Język nasz powszedni… różnym panom służy

Po raz kolejny w dniu 21 lutego obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Idea utworzenia takiego dnia mająca służyć obronie języków zagrożonych wyginięciem jest wykorzystywana do zwrócenia baczniejszej uwagi na języki ojczyste, które mają się dobrze, ale coś się jednak dzieje w ich obrębie, co może niepokoić i zastanawiać – nie tylko fachowców zresztą. Gdy wpiszemy do wyszukiwarki tytuł dzisiejszego dnia, to łatwo trafimy na wypowiedź jednego z bardzo popularnych językoznawców Jerzego Bralczyka

Język polski ciągle ewoluuje. Jednak moim zdaniem nie zawsze są to zmiany na lepsze. Dziś dużym zagrożeniem dla polszczyzny jest skłonność do nieużywania charakterystycznych polskich liter. Im częściej będziemy pisać na przykład esemesy bez znaków diakrytycznych, tym większe prawdopodobieństwo, że „ąści” szybko z naszego języka znikną. Tego bym niezwykle żałował, to byłoby naprawdę duże zubożenie. Uważam, że język polski jest ą-ę i tak powinno zostać. Używajmy polskich znaków za każdym razem, gdy wysyłamy SMS lub e-mail„. Z tym apelem związany jest krążący od dłuższego czasu w necie znany mem z prof. Bralczykiem, w którym wskazuje na to,” że zrobić komuś łaskę” i „zrobić komuś laske”, to jednak nie to samo. 🙂
Tu dodałem najpopularniejszą emotikonkę, chociaż zwykle tego nie robię, bo to też stało się już takim samym symbolem graficznym, jak każda litera używana w piśmie, zwłaszcza w czasie rozmów prowadzonych przez komunikatory. Aby się o tym przekonać możemy zaglądnąć na jakiekolwiek forum gdzie się rozmawia.

Wszyscy znamy też odpowiedzi dotyczące przyczyn tego niedbalstwa słownego okazywanego zarówno w mowie, jak i w piśmie:
Pośpiech, mała klawiaturka, sens wypowiedzi i tak jest oddany, a po cholerę te wszystkie zasady, pułapki ortograficzne, interpunkcja, duże litery… przecież piszę do podobnego sobie odbiorcy, który z wzajemnością stosuje te same zasady...
W ten sposób powstały już nowe języki para ojczyste. Takie same jak każda gwara, slang, narzecze. Jak dodać do tego wszelkie branżowe terminy często zapożyczone z języka angielskiego, to już jest o czym rozmawiać. Można ten trynd tłumaczyć poprawianiem, czy wzbogacaniem języka, który przecież my tworzymy uzupełniając jego bazę o nowości. Można, ale …       Noblesse oblige , czyli po naszemu – szlachectwo zobowiązuje– powiadali nasi wielcy przodkowie i stosowali się do zasad językowych i kulturowych obowiązujących i stosowanych w jego grupie społecznej i dowieźli piękny język literacki do współczesności mimo, że byli poddawani rusyfikacji, czy germanizacji, a jeszcze bardziej bylejakości językowej otoczenia.

Współcześnie mamy jeszcze większe problemy niż te jakie mieli przodkowie, choćby z procesami jakie zachodzą niepostrzeżenie w naszym otoczeniu i w nas samych. Znane są nam badania na temat tragicznych wyników naszego czytelnictwa i wynikających stąd problemów ze zrozumieniem tego, co do nas piszą, choćby w gazetach, w ulotkach, instrukcjach obsługi, czy umowach. Przeczytajmy sobie takie choćby podsumowanie: http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/kraj-wtornych-analfabetow

   Trzy czwarte Polaków to mniej lub bardziej zaawansowani… wtórni analfabeci. Czy można to zmienić? Według badań międzynarodowych organizacji PISA (Międzynarodowego Programu Oceny Umiejętności Uczniów) i OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) blisko 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rodaków rozumie, ale w niewielkim stopniu. Powodów postępującego otępienia społeczeństwa jest kilka – najważniejszy to zanik nawyku czytania, bezrefleksyjne oglądanie telewizji oraz wzrastające ubóstwo. Ze smutkiem trzeba dodać, że jeśli coś się zmienia, to na gorsze.
Jaki koń jest, każdy widzi…Takie powiedzenie jest dobrze znane i często u nas cytowane. Jeżeli owym koniem jest czytelnik, to może wyłaniająca się warstwa społeczna tych, co wiedzą, co potrafią się wypowiadać w słowie i piśmie powinna dostosować swoją twórczość językową do poziomu owego konia – czytelnika i odbiorcy?

