Pojeździłem sobie w tym roku po Polsce. Jak nigdy dotąd. Moje dzieci tak zaplanowały miesięczny pobyt naszej Małgosi z synkami w Polsce, że całą rodziną podróżowaliśmy na dwa samochody niemal przez cały miesiąc wyłączając kilkudniowe pobyty w domach rodziców, teściów i siostry. Obejrzeliśmy dzięki temu wiele pięknych miejsc i przeżyliśmy sporo wartych zapamiętania chwil. Doskonale będą temu służyć liczne zdjęcia i nagrania z kamery.
Nie da się nie zauważyć pozytywnych zmian jakie zaszły w ostatnich latach w Polsce – tej wiejskiej i tej wielkomiejskiej. Moja Małgosia żyjąca od kilkunastu lat w Stanach jest wprost zachwycona urodą domów, obejść, zielenią okalającą wspaniałe domostwa i kolorowymi dachami, jeszcze nie z czerwonej dachówki wprawdzie, ale najczęściej czerwonymi właśnie dzięki nowym pokryciom jakie się u nas upowszechniły. Nawet drogi nie budzą już złości, czy zgorszenia. Nowe drogi, autostrady i obwodnice w miastach, po których jeżdżą niemal wszystkie światowe marki samochodów, nie mogą już być przyczyną wstydu za Polskę przed obcokrajowcami. Niemal całkowicie zniknęły z dróg pojazdy – zawalidrogi, a pojazdów konnych już nie spotykaliśmy wcale. Jeszcze mało jest bezkolizyjnych skrzyżowań, jeszcze za wiele rond i malutkich rondek spowalniających ruch, które dla Amerykanów są dość karkołomnym rozwiązaniem, wciąż jeszcze można zgłaszać pretensje do oznakowania dróg, ale to co osiągnęliśmy jest na prawdę imponujące.
Dzisiaj miałem okazję przejechać trasę ok. 80 km do Sandomierza i z powrotem drogami lokalnymi zaliczanymi do dróg powiatowych i gminnych. Tu też widać ogromne zmiany. Nawierzchnie w dużej części nowe, często we wsiach położone wzdłuż drogi kolorowe chodniki i dróżki dla rowerów są niemal puste. Ponieważ przebiegają przez przepiękne, pofałdowane okolice z przewagą sadownictwa, to i podróż po tych drogach jest bardzo atrakcyjna i po prostu ciekawa. Tylko że…
Pojechałem na tzw. czuja. Przecież przed laty przejeździłem w tym terenie prawie 5 lat więc po co sprawdzać mapy, czy pytać o drogę miejscowych ludzi. Co? Ja nie trafię?
Nie trafiłem. Zaraz za Klimontowem dojechałem do znajdującego się w szczerym polu skrzyżowania trzech pięknych dróg o identycznej nawierzchni i wybrałem jedną z nich. Później było drugie podobne skrzyżowanie i znowu nos mnie zawiódł. Na jakiejś wsi o nic nie mówiącej mi nazwie zapytałem rolnika jadącego rowerem:
– Przepraszam, czy do Sandomierza to dobrze jedziemy?
– Oj, jakby tu powiedzieć – odparł rolnik. I dobrze i źle, ale wracać chyba nie warto. Skręci pan w następnej wsi w prawo, później w lewo i znajdzie się pan na drodze z Lipnika do Sandomierza.
Ja chciałem dojechać akurat z innej strony, ale …podróże podobno kształcą, więc musiałem przejechać przez całe miasto, aby zobaczyć jak ono wypiękniało przez te 30-40 lat jakie minęły od czasów gdy tam bywałem częstym gościem.
Wstęgą szos,
Miedzą pól złoconych,
Krętą ścieżką poprzez las…śpiewano kiedyś na ludowo.
Ja nie narzekam na brak całkowity brak oznakowań dróg będących we władaniu gmin, ale czy tak byś powinno? Wszyscy cieszymy się tym, że drogi gminne są coraz lepsze, że wszędzie można dojechać i dojść nie zaznając dawnego luksusu podróżowania po kocich łbach, czy po osie w błocie. Czy jednak tak trudno jest zwieńczyć dzieło budowy, czy tylko remontu wiejskiej drogi wartej miliony tabliczkami z nazwami wsi i kierunkowskazami wartymi już tylko setki złotych czy nawet tysiące?
Ta moja przygoda nie jest jednostkowa. W mojej gminie słynącej z dobrych już dróg wcale nie jest lepiej. Kto nie zna tych stron, ten dojeżdża często nie tam gdzie zamierzał. Nie zawsze jednak i nie każdy potrafi cieszyć się widokami dostrzeganymi z okien samochodu przejeżdżającego…
Wstęgą szos
Miedzą pól złoconych,
Krętych ścieżek poprzez las …
zapominając o pretensjach. Czy za nowo przyznane nam w kolejnej perspektywie budżetowej miliardy euro uda się dokończyć dzieło powstałe dzięki środkom z poprzedniego budżetu?