Na podstawie informacji płynących z rynku produktów należących do sfery nauki, kultury i sztuki oraz opinii płynących z samego wnętrza środowisk zaangażowanych w jej tworzenie od pisarzy, literatów, reżyserów filmowych, krytyków, wydawców po ludzi z szeroko rozumianego kolportażu można nabrać przekonania, że ciężko im dzisiaj związać koniec z końcem. Można nawet nabrać przekonania, że dar posiadania jakiegoś talentu, to swego rodzaju kara. Potrafi taki ktoś barwnie pisać, rysować, malować, rzeźbić komponować, śpiewać i marzy mu się zaraz kariera pisarza, malarza, kompozytora, muzyka. Nic bardziej błędnego! Zgodnie z biblijną przypowieścią o talentach bierze się taki za rozwój swojego talentu i próbuje podzielić się nim z nami, a tu okazuje się, że pisać, malować, śpiewać to on może, ale sukcesu w tym działaniu już nie powinien się spodziewać. Jakieś szczęśliwe przypadki zdarzyć się mogą, ale to jest raczej liczba w granicach statystycznego błędu, a nie jakaś prawidłowość. Oto przypadek z ostatnich dni: Źródło: http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,136816,15621261.html
„Trzy dni temu dostałam rozliczenie za sprzedaż książek: tysiąc sto złotych. Razem z pieniędzmi, które przyszły pół roku wcześniej, wyszło mniej więcej siedem tysięcy w skali rocznej. Myślałam, że się popłaczę” – napisała w felietonie na łamach „Krytyki Politycznej” pisarka Kaja Malanowska. I rozpoczęła dyskusję nie tylko o wysokości zarobków w branży. Zaczęto debatować, czy pisarz jest dla społeczeństwa aż tak cenny, że powinien być przez nie utrzymywany, czy też może nie powinien się wznosić ponad dolę rodaków pracujących w supermarketach lub szpitalach?
Prawie siedem tysięcy w skali rocznej! Zaiste, oszałamiający to „sukces”. Nic dziwnego, że panią pisarkę poniosły nerwy i napisała: „6800 zł. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że wkurwiające jest wylewanie frustracji na Fb, ale mam ochotę strzelić sobie w łeb. PIERDOLĘ TO, pierdolę pisanie, pierdolę wszystko. GÓWNO< GÓWNO< GÓWNO …Przytaczam wersję oryginalną, bo ta mówi więcej niż wykropkowane skróty. Jeśli kogoś to razi, to przepraszam. W tym samym artykule mamy również opis jeszcze bardziej przekonującego przypadku: …Mieszkająca w Olsztynie pisarka Tamara Bołdak-Janowska przez 15 lat wydała 13 tomów poezji i prozy, była m.in. nominowana do Nike, dwukrotnie do Angelusa i Cogito. Za żadną z książek nie dostała ani grosza, nie licząc 280 zł za humoreskę „Kto to jest ten Jan Olik?”. Czasem wpadnie jej kilkaset złotych za esej do pisma polskich Białorusinów, raz otrzymała stypendium z Ministerstwa Kultury, raz zasiłek. Z mężem żyją z 1200 zł jego emerytury. Dwa lata temu na pytanie dziennikarki „Dużego Formatu”: „To jak pani trwa?”, odpowiedziała: „Z kubeczkiem, z gąbeczką. Oszczędzamy z mężem wodę. Gorącej staramy się za często nie odkręcać, podgrzewamy zimną na gazie, bo gaz mamy wliczony w czynsz. Górne światła włączam tylko wtedy, kiedy nie mogę czegoś znaleźć. Używam też świeczek. Otrzymywałam kiedyś dary od Niemców i było w nich dużo świeczek. Muszę oszczędzać na Internet. Bez Internetu nie mogłabym pisać, a bez pisania nie mogłabym żyć”. W cytowanym artykule są ponadto zamieszczone omówienia możliwości placowych naszych mistrzów słowa oraz przykłady rozwiązania tego problemu stosowane w innych krajach.