Nad sposobem jasnego i przekonującego formułowania wypowiedzi pracują najtęższe głowy, a politycy dostają na swoich czytnikach i trompterach gotowce. Pracują nad tym również księża głoszący kazania, czy rekolekcje, gdyż oni mają bardzo ograniczony czas i specyficzne środowisko słuchaczy. Jak trudny to temat niech zobrazuje to fragment wypowiedzi z bloga Siostry Małgorzaty Chmielewskiej, która ujęła to następująco: …czytać należy dokładnie i ze zrozumieniem. Swoją drogą to drugie zaczyna być sztuką elit, bo wszelkie badania pokazują, że pisać i mówić tak, żeby inni zrozumieli oraz czytać ze zrozumieniem coraz mniej ludzi potrafi. Stąd się biorą awantury, waśnie i wzajemne obrażanie się. Wszak łatwiej jest powiedzieć „głupi jesteś” niż rzeczowo odpowiedzieć. W Toruniu pewna starsza pani, aktorka nadal ucząca sztuki wymowy i mowy, słuchająca moich konferencji,  dała mi like’a. Otóż napisała: ,,mówić nauczyła mnie praca w szkole dla dzieci upośledzonych. Trzeba było: bardzo prosto, bardzo jasno i bardzo krótko. Słuchacze byli niezwykle wymagający, a swoje niezadowolenie natychmiast manifestowali chodzeniem po klasie lub nawet wychodzeniem z klasy.  Polecam takie kursy”.  A z owego like’a jestem dumna. Od fachowca w końcu…
Przytoczę tu mądrą sentencję: „Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz a także, jeśli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów.” – Johann Wolfgang von Goethe.
Czy lubimy takie podpowiedzi, czy też nie, to chyba przyznamy, że ta trafia w sedno. Nic samo się nie zrobi. Trzeba pracować, a nie schlebiać swojemu wygodnictwu, przez sięganie po papkę informacyjną, czy kulturową serwowaną przez faktycznie wychodzącym naprzeciw miałkim umysłom popularne media, dla których liczy się oglądalność, a nie misja kreująca nasz rozwój intelektualny, czy duchowy. Wybór należy do nas.

34 uwagi do wpisu “Język nasz powszedni… różnym panom służy

  1. Może do najgorszych nie należę. Zawsze pragnąłem poprawnie pisać, w miarę składnie mówić. Podziwiam wszystkich takich. To, że nie jestem polonistą mnie nie usprawiedliwia. Jestem Polakiem i to zobowiązuje. Gdy mi się zdarzy strzelić gafę, pod ziemię bym się zapadł. Nie rozumiem notabli, którzy mają możliwości by swoje dokonania weryfikować, a tego nie robią. Dlaczego? Są pewni swego? I wstydu nie mają. Pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    • Andrzeju, ja myślę,że Ty ze swoją działalnością blogową podnosisz średnią i nie masz się powodu aby się zamartwiać. Błędów nie popełniają, ci, którzy niczego nie piszą i nie podpisują, a ewentualne błędy w mowie nie pozostawiają śladów.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  2. ~Aisab pisze:

    Tatulu – grzech zaniedbania bądź niesolidność przy wysławianiu się [wypowiadaniu się], wcześniej czy później wróci do nas niczym bumerang.
    Z mojego doświadczenia; niedawno siostrzeniec obchodził okrągłą rocznicę urodzin. Przy pisaniu życzeń spieszyłam się i wyszły jaja; bo napisałam; „niech Ci Pan błogosławi i obdarza swymi „laskami” [powinno być łaskami]”; potworna gafa, bo żona siostrzeńca poczuła się obrażona, że życzę jubilatowi „lasek”. Jak bardzo ważna jest poprawna pisownia niech świadczy fakt, że zamiana choćby jednej literki w wyrazie zmienia jego sens; podam przykład; „gadki – gatki” ; zamiana jednej spółgłoski, niby niewielki błąd a bardzo znaczący; gadki są od gadania; zaś gatki to gacie czyli kalesony; nic dziwnego że z powodu nierzetelności potem wychodzą „jaja [kurze albo kacze] jak berety” 🙂

