Sentymentalna podróż w czasy kolejek… sklepowych

Wystawa fotogramów: Polska 1974 – 1990 w Muzeum Polskim w Ameryce Chicago

 

„…Zajrzałem do Muzeum Polskiego w Ameryce, a w nim kolejna wystawa, zdawać się mogło, tak samo zakurzona jak wiele wspaniałych eksponatów. Nie tym razem! Co mnie poruszyło? “
Na marginesie… Polska 1974–1990. Fotografie Stanisława Kulawiaka i Grupy Twórczej SEM”. Wystawa ta w Muzeum Polskim w Ameryce, czynna była od 16 maja do 30 czerwca 2015. ” – napisał w tekście pod tytułem „Kolejka” – Dariusz Lachowski. Załączam link i zapraszam do przeczytania całości: http://www.transcendentphoto.com/2015/05/27/kolejka/   

   Autor swoistej recenzji dotyczącej wystawy fotografii o tematyce zawężonej do kolejek, tak dobrze znanego każdemu, kto przeżył tamte czasy zjawiska opisuje swoje wrażenia następującymi słowami: . Prezentacja tego materiału w muzealnej przestrzeni, pośród szeregu dzieł artystycznych przedstawiających wydarzenia historyczne w połączeniu z czarno-białym światem peerelowskiej rzeczywistości czynią tę drugą nierealną, utopijną. Jak pocztówki z krainy absurdu, opisują świat fantastyczny, karykaturalnie rozciągnięty na płaszczyznach kwadratowych szarości. W prezentacji dużą rolę odgrywa, zabierająca centralną część sali, wydrukowana w naturalnej wielkości, ludzka kolejka. Składa się z kilkunastu kadrów, a każdy z nich to odrębna historia ze swoim mocnym punktem. Złożone razem tworzą ludzką linię szarości, zgryzot, a przede wszystkim zmęczenia… 
Pomyślałem, że zaproszę Państwa do wirtualnych odwiedzin tej wystawy, abyście mogli przez chwilę pożyć tamtym czasem. Aby wpatrzeć się w twarze tamtych ludzi i spróbować wniknąć w ich myśli, aby popatrzeć na ich ubrania i posiadany przy sobie ekwipunek, aby sobie wyobrazić siebie żyjących w tamtych czasach…
   Przypominałem sobie teksty piosenek traktujących o tym fenomenie czasów PRL i pierwszą z nich pasującą do klimatu zdjęć jakie Państwo zobaczą pod wskazanym linkiem jest piosenka:
Psalm stojących w kolejce E. Brylla. https://www.youtube.com/watch?v=aU-3t8Wav7U

Za czym kolejka ta stoi
Po szarość, po szarość, po szarość
Na co w kolejce tej czekasz
Na starość, na starość, na starość

Co kupisz gdy dojdziesz
Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie
Co przyniesiesz do domu
Kamienne zwątpienie…

Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj.
Kiedyś te kamienie drgną
I Polecą jak lawina
Przez noc, przez noc, przez noc.

   Faktycznie szarość króluje w strojach, w myślach i uczynkach. Jest wypisana na twarzach czekających na coś, co właśnie rzucili do sklepu, albo mają rzucić, często nie wiadomo co i kiedy, ale jak się nie postoi, to się nie kupi. Społeczny komitet kolejkowy zapisuje kto po kim przyszedł i żadne tam włażenie poza kolejką… bo ciąża, bo siedem nieszczęść, ósma bida! Tu jest porządna kolejka i sprawiedliwość musi być!

    Drugą z przypomnianych piosenek traktujących nie wprost o kolejkach, ale dobitnie na nie wskazuje jest piosenka Jacka Zwoźniaka „Babcia” https://www.youtube.com/watch?v=XrSD_ohUwSo

Tam w kąciku stoi wyrko niezasłane
Jeszcze piesek smacznie chrapie na tapczanie
A już cicho ktoś po domu chodzi w kapciach
Po omacku się ubiera dzielna babcia

 Tato wstanie za godzinę, bo mu płacą
Ale babcia też się musi przydać na coś
Choć rarytas, już w tym babci siwa głowa
By w łazience zawsze była rolka nowa

Szoruj, babciu, do kolejki, weź koszyczek
A uważaj, bo ruch wielki na ulicy
Do współpracy ruszaj z handlem detalicznym
Nie zapomnij też o maśle dietetycznym…

  Leć do sklepu, babciu, przywieźli banany
Zabierz tamtą setkę, jest pod ręcznikami
Jeśli Ci zabraknie, to dołożysz z renty
Wiesz, że wnuczek musi płacić alimenty

 Szoruj, babciu, do kolejki pięć po czwartej
Z mlekiem dzwonią już butelki – idź na wartę
Stań w ogonku cichuteńko jak ta myszka
Niech nie złapie Cię, serdeńko, znów zadyszka

 Babciu droga, jeśli nie ma mydła w kiosku
Ty wymodlisz je u samej Matki Boskiej
Ty wywalczysz świeży serek w sklepie mlecznym
Dzięki Tobie dziadek dostał Krzyż Walecznych…

    Przepiękny to tekst, a właściwie takim był w czasach, gdy powstał. Dzisiaj śpiewa się inne piosenki i wcale nie rozchodzi się w nich o tekst, o jakiś przekaz. Dzisiaj słuchacze decydują o tym co dobre, bo idą na koncerty, kupują płyty i nagrania na innych nośnikach, głosują na festiwalach przy pomocy systemu SMS i pod nich się tworzy. Młodzi wiedzą o kolejkach tylko tyle, że:
Były, bo babcia opowiadała, że po wszystko w kolejkach stała…

   Dzisiaj wszyscy narzekają na to, że jest co i gdzie kupować tylko nie ma za co. W tamtych czasach nie było ani towarów, ani pieniędzy, ani perspektyw na lepsze jutro, a jednak się żyło, własny kącik sposobiło, dzieci się rodziło i jakoś to było.

Dla jednych więc jest to podróż sentymentalna, a dla innych edukacyjna. O wrażeniach z wystawy niech najlepiej świadczy fakt robienia sobie przez zwiedzających oryginalnych pamiątek – zdjęć z wykorzystaniem tamtej scenerii. Zwiedzający ustawiają się do zdjęcia w taki sposób, aby stanowić przedłużenie kolejki i jakby przenieść się w czasie do tamtej epoki. Niektórym udaje się nawet dostosować własny ubiór, fryzury i miny do tła i stworzyć sobie pamiątkę – nie tylko z wystawy zresztą.

34 uwagi do wpisu “Sentymentalna podróż w czasy kolejek… sklepowych

  1. To prawda, towarów w sklepach nie było w czasach PRL-u Tatul, a kiedy pojawił się to kolejki były duże. Ale czy nie było pieniędzy??? Z tym nie bardzo mogę się zgodzić. Ponieważ najlepiej znam swoją własną sytuację w tamtych czasach, nią się posłużę. Jako młode małżeństwo z dzieckiem, od 1976 – 1979 oraz w latach 1986-1999 roku żyliśmy z jednej pensji męża, wtedy pracownika na wózku widłowym, w magazynie mebli, potem chemii. Utrzymywał trzyosobową rodzinę, spłacaliśmy raty za meble, pożyczkę mieszkaniową w zakładzie męża, wszystkie świadczenia i z głodu też nie umieraliśmy. ZAZNACZAM TYLKO MĄŻ PRACOWAŁ. Więc każdy kto pracował, bez względu na stanowisko, wykształcenie zarabiał tyle, że na utrzymanie rodziny i wszystkie świadczenia było go stać. Nie możemy mówić, że nie mieliśmy pieniędzy. Było ich u każdego dużo, tylko trudno było cokolwiek za nie kupić, bo półki były puste, niestety. Tamten okres miał wiele wad, ale nie możemy przypisywać mu tego czego nie było.
    Wiem, wiem, spodziewam się argumentów, że żyliśmy na kredyt i Gierek zadłużał kraj. Tak było, nie zaprzeczam, ale długi z tamtego okresu są dawno spłacone. Te, które powstały w czasach demokracji, czyli ostatnich 25 lat, a najbardziej ostatnich 8, będą spłacać nasze dzieci, ich dzieci i jeszcze ich dzieci i nigdy nie zostaną chyba spłacone, bo są tak ogromne.
    Nie chcę żeby mój komentarz odczytany był jako napisany przez zwolennika komuny. Nie jest tak, nie ma do tych czasów powrotu i nie oczekuje tego pewnie nikt, ale oceniając każde zjawisko musimy być sprawiedliwi. Przepraszam Tatul, ale u mnie tak było i w najbliższej rodzinie też. Nie wiem jak żyło się w miastach przed 1973 rokiem, bo mieszkałam na wsi. Pamiętam jako dziecko, kiedy rządził Gomułka, nakładał na rolników ogromne obciążenia i dużą część zbiorów i zwierząt hodowlanych oddawał ojciec przymusowo za grosze. Czasem nie mieliśmy pieniędzy na ubranie. To pamiętam, bo mama frasowała się bardzo. Byliśmy dużą rodziną.
    Pozdrawiam Tatul:)

