Wstaję rano, raniusieńko, robię sobie kawusię, gotuję płateczki, a później z tą kawusią zasiadam przed komputerem, aby sprawdzić co nowego pojawiło się w moich kącikach i na moim kawałku internetowej podłogi. Nie było mnie przez kilka dni, a tam gdzie byłem panowała na ogół cisza medialna. Nawet radio w moim samochodzie nie chciało grać na żadnej z zaprogramowanych stacji i dopiero w drodze powrotnej dało mi szansą posłuchania nowin i nowinek. Wieczorem doszła do tego telewizja, no i Internet. Czytaj dalej