    Polubienie

    • Dziękuję Basiu za potwierdzenie treści tego mema o konieczności używania polskich znaków diakrytycznych. Sporo jest takich słów, w których ich pominięcie daje dość humorystyczne znaczenie.
      Trzeba uważać.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  3. Tatul poruszyłeś problem bardzo ważny. Język to jeden z podstawowych wyznaczników narodu. Obecnie traktowany jest jak kosz na śmieci, do którego wszystko można wrzucić. Niechlujność pisowni, także wymowy, jest dzisiaj zauważalna bardzo wyraźnie, wręcz razi. Niedawno ukazała się wspaniała książka- wywiad rzeka- pod tytułem „Wszystko zależy od przyimka”. Zupełnie nowa pozycja wydana w kwietniu 2014 roku. Na temat kondycji współczesnego języka polskiego dyskutują tuzy z dziedziny językoznawstwa: Jan Miodek, Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, a pytania zadaje i dyskusję prowadzi Jerzy Sosnowski. Z pełną odpowiedzialnością polecam tą wspaniałą pozycję. Czytałam dwa razy, bo mam ją w domu. Dlaczego polecam? Jest napisana językiem prostym, zrozumiałym dla przeciętnego czytelnika. Pełna humoru, anegdot i zawiera ogrom wiedzy, na tematy najnowszych problemów nurtujących nasz język ojczysty.
    Pozdrawiam Tatul:)

    Polubienie

  4. ~Marek Jan pisze:

    Tatulu, Twoja nienaganna polszczyzna jest jak źródlana woda na pustyni.

    Rzeczywiście poziom zachwaszczenia języka jest zatrważający. I ta powszechna bylejakość nie mówiąc już o wulgaryzmach. I bełkot wszechobecny.

    Mnie bardzo razi:
    „włanczanie” zamiast włączanie,
    rok „dwutysięczny piętnasty” zamiast dwa tysiące piętnasty i wiele innych.

    O śmietniku językowym na forach internetowych i w SMS-ach szkoda mówić, tragedia.
    A język to chyba ostatnia rzecz jaka stanowi o naszej narodowej tożsamości i domaga się szczególnego szacunku i opieki

    Chwała i cześć Małgorzacie Tułowieckiej za audycje językowe w radiowej Dwójce, z udziałem naszych najlepszych językoznawców.

    Polubienie

    • Dziękuję Marku za te słowa. Ja, jako były belfer co roku podejmowałem ten temat w szkole i tu na blogu. Uważam, że trzeba mówić. Małgorzatę Tułowiecką znam z audycji radiowych, bo w Jedynce PR są obecni z prof. Markowskim od lat. W dniu święta też usłyszałem profesora Markowskiego, który powiedział, że wśród dużych języków do jakich zalicza się nasz, tylko wobec naszego używa się określenia „Język ojczysty”. O innych mówi się używając terminu „macierzysty”.

      Polubienie

  5. ~Kneź Okrutnik pisze:

    Ja bym tak nie rozpaczał i nie demonizował problemu. To trochę specyfika materiału, techniki – dopuszczalne są literówki, należy wykazywać zrozumienie, gdy sprzęt ma ograniczenia. Był czas, kiedy należało unikać znaków narodowych ze względu na „krzaczki” pojawiające się na ekranie z powodu niezgodności standardów. Niektórzy do tej pory uważają, że tak trzeba, podobnie jak i piszący „@~tatul 21 lutego 2015 o 19:49….”, co jest kolejnym niby eleganckim zwyczajem. Używanie emotek jest moim zdaniem urozmaiceniem i metodą na usubtelnienie lub poprawienie dobitności wypowiedzi – kolejny sposób na komunikację. Język pisany jest o wiele uboższy w wyrażaniu uczuć, niż kontakt wprost – twarzą w twarz. Oczywiście w opiniach o analfabetyzmie występuje wewnętrzna sprzeczność, bo oto zarzucamy go porozumiewając się językiem pisanym, adresując wypowiedzi do ludzi pono ich nie rozumiejących? A jeżeli nawet jest to do „wybrańców”, to czyż nie grzeszymy wobec tych co naszym zdaniem „niegodni są”???
    Drodzy dyskutanci, to nie telewizja ani nie internet wpływają na wzrost analfabetyzmu, ale wręcz przeciwnie one poprawiają umiejętności poznawania. Natomiast przyczyną zaniku rozumienia słowa pisanego jest jednak typowa głupota i żadne argumenty tego nie zmienią, choćby nie wiem jakie „rzeczowe” były.
    Na ogół używam emotek, ale mogę nie używać.
    Pozdrawiam z okazji dnia tak uroczystego i życzę dobrego samopoczucia z powodu owej wyjątkowości.

