Jestem już starym facetem i nie dotyczy mnie stawiany ostatnio przez kobiety na ostrzu noża problem odpowiedzialności mężczyzn za mizerię na polu reprodukcji naszego narodu. Ja swoje zrobiłem i to w swoim czasie. Ma się rozumieć, że nie sam, a wespół ze swoją wspaniałą małżonką i jej tatusiem, który bardzo nam pomagał w opiece nad dziećmi, gdy my studiowaliśmy pracując jednocześnie na wielu frontach. Nie udało się nam zastosować w naszym życiu reprodukcji rozszerzonej, ale to jedynie ze względów zdrowotnych. Zmieściliśmy się natomiast we wskaźnikach typowych dla reprodukcji prostej dając Ojczyźnie dwie córki. Były to wczesne lata siedemdziesiąte. Na pewno trudniejsze niż czas dzisiejszy. Teraz mamy Amerykę w zakresie zaopatrzenia w to wszystko, co do wychowania dzieci jest potrzebne, a jednak co teraz się dzieje?
...Ze wskaźnikiem dzietności wynoszącym 1,34 dziecka na kobietę zajmujemy 208 miejsce na 220 sklasyfikowanych krajów. Gdzie nam do takich dla przykładu Dunek szczycących się wskaźnikiem – 2.1, czy choćby mieszkanek Brytanii – 1,91, Holenderek – 1.78 czy Szwedek legitymujących się wskaźnikiem dzietności 1.67 na kobietę. Nasze panie chętnie rodzą dzieci w tych właśnie krajach, a w Ojczyźnie raczej niezbyt ochoczo. Czy ich partnerzy w tamtych krajach to inne chłopy niż ci, co pozostali w kraju? Czy tylko kasa liczy się?
Miałem ostatnio tydzień wagarów od tzw. zwykłego życia. Będąc przez tydzień w sytuacji przymusowej czytałem dużo gazet pozostawianych w poczekalni rehabilitantów usprawniających mój kręgosłup. Było to o tyle ciekawe doświadczenie, że te gazety miały różną orientację polityczną od lewicowego Przeglądu poprzez prawicowy W Sieci, liberalny Newsweek Polska, różową Politykę i wielokolorowe pisma kobiece. Jedne pisma miały dość odległe daty wydania a inne pachniały zupełnie świeżutką farbą. Temat naszej zrujnowanej demografii jest szeroko ujmowanym i ważnym tematem używanym przez polityków, ekonomistów i dziennikarzy zwłaszcza do walki politycznej i objaśniania swoim wyznawcom jakich problemów mogliby uniknąć dzisiejsi młodzi Polacy, gdyby ostro zabrali się za reprodukcję i to nie od dzisiaj, ale najlepiej od wczoraj. Cóż jednak począć jeśli rząd nie przeznacza odpowiednio dużych środków na politykę pro rodzinną, nie zapewnia atrakcyjnej pracy w kraju, a do tego wypycha młodych za granice i zmusza ich do pracy na emerytury dużo bogatszych od nas Niemców, Włochów, Holendrów, Skandynawów czy Anglików. Tamci będą jeszcze bogatsi, a nasi staruszkowie nie będą mieli zapewnionej nawet marnej emeryturki na poziomie minimum biologicznego. A jaka przyszłość nas wszystkich czeka? Obraz malowany przez wizjonerów jest tragicznie sugestywny. Oni piszą, nawołują, a my, zwłaszcza młodzi Polacy niczym lemingi pędzimy prosto w socjalną przepaść zamiast brać się do roboty… według przygotowanych scenariuszy. Do wyboru, do koloru.
W przerwach na czytanie obejrzałem sobie dwa odcinki Kiepskich. Akurat trafiłem na taki, w którym pani Kiepska napisała książkę o swoim wspaniałym mężu i to nawiązanie do słynnego wyczynu pani Danuty Wałęsowej bardzo przypadło mi do gustu. Teraz już wiem dlaczego postać Kiepskiego jest tak dobrze odbierana przez naszych rodaków. Gogol miał rację mówiąc: No i z czego się śmiejecie…Sami z siebie się śmiejecie???
