Pamięć daję mu w darze

Przed dwoma dniami mój znajomy zamieścił na swojej stronie Fb sentencję ze słynnymi słowami Wisławy Szymborskiej :
Umarłych wieczność dotąd trwa
Dokąd pamięcią się im płaci.
   Byłem pierwszym komentatorem tego wpisu : – Bardzo lubię ten cytat. Zaraz po moim wpisie pojawił się komentarz poetki: – Jeden z moich wierszy kończy się słowami; „Gdziekolwiek będę, wrócę na zawołanie pamięci”. Kolejne komentarze zawierały na ogół pozytywne odniesienia do sentencji, jak i do ich zastosowania. Nie obyło się – jak to często bywa, bez krytycznego stwierdzenia:
Nie przepadam za Szymborską, ale natychmiast, jakby dla równowagi ukazał się wpis: – – A ja ją uwielbiam. Pojawiła się tam również deklaracja :
Pamiętać będę tak długo, jak długo dane mi żyć będzie.
Odnotowałem poza tym dużo tzw. lajków i udostępnień, co dowodzi popularności tego cytatu. Dzisiaj wpadł mi w ręce króciutki wiersz pisany na pożegnanie odchodzącej osoby. Pomyślałem, że ze względu na podobieństwo  treści warto wzbogacić dyskusję pod tamtą sentencją i tam go umieściłem:
Tu Ciebie nie ma…
lecz jesteś przecież…
i pozostaniesz…
W jasnym świecie jest coś,
co mrokom się opiera,
jest PAMIĘĆ
a ona nie umiera.
   Skąd dzisiaj taka tematyka na kolejną opowieść? Ktoś powie: – Przecież daleko od 1 listopada …i będzie miał rację. Tak się jednak składa, że ludzie odchodzą codziennie i swoim odejściem sprowadzają na nas, pozostających jeszcze jakiś czas na tej gościnnej ziemi smutek i refleksję dotyczącą kruchości naszego życia. Bierzemy udział w ceremoniach pożegnalnych i tam niekiedy słyszymy mowy pożegnalne, w których pojawiają się podobne do tej cytowanej powyżej sentencje, fragmenty wierszy ks. Twardowskiego, czy innych poetów. W przemówieniach podkreśla się wszelkie zasługi zmarłego dla rodziny, dla środowiska, w którym żył. Jest podniośle i wzruszająco…
Tak powinno być. Każdy człowiek ma swoją historię, o której mało kto wie poza wąskim kręgiem ludzi wtajemniczonych, a pożegnanie jest jedyną okazją dania świadectwa jego heroicznej postawy w walce o byt rodziny, o zdrowie bliskich, czy wobec własnej choroby.
Po powrocie z jednej z takich uroczystości brałem udział w męskiej rozmowie o jej przebiegu. Przypominano sobie niektóre fragmenty wystąpień niosących te odkrywcze elementy, ale również i takie, które wydawały się komuś przesadzonym gloryfikowaniem zasług. Po wymianie zdań na temat rzetelności oceny dokonań człowieka padły również te znane słowa :
– O zmarłym mówi się albo dobrze, albo wcale. Przycichło. Po chwili ktoś zapytał:
– No to czego właściwie chcesz? Przecież mówiono dobrze. Czy ty nie chciałbyś, aby na twoim pogrzebie mówiono o tobie dobrze?
– Mnie to jest obojętne – odpowiedział malkontent. Ja i tak nie będę tego słuchał.
– Wiadomo, że nie dla ciebie będą wygłaszane te pożegnania, ale rodzinie, czy znajomym będzie przyjemnie słyszeć o zasługach jakie wyróżniały cię z przeciętności, prawda? – powiedział jeden z rozmawiających.
– Powiedziałem co myślę. Mówić prawdę, a nie wychwalać pod niebiosa czegoś, co niczym nadzwyczajnym nie było – zakończył rozmowę gość zwany tu malkontentem.
Na odprawiane w miesiąc po pogrzebie msze w intencji zmarłego przychodzi już tylko najbliższa rodzina. Czasem jest to jedynie kilka osób spośród setek tych, które wspólnie słyszały w pożegnalnych przemówieniach słowa poetów:
„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci.”
Spieszmy się kochać ludzi… Dopóki żyją…
Tak sobie pomyślałem i dzielę się tym spostrzeżeniem z Wami