    Polubienie

    • ~Kneź Okrutnik pisze:

      A teraz sobie wyobraź Tatulu, że dostajesz esemeska od osoby, która nie dysponuje telefonem z polskimi znakami – pomyślisz sobie, chamska analfabetka, tak? O tym że zajmuje się zawodowo poprawianiem i redagowaniem profesorskich tekstów byś nie pomyślał, prawda? 🙂

      Polubienie

      • W moim tekście jest taki zapis:
        🙂 Tu dodałem najpopularniejszą emotikonkę, chociaż zwykle tego nie robię, bo to też stało się już takim samym symbolem graficznym, jak każda litera używana w piśmie, zwłaszcza w czasie rozmów prowadzonych przez komunikatory. Aby się o tym przekonać możemy zaglądnąć na jakiekolwiek forum gdzie się rozmawia.

        Dalej były zamieszczone przykłady takich rozmów, które po jakimś czasie usunąłem aby skrócić tekst.
        Widzę, że opis zjawiska bierzesz jak osobistą wycieczkę.
        To są fakty i tyle, a język żywy je przyswaja i to też jest fakt. Czy się tym wzbogaca? PO to się właśnie pytam

        Polubienie

      • ~Kneź Okrutnik pisze:

        Powiem tak – wiele z obyczajów sieciowych to puste rytuały, relikty dawno minionych technologii i obyczajów. Jednak nawet szanowni państwo profesorowie nie zdają sobie sprawy, z ograniczeń zarówno słowa pisanego, jak i warunków technicznych. Z wielu wypowiedzi wyciągnąć można wnioski zaiste zaskakujące, jak chociażby ten, że brak polskich znaków diakrytycznych to wyraz analfabetyzmu i ograniczenia umysłowego – a przecież tak nie jest.
        Panuje zdumiewająca w sieci opinia, że używanie emotek świadczy o prymitywizmie i infantylizmie piszącego – cóż bardziej bzdurnego?! To jakby zapomnieć o tysiącleciach historii pisma!!! Internet jest tylko kolejną, często doskonalszą i bardziej powszechną platformą przekazu.
        No i wreszcie trzeba brać pod uwagę różne doświadczenia i wiedzę o Internecie różnych grup i ludzi – nawet teraz w ramach jednego już blogowiska występują różnice, jak chociażby w Waszym macierzystym onecie. Blogi wywodzące się z dawnego portalu blog.pl i onet.pl to dwa różne światy, często nieporównywalni autorzy i różne style dyskusji, a co powiedzieć o tych, które powstawały z zalążków społeczności na zupełnie odmiennych platformach, jak chociażby nasze Kneziowisko?!
        Zapewne zauważyłeś Tatulu, że ja piszę personalnie, emocjonalnie i korzystam z bardzo różnych narzędzi żeby to osiągnąć – to absolutnie niezgodne z zasadami panującymi na onecie, ale czy aby na pewno niedopuszczalne?
        Podobnie i autorytety, nawet w rodzaju pana prof. Bralczyka powinny mieć na uwadze, że niekoniecznie to co mówią jest słuszne – może jednak warto się nieco głębiej zastanowić i nie pleść trzy po trzy, obrażając rzesze sensownych ludzi?

        Polubienie

  6. ~Kneź Okrutnik pisze:

    Za złe jakoś specjalnie nie, ale zwracam tylko uwagę ( i dokładnie temu służył ten w sumie dość niejednoznaczny komentarz), że język pisany to bardzo specyficzne narzędzie porozumiewania się, a częstokroć można sobie „nagrabić” i obrazić Bogu ducha winnych ludzi obiegowymi opiniami.
    Ci np., którzy mnie znają, wiedzą, że gdy nie używam emotek, mówię śmiertelnie poważnie i jestem gotów do „skoczenia do oczu” – chciałbyś takiego dyskutanta na blogu? Ja wolałbym nie. 😀 😀 😀

    Polubienie

    • ~Marek Jan pisze:

