Przygotowania duchowe i materialne czynione w okresie poprzedzającym święta miały przygotować nas na pełnię przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego, oznaczającego zwycięstwo życia nad śmiercią. Czy przygotowały? Jak ja skorzystałem ze świąt i tego, co mogły mi przynieść? Najpierw po duszam – jak to mówią nasi wschodni sąsiedzi. Ja myślę, że sporo dały mi do myślenia słowa księży pracujących nad moim i naszym przygotowaniem duchowym i to wygłaszane zarówno w kościele jak i w mediach, a nawet na blogach i w portalach społecznościowych. Ja natrafiałem dość często na takie właśnie treści. Nie wiem do końca, czy to ja miałem takie szczęście do przekaziorów, czy może do pory ich włączania, że dość często coś mnie zdołało trachnąć jak obuchem w głowę, a w efekcie jakoś tam poruszyć.
Wspomnę tylko czwartkową noc w Jedynce Polskiego Radia, kiedy zajęty pomaganiem w domowych wypiekach słucham jednocześnie audycji o cierpieniu, o odchodzeniu umierających i o przeżywaniu tych odejść przez tych, którzy właśnie odchodzą jak i przez tych, co pozostają na tym łez padole. Audycję prowadziła bardzo sympatyczna p. redaktor przy współudziale księdza i pani psycholog pracujących od wielu lat w hospicjach. Do redakcji telefonowali ludzie, którzy sami są termalnie chorzy lub też przeżywali odejścia najbliższych. Dzieląc się własnymi odczuciami i przemyśleniami, w których nie było widać rozpaczy, a raczej wołali o zrozumienie i konkretną pomoc w konkretnej sytuacji. Nie byli obrażeni na los, czy na Boga za to, co ich spotkało. Prosili o tak małą rzecz jak traktowanie ludzi chorych normalnie, jak każdego innego członka rodziny, czy pracownika bez stygmatyzacji, czy wykluczania. Jak to dobrze – pomyślałem sobie, że ja wciąż jeszcze mam dany spokój ducha płynący z jako-takiej sprawność ciała i braku rozpoznania we mnie niepokojących objawów śmiertelnej choroby, z którą akurat walczy kilku moich znajomych? Trzeba cieszyć się każdą chwilą – powtarzałem jak mantrę czyjeś wypowiadane w tej audycji słowa.
Innego dnia włączyłem radio akurat w czasie trwania rozmowy z Anną Dymną, którą zna chyba każdy. Nie tylko z ról filmowych, czy teatralnych, ale z niezwykle ofiarnej działalności na rzecz niepełnosprawnych, ostatnio w ramach Fundacji Mimo Wszystko. Słucha się jej jak osoby z innego świata, której obce są różne przepychanki, podchody służące budowaniu własnej kariery i wszelkie mało chwalebne cechy jakie ujawniają się w czasie obserwacji innych ludzi działających (podobno)na rzecz innych. Pani Anna świadomie odchodzi od aktorstwa i zapełnia to miejsce działalnością publiczną na rzecz niepełnosprawnych, którzy niezwykle serdecznie odwzajemniają jej troski i uczucia. Jak sama mówi, to oni uczą ją innego spojrzenia na własną osobę, na różne ograniczenia jakie z wiekiem i pogarszającym się stanem zdrowia spadają na każdego z nas. Będąc między nimi dostrzega, że można się cieszyć dosłownie z wszystkiego i być szczęśliwym nawet przy pełnym paraliżu własnego ciała, czego bez tego doświadczenia trudno docenić.
Wejdźmy na blog Siostry Małgorzaty Chmielewskiej i poczytajmy choć trochę relacji z jej życia spędzanego wspólnie z ludźmi wypchniętymi poza nawias społeczeństwa, nie zawsze w sposób zawiniony przez nich samych. To podczas lektury jej tekstów, podczas słuchania wywiadów z nią możemy dowiedzieć się czegoś o chrześcijaństwie realizowanym w codziennym życiu, a nie w nawet najbardziej górnolotnie brzmiących deklaracjach hierarchów, którzy sami niczego takiego w swoim życiu – jak dotąd nie dokonali. Może Papież Franciszek poprzez swoje pojmowanie chrześcijaństwa wydobędzie z mroków tak świetlane postacie? Oby jak najszybciej tak się stało. http://siostramalgorzata.blogspot.com/2013/03/recznik-z-klaunem.html
Wczoraj, wpadła do mnie na blog z życzeniami zaprzyjaźniona blogerka Gżegżółka: http://grzdyl.blogspot.com/ Gdy na jej blogu złożyłem rewizytę, to dostrzegłem tam wiersz, który przytoczę tu w całości, gdyż moim zdaniem wystarczy on za cały komentarz do świątecznych przeżyć i przemyśleń praktykującego katolika. Oto on:
Ks. Jan Twardowski Wielkanocny pacierz
Nie umiem być srebrnym aniołem –
ni gorejącym krzakiem –
tyle zmartwychwstań już przeszło –
a serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami –
tyle już Alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na kościach mych psalmy –
jak na koślawej fujarce –
żeby choć papież spojrzał
na mnie – przez białe swe palce.
Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski –
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy –
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek położy na ręku –
sumienia wywróci podszewkę –
serca mego ocali
czerwoną chorągiewkę.
Dlaczego akurat ten wiersz, dlaczego akurat dzisiaj wpadł mi w taki sposób w oko? Powiadają, że podobno nic nie dzieje się bez powodu, wiec może poddać się tej argumentacji? Zwłaszcza jak się ma już swoje lata i przeżyło się już tyyyyle świąt, że trudno wyliczyć. Czy nie tak właśnie jest z większością z nas, którzy przeżyli już…
…Tyle procesji z dzwonami –
tyle już Alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja…
Autor wiersza pomimo tego, że był niezwykłym księdzem, to słabo oceniał swoje szanse w drodze do świętości. Tak się jakoś układa, że ja również … nawet nie wiszę na całej średnicy włoska…Ponadto ja również mogę zawołać:
Nie umiem być srebrnym aniołem –
ni gorejącym krzakiem –
tyle zmartwychwstań już przeszło –
a serce mam byle jakie…
To w sferze duchowej, a jak wypada podsumowanie sfery materialnej?Zdążyliśmy z żoną przygotować dom i wszystko co w domu na święta według wzorów wielu pokoleń pań w tym domu. Byliśmy w gościach i goście byli u nas. Było dostatnio i jak sądzę dość miło. Mimo, że za oknami panowała zimowa aura, to w sercach mieliśmy wiosnę. Będziemy ograniczać nasze potrzeby do realnych możliwości i krótszej perspektywy czasowej. Mimo wszystko nadzieją patrzymy w przyszłość naszą i naszych dzieci.
Wesołego po świętach!!!
najbardziej ujmuje mnie w Tobie brak pychy, skromność, chęć dzielenia się nie na pokaz tylko z potrzeby serca, radość z sukcesów innych i uważne słuchanie. A przecież z takim doświadczeniem zawodowym można by bezustannie pouczać, nawracać, pokrzykiwać i narzekać. Zamiast tego umiesz napisać wprost – fajne mamy dzieci, rośnie nam mądre pokolenie. To lubię:)
Miłego dnia!
PolubieniePolubienie
Jaka miła ocena Klarko. Będę chodził jak pafff!
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Za Twoją namową nie przerzucam już tak beznamiętnie jedynki w radiu.
czasem rzeczywiście jest co posłuchać. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jakże się cieszę Antoni. Jestem pewny, że ślady tych odwiedzin znajdę wkrótce w Twoich wielowątkowych tekstach. Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Na początek to dziękuję bardzo za”wesołego po świętach”.Nieco smutne te refleksje o chorobach, o niepełnosorawnych, o opuszczonych, o wykluczonych- ale jakże konieczne i pożyteczne w Twoich artykułach Czesławie- bo ktoś przecież musi je nagłasniać…tyle cierpienia, samotności jest we współczesnym świecie, a tak niewiele ludzi je widzi.Wybralismy ten sam wiersz na Święta- tak jakoś wyszło.Ja mialam wiele pracy, bo mam liczną Rodzinę, a jeszcze doszedł remont domu, popsuł się też komputer i zdarzyło się tyle rzeczy…o których nie będę pisać, ale dostarczyły mi wiele i dobrych i niezbyt przyjemnych emocji- cala mieszanka uczuć.Ale jakoś udało się nam pokonać wszelkie trudności- zawsze należy stawiać na Rodzinę! Pozdrawiam serdecznie i zyczę nareszcie nadejścia tej wiosny.
PolubieniePolubienie
Piękny wiersz tego księdza. Lubię jego poezję, bo jest taka prosta, a jakże głęboka i mądra. Mam jego książkę rozważania na każdy dzień roku. Tzn. nie on jest autorem, ale autorka wybrała Jego teksty i tak powstała ta książka. Traktuję to jako z nim rozmowę. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Jest nas zatem więcej Tereso.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie