Wreszcie ulga, nareszcie cisza, spokój

Z gości podobno cieszymy się przynajmniej dwa razy. Gdy ich witamy no i… gdy ich żegnamy. To obiegowe pojęcie wcale nie musi się sprawdzać w życiu, bo z tym bywa różnie. Faktem jest, że kierunek świątecznej migracji ludności zawsze przebiega w jedną stronę, z miasta na wieś, a sporadycznie tylko w drugą stronę. Niemal na wszystkich podwórkach wiejskich domostw widać w czasie świąt po kilka samochodów, a na parkingu przykościelnym (Rezurekcja, Pasterka) z roku na rok robi się coraz większy tłok. Widomy objaw polskiej biedy. Pogoda, przynajmniej w moim rejonie zrobiła psikusa przepowiadaczom, bo była bardziej łaskawa niż to przepowiadano.  Zapamiętałem taką rozmowę w Jedynce PR, w której redaktor prowadzący audycję przekornie droczył się z przepowiadaczem usiłując wymusić na nim przynajmniej obietnicę pogodnych świąt. Nie dał się zwieść i podtrzymywał złowrogie prognozy. Wtedy gospodarz audycji powiedział:
A moja teściowa, to zawsze potrafi zapewnić pogodne święta...
O tak, nie wątpię, wewnątrz można wszystko, ale na zewnątrz już nie. Będzie śnieg z deszczem, krupa itp.– odpowiedział rozmówca.

Inna wypowiedź jaką usłyszałem przed świętami i jest ze mną po dziś dzień pochodziła z SMS-a słuchacza, który napisał w temacie święta:
– Prawdziwe święta mają ci, którzy je przygotowują w domu, a ci, którzy tylko przyjeżdżają na gotowe, to mają tylko przerwę w pracy i oderwanie się od codziennych obowiązków, a nie święta
Cytuję z pamięci, a więc może niezbyt precyzyjnie, ale taki był sens tej wypowiedzi. Chodzę z tym przez cały świąteczny czas i zastanawiam się na ile jest to prawdą. Bo chyba jest prawdą, nieprawdaż?

Gdyby jednak nie było tej około świątecznej migracji ludności, to matki i ojcowie nie mieliby szansy zobaczyć swoich dzieci, pobyć z wnukami i podtrzymywać nadwątloną oddaleniem więź międzypokoleniową, a wnuki? Pewnie nie miałyby szansy poznać i zaprzyjaźnić się z dziadkami. A słowa piosenki …U babci jest słodko, świat pachnie szarlotką… były by jednym z wielu tekstów nie przynoszących pozytywnych skojarzeń.
Wieczorem, w drugi dzień świąt, gdy miałem chwilę na to aby usiąść przed komputerem i odpowiedzieć na komentarze zamieszczone na blogu i fejsbuku napisałem:
Wesołego po świętach.
Odpocznijmy, nadwyżki zrzućmy i do sprawności wróćmy…
Moja znajoma odpisała:
A. J.- Święta, święta i po świętach 🙂 Jutro do pracy…
Ja – Wyjazdy, powroty… Nie żałuj, że coś się skończyło… Ciesz się, że to było…

21 uwag do wpisu “Wreszcie ulga, nareszcie cisza, spokój

  1. Jeśli o Ciebie chodzi to gdy odjeżdżają „beczysz” strasznie, może po kryjomu, ale jednak. Nie uwierzę, że szukasz spokoju. Ale „ten typ tak ma”, jak mówią dzisiejszym językiem. A komputer „grzejesz” nieźle. Trzymaj tak dalej, ale co ja będę mówił belfrowi. Pozdrowię Jego, uroczą małżonkę także pozdrawiam. 🙂 🙂

    Polubienie

  2. ~Piotr Opolski pisze:

    Już taki jestem …………… . Nigdy nie ciągnęło mnie na świeta poza dom a raczej ma swój urok siedzenie i leniuchowanie przy jajeczkach lub makowkach. Niechnie przyjmujemy odwiedziny.
    Pozdrawiam poswiątecznie

    Polubienie

    • Piotrze, ja miałem podobnie, ale nie udawało się tego wcielić w życie. Teraz już jest spokojniej, ale gdy gościsz np.20 osób to….
      Nie wiem czy dobrze myślę, ale gdy nasze dzieci staną się dziadkami, to tradycja wielkich świątecznych zjazdów zaniknie, nie sądzisz?

      Polubienie

  3. ~Jo. pisze:

    No nie wiem… Ja akurat podchodzę do Świąt przeróżnych bałwochwalczo i tradycja rzecz święta, ale jakby tak spojrzeć rozsądnie, to ta opcja, o której wspominasz, jest dość niesprawiedliwa. Bo zakłada, że prawdziwe święta to tydzień w kuchni przy garach, targania tobołów, a potem wpychania biednym biesiadnikom kolejnego kawałka sernika. Natomiast ci, którzy pokonali kilkaset kilometrów, żeby spędzić czas z dawno (czasami) niewidzianą rodziną, zamiast uwalić się na kanapie przed telewizorem, to że już niby tych PRAWDZIWYCH świąt nie mają? A może to tylko kwestia definicji? No nie wiem.

    Dla mnie prawdziwe święta oznaczają spotkanie z rodziną. Widzę, że dla moich chłopaków też. Na tym samym pierwszym miejscu są tradycyjne, świąteczne potrawy, ale od jakiegoś czasu skutecznie ograniczam ich liczbę do dającej się zjeść bez niestrawności i dojadania coraz bardziej wyschniętych poświątecznych resztek. Ale ja to lubię – lubię przygotowywać dania, które kojarzą się ze świętami. I lubię zapraszać rodzinę. I mam nadzieję, że dla tych przyjezdnych to też są prawdziwe święta.

    Pozdrawiam serdecznie.
    Jo.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Tatul, gościliśmy się u mnie. Lubię szykowanie i krzątanie przedświąteczne. Wiem, że rodzina będzie w komplecie, więc dostaję skrzydła. Nawet ciężkie toboły z zakupami, też jakoś mniej ważą. Lubię święta, zawsze ten czas wiąże się z czymś wyjątkowym. Świętowanie przerywa monotonię i codzienność, która towarzyszy nam przez większą część roku. Zawsze przyjezdni wnoszą do domu gwar, dobrą energię i nowe wieści. Dom zmienia się w tym czasie w ul. To lubię.
    Pozdrawiam Tatul:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Uwielbiam gotować i staram się przygotowywać dania, które lubi rodzina, znajomi, przyjaciele. Staram się też zaskoczyć niezwykłą potrawą i dodatkami. Podam przykład: zwykły murzynek polewam białą polewą, posypuję wiórkami i kiedy placek wystygnie, wycinam szklanką półksiężyce. Do kawy dokupiłam patyczki na końcu oblepione cukrem trzcinowym (były w Lidlu i Almie ). Mieszania było co niemiara. W jedzeniu też chodzi o element zaskoczenia i próbowania.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Zeszloroczna Wielkanoc uplynela pod znakiem skrajnych emoccji- rodzina przyjela wiadomosc o naszym oczekiwaniu na syna. Tegoroczne Swieta uplynely z kolei pod znakiem oczekiwania i lez. Z synkiem czekalismy, az jego ojciec sobie o nas przypomni. Nie przypomnial. Nic nie jadlam bo żal sciskał gardlo, więc w boczki nie pójdzie. Smutne i samotne, może kolejne będą lepsze.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.