spraw jeszcze przede mną. Może poznam kobietę swego życia, może wygram fortunę, może będę sławnym pisarzem. Może będę zwykłym, zmagającym się z codziennością człowiekiem. Nie wiadomo, ale nie dowiem się tego jeśli się zabiję. Komuś pęknie z tego powodu serce, ktoś osiwieje, ktoś będzie rozpaczał, że nie umiał pomóc na czas. Nie jesteś sam. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Trafiłeś tu, bo są ludzie, którzy potrafią pomóc w trudnej sytuacji. ŻYJ! Życie jest jedno, kod na nieśmiertelność nie istnieje.
Dzwoń! I tu pojawia się lista tych samych co wyżej telefonów .
Jan z bloga Stay Flay zrobił kiedyś wpis o przewrotnym tytule (takim jak mój), w którym wstawił powyższe numery. Miesięcznie wchodzi na niego 4 tysiące osób, szukających sposobu jak odebrać sobie życie. 4 tysiące! Teraz blogosfera pod jego wezwaniem hakuje google. Jeżeli masz bloga to dołącz do nas. Napisz wpis o tym, że warto dać sobie szansę. Używaj w tytule słów „samobójstwo”, „śmierć” i im podobnych, żeby każdy kto szuka rozwiązania problemu ze swoim życiem trafił właśnie na Ciebie. Wstaw do wpisu powyższe numery. Niech wszystkie wyniki na pierwszych stronach Google będą odsyłać do wpisów, że warto walczyć, bo to Ty ustalasz reguły swojego życia. (fragment z bloga Małgosi)
Włączając się w tę akcję mam nadzieję, że może to komuś pomóc w odnalezieniu sensu i celu poprzez nawiązanie kontaktu z kimś, kto wie jak doradzić, czy odradzić, podpowiedzieć, czy tylko ukazać nikłe światełko w tunelu, a nie z kimś dysponującym gotowymi receptami na „skuteczny zabieg” skracania „mąk wszelakich”.
Zarządzanie zasobami rodziców jako szansa na rozwiązanie bezrobocia wśród młodych
21 września 2013 r. napisałem na blogu tekst, który po dwóch latach poddaję krytyce czytelników. Mam nadzieję na to, że wypowie się ktoś z tego lub podobnych kierunków studiów i powie nam jak się im studiuje i jak to rokuje.
Przyszła moda na nowe kierunki studiów, przy promowaniu tradycyjnych kierunków, które są modyfikowane pod potrzeby grymaśnych obecnie studentów. Niż demograficzny przetoczył się przez przedszkola, szkoły podstawowe, gimnazja i spustoszywszy szkoły średnie dotarł do uczelni wyższych. Wszędzie trwa walka o nabór uczniów i studentów. Uczelnie zagrożone finansowo podejmują przeróżne akcje promocyjne mające zachęcić jeszcze niezdecydowanych do podejmowania studiów właśnie u nich. Natrafiłem przed paroma dniami na taki folderek zdjęć zachęcających do studiów humanistycznych, co jest zrozumiałe, ale też do studiowania ekonomii chyba na kierunku Zarządzanie zasobami rodziców. Ten kierunek wydał mi się na tyle atrakcyjny, że zdjęcie natychmiast skopiowałem i umieściłem u siebie na Fb z moim dopiskiem: Zarządzanie zasobami rodziców to moda, czy konieczność? Kilka osób zaopatrzyło to zdjęcie swoim „lajkiem”, a pewien mój znajomy, młody biznesmen z USA dodał komentarz:
– Hahaha… Bardzo bym chciał żeby to był żart, ale intuicja mówi mi, że to całkiem realne zjawisko?:-)
Ja wiem, że realne. Nie ma pracy, a jak już się ją znajdzie, to trudno za pensje jaką dzisiaj płacą wynająć samodzielne mieszkanie i utrzymać się w dużym mieście. Wiek ,w którym młodzi zechcą sami odciąć pępowinę łączącą ich z rodzicami i domem rodzinnym, aby przejść na swoje przesuwa się do wieku 30-35 lat a nawet i dalej. Rodzice kochają swoje dzieci więc pomogą na starcie, no bo na kogo więcej można liczyć?
Zasoby rodziców nie zawsze są na tyle znaczące, aby trzeba było powierzać zarządzanie nimi specjalnie kształconym magistrom. Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że nie wszyscy rodzice, a zwłaszcza dziadkowie mają założone konta bankowe i nie zawsze wolne środki są należycie przez nich zarządzane oraz korzystnie inwestowane. Pomoc na pewno przydała by się wielu rodzicom szczególnie, gdy tę pomoc świadczyłoby swoje własne i godne zaufania dziecko. Może wtedy łatwiej byłoby żyć tak rodzicom jak i ich startującym w samodzielność dzieciom?
Zajrzałem do Internetu w poszukiwaniu jakiegoś materiału statystycznego wskazującego na rozmiary problemu i znalazłem bardzo ciekawy materiał tyczący oszczędzania na własne mieszkanie poprzez zamieszkiwanie z rodzicami; Polecam Państwu ten materiał i koniecznie zamieszczoną pod nim dyskusję młodych ludzi znających jak mało kto drążony temat. http://kariera-rentiera.pl/oszczedzanie/tanie-mieszkanie-z-rodzicami/
Są w niej zarówno głosy za wczesnym usamodzielnianiem się jak i za czekaniem z tym ruchem aż do czasu, gdy młodzi będą już posiadali własny dom czy mieszkanie, Na mnie zrobiła wrażenie wypowiedź Marianny:
– Marianna: Jak mieszkasz z rodzicami to nie prowadzisz domu, tylko w nim mieszkasz, a to różnica jak zaczęłam mieszkać sama, to przeraziłam się, jakie są koszty jedzenia, środków czystości, rachunków, etc. Ile czasu dziennie zabiera ogólne ogarnięcie nawet małego mieszkania, jak pogodzić prowadzenie domu z innymi obowiązkami czy pasjami (odkurzyć czy poczytać?). Jak zorganizować zakupy, gotowanie, sprzątanie. Kiedy mieszkasz z rodzicami nie uczysz się tego bardzo ważnego wymiaru własnej samodzielności. A wydawanie na panią sprzątającą tego, co wydawałbyś na spłatę kredytu, nie brzmi jak interes życia. I jeszcze Magdalena:
…kwestia mieszkania z rodzicami to bardziej sprawa psychologii niż finansów – tj. z doświadczeń moich i koleżanek wynika, że dużo trudniej uświadomić mamie, że jest się samodzielną niezależną jednostką, jeśli mama ma dziecko cały czas na oku i nie widzi powodu, żeby traktować je inaczej niż w wieku 15 lat. Jeśli widzę faceta koło 30, który mieszka u mamusi, to podejrzewam, że nie potrafi sam prowadzić domu, nie umie gotować, sprzątać i pewnie jeszcze wierzy, że brudne skarpetki z kosza na brudną bieliznę w magiczny znikają i pojawiają się czyste i poskładane w pary w odpowiedniej szufladzie. Z drugiej strony – wiele osób, które zarabiają nieszczególnie dobrze, a mieszkają same, to tzw. słoiki, czyli ludzie, którzy wyjechali z rodzinnego miasta żeby uczyć się / pracować. A gdyby tak dodać, że te słoiki musiał ktoś wypełnić zawartością, to zmieniłaby się wymowa faktów?
Temat zarządzania zasobami rodziców to temat rzeka. Biegunowo skrajne przypadki jakie znam to rodzina 60-latków, która zamieszkuje z tatusiem i zarządza jego zasobami tak skutecznie, że nie potrzebuje nawet tracić czasu aby pracować. Strach pomyśleć, że kiedyś strumyk tych zasobów się skończy, a wtedy czym będą zarządzać???