    Polubienie

    • Ależ Elżbieto – nikt nie będzie oceniał naszych poglądów, chociażby się z nimi nie zgadzał. Każdy ma swoją opowieść…
      Moja pierwsza praca – urzędnicza, wyceniona była na 1500 zł. Tyle wydałem na dość lichy garnitur – do tej pracy właśnie zakupiony. Kawalerem byłem i stołowałem się i mieszkałem u rodziców, wiec jakoś to było. Gdy podjąłem decyzję o ożenku, to poszedłem się upomnieć o obiecaną i należną po okresie próbnym podwyżkę. Okrzyczano mnie, więc zmieniłem pracę na bardziej ambitną, ale lepiej płatną

      Polubienie

  2. Ultra pisze:

    Stałam w takiej kolejce, niestety nie jeden ani dwa razy. Ale nie tyle same kolejki niemiło wspominam, ile agresję ludzi walczących o dobra takie, jak: firanki, materiał na metry,mięso, artykuły spożywcze. Te podróże edukacyjne powinny uświadamiać, że istniał inny czas. Czas niedostatku i czas kolejek.

    Polubienie

    • Kiedyś godziliśmy się na to nie podnosząc sprzeciwu. Dzisiaj mnożymy żądania. Jak to tak może być? Nam się należy ! Każdy powinien tyle zagrabiać, aby godnie żyć! Kto ma nam to zapewnić? Rząd, Prezydent, Państwo!!!
      Narasta sprzeciw, więc dają ludziom to, co tak im potrzeba, tak po kawałku, aby studzić nastroje, aby motywować do zwiększonego wysiłku. Jak to sfinansować? Zwiększając zadłużenie i przerzucając spłatę na następujące rządy, na następne pokolenia.
      Czy to jest nasz, polski wynalazek?
      Tak robi cały świat.
      Zadłużenie rośnie jak w wierszyku: Baloniku mój malutki, rośnij duży okrąglutki… Balon rośnie że aż strach, przebrał miarę, no i…

      Polubienie

  3. Dziwię się sobie. Ja, który nie lubię zakupów, potrafiłem wtedy tyle stać. Dzisiaj wchodzę tam gdzie mało ludzi. Dziś też potrafię, tam gdzie muszę, choćby do lekarza. Owszem tamte czasy wspominam, ale niechętnie. Pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    • Andrzeju, chyba nikt nie tęskni do tamtych czasów, a jeśli już się na nie powołują, to raczej chodzi o niektóre rozwiązania jak urówniłowka, każdemu według potrzeb i od każdego według jego możliwości i parę jeszcze innych socjalistycznych rozwiązań.
      To se ne vrati…

      Polubienie

  4. ~Kneź pisze:

    W czasach kiedy byłem młody zrobiliśmy sobie na rynku w Krakowie drobną popijawę (wtedy to nie było przestępstwo) i urządziliśmy sobie zabawę w pociąg. Jak w przedszkolu – jeden za drugim, w rządku i podśpiewując sobie, o ile pamiętam „Wars wita”, Wałów Jagiellońskich,a ciuch, a ciuch, ruszyliśmy przed siebie. W pewnym momencie nasz pociąg zatrzymał się przed apteką, jako żywo przypominając kolejkę. Natychmiast ludzie z zainteresowaniem zaczęli pytać „za czym kolejka ta stoi”. Nie wiemy – któryś odpowiedział – ale rano ma być DOSTAWA!!!! Kolejka zaczęła nam się powiększać, ale ileż można tak stać?! „Uuuuhuuuu! Podróżny, wypiłeś, nie jedź, nie piłeś wypij!”! I a ciuch, a ciuch, „pojechaliśmy” w dalszy objazd! Natomiast za nami została już całkiem duża kolejka i pewnie tak stali do rana! 🙂

    Polubienie

  5. No tak, to my z pokolenia, które to wszystko przeżyło i wraca pamięcią do tamtych lat. Teraz młodzi nie za bardzo nam wierzą, że przeżyliśmy ha ha
    A tak przy okazji Tatulu, bo byłeś nauczycielem podrzucam lekturę, tylko się nie rozchoruj, bo ja jestem wstrząśnięta.
    http://mamadu.pl/119073,ty-macioro-swinio-piz-o-nie-nudz-umyj-sie-smierdziuchu-szokujace-wyznanie-nauczycielki-przesladowanej-przez-trzynastolatkow

    Polubienie

    • Przeczytałem to, co pod linkiem. To wstrząsający obrazek, do jakiego jestem od dość dawna przyzwyczajony. Tragedią jest ta jedna klasa, zdominowana przez zdemoralizowanych i rozzuchwalonych tolerowaniem ich wyczynów przez pozostałych uczniowi i nauczycieli.
      Tekst poleciłem na Fb aby ktoś, kto przeczytał mógł się do takiego obrazka odnieść w swoim sumieniu

      Polubienie

  6. ~Ula pisze:

    Jako dziecko też stałam – po buty, proszek do prania i kawę / z kartką w dłoni / .Poziom adrenaliny i emocji też pamiętam. W tych kolejkach sporo sie działo! To nie był znurzony, ogonek przestępujący z nogi na nogę i czekający w milczeniu na swoje miejsce przy ladzie. Różne ustalenia, spekulacje… i rozmowy o życiu w kolejce się toczyły.

    Polubienie

    • Życie towarzyskie może się rozwijać w każdych warunkach i w każdym towarzystwie. Ważna była informacja no i posiadane tzw. „chody”. Jeden mógł załatwić to, inny tamto… Przysługa za przysługę, aby dalej.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  7. Kiedy patrzę hen za siebie
    W tamte lata co minęły ….. jak to pieknie spiewala Maryla Rodowicz ….
    odnosze wrazenie, ze ludzie byli sobie milsi i zyczliwsi.
    W moim otoczeniu dzielismy sie „kolejowymi zdobyczami” z tymi co w tych kolejkach stac nie mogli, nawet tymi najbardziej intratnymi towarami.
    To wlasnie w tamtym „kolejkowym czasie” wyjechalam …. na zachod.
    Kiedy po klku latach znow odwiedzilam Kraj …. poczulam, ze to nie jest juz MOJ KRAJ, do ktorego tak bardzo tesknilam.
    Ludzie nie byli juz sobie tak zyczliwi i mili jak dawnej, a wszedzie mowiono tylko o dorabianiu sie, mamonie, budowaniu domow (bunkrow).
    Spotkania towarzyskie nie byly juz tak zastawne, szczere, otwarte jak za dawnych ….. kolejkowych czasow.
    Pozdrowionka

    Polubienie

    • Masz rację. Zmiany zachodziły nie tylko wokół nas, ale i w nas.
      Solidarność z czasów tej pierwszej, pisanej tzw, solidarycą znikała i z czasem zanikła całkiem. Nowa solidarność, to już nowi ludzie i na co innego nastawieni.
      Do tego ten wirus chciwości, dorabiania się na innych i liczenie sie tylko z tymi, którzy mogą pomóc osiągnąć zamierzone cele.
      Wyścig szczurów nabierał tempa

      Polubienie

  8. ~MariaR pisze:

    Piszesz Tatulu, że dzisiaj jest co i gdzie kupować tylko nie ma za co. To prawda, choć uzupełniłabym ją tak: pod warunkiem, że chcesz kupić to, co ci oferujemy. Oczywiście oferta jest może i dość szeroka, ale nie jest tak, że wszędzie kupisz to co chcesz, nieraz trzeba się pofatygować dalej, a i to nie ma gwarancji, że się zawsze kupi to co się chce (choć na rynku jest).
    No i nie jest też tak, że nie ma za co, kto nie ma ten niema, ale jest wielu, którzy jednak mają.
    I jeszcze jedna sprawa – „W tamtych czasach nie było ani towarów, ani pieniędzy, ani perspektyw na lepsze jutro,” Zgoda, nie było tylu towarów, w szczególności takiego szerokiego asortymentu w poszczególnych rodzajach.
    Co do pieniędzy to już tak całkiem się nie zgodzę, bo był taki czas, że pieniądze były (w końcu z czym jak nie z pieniędzmi ci ludzie w kolejkach stali), z dnia na dzień coraz więcej, tyle, że coraz bardziej „puste” .
    W związku z czym zdarzało się i tak, że takich domowych zapasów różnych towarów jakie ludzie (zapewne nie wszyscy, ale wielu) mieli w tamtym czasie, ani wcześniej ani później już nie zdarzało się im mieć. Wory cukru, mąki, kawę, materiały np. pościelowe, nawet sprzęt AGD (fakt autentyczny – znajoma miała „na zapasie” i nową pralkę i lodówkę, niewykluczone, że nie po 1 szt., tylko dlatego, że miała możliwości zdobycia tego towaru, a z pieniędzmi trzeba było „uciekać”, bo z dnia na dzień traciły na wartości).
    Więc i te kolejki nie zawsze były spowodowane rzeczywistą potrzebą zakupu jakiegoś towaru. A najlepiej obrazują to przytoczone przykłady – piosenka K. Prońko czy „pociąg” Knezia. Była kolejka, to trzeba było stać, bo coś „rzucą”, więc trudno stracić okazję na zakup tego „czegoś”.

    Polubienie

    • U nas zawsze była psychoza społeczna wyrażająca się w robieniu zapasów na wojnę, zabezpieczania się przed podwyżkami, jako dobra wymienne, ochrona przed inflacją, czy wreszcie na handel, bo to oznaczało przedostanie się do kręgów ludzi przedsiębiorczych. Jeździli do Turcji, na Bałkany, na Daleki Wschód. Tu kupowali , tam sprzedawali kupując jeszcze coś innego z lepszym przebiciem i wracali z forsą, lub z innymi dobrami..
      Jesteśmy jako naród przedsiębiorczy i zaradni. Warto przy tej okazji zastanowić sie co pobudzało naszą aktywność. Czy był nim dostatek, czy niedostatek

      Polubienie

  9. ~malgosiaK pisze:

    Nie mam zadnego sentymentu do kolejek. Moje dziecinstwo i mlodosc uplynely na uprawianiu tego narodowego sportu .Zero nostalgi:)
    Dzis moge postac w kolejce nawet dlugiej po to zeby zobaczyc jakas wyjatkowa wystawe, spektakl albo zeby przejechac sie na super karuzeli w Disneylandzie:) Ale nie chce juz nigdy wiecej stac w kolejce po buty , zarcie , papier toaletowy, szampon czy rajstopy.:)

    Polubienie

  10. ~małgosiaK – ja też jestem za traktowaniem tamtych metod dystrybucji, bo przecież nie sprzedaży, jako anachronizmu. To może być przydatne w czasach wojny, ale nie w czasach pokoju.
    Doświadczenia tamtego czasu należy wykorzystać w działaniach na rzecz utrwalenia rynkowych zasad handlu.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  11. ~Marek Jan pisze:

    I pomyśleć, że wielu nadal marzy … komuno wróć. Wszak wszyscy mamy jednakowe żołądki… To fakt, mniej więcej tak mamy, może z wyjątkiem wrzodowców…

    Ale głowy do myślenia i ręce do pracy już jednakowe nie są… Więc siłą rzeczy różnice w poziomie i jakości życia musza być, bo są czymś całkowicie naturalnym i przyrodzonym człowiekowi.

    Tak zwany ustrój „sprawiedliwości społecznej” ( Boże się pożal), trafnie zwany „gospodarką niedoboru” , zaowocował niebywałym zacofaniem w sferze ekonomicznej i ciągłą walką o każdy ochłap i bubel „rzucony” na rynek, wystany w kilometrowych kolejkach, ale to co najgorsze, skaził na wiele pokoleń ludzkie umysły.

    Ks. prof. J. Tischner ten stan rzeczy wyjątkowo trafnie: „homo sovieticus”.

    To tłumaczy m.in. ciągłą podatność znaczącej części społeczeństwa na przedwyborczą demagogię i czcze obietnice, nie do zrealizowania bez ogromnych kosztów, na które brak pokrycia w budżecie państwa.

    Polubienie

  12. Mamy świeży dowód na to co się liczy, wybory pokazały, że można człowieka z III ligi wypromować na pierwszą osobę w państwie, Wystarczy mieć miłą powierzchowność, uśmiechać się i obiecywać.

    Można też jak Kukiz, czy JKM pójść na rozwalanie tego co było, bez pomysłu na to co dalej…
    Jakoś to będzie… Do tego aby jakoś było nawet prezydenta nie potrzeba, unijni urzędnicy to załatwią

    Polubienie

    • ~Kneź pisze:

