Przeczytałem kiedyś artykuł pod znamiennym tytułem „Sorry Polsko…”, który traktuje o zmieniającym się nastawieniu Polaków do zasadniczych powinności obywatelskich jaką jest Obrona Ojczyzny. Przeczytałem tam na tyle ważne tezy, że pomyślałem o odniesieniu się do tego problemu:
W 2008 roku GfK Polonia dla „Rzeczpospolitej” przeprowadziła sondaż, w którym aż 71 procent ankietowanych zadeklarowało gotowość oddania życia w obronie niepodległości Polski. Tylko 16 proc. z badanych osób odpowiedziało na to pytanie przecząco. Na początku 2014 roku w „Rzeczpospolitej” ukazał się kolejny sondaż. W badaniu Homo Homini jedynie 19 proc. Polaków zadeklarowało, że oddałoby życie lub zdrowie za kraj, a 17 proc. powiedziało, że byłoby gotowych na poświęcenie majątku. Życia za Ojczyznę nie poświęciłoby 53 procent kobiet i 29 procent mężczyzn. Teraz, w obliczu realnego konfliktu u naszych granic, przeprowadzono jeszcze jedno badanie. Tym razem przez MillwardBrown SA dla TVN24. W tym badaniu aż 49 proc. badanych nie zdecydowałoby się na oddanie życia dla Ojczyzny. „Zdecydowanie” gotowych poświęcić się ojczyźnie jest jedynie 17 proc. ankietowanych. Autor podsumowuje:– Zaskakujące, że w ciągu tych kilku lat tak zmniejszył się odsetek odpowiedzi na „tak”.
Dalej znajdowała się próba objaśnienia przyczyn tego zjawiska.
Każdy kto dyskusję nad tym ważnym problemem może sam dopowiedzieć sobie co na ten temat mówią politycy typu J. Kaczyńskiego, który postuluje wprowadzenie wychowania patriotycznego do szkół i widzi potrzebę liczebnej rozbudowy naszych sił zbrojnych. Inni politycy, zwłaszcza z koalicji rządzącej uspokajają mówiąc, że armię mamy profesjonalną i może niezbyt liczną, ale przyzwoicie wyposażoną i przetrenowaną w wojennej szkole jaką był Irak, Afganistan, misje wojskowe w wielu punktach świata. Mamy przed sobą realny program unowocześnienia armii, który właśnie wchodzi w fazę realizacji. Zwiększanie liczebności armii zwłaszcza z poboru, to cofanie się przynajmniej o 100 lat do tyłu – mówią eksperci. Mnie najbardziej bulwersuje problem owego patriotycznego wychowania młodzieży. Oto co pisałem na ten temat przed czterema laty.
Sierpniowe rocznice – 2 sierpnia 2010
Niedzielny ranek przyniósł wspomnienie nadzwyczajnego wydarzenia sprzed 66 lat. Radio już w pierwszych porannych audycjach nawiązywało do wydarzeń 1 sierpnia 1944 r. Telewizja Polska pokazała film w reżyserii Janusza Morgensterna z 1979 roku pt. „Godzina W”.
Przypominałem sobie ten film w miarę oglądania kolejnych scen. Młodzi ludzie – piękna Ewa Błaszczyk jako łączniczka i sanitariuszka była jakby odzwierciedleniem upływającego czasu – przekonująco odgrywali swoje role mocno zaangażowanych w konspiracyjne działania żołnierzy. W sposób naturalny niemal cieszyli się z nadchodzącej Godziny „W”. Powtórnie oglądanie tego filmu, zrealizowanego przecież na długo przed demokratycznymi przemianami jakie przyniósł nam rok 1989, już samo w sobie było interesującym przeżyciem. Jeśli uwzględnić całą wiedzę o powstaniu jaką udało mi się przyswoić w tzw. międzyczasie to muszę przyznać, że dzisiejszy dzień i pytania jakie mnożono we wszystkich mediach mocno mną poruszyły. Nawet w kościele ksiądz przybliżający okres w jaki wchodzimy raczył zwrócić uwagę na dzisiejszą rocznicę, na zbliżającą się rocznicę Cudu nad Wisłą, na wydarzenia sierpniowe, z których wyrosła Solidarność. Sporo tego, co? A do tego uporczywie powracające pytania, pytania…
– Czy tamten zryw miał sens polityczny, militarny, każdy?
– Jak wyglądałaby Polska gdyby powstanie się udało?
– Jak wyglądałaby Polska gdyby do powstania nie doszło?
– Czy dzisiejsza młodzież jest na tyle patriotyczna, aby tak samo odpowiedzieć na wezwanie zniewolonej Ojczyzny jak pokolenie Kolumbów?
– Czy SIERPIEŃ, miesiąc żniw, wpisany jest jakoś w naszą historię zrywów?
– Czy sierpniowe zrywy przyniosły spodziewany plon tego, co posiano wcześniej?
Takich pytań nasuwa się mnóstwo. Dużo jest też odpowiedzi formułowanych przez ekspertów różnych dziedzin nauki i różnych orientacji politycznych. Tu też ma zastosowanie nasze uniwersalne, szeptane prawo, z którego wynika, że:
– Punkt stania i siedzenia bardzo zmienia punkt widzenia.
Wszystkie te wydarzenia były przecież kulminacją tego, co przeżywano w tamtych czasach. Bunt przeciw ciemiężycielom narastał wystarczająco długo, aby sprawni przywódcy mogli go odpowiednio zorganizować i skierować przeciw okupantom. Młodzi powstańcy byli ponadto uczniami, czy też studentami szkół, w których wychowanie patriotyczne i obronne (PW) miało zupełnie inny niż obecny wymiar i zakres. Powstańcy w taki, czy inny sposób angażując się w ruch czynnego lub nawet biernego oporu jak np. sabotaż i inne formy zorganizowanej działalności przyjęli godzinę „W” jako spełnienie oczekiwań. Oni wierzyli, że zwyciężą jeśli tylko podejmą walkę z całym zaangażowaniem. Bezgranicznie ufali swoim dowódcom. Skutki wszyscy znamy. Wiele z pytań jakie dziś stawia się znawcom przedmiotu nie znajdzie wyczerpującej odpowiedzi, bo nikt nie pokusi się o przewidywanie w stylu :
– Co by było gdyby…?
My Polacy mamy w narodowym dorobku taki zryw, na jaki nikt bez mała się nie zdecydował. Czy inne narody podziwiają nas za to? Myślę, że inne narody wciąż mało o tym wiedzą. Niezależnie od oceny Powstania Warszawskiego dobrze się stało, że Prezydent Warszawy Lech Kaczyński tak mocno zaangażowany w sprawę budowy Muzeum Powstania Warszawskiego wydatnie przyczynił się do upowszechnienia tej wiedzy. Głównie wśród młodzieży szkolnej, która tłumnie, bo w ruchu wycieczkowym odwiedza tę placówkę.
– Czy dzisiejsza młodzież przypomina w czymś swoich warszawskich rówieśników z 1944 roku?
Myślę, że uwzględniając różnice cywilizacyjne młodzież zawsze jest taka sama. Nie ma co porównywać dzisiejszego dość dostatniego życia w stabilnym demokratycznym kraju z życiem w tamtej Polsce. Od wojny szczęśliwie upłynęło już wystarczająco dużo lat, aby wychować trzy pokolenia myślących właściwie już tylko o sobie i swoich sprawach obywateli. Ucząc przez ponad 20 lat przedmiotu przysposobienie obronne w szkołach średnich byłem świadkiem stopniowego przeobrażania się programu nauki tego przedmiotu, polegającego na stopniowym odchodzeniu od problematyki wojskowej, czy wojennej w kierunku obrony cywilnej. Obecnie niemal połowa wymiaru lekcji dotyczy pierwszej pomocy przedlekarskiej. W pozostałych tematach sporo miejsca zajmują problemy bezpieczeństwa wobec zagrożeń cywilizacyjnych jak skażenia i zakażenia, czy klęski żywiołowe. I tak ma być.
Wychowujemy młodzież do współistnienia i współpracy międzynarodowej, a nie do wojny. Kształtujemy zupełnie inny rodzaj patriotyzmu niż ten preferowany w II Rzeczpospolitej. Dzisiaj trzeba żyć i rozwijać się dla Ojczyzny, a nie walczyć orężem i ginąć dla Niej !.
Młodzi ludzie odczuwający potrzebę życia w sposób zorganizowany mają duże możliwości spełniania się w organizacjach paramilitarnych jak choćby reaktywowany Związek Strzelecki „Strzelec”, czy też poprzez przynależność do dwóch związków harcerskich. Istnieją również inne formy działania na rzecz podnoszenia umiejętności obronnych. Dla zainteresowanych oczywiście. Dzisiaj jest ważne, aby politycy potrafili utrzymać i wzmacniać zgodę narodową, aby potrafili angażować wszelkie siły do budowy państwa demokratycznego, zakotwiczonego w paktach obronnych i polityczno – gospodarczych Europy i Świata i znaleźli swoich dobrych kontynuatorów. Dzisiaj ważne jest to, aby wszystko to, co jeszcze nam doskwiera w naszej młodej demokracji zmieniać pokojowo i ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie jak się marzy niektórym. Niezależnie od wszelkich podziałów marzy nam się wszystkim jedno wezwanie i dążenie: Nigdy więcej wojny!!! I to nie tylko w naszym kraju.
Mam nadzieję, że ta wypowiedź pobudzi państwo do komentarzy i własnych ocen.
Czy Polacy są nadal patriotami?