Coś z przeciwnego bieguna :
W sierpniu spotykam w Biedronce niedawnego mojego ucznia w mundurze ochroniarza i z fryzurą pełną loków. Chłopak jak z obrazka. Pytam co słychać? Pracujesz tu na stałe? – – Ależ skąd, odpowiedział. Trudno wciąż trzymać rękę w kieszeni rodziców dlatego próbuję coś dorobić. Jestem na drugim roku prawa i na studiach dziennych trudno pogodzić naukę z pracą. Dopiero w wakacje mogę coś zarobić choćby na drobne potrzeby…
W milczeniu uścisnąłem mu grabę i życzyłem powodzenia. Po wakacjach już go tam nie spotkałem
Krwiodawcy, to tacy zwyczajni ludzie
14 czerwca jest Światowym Dniem Krwiodawstwa. Bardzo podziwiam tych ludzi i nadstawiam ucha na każdą audycję i oczy na materiały pisane o ich wyczynach. Ja sam byłem honorowym krwiodawcą, a zaczęło się to jeszcze w wojsku. Później wspierałem akcję jeszcze przy różnych okazjach, kiedy ktoś z rodziny potrzebował medycznej pomocy i sugerowano mi oddanie krwi. Czytaj dalej
Podaj mi swoją dłoń, a już przy powitaniu powiem ci, co o tobie myślę…
Przeczytałem kiedyś udostępniony w wersji elektronicznej na Facebook-u artykuł Polityki traktujący o sile uścisku dłoni jako ważnym sygnale określającym naszą kondycję zdrowotną. Zapraszam do lektury: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1620007,1,sila-uscisku-dloni-przepowiada-dlugosc-zycia.read Zastanowiłem się nad nim głęboko. Dlaczego tak tani, a przy tym łatwy sposób diagnozowania nie jest wykorzystywany przez medyków? Czy to wynika z niewiedzy? A może z braku wiary w takie „szarlatańskie” metody. Czytaj dalej
Przywódca potrzebny od zaraz
Wysłuchałem wczoraj z uwagą zaproszonego do programu „Inny punkt widzenia” prof.. Jana Pachulskiego – socjologa zatrudnionego w uniwersytecie Hobart w dalekiej Tasmanii i współpracującego z wieloma uniwersytetami świata. Jeśli ktoś z Państwa oglądał ten program, to sprawdzi na ile ja zrozumiałem jego wywód, a dla innych zainteresowanych i chętnych dostępne są powtórki lub skorzystanie z archiwum tego programu.Temat rozmowy, to sytuacja Polski na tle problemów globalnego świata. Myślę, że nie ma potrzeby uzasadniać celowości zainteresowania się tym tematem, skoro mamy w Polsce już nowego prezydenta – elekta, który już pracuje i ustępującego prezydenta, który wpadł w depresję po zaskakującej dla niego przegranej i nie pokazuje się publicznie. Medialne informacje na ten temat znajdziemy choćby tu:…
http://www.fakt.pl/polityka/prezydent-komorowski-zalamany-porazka-po-wyborach,artykuly,550503.html
Dość trudny to okres dla Polski, bo czeka nas jeszcze dwa miesiące takiego stanu przejściowego, w którym odchodząca głowa państwa już nie pracuje, a następca jeszcze nie może podjąć pracy. Ten stan przejściowy potrwa zapewne do wyborów parlamentarnych, które mają przynieść zwycięstwo połączonej prawicy. Tak wiec ustępujący urzędnicy rządowi będą już pakować walizki i szukać możliwości urządzania się po klęsce ich formacji politycznej, a nie pracować dla kraju, jak nas nieustannie zapewniali. Łącznie z kampanią prezydencką będzie to niemal pół roku kierowania „całej pary w gwizdek”.
Powie ktoś – to dobrze, bo więcej zepsuli niż dobrego zrobili. Takie komunikaty są już od dawna w obiegu, gdyż opozycja stosowała skuteczną jak się okazuje taktykę : Im gorzej o Polsce i jej władzach, tym lepiej dla nas.
… Z opublikowanych wyników badań społecznych wynikało, że pomimo negatywnej kampanii wyborczej uprawianej przez nasze partie opozycyjne Polacy trwali w przekonaniu, że Polska się szybko rozwija, a sprawy idą w dobrym kierunku. Stare demokracje z zazdrością spoglądały w naszą stronę i wyraźnie zazdroszczono nam tego obywatelskiego optymizmu, który przekładał się na popyt napędzający naszą gospodarkę. Ten aspekt sprawy stanowił początek rozmowy z gościem pana Miecugowa. Ocenił on w sposób jednoznacznie pozytywny skok cywilizacyjny jaki wykonała Polska w ostatnim 25-leciu, a autorów twierdzeń, że wszystko jest ruiną radził wysłać na wycieczkę do Grecji, Południowych Włoch, czy do Hiszpanii – aby sami zobaczyli i porównali. Ja też tak uważam, dlatego zapisałem sobie te słowa i podkreśliłem …wężykiem, wężykiem…
W kolejnych pytaniach i odpowiedziach panowie przybliżyli sytuację świata, a gość wskazał na trzy najważniejsze problemy, które spychane są w nieokreśloną przyszłość przez wszystkie państwa. Tymi kluczowymi problemami są:
- Kryzys demograficzny-zwłaszcza w bogatych krajach Północy, które jednak realizując przemyślany program imigracyjny zasysają najbardziej wartościową, kreatywną i przedsiębiorczą ludność m.in. z naszego rejonu Europy, łagodzą skutki zapaści jaka nastąpi niebawem, gdy załamią się programy emerytalne i socjalne. My też to robimy w odniesieniu do Ukraińców, czy Białorusinów, ale na zbyt małą jeszcze skalę.
- Kryzys finansowy wynikający z życia ponad stan i możliwości rodzimych gospodarek, co owocuje potężnym wzrostem zadłużenia, które będą spłacać już przyszłe pokolenia. To wywołuje ostry sprzeciw młodych i w efekcie zerwanie więzi społecznych i międzypokoleniowych – z czym właśnie mamy do czynienia choćby w postaci naszego fenomenu Kukiza.
- Spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego i ekonomicznego, co z rożnych przyczyn następuje nie tylko w UE, ale i w całym świecie.
Na tym tle sytuacja Polski wygląda całkiem nieźle, bo wskaźniki rosną tam gdzie powinny i spadają również w podobnej proporcji. Zadłużenie Polski to 60-65 proc. PKB, a przecież są państwa zadłużone już znacznie powyżej 100 proc. swojego PKB i ratujące się dodrukiem pustego, inflacyjnego pieniądza, aby ratować się przed utratą płynności finansowej, czyli bankructwa. Na co oni wszyscy liczą? Na kupowanie przychylności wyborców, na trwanie do następnych wyborów, no i ewentualnie na kolejny wybór, na kolejną kadencję, w której znowu będą nas ratować przed bieda.
Doświadczenie Grecji niczego nas nie nauczyło. Tam, a przecież nie tylko tam wyborcy poparli populistów obiecujących wszystko, czego oczekiwali zmęczeni potwornym kryzysem obywatele. Długów jednak im nie umorzono i dalszy los entuzjastów nowych władz może być nie do pozazdroszczenia.
Nasi populiści też pracowali bardzo ciężko i byli skuteczni. Na tzw. giełdzie krążą kalkulacje na temat wspaniałej kandydatury na stanowisko premiera jaką ma być p. Szydło. Była ekonomicznym mózgiem PiS i szefową kampanii wyborczej, więc pewnie sama podsuwała p. Dudzie pomysły na kolejne „pętelka kiełbasy wyborczej”. Teraz miałaby szansę zrealizowania tych obietnic jako premier. Nie wiem jak to odbierać. Czy to uśmiech losu, czy złośliwość. Przeciwnicy polityczni tak to widzą: „Współczuję pani Szydło, gdyby miała zostać premierem. Realizacja obietnic Dudy to rozwalenie budżetu – powiedziała w TVP Info Julia Pitera z PO.