      Tatulu, niekoniecznie zaraz powielanie utartych wzorców jest rozwalaniem, a Kukiz ma wiele racji w tym, że nas pozbawiono podmiotowości. Jednocześnie wskazuje na patologiczny mechanizm tłumienia inicjatywy społecznej i eliminowania wartościowych działaczy w łonie samych partii. Doszło do chorej sytuacji, że partie NIE DYSPONUJĄ już wybitnymi jednostkami, a jedynie szarymi funkcjonariuszami i rzeszą klientów, gotowych do skoku na stanowiska i kasę! Zamiast programów i ich realizacji mamy jedynie werbalne młócki w mediach i pozerstwo. Działania są wtedy, gdy wymuszone naciskiem społecznym, w postaci manifestacji lub katastrofy wyborczej. Nie czarujmy się, podwyżka VAT nie była nikomu potrzebna, a bez wymuszonych oszczędności okazała się szkodliwa w postaci zduszenia rynku i spadku, a na pewno nie wzrostu dochodów. Podobnie i zamrożenie kwoty wolnej od podatku, czy paranoicznych warunków przyznawania becikowego. Wprowadzenie Karty Dużej Rodziny nie zmieniło w zasadzie nic, bo i tak funkcjonował już system ulg gminnych i w poszczególnych placówkach.
      Wbrew pozorom, przekazanie części faktycznej władzy wprost do obywateli i zmuszenie przedstawicieli do opowiadania się przed wyborcami, pod groźbą odwołania nie tylko może zanarchizować system, ale także i zdyscyplinować, tudzież postawić posłów przed pręgierzem opinii i groźbą odwołania gdy zachowują się niegodnie. Nikt szybciej i sprawniej nie pozbawi stanowiska (i immunitetu) niż wyborcy w okręgu, głosując za odwołaniem aferzysty w stylu Hoffmana.
      A co do kwalifikacji, to w polityce liczy się przede wszystkim skuteczność i jeżeli nie przekroczono norm etycznych, to nic złego w burzeniu niewydolnego systemu – nowy niekoniecznie musi być gorszy. Również prezydent z innej opcji wcale nie jest zagrożeniem. Jakiś dystans jest potrzebny i nie wszystko co obecne karne zastępy partyjne przegłosują w sejmie jest dobre – czasami jest szkodliwe. Wiadro wody na tępe łby się bardzo przydaje.

      Polubienie

      • Kneziu, zgadzam się w całości z Twoimi słowami. Ponad 50% społeczeństwa nie daje ani prezydentowi ani PO pozwolenia na dalsze ich działanie. Nie możemy ciągle bać się zmian. Przez 8 lat społeczeństwo było bombardowane z każdej strony informacjami, że wróci IV RP i będzie znowu Polska państwem terroru, gdzie służby wchodzą rano do domu i zabijają niewinnych. Tą fałszywą propagandą już nie da się utrzymać społeczeństwa w karności. Nie możemy ciągle płakać, że nie ma skąd wziąć. Wystarczy dobrze rządzić, nie drenować kieszeni grupom najbiedniejszym. Nie dawać kontraktów obcym firmom, kiedy mamy swoje, które zrobią taniej i lepiej. Dzięki temu Polacy będą mieli pracę,będą kupować, a płacone w różnych formach podatki zasilą budżet i kraj będzie się rozwijał. Podam przykład: W Poznaniu MPK zakupiło czeskie tramwaje Tatry. Psują się na potęgę. Kilka z nich zdemontowano, by wymienić zepsute części i kilka z nich puścić na trasę. Nasza fabryka Cegielskiego mogła wykonać tramwaje dla swojego miasta, ale nie wygrała przetargu, niestety. Bo my wspieramy obce firmy. Im dajemy pracę, a swoje zakłady niszczymy. Masz rację Kneziu, że kubeł zimnej wody na głowy arogantów oderwanych od rzeczywistości był konieczny. Czasem jak słucham pana Niesiołowskiego, pani Pitery, pana Kamińskiego, to wydaje mi się, że są oni z innej przestrzeni. Przywłaszczyli sobie Polskę i Polaków bez reszty i wydaje im się, że tak musi być zawsze.
        Pozdrawiam Kneziu:)

        Polubienie

      • ~Kneź pisze:

        A propos pani Pitery.
        Pamiętam, jak nieudolnie usiłowała wykazać nieetyczne nadużycia jakiegoś młodziaka od rybołóstwa, zdaje się z MW. Tenże zakupił dorsza na kartę służbową, podobno w celu kontrolnego sprawdzenia czy wystarczająco smaczny, czy jakoś tak? No głupio zrobił, jeszcze głupiej się tłumaczył, przesadził – powiedzmy sobie szczerze – nie dorósł do tego żeby tym ministrem być. Za to akurat trudno go było karać. Więcej pani pełnomocnik premiera do spraw walki z korupcja nie osiągnęła, a przecież gołym okiem było widać, że to nie baranki były i że za swoje nie balowali, jak chociażby pan Kurski i jego koledzy.
        Teraz płacenie służbowymi kartami (nie jedna karta i nie przez jednego prominenta) jest norma i podobno państwo nie może być tanie bo oszczędzanie to jest dziadostwo!!!!
        I gdzie jest teraz pani Pitera? Co ona pitoliła i co teraz pitoli o standardach i uczciwości????