Śmiejmy się więc, bo śmiech to zdrowie, bo podobno trzeba mieć dystans do siebie i nie bać się ostrza autoironii. Obejrzałem również kilka odcinków popularnych seriali, a żona lepiej niż ja zorientowana w temacie wprowadziła mnie w treść rozgrywanych tam wątków. To były też bardzo pouczające dla mnie spotkania ze sztuką. We środę dokupiłem sobie świeżutką Politykę, a tam już na świetnej okładce znalazłem zasygnalizowany temat:
Faceci są beznadziejni. Byłoby więcej dzieci, gdyby było je z kim mieć… Facet jest zdatnym facetem do pasa, a od pasa w dół to już nie facet. Pozostały po nim tylko portki – jak mówią prości ludkowie. Dalej czytamy:
Dlaczego Polki tak bardzo nie chcą dziś rodzić dzieci – niemal najbardziej ze wszystkich kobiet na świecie? Oprócz powszechnie wymienianych przyczyn materialnych powtarza się jeszcze jedna: bo nie wierzą w mężczyzn. Nie mogą trafić na solidnych partnerów…
…Ostra walka (teraz również ze świetnie wykształconymi i ambitnymi kobietami) sprawia, że mężczyźni słabną w sensie ścisłym: żyją średnio 7 lat krócej od kobiet, częściej podejmują próby samobójcze, częściej pokonuje ich rak i zawał, nawet różnice w zarobkach między kobietami i mężczyznami stopniowo się wyrównują. I doznają tego, co w ich mniemaniu męskość kwestionuje najboleśniej: kłopotów z potencją…Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1541201,1,faceci-sa-do-niczego.read#ixzz2R2V6saH0
Warto na spokojnie przeczytać ten materiał bazujący na badaniach CBOS, które są wolne od polityki i skrajnych ocen. To jest głos Polek, a nie polityków w spódnicach, czy też szczególnie aktywnych feministek. Odpowiedzcie sobie sami, jak odebrać takie słowa:
…Z badań SGH (program Famweel, dotyczący kondycji polskiej rodziny) wynika, ze aż połowa bezdzietnych młodych Polek nie spotkała dotychczas nikogo, z kim mogłaby planować obiecujący dzieciodajny związek. Nie ma z kim dzieci począć, a cóż dopiero wychowywać. Ćwierć populacji w wieku 24-32 lata żyje dziś w pojedynkę; GUS wróży, że przy dzisiejszym tempie wzrostu singielstwa w 2030 r. będzie ich w Polsce nawet 7 milionów. ( Jak wynika z opublikowanych właśnie danych ostatniego spisu powszechnego, aż 60 proc. kobiet i 76 proc. mężczyzn przed trzydziestką to osoby stanu wolnego) Dlaczego nie wchodzą w związki? Bo to w sumie fajniejszy i dostatniejszy model życia odpowiadają. Na pierwszym miejscu króluje odpowiedź: Obawiam się nieudanego małżeństwa 62 proc. odpowiedzi…
Dalej jest jeszcze ciekawiej. Dochodzą argumenty ekonomiczne, ale dominujące są jednak argumenty społeczne. Pędzimy coraz szybciej za ulotnymi jak się okazuje celami życiowymi gubiąc po drodze to, co mogłoby zmienić życie wielu tak pragnących szczęścia rodzinnego kobiet i tak marzących o stabilizacji życiowej, a przy tym spełniających się we wszelkich rolach mężczyzn. Jest jednak poważny problem . Coraz mniej jest takich kobiet, a jeszcze niższy jest odsetek spełniających tak ostre wymagania mężczyzn…
Totalny pat???
Bardzo trafnie to wszystko okresliłeś. A jeśli chodzi o kłopoty z potencją mężczyzn związane z dużem awansem społecznym i finansowym ich partnerek – to podejrzewam że właśnie tu jest „pies pogrzebany”. Nie ma nic gorszego dla faceta od partnerki/zony lepiej zarabiającej i zajmujacej wyższe stanowisko i jeszcze cieszącej się uznaniem. A takich kobiet jest w Polsce coraz więcej, bo lepiej sobie mimo wszystko radzą w tych bardzo trudnych warunkach. Facet jest silniejszy fizycznie, ale psychicznie góruje nad nim kobieta.
A ci Polacy za granicą to może dlatego lepiej się rozmnażają, bo tam głównie mężczyżni pracują, a kobiety się dziećmi i domem zajmują.
P.S. Ja też to mam za sobą, bo kiedyś dorobiliśmy się dwójki, tyle tylko że właśniej płci męskiej.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Witaj Stokrotko. Miło, że zgadzasz się z wymową mojego wywodu i z przytoczonymi cytatami. Świadomie nie użyłem zarezerwowanego dotychczas do kobiet pojęcia „słaba płeć”, bo chyba zmienia ono swój adres i określa obecnie właśnie facetów. Smutno mi to przyjąć do wiadomości ale cóż można począć?
Miejmy nadzieję że odsetek metroseksualnych facetów nie będzie się już powiększał a zwiększy się odpowiedzialność, odwaga, przedsiębiorczość, przebojowość i inne potrzebne do przywrócenia dawnych proporcji cech.