Jarosław Gowin z kolei wyklucza odejście Jarosława Kaczyńskiego na polityczną emeryturę, ale zapewnia, że prezydent Duda będzie autonomicznie podejmował decyzje. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wspoczuje-pani-szydlo-gdyby-miala-zostac-premierem-realizacja-obietnic-dudy-to/wfzh45
Obraz po bitwie nie jest optymistyczny, bo to była tylko potyczka przed generalną rozgrywką, która odbędzie się jesienią.
Przed chwilą jeden ze znajomych udostępnił link do występu kabaretu w Sopocie. Przerwałem pisanie, aby obejrzeć występ Kryszaka. Satyrycy potrafią wyrazić wszystkie nadzieje i obawy w typowy dla siebie sposób :
http://kabaret.tworzymyhistorie.pl/13878_jerzy_kryszak_sopocki_hit_kabaretowy Reakcja widowni napawa optymizmem, bo ten śmiech jest zdrowy i szczery.
… No dobrze – zapytacie, a co ma do tego przywództwo ujęte w tytule?
Otóż profesor, którego cytuję, kilka razy wskazał na wspólny dla wszystkich ogarniętych globalnym kryzysem państw problem jakim jest brak przywództwa i odejście od kreowania elit mogących poprowadzić swoje narody ku lepszej przyszłości. Brak przywódców zdolnych zintegrować społeczeństwo, zlikwidować wszelkie podziały i przekształcić obawy oraz lęki społeczeństw w programy wyprowadzające ich z kryzysu. Mamy wprawdzie jakichś wodzów, ale oni wycinają wszystkich wyrastających nad poziom przeciętności upatrując w nich zagrożenie do niepodzielnego panowania.
Skutki znamy.
Życie dopisało nam jeszcze jeden roczek do rachunku
Wczoraj obchodziliśmy kolejną rocznicę zawarcia małżeństwa. Dzień 5 czerwca 1971 r. był tak samo upalny, ale jednak bardzo odmienny od wczorajszego. Wtedy nie tylko było gorąco, ale wszyscy byliśmy ogarnięci gorączką przygotowań do wesela organizowanego w domu, a nie tak jak dzisiaj w pałacach. Nie było służby na zapleczu, nie było też kateringu, nie zatrudniano kelnerów, czy innych bardzo potrzebnych w takich razach ludzi. Zatrudniało się kucharkę, a ktoś z rodziny pomagał jej we wszystkim, łącznie z podawaniem do stołu i sprzątaniem zbędnych nakryć, zmywaniem. Gorączkę czerwcowej nocy poprzedzał co najmniej tydzień przygotowań, a drugie tyle schodziło z przywróceniem do poprzedniego stanu domostwa, przez które przeszedł tajfun. Czytaj dalej
Dzień Dobrej Oceny
Dzień 3 czerwca uczyniono Dniem Dobrej Oceny. Jedynka Polskiego Radia wplotła ten temat w treść dzisiejszej audycji Sygnały Dnia i dzięki temu wiem o samym święcie jak i coś niecoś o ocenianiu. Oto słowa zachęty ze strony redaktorów PR do słuchania audycji i dyskutowania: – Komu by Państwo ją wystawili, może sobie… Dziś Dzień Dobrej Oceny. Dziś zatem także w Sygnałach spróbujemy dobrze ocenić to, co nas otacza, choć nie zawsze jest to proste, bo często łatwiej krytykować niż chwalić;) Bezpieczniej zatem jest chwalić siebie samego niż innych... Czytaj dalej