      Myślę, że z tym brakiem polskich znaków to lekka przesada, sprzęt współczesny jest wyposażony w znaki, przynajmniej ten sprzedawany w Polsce, za granicą bywa różnie, to istotnie może usprawiedliwiać ich brak w pisanym tekście. Kiedyś z tym były problemy również w Polsce, teraz raczej ich nie dostrzegam.
      Tym niemniej nie usprawiedliwia to niechlujstwa językowego i błędów ortograficznych.
      Ja mam taką zasadę, że jeśli do kogoś piszę, staram się pisać poprawnie i bez bałaganiarstwa, bo uważam, że niechlujstwo językowe i pisanie byle jak, jest dowodem lekceważenia.

      Może to przestarzała zasada, ale będę się jej trzymał i nic na to nie poradzę, bardzo mnie razi językowe niechlujstwo.

      Co do emotikonów, nie używam ich i nie zamierzam używać, jak ktoś to lubi i musi, to niech sobie używa na zdrowie.

      Myślę jednak, że nasz język jest na tyle bogaty i urozmaicony, że można nim wszystko dokładnie i precyzyjnie wyrazić, bez potrzeby używania takich czy innych protez czy też podpórek .

      Polubienie

      • ~Kneź Okrutnik pisze:

        Ja jako dysortograf notoryczny, ciągle pomimo starań, robię błędy i to wczasami wyjątkowo żenujące. Literówki i brak polskiej litery to dość często spotykana przypadłość, chociażby z powodu niedoskonałości klawiatury – czy to dyskwalifikuje przekaz, to pozostawiam wrażliwości czytającego – jeżeli nie jest w stanie tego znieść, niech nie czyta. Jednak ważniejsza jest treść niż forma, o czym zdaje się niektórzy zapominają i jest to zdecydowanie forma dyskryminacji, bo w powszechnej atmosferze potępienia wiele osób się nie śmie odezwać.
        Co do sprzętu bez polskich znaków, to na wyciągnięcie reki siedzi obok mnie specjalista od redagowania tekstów i poprawności językowej – ma telefon bez możliwości wstawienia takowych – ot problem! Ciekawe co o tym myśleć, prawda? No niechluj! 🙂
        I proszę bardzo, mamy też przykład zastosowania emotki – nie potrzebna? 😀

        Polubienie

  7. ~Marek Jan pisze:

    Następny problem jest taki: czy telewizja wpływa na wzrost analfabetyzmu?

    W moim przekonaniu wpływa, szczególnie u tych, którzy niczego nie czytają a telewizja stanowi dla nich jedyną formę przekazu.

    Produkcja głupawych programów typu talk show i niemądrych seriali, bije wszelkie rekordy tzw. oglądalności. Widz żuje tę telewizyjną papkę jak wielbłąd obrok i głupieje z dnia na dzień w przerażającym tempie.
    Do tego te nachalne reklamy: tu nowy smartfon za złotówkę, tam nowy środek na wzdęcia, tu znów jakaś nowa bryka, która cię od nowa uszczęśliwi a sąsiada wpędzi w kompleksy itd. itp.

    W moim przekonaniu to właśnie tv zarówno publiczna jak i komercyjna wyjaławia i ogłupia i tak już skołowanego widza i wpędza go w totalną niechęć do sięgnięcia po książkę, czy też w ogóle jakiś tekst pisany a to jest prosta droga do wtórnego analfabetyzmu. .

    Polubienie

  8. ~Marek Jan pisze:

    Drogi Kneziu, z całym szacunkiem ale zwykle jest tak, że ci co rzeczywiście mają coś ciekawego do powiedzenia, najczęściej również dbają o poprawną i staranną formę wypowiedzi, myślę, że z szacunku nie tylko dla tych, którzy to ewentualnie będą czytać, ale również z szacunku do samych siebie.

    Mamy do dyspozycji słowniki internetowe i może warto z nich korzystać, to wiele czasu nie zajmuje, słowniki w formie papierowej też są powszechnie dostępne i jak się tylko chce… A klawiatury?
    Jakoś nie widzę tu problemu, w końcu każda klawiatura typu qwerty ma ten sam układ klawiszy i działa na tej samej zasadzie.