        Polubienie

      • Pisałem kiedyś o korupcji i p. Piterze. Kończyło się to słowami:
        Tak na marginesie warto przypomnieć o tym, że walka z korupcją skoncentrowana na jednym tylko sposobie, na przykład powoływaniu instytucji kontrolnych, prowadzi do sytuacji tak groteskowych, jaka miała miejsce w Kenii w 1997 r. Prezydent tego kraju w obliczu nacisków Międzynarodowego Funduszu Walutowego uzależniającego swą pomoc od zmniejszenia poziomu korupcji ogłosił program antykorupcyjny, który został scharakteryzowany następująco:

        Dzisiejszego ranka rząd powołał antykorupcyjną brygadę mającą nadzorować komisję antykorupcyjną, która kontrolowała antykorupcyjną grupę zadaniową utworzoną w celu badania działań rządowego komitetu analizującego przypadki korupcji wśród urzędników państwowych (The Daily Nation, October 28, 1997)Z artykułu prof.dr.hab.Anny Lewickiej- Strzałeckiej z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN – http://www.cebi.pl

        Pomimo, że p. Pitera – była pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją podkreśla w różnych wywiadach sukcesy rządu w ograniczaniu korupcji w Polsce wypada mi zapytać nie tylko ją: – Czy daleko nam do Kenii w opisanym wyżej przypadku z 1997 roku?

        Kolejny Międzynarodowy Dzień Przeciwdziałania Korupcji będzie okazją do kolejnych podsumowań. Rząd pochwali się nowymi sukcesami, o ile CBA nie pochwali się wcześniej nowymi sukcesami, dokonując kolejnych zbiorowych aresztowań wśród amatorów łatwego pieniądza.

        Pan Sawka zilustrował kiedyś problem korupcji. Ja nadałbym temu rysunkowi nowy tytuł: Miejsce stania i siedzenia bardzo zmienia punkt widzenia!!
        http://tatulowe.blog.onet.pl/2013/11/27/korupcja-jaka-korupcja/
        Przykład korupcji w piłce nożnej pokazuje jak skuteczne moze być walka z tą hydrą

        Polubienie

  13. ~MariaR pisze:

    Kneziu, czy Ty naprawdę widzisz w ruchu Kukiza czy JKM owe wybitne jednostki, a nie szarych funkcjonariuszy i rzeszy klientów, gotowych do skoku na stanowiska i kasę! Czy zamiast realnych programów możliwych do realizacji nie mamy jedynie werbalnych młócek w mediach i pozerstwo (żeby się posłużyć Twoim zgrabnym ujęciem tematu)?
    W końcu i te JOW-y mają swoje zalety i wady. Na dzisiaj JOW-y to przede wszystkim możliwość wybierania kandydatów obywatelskich, a niekoniecznie tylko partyjnych. To co trzeba w moim przekonaniu zmienić, to przede wszystkim ten przywilej posłów, który polega na tym, że z chwilą wybrania, stają się oni przedstawicielami całego narodu i przed nim odpowiadają. A nie przed swoimi lokalnymi wyborcami, którzy owszem mogą ich wybrać i wybierają, ale odwołać już nie.

    Polubienie

  14. ~Marek Jan pisze:

    Stara zasada głosi, że każda władza demoralizuje a władza absolutna demoralizuje absolutnie.
    Duża rola w „odświeżeniu oddechu” władzy tkwi w ruchach i organizacjach pozarządowych, które u nas jeszcze dość słabo funkcjonują i nie są zbyt liczne.
    Nadzieja w JOW – ach jest raczej płonna i główne hasło z jakim startował Kukiz, w mojej ocenie, nie przyniesie pożądanych skutków, ale jedynie zabetonowanie do reszty obecnego patologicznego układu PO i PiS. Chyba system mieszany na wzór niemieckiego, jest lepszym rozwiązaniem.
    Co do prezydenta, no cóż czas pokaże, czy jest się on w stanie urwać Kaczyńskiemu, który mimo sukcesu jego kandydata, wygląda ostatnio na niezbyt zachwyconego tym, co się stało.

    Zwykle tak było dotychczas, gdy ktoś usiłował wyrastać ponad prezesa, szybko wpadał w niełaskę i wylatywał z hukiem. A tu już nic nie można zrobić, wszak prezydenta nie wywali, bo jak. Myślę, że w zwycięstwo Dudy sam prezes chyba niezbyt wierzył, zresztą do końca nie było to wcale takie oczywiste, a przewaga była niewielka.
    Osobiście pokładam pewne nadzieje w Nowoczesnej.pl jako ruchowi bliskiemu klasie średniej, która na całym cywilizowanym świecie jest motorem wzrostu gospodarczego i cywilizacyjnego. Prawie dziesięcioprocentowe sondażowe poparcie tego ruchu jest niezłą prognozą na przyszłość.