Pozdrawiam niedzielnie
PolubieniePolubienie
Jako uzupełnienie myśli przewodniej podaję link do mądrych wypowiedzi tego pana:
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ojcostwo/art,83,bedzie-bolalo-na-pewno.html
PolubieniePolubienie
Cóż, koszt wychowania i kształcenia dziecka jest tak powalający, że w sytuacji, gdzie młodzi, potencjalni rodzice z ledwością są w stanie zarobić na własne utrzymanie, nie widzą możliwości utrzymania nawet jednego dziecka, a co mówić o dwójce czy więcej. Mając w perspektywie taką droge przez mękę trudno im sie dziwić
Do tego dochodzi problem postrzegania i akceptacji społecznej, komplikacje szkolne, i inne czasy, inne wymagania. Trochę kuriozalna wypowiedź pana posła Niesiołowskiego, w swej wymowie raczej nostalgiczna, jednocześnie uświadamia wszystkim, że przypadki utrzymywania rodziny na szczawiu i mirabelkach zbieranych na nasypie kolejowym, spowodowałyby ostra dezaprobatę i przypuszczalnie interwencje opieki społecznej, kto wie czy nie zakończoną odebraniem praw rodzicielskich. Prawda jest raczej prozaiczna – nie ma warunków społecznych i finansowych do rodzenia dzieci. I to by było na tyle. Tak myślę.
PolubieniePolubienie
Dziękuję Kneziu. Pewnie to prawda w odniesieniu do biedaków, ale przecież są również i bogaci młodzi . Oni nie mogą się tłumaczyć brakiem środków. A tak w ogóle, to nie mszą się tłumaczyć. Sprawa dotyczy raczej tych co naświetlają problem używając argumentów politycznych i ekonomicznych. Sprawa jest bardzo złożona.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jasne że sprawa jest złożona, ale w swej pierwotnej przyczynie problem leży w modzie i społecznej akceptacji. Jako nauczyciel doskonale wiesz, że o wyborach życiowych decyduje grupa, a nawet nie tyle decyduje co rozstrzygająca jest obawa przed brakiem akceptacji grupy, a wśród młodzieży nie jest ideałem, ani priorytetem zakładanie rodziny, poświęcanie się i wychowywanie dzieci. Dlaczego tak? A jakież to my im wzorce dostarczyliśmy? My jako pokolenie ich rodziców – czy do postaw rodzicielskich,rodzinnych zachęca wzorzec kariery? A może wzorzec nawiedzonych prawie sekciarsko wspólnot chrześcijańskich? Może przykład hipokryzji i zaprzaństwa towarzystwa okołoradyjnego? No przecież nie przykład ledwie wiążących koniec z końcem, średnio sytuowanych rodziców – toż to antyprzykład dla młodych! Ileż można żyć w atmosferze tańca na linie??? Tak więc nie ma wzorców, nie ma przykładu i nie ma tradycji – urwało się – na nas, na naszych rodzicach. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, to będzie to ledwie próżna gadanina, bo efektów żadnych. Podajesz przykłady państw, lepiej nawet rozwiniętych niż nasza umęczona ojczyzna i łączy je jeden wspólny element – tam polityka i działania prorodzinne funkcjonuja od paru wręcz pokoleń i dopiero teraz przynoszą efekty. U nas chyba właśnie sięgamy dna, aczkolwiek obawiam się że nawet to co jest zawdzięczamy względnemu wyżowi demograficznemu lat osiemdziesiątych. Dzieci się pojawiły, ale rodziny z dwójką to rzadkość. Na razie lepiej nie będzie a cudów w tej dziedzinie nie zaobsertwowano nigdy. Dzieci to nie kartofle.
PolubieniePolubienie
Dodałbym do tego Kneziu, ze te wskaźniki dzietności w cytowanych, a bogatszych od nas państwach uzyskano również dzięki zmieniającej się strukturze tamtejszej ludności. Podobno w Holandii najczęściej zgłaszanym imieniem dla chłopców jest Muhammad, a średnia rodzina muzułmańska miewa nawet ósemkę dzieci.
Dzieci to nie kartofle, a nawet nie …ciepły różowy grad – jak śpiewała Marylka Rodowicz.
PolubieniePolubienie
Również dzięki imigracji, mniejsza na ile przysparzającej kolejnych problemów, ale przynajmniej jest. U nas nawet imigracji na sensownym poziomie nie ma. Nawet Polaków nie jesteśmy w stanie „przygarnąć” – milion młodych wyemigrowało a nasi polityce ciesza się że bezrobocie spadło. Co za hipokryzja i beznadzieja!
A gwoli sprostowania, to nie Maryla Rodowicz tylko Dwa plus Jeden zaśpiewali tę „Wyspę dzieci” http://youtu.be/nl-NYVjq7H0
PolubieniePolubienie
Jak zwykle masz rację Kniaziu. Dziękuję.
PolubieniePolubienie
To nie tylko faceci są beznadziejni. To dotyczy dokładnie obu płci. Oczekiwania kobiet wobec mężczyzn są tak duże że rodzą się stresy i zniechęcenia. Dodatkowo błędy w procesie wychowania młodego pokolenia za co i i my jesteśmy odpowiedzialni, Pielęgnowany egocentryzm żeby nie powiedzieć egoizm u naszych dzieci powoduje że znajdują już tej radości z czynienia innych szczęśliwymi. Brać, brać i krzyczeć że się ma do tego prawo. Nie podoba mi się to niestety, chociaż i ja swoje już zrobiłem. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dziękuję Antoni za wizytę i za te słowa. Podzielam Twoją opinię na temat wychowania młodych. Na ile jesteśmy zgodni?
Zapraszam do przeczytania tego:
http://tatulowe.blog.onet.pl/2009/12/16/asertywnosc-i-empatia/
PolubieniePolubienie
wysokie oczekiwania? żeby mnie nie zdradzał i nie traktował przedmiotowo? czy to jest wygórowane oczekiwanie? nie sądzę. a jednak jeszcze nie spotkałam faceta, który by te wymagania spełnił. konsumpcjonizm kwitnie, a kobieta to tylko konsumowany towar, a nie partnerka życiowa. jak byłam chora i nie mogłam uprawiać seksu przez wiele miesięcy, to narzeczony znalazł sobie inną a mnie wyrzucil jak zepsuty przedmiot. tyle w temacie
PolubieniePolubienie
Karino, czy słusznie nazywałaś go „NARZECZONYM”?
Mam nadzieję, że uszczęśliwi jakąś inną panienkę, a Ty znajdziesz sobie prawdziwego MENA, czego Ci życzę.
A propos.. Jak trafiłaś do tak odległego posta?
PolubieniePolubienie
Witam! Temat bardzo na czasie dla mnie, ostatnio bardzo dużo dyskutuje o tym w moim środowisku, zarówno w pracy jak i ze znajomymi ze szkoły. Wydaje mi się, że to nie do końca jest tak, że Polki dzieci mieć nie chcą, bo chcą, ale boją się. Boją się po pierwsze sytuacji materialnej… to jest chyba dla wszystkich bardzo przerażające, niby jest ok, ale.. no ale ciągle słyszę „ledwo siebie można utrzymać, a co dopiero dziecko”. Ja sama z mężem bardzo chcielibyśmy mieć dziecko, ale też przeraża nas sytuacja materialna. Teraz jeszcze jesteśmy na studiach, więc nie wiem jak dalibyśmy radę uczyć się gdybyśmy mieli dziecko. Po za tym nawet jak skończymy studia, dalej będziemy wynajmować jakieś mieszkanie, przy wynajmie koszty tego są bardzo duże (bo na kredyt oczywiście długo jeszcze nie będzie nas pewnie stać), umowy jakie fundują nam pracodawcy też nie napawają optymizmem. Dobrze nam się żyje, staramy się być bardzo tradycyjni w poglądach na rodzinę i kiedyś będziemy się starać o potomka, ale teraz nie. Z drugiej zaś strony sytuacja, którą właśnie tworzymy, że oddalamy to gdzieś do przyszłości, gdzie będzie nam żyło się lepiej też nie jest dobra. Nie wiadomo jak będzie tak naprawdę, czy nasze zdrowie pozwoli nam na to? Tego przecież nie wiadomo i to jest druga strona medalu, która wzbudza w nas obawy. Myślę jednak, że te obawy są bardzo słuszne i refleksyjne dla nas.
Poród w oczach młodych Polek jest czymś przerażającym, ciąża też. W świecie gdzie każda chce być piękna i młoda aż do 100 taka reorganizacja organizmu jest czymś nie pożądanym. Niby nasze media pokazują nam idealne brzuszki ciążowe, ale z drugiej strony gdzieś tam przemykają informacje o straszliwym porodzie, o szpitalach strasznych, o tym, że kobiety źle wyglądają po porodach… to ciągle gdzieś jest, a my jesteśmy tacy, że raczej łatwiej nas przekonać do negatywnych opinii niż pozytywnych i to w nas już jest!
Podsumowując, uważam, że jednym z powołań kobiety jest powołanie do bycia matką i do tworzenia rodziny. Ja właśnie takie wybrałam i to jest dla mnie piękne.
PolubieniePolubienie
Absolutna zgoda. Obawy ekonomiczne są ze wszech miar uzasadnione. Powołanie do macierzyństwa i rodzicielstwa jest odwieczne, a tymczasem jest tak jak jest w cytwanych badaniach i nie jest to problem specyficznie polski. Życzę realizacji wszelkich planów Ewuniu. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Powołanie do macierzyństwa jest naturalne przede wszystkim, a jak mawia mój Tata – przez tysiące lat tak było i ludzie nie chodzą na rzęsach to znaczy, że było dobrze i tak musi zostać:)
PolubieniePolubienie