    Polubienie

    • ~Kneź Okrutnik pisze:

      Co nie zmienia faktu, że lepiej przeczytać sensowny komentarz niż nie przeczytać – wyśmiewanie i potępianie z byle powodu, do wypowiedzi nie zachęca, prawda? A już szczególnie autorytety powinny mieć umiar w ferowaniu wyroków i ocenianiu, który użytkownik to człowiek godny, a który niegodny. Jakoś nadal nie widzę powodu, żeby nie czytać wypowiedzi bez polskich liter czy nawet z ortami, gdy są interesujące – nigdy nie zdarzyło mi się z tego powodu kogoś wyśmiewać, czy wyrażać opinię, że jest analfabetą. Inna sprawa, że gdy ktoś notorycznie i bez powodu wykazuje się niechlujstwem, to nie mam ochoty tego czytać. Za to wielokrotnie starałem się poprawiać ewidentne błędy, gdy miałem taką możliwość, co nie było w żaden sposób przyczynkiem do poniżania, piętnowania, czy dyskryminacji, Natomiast bez większych oporów moderowałem ewidentne chamstwo.
      Ograniczenia sprzętowe natomiast bywają faktycznie i nic w tym dziwnego nie ma.
      Co do telewizji, to akurat rozsądnym ludziom nie szkodzi z cała pewnością, na głupich nic się nie poradzi. 🙂

      Polubienie

  9. Kneziu drogi, powiem na wstępie, ze cieszę się z rozmowy jaka się tu wywiązała. Zaglądnąłem do archiwum bloga aby się podeprzeć opinią jeszcze jednego profesora, który moim zdaniem wie o czym mówi. To profesor UJ Hartman. Cytowałem go w tekście sprzed 4 lat:
    http://tatulowe.blog.onet.pl/2011/04/17/ach-ta-mlodziez/
    Zapraszam.
    Dzisiaj po tych 4 latach przeczytałem wypowiedź p.Hartmana w dyskusji na temat Egzaminu niedojrzałości jaki zamieściła Angora nr.6 z 8.02.2015r.
    „Nie przejmujmy się, że tak wielu uczniów oblewa maturę – mówi prof.Hartman. – Egzamin, który nie robi selekcji, nie ma żadnego znaczenia. Szkoda na niego pieniędzy. Dziś znaczna część osób posiadających maturę nie umie ani czytać, ani pisać. Jeżeli maturę zdaje 90 proc., to znaczy, że jest za łatwa, jeżeli 50 proc. to jest za trudna…
    Moim zdaniem nie można ufać maturze w jej obecnym kształcie, gdyż większość ludzi którzy przychodzą na studia, jest do tego zupełnie nieprzygotowana. szkoły są w stanie upadku, czego głównym powodem są zachodzące w społeczeństwie zmiany kulturowe. Ogromna większość absolwentów liceów nic nie umie. Zwłaszcza w okresie niżu demograficznego, każdy kto ma maturę może studiować. Dlatego moim zdaniem powinniśmy wrócić do egzaminu wstępnego na studia…”.
    Polecam cały artykuł ,bo jest mądry i daje rzetelny obraz.
    Nie ma co się obrażać na profesorów za używanie dosadnych słów. Oni wiedzą jak jest, a my? My możemy dowiedzieć się od nich

    Polubienie

  10. Tatulu Drogi – myślę, że to bardzo ważny temat. I jak to zwykle bywa jestem gdzieś po środku ze swoimi poglądami. Jestem jak najbardziej za piękną polszczyzną, używaniem polskich znaków diakrytycznych i pisania całych słów zamiast dziwacznych skrótów. Ale… uważam, że emotikony pomagają oddać emocje towarzyszące pisaniu w sieci. I używam ich w tym celu, choć nie za często.
    Nauczyłam się w życiu jednej rzeczy: kiedyś spóźnienie na spotkanie ze mną uważałam za wypowiedzenie wojny. Teraz jeśli mi zależy – czekam, a jeśli nie – odchodzę. W jeżyku pisanym jest tak samo. Jeśli mi zależy na rozmowie z kimś to nie zwracam zbytnio uwagi na błędy (możliwe, że mój rozmówca ma z tym problem). Po prostu rozmawiam.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubienie

    • Witam, witam…
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Myślimy podobnie. Nie wiem skąd wzięło się wrażenie, że jestem przeciwny emotkom. Ja tylko stwierdzam, że zdobyły sobie w naszym języku takie samo znaczenie jak każda litera, czy inny znak graficzny. To są fakty. Co do pozostałych kwestii to jesteśmy jednomyślni.
      Pozdrawiam serdecznie

      Polubienie

  11. Ultra pisze:

    Gratuluję. Świetny artykuł, czytałam z zainteresowaniem, mam podobne odczucia. Razi mnie ewidentne niechlujstwo językowe, ale purystą nie jestem. Wiem, że dysortograficy muszą mieć problemy, to oczywiste. Ale kiedy znana mi adiunkt z uniwersytetu stwierdza, że cieszy ją, gdy student polonistyki zrobi tylko 4 błędy ortograficzne i w miarę zrozumie, co napisał, to przeraża. Cieszy, że są ludzie, którym nie jest wszystko jedno, jakim językiem mówimy. Proszę dalej tak wspaniale pisać.

    Polubienie

    • tatul pisze:

      Witaj No to kamień spadł mi z serca, bo źle się czułem z zarzutem o to, że się czepiam i obrażam czytelników.
      Dziękuję. Artykuł napisany przez Panią też bardzo mi się podobał i stąd mój komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie

      Polubienie

  12. Czytałem tą notkę już ze trzy razy, premedytacyjnie się od komentowania powstrzymując, bo moja wypowiedź wszelka mogłaby być odbierana jako cokolwiek w tej kwestii mentorska, skoro wiadomo czem się zajmuję i jaki blog prowadzę… Pewnie, że leży mi na sercu uroda ojczystego języka i onej upowszechnianie, ale może herezję wygłoszę, że nie jestem za tem byśmy wojowali o każdą zbłąkaną duszyczkę. Nasz język literacki miał się znakomicie, gdy elity piśmienne stanowiły jakieś 10-20% biologicznego narodu i bynajmniej nie uważam, że pisać musi każdy. Dzięki dobrodziejstwu powszechnej oświaty każdy ma możliwość dziś do tej elity należeć… jeśli tylko chce… Jeśli nie chce i się z niej świadomie wyklucza, skazując się na żywot duchowo ubogi, to Bóg z niem… Przyjdzie czas, gdy ci wtórni analfabeci będą jeszcze płacić tym innym za napisanie prostego pisma do urzędu, ale jeśli ktoś tak wybrał, to batem się go do zażyłości z książkami nie zmusi…
    Mam biblioteki, której z pewnością niejedna by pozazdrościła biblioteka gminna czy może i miejska z jakiego miasteczka mniejszego… Będzie ze sześćdziesiąt tysięcy woluminów i cóż mi na tem, gdy troskam się któż jej przejmie i uszanuje, jako się należy…Gdy syn, jurysta po uniwersytecie czyta ot co, aby aby… a o córce to w ogóle nawet szkoda co rzec każde jedno słowo…:(( Mimo, żeśmy od najmłodszych lat zachęcali, pod nos co ciekawsze podtykali, w dziecięctwie czytali pospołu z niemi bajek i książek niemało… a dziś mam poczucie trudu zmarnowanego w tem względzie. I to co piszecie o tych esemecach to iście jakobyście o dzieciach moich pisali… Ja im szlę słów pełnych, z wszystkiemi polskiemi znakami, mimo, że operatorzy za dwakroć liczą (nawiasem to tu bym widział pole do ustawowego wkroczenia, bo część tego chwastu esemesowego się z oszczędności bierze i gdyby zbronić za to brać drożej, może by co trochę pomogło), a dostaję skrótowce w rodzaju „bd” zamiast „będę”…:(
    Nie uważam ja emotikonów za zbrodnię, choć się niemi posługuję oszczędnie, w zasadzie tylko uśmiech i jego przeciwieństwo stosując. Ale brakuje mi już tej formy, gdy przychodzi oficjalnego gdzie posyłać pisania, luboż poważnemu towarzystwu jakiej dezyderaty, gdzie łapię się na tem, że palce świerzbią, by dodać…
    I jedno jeszcze, by kto nie pomyślał, że niedokształconemi i niepiśmiennemi gardzę. Dziadek mój, świętej pamięci człowiek, wachmistrz 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich, był z tych, co im kazać co napisać, było krzywdzić ich srodze. Ale gazety czytywał, choć mu to zajmowało czasem całą niedzielę, by jednej przeczytać… I był przy tem jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich mi Los postawił na życiowej drodze. Nie jakąś mądrością z xiąg wziętą i uniwersytetów… Prostą, chłopską, życiową mądrością dla której szanowano Go powszechnie i radzono się niemal w każdej sprawie. A że na wsi to mało kto po radę bez flaszki przychodził, co znów Babcia krzywo widziała, to Dziadek wieczorami przed dom wychodził i stawał przy drodze, gdzie Go zaraz ten czy drugi o coś zapytał i tak czasem stali, nawet i w kilkoro, o suchym bezwzględnie pysku, czasem co cygarety kurząc (Dziadek akurat nie palił) i rozprawiając czasem i do północka… Z ćwierć wieku jeszcze po tym jak odszedł, gdy mię tam kto nie poznawał i pytał „czyjżeś ty?”, a jam się opowiedział, tom słyszał pochwały Dziadkowej mądrości i tego jak temu tak, a innemu tak dopomógł…I z dumy pęczniałem, chociem wiedział, że Dziadek nawet matury miał cokolwiek naciąganej (zdawana gdzie na wozie taborowem, w pochodzie, gdy pułk po pokoju w Rydze zawartem, z bolszewickiej wracał wojny). I to ten człowiek mi swoim pokazał przykładem, że nie piśmienność, dyplomy i tytuły o mądrości rozstrzygają…
    Kłaniam nisko:)

    Polubienie

  13. Bardzo dziękuję. Warto było czekać na wypowiedź, która jest dzięki temu mniej emocjonalna i bardzo wyważona. Chciałem zwrócić uwagę Waszmości na tzw. Powiązane notki, które komputer sam wydobywa z przepastnego już archiwum. Dwie z nich, a to pierwsza i ostatnia dotyczy tej samej materii języka ojczystego. Od lat z okazji Dnia Języka Ojczystego zabieram głos w tej kwestii i posiłkuję się różnymi analizami znanych i lubianych autorytetów jak i własnymi obserwacjami, jakich dokonywałem pracując z młodzieżą w szkołach średnich i żyjąc tu, gdzie żyję. Nigdy nie kierowałem uwag do kogoś konkretnego, ale zabierałem głos w sprawie, która nie tylko w mojej opinia wymaga zainteresowania, a nawet troski. Ja sam jestem maleńki – choćby przy wiedzy historycznej i to opowiadanej pięknym staropolskim językiem, jaką legitymuje się Waszmość, czy wobec wiedzy i kompetencji innych ludzi, z którymi spotykam się w blogosferze i naszym Kneziowisku.
    Dlatego m.in. ograniczam się z komentowaniem takich wycyzelowanych tekstów. Piszę od lat te swoje opowieści i cieszy mnie, że wciąż znajdują one czytelników, a nawet są dość często ujmowane w rankingach mojej kategorii Społeczeństwo przez redaktorów Onet blogowiska.
    Ciekawy jest wywód Waszmości na temat mądrości, która nie wynika wprost z oczytania, czy zdobycia wielu dyplomów ale z tego jak ktoś potrafi wiedzę zdobytą użyć ku pożytkowi własnemu, jak i innych ludzi. Ogromna to dziedzina i godna dyskusji , gdyż jak to powiadają uczeni :…”Większość ludzi nie zawraca sobie głowy samodzielnym myśleniem – bo nie moze albo nie chce – i w rezultacie łatwo pada ofiarą zbiorowych sugestii. Ktoś powiedział, że ludzie głupieją hurtowo i mądrzeją detalicznie. Dlatego kochamy i popieramy przypadki detaliczne”. To Wisława Szymborska w wywiadzie dla „La Repubblika.
    Zachowałem wycinek z tym fragmentem i już kilka razy go zacytowałem.
    Jeszcze raz bardzo dziękuję Waszmości za piękny komentarz, który wzbogaca zawartość bloga i czyni go przyjaznym miejscem spotkania ludzi o różnych poglądach.
    Pozdrawiam

    Polubienie

    • ~Kneź pisze:

      No dobrze już, dobrze, muszę się przyznać do pewnej prowokacyjności i przewrotności, do której uważam miałem prawo. Nawet bowiem z pozycji autorytetu nie można traktować adresata wypowiedzi jak matoła. Matoł wcześniej czy później okaże się sam być matołem i niczyja opinia na podstawie jego pisma niczego tu nie zmieni. 🙂
      Nasze wszystkie dzieciaki (dorosłe już) z radością pomiędzy tysiącami książek by zamieszkały i na nudę nie narzekały.

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.