Jeszcze raz poeci…

Jeszcze raz poeci…zabierają głos

W poprzednim opowiadanku podjąłem temat spotkania z poezją, a właściwie z dwoma wierszami dwóch różnych autorów, którzy w sposób jasny i kulturalny zarazem zaprezentowali swój stosunek do kampanii wyborczej i samych wyborów. Jak na poetów przystało znaleźli odpowiednie słowa aby nikogo nie urażać i nie obrażać, a jednak swoje powiedzieć. Tak bardzo różni się ten język od powszechnie używanego, że chciałem wskazać na ten szczegół już samym tytułem: – Poeta może więcej. Czy to się udało? Nie mam pewności, a nawet mam wrażenie, że każdy odczytał to w sobie znany sposób.

Gdy słuchałem ostatniej debaty kandydatów do najwyższego urzędu, a później komentarzy na temat kto wygrał, to przeszła mi ochota na czytanie poezji. Wszyscy to przeżywaliśmy i każdy z nas ma na ten temat swoje własne zdanie. Jedni wzmocnili się w już wcześniej podjętych decyzjach, inni zwątpili i teraz będą się wahać pomiędzy głosowaniem według serca, a pozostaniem w domach.

Nawet niewątpliwy sukces Polki w konkursie Eurowizji nie był w stanie usunąć różnych absmaków i przywrócić spokój duszy. Kolejny, ostatni dzień kampanii jeszcze bardziej podgrzał nastroje. Na szczęście nie tylko wyborami ludzie żyją.

Rankiem, dzień po debacie spotkałem na Fejsbuku ciekawy materiał do rozmyślań nad poczynaniami tych wszystkich, którzy prąc do władzy fundują nam nieustający festiwal pomówień i oskarżeń wpędzając nas w niezasłużony dyskomfort. Oto natrafiam na stronę, na której umieszczono zdjęcie naszej poczciwej ziemi, a pod nim znów poetka i to noblistka ze swoim wierszem „Nieuwaga”.https://www.facebook.com/czeslaw.brudek/posts/1073013026042148  Czytam… Z okazji Światowego Dnia Kosmosu (21 maja)mamy dla Państwa odpowiedni na tę okazję wiersz Wisławy Szymborskiej.

„Nieuwaga”

Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.

Wykonywałam czynności codzienne,
jakby to było wszystko, co powinnam.

Wdech, wydech, krok za krokiem, obowiązki,
ale bez myśli sięgającej dalej
niż wyjście z domu i powrót do domu.

Świat mógł być odbierany jako świat szalony,
a ja brałam go tylko za zwykły użytek.

Żadnych – jak – i dlaczego –
i skąd się taki tu wziął –
i na co mu aż tyle ruchliwych szczegółów….

Czytam i znajduję w tym wierszu potwierdzenie sensu często podnoszonych przez filozofów apeli o to, abyśmy nie zagłuszali w sobie głosu dziecka, które zadaje tysiące pytań w dążeniu do poznania tego, co wokół nas i dzięki temu uzyskuje potrzebne odpowiedzi. Bywa, że dzięki wytrwałemu dociekaniu w efekcie przerasta swoich mistrzów i nauczycieli, a ten stan nie budzi ich zazdrości lecz jest powodem ich dumy.

Podumałem i postanowiłem udostępnić to zdjęcie i wiersz po uzupełnieniu przekazu o piosenkę: „Kiedy się dziwić przestanę” – autorstwa Jonasza Kofty w wykonaniu Maryli Rodowicz

Kiedy się dziwić przestanę
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień
Swe ostatnie, niemądre pytanie
Nie zadane, w połowie przerwę

Będę znała na wszystko odpowiedź
Ubożuchna rozsądkiem maleńkim
Czasem tylko popłaczę sobie
Łzami tkliwej i głupiej piosenki

By za chwilę wszystko zapomnieć
Kiedy się dziwić przestanę

Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie

I nic we mnie i nic koło mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie…

Potrzebie tego zadziwienia się w zachwycie nad światem starałem się nadawać specjalny sens w swojej pracy z młodzieżą w szkole i dlatego eksponowałem na stałe w swojej sali sentencję Rudyarda Kiplinga  „  Sześciu Uczonych miałem sług. Zawdzięczam im wszystko, co wiem. Imiona ich brzmią: Co, Jak, Dlaczego, Kiedy, Kto, Gdzie”.

Nigdy nie dowiedziałem się jakie były skutki mojego działania w szkole. Dlatego i tu udostępniłem zdjęcie tej samej sentencji. Pojawiło się kilka poślubień i zapanowała tam (jak na razie) cisza. Może jeszcze coś się wydarzy?

Kosmos to mega temat – jak by to powiedzieli młodzi. Gdzieś tam ponad nami istnieją wciąż niezbadane przestrzenie i nie potwierdzone teorie, a my tu zajmujemy się jakimiś błahymi sprawami mniej lub bardziej pyskatych, mniej lub bardziej wyrachowanych osobników, którym jesteśmy potrzebni tylko do tego, aby to oni dorwali się do konfitur, lub tylko pozostali na kolejną kadencję przy suto zastawionym stole. Chwilę po wrzuceniu naszego głosu do urny staniemy się dla nich zupełnie zbędną magmą, która w dodatku śmie czegoś tam żądać i zakłócać błogi spokój.