    Polubienie

    • Najbardziej za JOW-ami, w ostatnim tygodniu przed wyborami był pan były prezydent Komorowski. Myślę, panie Marku Janie, że pan prezydent Komorowski był w całości podporządkowany rządowi i nic nie zrobił bez konsultacji z premierem.
      Dzisiaj, nowy prezydent jeszcze nie objął stanowiska, a już wiadomo, że będzie na sznurku u Pana Kaczyńskiego. Skąd ta pewność? Pozwólmy choć przez jakiś czas działać nowemu prezydentowi, a potem wyciągajmy wnioski.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

      • ~Marek Jan pisze:

        @Elżbieta

        Za JOWami był znacznie wcześnie, ale sprawa upadła z braku zainteresowania sejmu.

        Przyklasnięcie temu pomysłowi w czasie kampanii wyborczej było dość niefortunne, jak cała jego kampania wyborcza i uważam, że Komorowski zasługiwał na znacznie lepszą kampanię, niż miał.

        Jak pisałem wcześniej (przed wyborami), Komorowski nie jest z mojej bajki, ale Duda o wiele bardziej z niej nie jest .
        Szanse już mu dali jego wyborcy, ja na niego nie głosowałem, nie mam mu zatem czego dawać.

        Natomiast takie nazwiska jak: Sasin, Szczerski, czy Waszczykowski, którzy mają piastować kluczowe stanowiska w jego kancelarii, przeszywają mnie nieprzyjemnym dreszczem, wszak to czołowi zausznicy prezesa Kaczyńskiego, więc chyba moje obawy co do „sterowalności” nowego prezydenta, są w pełni uzasadnione. Odwzajemniam pozdrowienia.

        Polubienie

  15. A ja mam komentarz „zdziś”
    Byłem dzisiaj w Szpitalu okulistycznym w Katowicach, na ul Ceglanej.
    Wizyta ustalona przed sześcioma miesiącami na godz. 12.42. Precyzja – pomyślałem stawiając się na miejscu ok 11-tej. Centralna rejestracja wygląda dość imponująco, bo posiada kilkanaście stanowisk pracy. Aktywne są trzy, cztery. Kolejka liczy ok. stu osób i zawija sie dwukrotnie. Czekałem około godziny a w tym czasie przebywające wciąż osoby nie pozwoliły na skrócenie się tego „ludzkiego węża”. Zrobiłem kilka zdjęć. Przypatrywałem się współtowarzyszom niedoli. Nie mieli w twarzach szarości. Ubrani raczej kolorowo i już zupełnie ” na letnio” rozmawiali, lub milcząco przestępowali z nogi na nogę. Doczekałem się skierowania do konkretnego gabinetu, a tam, pod drzwiami do wszystkich gabinetów…Wszystkie miejsca siedzące po obu stronach korytarza o długości ok. stu metrów obsadzone i dużo osób stojących, kręcących się z wózkami dla dzieci, a nawet hulajnogami. Na szczęście działa klimatyzacja. Siedzę, i stoję, stoję i siedzę, ponad dwie godziny, a gdy ruszam aby się dopytać czy o mnie pamiętają, to niemal zderzam się z pielęgniarką, która wyszła aby akurat mnie zaprosić do gabinetu. Udało się… Jeszcze tylko wizyta w kolejnym gabibnecie, jeszcze powrót do pierwszego na dodatkowe badanie i jestem załatwiony. Otrzymuję zlecenie na kolejną wizytę kontrolną za 6-8 miesięcy. Gdy podszedłem do okienka, aby uzgodnić datę kolejnej wizyty, to okazało się, że szpital nie ma podpisanych kontraktów z NFZ i należy do sprawy podejść w sierpniu.
    Jeden z współtowarzyszy niedoli powiedział do kolegi: Oni udają że coś się zmienia, a tu jest komuna jak za najgorszej komuny…
    Cóż dodać do tego?

    Polubienie

  16. Reblogged this on Tatulowe opowieści i skomentował(a):

    Czasy PRL dawno i słusznie minęły, a rozwiązania jakie stosowano dla utrzymywania pozorów istnienia sprawiedliwego systemu rozdzielnictwa towarów na kartki zacierają się w pamięci starszych, a młodym są już zupełnie nie znane.
    Stąd potrzeba wspominania

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~tatul Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.