Kiedyś w TVN24 udało mi się natrafić na audycję Drugie Śniadanie Mistrzów. Występujący w roli gospodarza pan Marcin Meller „spożywał” to intelektualne śniadanie w towarzystwie Krystyny Kofty , Krzesimira Dębskiego, Ryszarda Krause, Filipa Bajona. Jednym z tematów rozmowy była poruszona wyżej wypowiedź pisarki. Dowiedziałem się, że jeden z panów autorów otrzymał swoje wynagrodzenie w naturze, a mianowicie w książkach, że sprzedanie 3000 sztuk książki już było dużym sukcesem, bo na ogół jest gorzej. Ktoś inny pisze swoją książkę po godzinach i wcale nie liczy na jakieś wynagrodzenie za nią. Pani Krystyna poinformowała przy okazji o smutnej statystyce dotyczącej rynku książki. W sytuacji gdy Polak kupuje średnio 1 ½ książki rocznie i to wliczając w to wszelkie podręczniki, to nasz sąsiad Czech kupuje średnio 14 książek na rok. Czemu się mamy zatem dziwić?
W świecie filmu wcale nie jest lepiej. Jeden z reżyserów opowiadał jak podczas pobytu na jednym ze światowych festiwali rozpoznał siedzącego przy sąsiednim stoliku samego Pedro Almodovara. Miał zamiar podejść i zagadnąć, gdy w salce pojawiło się trzech panów o kolorowych jak u kogutów fryzurach. Ponieważ akurat jakiś film z ich udziałem był tam prezentowany, to do tych właśnie artystów wystartowali dziennikarze i operatorzy kamer o mało nie tratując innych. Dzisiaj nie jest ważne to, co ważne, ale to, co się klientom podoba. Komu się to nie podoba może odejść. Na ich miejsce przyjdą inni poszukujący niszy dla swojej twórczości i świat się będzie nadal kręcił. Klient – nasz pan, a masowy klient, to już coś nadzwyczaj interesującego dla ludzi potrafiących zrobić pieniądz na schlebianiu coraz niższym wymaganiom i gustom. De gustibus non disputantum est… Co się z nami dzieje? Co się stało z warstwą polskiej inteligencji, która niegdyś miała tak wielkie znaczenie w dziejach naszego narodu? Szukając jakichś materiałów na ten temat trafiłem pod ten adres, gdzie przeczytałem m.in.: http://niezalezna.pl/51107-podzwonne-dla-polskiej-inteligencji
…Unicestwiwszy tradycję polskiej inteligencji, sami pozbyliśmy się umiejętności nawigowania po niespokojnych wodach między epoki. W ciągu ostatnich dwóch stuleci to właśnie inteligenci zwykli określać położenie i wyznaczać prawidłowy kurs. To oni rozpoznawali sytuację, formułowali społeczne i polityczne diagnozy, a także tworzyli wzory adekwatnych zachowań i atrakcyjne projekty na przyszłość. Lumpenelita, która ich zastąpiła, ani tego nie potrafi, ani nie chce się nauczyć, ponieważ, jak to zauważył Terlecki, „stare modele służby społecznej odrzuciła jako relikty przebrzmiałej historii”. Okręt wyzbyty urządzeń nawigacyjnych wydaje się skazany na zatonięcie, przeciwnie niż staroświeckie inteligenckie żaglowce, opatrzone znamienną dewizą: fluctuat nec mergitur (rzuca nim fala, lecz nie tonie).…Czytając Koeniga, – książka „Kto ma mieć pomysły?”- można na powrót odetchnąć niegdysiejszą atmosferą inteligenckiego świata, w którym żyło się biedniej, mniej żarłocznie, ale o ileż ciekawiej, gustowniej i mądrzej niż na współczesnym rozwrzeszczanym i pstrokatym targowisku celebryckiej próżności…
Prawda, że ten wywód trafia do wyobraźni?
Czy pamiętacie Państwo skecz Janusza Gajosa opowiadającego zachowanie artysty, który podchodzi do fortepianu, siada odrzucając poły fraka, sprawdza elastyczność swoich palców, zarzuca łbem i… wreszcie zaczyna grać? Wyobrażam sobie scenę, jak ten sam komentator kurturarny pan opowiada swoim kwiecistym językiem o naszych inteligentach:
Inteligencja to jest takie cóś, że się w pale nie mieści. Zaczynasz pan dla przykładu coś mówić do takiego entelegenta, a on już wie jak to chcesz skończyć. Taki gość siedzi w książkach, czytuje takie gazety, po jakie mało kto sięga, gada na każden temat i to tak, jakby czytał z książki jakiejś. To ciekawi ludzie som. Tylko tak się składa, że oni wszyscy mają tę samą wadę. W interesach panie, to ony są mało poradne. Niby rachunki znają, a kalkulować dajmy na to rzadko któren potrafi. Chwytają się nie za to na czym można szmal zrobić, tylko za takie różne sprawy, na których nie tylko zarobić się nie da, ale jeszcze trzeba do tego dołożyć, żeby te ich dzieła sprzedać. Szkodliwe to może i nie jest, bo to som na ogół kurturarni ludzie i nikomu nie wadzą. Niechby sobie tam coś pisali jak lubiom. Niech malują te swoje obrazy, tylko niech nie będą to bohomazy jakieś tylko to, co się ludziom podoba, to wtedy ktoś to kupi i wszyscy będą zadowoleni…
Ciąg dalszy wywodu polecam do wspólnego redagowania w komentarzach. Tymczasem zakończę ten męczący wywód utworem Antoniego Góreckiego (1787-1861).
Piękne wydanie
Dzieł swoich wydanie zrobił Krzysztof wspaniałe,
i prawda znaczny na to wyłożył kapitał;
Lecz mniema, że wydatki już skończone całe.
Jeszcze trzeba zapłacić, ażeby kto czytał…
A wyniki naszego czytelnictwa nadal pikują… w dół
Mistrz felietonu Wojciech Młynarski tak ujął ten problem:
śmieję się czasem gorzko, że na mojej książce zarobili poczta, kurierzy a ja nic, a do tego nie mam ani jednego egzemplarza, bo mnie stać;)
Muszę się również tłumaczyć czytelnikom, dlaczego jest taka droga, a przecież ja nie ustalałam ceny.
Inna sprawa to kwestia popularności autora – sama wolę kupić za 40 zł biografię Osieckiej niż zupełnie nieznaną mi powieść.
PolubieniePolubienie
Znalem pobieżnie Twoje doświadczenie autorskie i to wpisywało sie w obraz jaki opisałem. Panowie z audycji przedstawionej w tekście sugerowali, aby pisarstwo traktować jako hobby i wtedy uniknie się zawodu i wynikającej stąd frustracji. Wydaje mi sie, że wykażesz pełne zrozumienie dla ich teorii, prawda?
A jak znajdujesz tekst tego skeczu? Czy uzupełnisz go?
PolubieniePolubienie
Klarka ma rację CCC cena czyni cuda.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda. Cena czyni cuda, bo jak to cena powiększa lub zmniejsza popyt. Szkoda, że to się mało przekłada na dochodu autora.
Wydawca, księgarz i fiskus muszą zarobić, a autor?
PolubieniePolubienie
No cóż. Ile jest przykładów, że wielcy pisarze, malarze, poeci ledwie wiązali koniec z końcem i umierali w biedzie, a dopiero po ich śmierci zostali docenieni, a więc od wieków nie wiele się zmieniło. Trudno się przebić i zrobić karierę i zarobić, trzeba szczęścia i pewnie duzych pieniędzy na marketing i promocję 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Otóż to. Vincent sprzedawał swoje obrazy swojemu bratu, a właściwie, to jakby wstawiał je do lombardu. Otrzymanie drobiazgi pozwalały mu przetrwać, a obrazy stały się cenne dopiero po jego śmierci i nadal rosną w cenę. Słaba to pociecha dla współczesnych.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
W jednym z dwóch seriali, które zdarzyło mi się w ostatnich latach oglądać, jedna z postaci, niejaki Witebski, po alkoholu wygłaszał coś, co brzmieć miało jako bredzenie, ale jak się nad tem zastanowić, to dawno tak trafnej diagnozy nie słyszałem:
„”Parobek… zabił sztukę. Gombrowicz trafnie przewidział w Ferdydurke, zwłaszcza w Operetce całkowite odwrócenie dominanty estetycznej w kulturze światowej. Gwałtowny wzrost znaczenia politycznego i ekonomicznego niższych warstw spowodował rozwój form przekazu z definicji plebejskich, takich jak radio, a zwłaszcza telewizja… Co zaowocowało całkowitą dominacją gustu parobka w kulturze i zepchnęło sztukę na margines… Ostatecznym przypieczętowaniem tego stanu rzeczy było wynalezienie internetu, który zatarł granicę między twórcą a odbiorcą, wytwarzając fałszywe z gruntu przekonanie, że twórcą może być każdy – ergo nikt…”
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo to jasno wywiodłeś Wachmistrzu. Dziękuję za wizytę i pozostawiony komentarz.
Przy dzisiejszym sposobie pisania słowo TWÓRCA można zastąpić podobnie brzmiącym słowem tfu rca i mało kto zauważy różnicę. Mam znajomego poetę amatora, który odnosząc się do zmieniających się obyczajów często używa cytatu: O tempora, o mores! (łac. Co za czasy! Co za obyczaje!) – zdanie Cycerona.
Z tego wynika, że nie my jako pierwsi poddajemy to ocenie.
Również nisko się kłaniam
PolubieniePolubienie
Cytat:
„We wszystkich kulturach — przynajmniej w tych, które znam — dawnych i współczesnych, wschodnich i zachodnich, religijnych i laickich, uznaje się za najbardziej wartościowy właśnie ten typ inteligencji: inteligencję, która potrafi uchwycić najważniejsze wartości, umie wyciągnąć wnioski z doświadczenia i zastosować w praktyce rozwiązania, które uważa za najlepsze. Mędrzec to nie ktoś, kto dużo wie, tylko ktoś, kto mądrze postępuje. Mądrość to obrany sposób bycia, dopracowany projekt własnej osobowości, umiejętność zadawania odpowiednich pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi. To poetyka istnienia” (fragment książki) PORAŻKA INTELIGENCJI, CZYLI GŁUPOTA W TEORII I PRAKTYCE
autor: Jose Antonio Marina.
PolubieniePolubienie
Myślę, że nie ma, co się obrażać na odbiorców i czytelników, tylko pracować gdzieś na etacie, a pisanie traktować, jako dodatkowe źródło dochodu.
Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest praca zawodowa, a po pracy pisanie bloga, działalność w stowarzyszeniu czy fundacji, działalność w partii politycznej, pisanie książek czy wierszy itp.
Czasami wydawanie książek czy działalność w NGO, stanie się głównym źródłem dochodu, ale czasami nie, i wtedy trzeba mieć stałą pracę w innej branży..
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubienie
Ja od dawna powtarzam, że pisze się dla dzieci albo nawet wnuków:)) Jeśli ktoś ma talent, to dopiero one czerpać będą z tego matczynego pisania jakieś profity. Zauważ, że w naszym kraju rzadko który pisarz był w stanie się ze swojej twórczości utrzymać, a jeśli nawet żył bogato, to nie tyle za sprawą tejże twórczości ile……bogatej żony
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na poczatku mojego bloga napisałem tekst o tym dlaczego i po co piszę. Teraz po upływie 5 lat dodałbym do tamtych deklaracji …bo polubiłem ten rodzaj kontaktu. To o blogowaniu. Co do literatów, czy twórców z innych dziedzin sztuki, to bywa różnie. Funkcjonuje powiedzenie o tym, że na sukces składa sie 2 proc. talentu i 98 proc, ciężkiej roboty i z tym się godzę w 100 procentach. Tak się składa ze na 100 twórców sukces odnosi, może w porywach 2 procent?
PolubieniePolubienie
W ostatnich dwóch stuleciach to inteligenci wyznaczali kursy i trendy. Obecna ” lumpenelyta”, jak mawia znajomy, skutecznie ośmieszyła wykształciuchów, zaniżyła kondycję uczelni, wyrzuciła półki z książkami. Trendy i mody wyznacza medialne pudło, a my mamy powoi przeżuwać, przetrawiać i wydalać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie tak dawno funkcjonowało określenie „Inteligencja kciuka” i ono dobrze określało sytuację. Kciuk obsługiwał wszelkie piloty i klawiaturki mobilnych urządzeń. Teraz jakby mniej korzystamy z TV, bo nawet modne zaczyna być pozbywanie się telewizora, ale w to miejsce wszedł Internet. Możliwość czytania z małych ekraników siłą rzeczy ogranicza nas do tytułów albo jakichś skrótów no i do słuchania audio-buków.
Ciekawe dlaczego w Czechach czytelnictwo jest na tak wysokim poziomie
PolubieniePolubienie
Pieniądze na kulturę są i to całkiem spore. Rzecz w tym, że płaci się ogromne sumy miernym gwiazdkom, byle jakim ,,rozśmieszaczom”.Na sztukę ambitną, niekomercyjną pieniędzy szkoda. Brakuje na dobre filmy, po co je finansować jak lepiej oglądają się głupawe seriale. Po co emitować koncert w atrakcyjnych godzinach jak można puścić reality i zarabiać na reklamach. Całkowicie zniknęła wysoka sztuka z mediów, ciągle miernota i bełkot. Nie dziwmy się więc, że nie czytamy, nie chodzimy do teatru, opery. Niedługo miernota wyprze z nas potrzebę czegoś trudnego w odbiorze. Nie ma pieniędzy dla pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy. Z tego zawodu mało kto się utrzyma. Nie zależy państwu i instytucjom kulturalnym na wspieraniu projektów wartościowych artystycznie. Dlatego też ubożejemy intelektualnie, książki są drogie, a ich autorzy klepią biedę.
Pozdrawiam Tatulu:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba