Czy wszyscy jesteśmy już zakupoholikami???

Wydarzenia ostatnich dni zepchnęły na dalszy plan inne, może nawet ważniejsze dla każdego z nas wydarzenia. Wszyscy jesteśmy klientami i konsumentami i choćby z tego powodu powinniśmy wykazać zainteresowanie i skorzystać z tego, co media przygotowały dla nas z okazji obchodzonego 15 marca Międzynarodowego Dnia Konsumenta. Sporo takich audycji zrealizowała jak zwykle Jedynka Polskiego Radia. Ponieważ nie wszyscy tego słuchali pomyślałem  o tym aby po raz kolejny napisać coś na ten temat. Zbierając materiał medialny napotkałem na swój tekst z 2009 r https://tatulowe.wordpress.com/2009/03/14/pieniadze-szczescia-nie-daja-dopiero-zakupy/
Napisałem wtedy. Słowa tytułu są cytatem czyjegoś powiedzenia bardzo pasującego do problemu jakim chcę się zająć. Jesteśmy w przededniu Międzynarodowego Dnia Konsumenta. Powtórzę słowa Amosa Oz”…”Większość moich znajomych pracuje ciężej, niż powinni, żeby zarobić więcej pieniędzy, niż im naprawdę potrzeba, żeby kupować rzeczy, których naprawdę nie potrzebują, żeby zaimponować ludziom, których tak naprawdę nie lubią.”
Sprawdziłem w Internecie co trzeba wiedzieć o historii tego dnia i dowiedziałem się, że inicjatorem był J.F. Kennedy, który przed 47 laty sformułował jako pierwszy 4 prawa konsumenta biorące go niejako w obronę przed wszechmocnym producentem. Jedno z podstawowych praw z tamtego czasu to prawo do informacji. Do Polski ten ruch dotarł znacznie później gdyż odpowiednie warunki powstały dopiero po upadku PRL-u, gdy przestaliśmy cierpieć na powszechny niedostatek dóbr wszelkich. Już tylko niektórzy pamiętają finał tamtego okresu, kiedy niemal wszystko kupowaliśmy na kartki.
Ekonomiści nazywają tamten system organizacji rynku jako rynek producenta, bo to on był panem życia i co tylko wyprodukował wszystko było natychmiast sprzedane i to z pocałowaniem ręki pani sprzedawczyni, która też była wielką panią. Wspominamy czasem w domu wizytę amerykańskiej rodziny, którą gościliśmy w 1973, i ich reakcję na widok kolejek przed sklepami. Pytali nas między innymi o to: „Dlaczego właściciel sklepu mając tylu chętnych nie założy kolejnego sklepu tylko zmusza ludzi do takiego tłoczenia się w kolejce?
Dla nich niezrozumiałe było to, co dla nas było przykrą rzeczywistością. W tamtych trudnych latach pracowałem w spółdzielczości handlowej. Organizowałem kiedyś sklep mięsny w czasie gdy wprowadzono kartki na mięso. Jednym z największych problemów było znalezienie sprzedawcy, który umiałby „wyrąbać” mięso dostarczane w półtuszach, w taki sposób aby pogodzić awanturujących się ludzi. Telewizor dla siebie kupiłem w Ostrowcu Św. dzięki temu, że ktoś odstał w tym celu jedną noc w kolejce przed sklepem. Pralkę automatyczną wystała w kolejce całonocnej, na zmianę z żoną, moja Małgosia. Śmialiśmy się z niej przyznając jej monopol na pranie w domu. Gdy kupiłem regał to w ślad za nim przybyła do mego domu komisja, aby sprawdzić czy miałem prawo go kupić oraz czy nie jest to ten regał, który załatwił sobie pewien wpływowy radny i tę komisję podesłał.
Jakość pracy handlowców oceniało się wtedy wartością sprowadzonych poza rozdzielnikiem towarów. A nie było to łatwe bo wszędzie panowały totalne niedobory.  Gdy po pięciu latach takiej pracy wyjechałem do USA „za chlebem”, to sam przeżyłem pewnego rodzaju szok w zetknięciu ze sklepami Nowego Jorku, a później przez ponad 2 lata w Chicago. Już sam fakt możliwości kupienia świeżych czereśni czy truskawek w porze Bożego Narodzenia, w jakimś malutkim sklepiku wprawiał w osłupienie. Wysyłałem do domu paczki z cytrusami czy słodyczami za pośrednictwem POLAMERU co dla moich dzieci było radością największego kalibru, i do tych wspomnień po dzień dzisiejszy chętnie wracają. Po powrocie do Polski wróciłem do pracy w handlu, w pobliskim Staszowie . Były to lata 1987-89, a więc szczyt kryzysu . Zdarzyło mi się kiedyś wydać decyzję sprzedaży kolorowego telewizora dla miejscowego internatu, gdzie miało z niego korzystać ok. 200 uczniów. Nie przewidziałem tego, że ściągam na siebie gniew kogoś, kto uważał, że wystał sobie prawo do tego telewizora, a ja pozbawiłem go tej szansy . Zablokowano mi gabinet. Poruszono Urząd Miasta i Komitet Miejski PZPR sugestiami, że to jakieś nieczyste interesy za tym stoją. Próbowano wymusić przyrzeczenie, że z następnej dostawy przydzielę pokrzywdzonym telewizor. Tylko co powiedziałbym wtedy następnym zawiedzionym? To były czasy, co?
Po 1989 roku mamy już inną zupełnie sytuację. Nazywamy to rynkiem konsumenta. Po pewnym okresie przemian polskie sklepy już w niczym nie odstają od tych zagranicznych. Czy jest nam przez to lepiej? Mamy co kupować, a nie zawsze mamy za co kupować! Handlowcy wprowadzają coraz to nowsze techniki pobudzania popytu. Trwa ofensywa marketingowa i to w każdej możliwej formie. Wszędobylska reklama oferuje nam marzenia – nie towar. Wszędzie widzimy pięknych, uśmiechniętych i na wpół nagich ludzi, którzy doznali takiego dobrostanu dzięki zakupowi dóbr i usług, które sprawią, że my będziemy podobne wyglądać. Tylko sięgnąć. W supermarketach trwa ofensywa „marketingu impulsowego”. Nauki wzorowanej  na rozwiązaniach wypróbowanych już bardzo dawno temu w kasynach Las Vegas. Nowi handlowcy uczą się sztuki wpływu na ludzi, aby ci kupowali dużo i chętnie, i jak najdłużej pozostawali w obiektach, bo tylko wtedy pozostają ciągle pod ich wpływem. Ci, którzy zawodowo się tym interesują to wiedzą, ale przeciętny klient nie wie o tym co oznacza złota linia, czy złoty punkt w aranżacji nowoczesnego sklepu. Nie wie też o tym, że muzyczka rozbrzmiewająca w tle jest tak dobrana, aby on szybciej się decydował na zakup. Nie zawsze wie też o tym, że wyprzedaż ze zniżką 50 proc. OFF to czysta fikcja i celowa manipulacja. W tej sytuacji nie domyśla się nawet w jak dużym stopniu jest przedmiotem różnych sztuczek i  zabiegów „pomagających” mu się  zdecydować.
Trwa również inwazja marketingowa skierowana na dzieci i młodzież, które stały się domowymi ekspertami od zakupów różnych, szczególnie nowoczesnych dóbr. Warto więc zabiegać o ich przychylność bo kształtują w znacznym stopniu bieżące obroty, ale przy okazji nabierają zaufania i przyzwyczajają się do pewnych marek czy rozwiązań technicznych zastosowanych w produktach.
Dzięki plastikowym pieniądzom coraz szerzej oferowanym przez banki oderwano czynność zakupu od czynności wydatkowania pieniędzy i poosszzłłoo!!! Zadłużamy się odtąd coraz bardziej. Manipulowani, wkładamy do koszyka coraz więcej produktów, aby w domu dziwić się sobie  – co mnie napadło, aby to brać? I po co aż tyle?  Mamy zatem pełne szafy takich okazji i problem co z tym zrobić, aby stworzyć miejsce pod nowe zakupy. Czy tym razem już trafione? Przemyślane? Praktyczne? Powyższy fenomen dotyczy nie tylko zakupów artykułów pierwszej potrzeby.
Kupuj na kartę. Napełniaj ten kosz. Zapłacisz później.
Istnieje już i u nas coraz powszechniejszy problem społeczny, nałóg właściwie zwany zakupoholizmem Wybieramy się całymi rodzinami do sklepów, aby pobyć w tych Świątyniach Zbytku. Nawet kościół walczy z tym zjawiskiem upatrując w nim przyczyn słabej frekwencji na niedzielnych mszach. Niektóre supermarkety w odpowiedzi są gotowe urządzić pod swoim dachem również kaplice. Wojna trwa. Tylko my konsumenci nie jesteśmy tu zwycięzcami, a raczej ofiarami tych, co chcą nas uszczęśliwić na siłę wyrywając nam pieniądze, nawet te, których jeszcze nie mamy. Kupujemy na kredyt. Jeszcze nam daleko do poziomu zadłużenia jakie gnębi rodziny państw zachodnich, ale jesteśmy na dobrej drodze aby ich dogonić. Żyjemy w coraz większym stopniu na kredyt. Będą kłopoty.

Spece od handlu i banki na pewno dołożą starań abyśmy nadal się zadłużali. Jeśli życie nie nauczy nas rozsądku i nie nauczy nas umiaru w tej przyspieszonej konsumpcji na poczet przyszłych dochodów, to może być źle. Już A. Fredro przestrzegał:
Nie dogoni nędza tego co oszczędza, a kto trwoni wkrótce ją dogoni”. Warto zastanowić się również nad słowami Beniamina Franklina :
Kto rzeczy zbędne kupuje, sprzedać na koniec będzie musiał niezbędne”.  Bez komentarza.

Międzynarodowy Dzień Konsumenta ma przypomnieć ludziom, że nie są skazani na łaskę sprzedających. W tym samym celu w dniu 24 listopada organizuje się Dzień Bez Zakupów. Ruch konsumencki bardzo pomaga ludziom w podnoszeniu ich świadomości prawnej w sferze zakupów. Istniejący już od lat, powołani przez Starostów Powiatowych Rzecznicy Konsumentów wspierają zagubionych często ludzi w dochodzeniu ich praw z tytułu reklamacji, czy nie dotrzymania umów przez nieuczciwych sprzedawców przed sądami. Świadczą im bezpłatną pomoc prawną. Magazyny redagowane przez organizacje konsumenckie informują jak kupować, na co zwracać uwagę i czego żądać od sprzedawców, aby znane od wieków hasło: Klient nasz pan – wypełnić adekwatną treścią. Chciałbym jeszcze dodać, że bez nas klientów nie przeżyje żaden handlowiec ani producent. Pamiętajmy o tym.

Sam Walton, założyciel ogromnej sieci handlowej Wal Mart powiadał swoim ludziom z branży: „Pamiętaj – jedyną osobą, która może zwolnić zarówno kasjera jak i prezesa firmy jest klient; wystarczy, że zacznie robić zakupy u konkurencji”.
Trzymajmy się! Nie dajmy się!

24 uwagi do wpisu “Czy wszyscy jesteśmy już zakupoholikami???

  1. ~Kate pisze:

    nie jestem.
    mimo to przez kilka lat na swoim uzbierałam spory zapas ‚bardzo potrzebnych rzeczy pierwszej potrzeby’. okresowo pozbywam się nadmiaru i coraz łatwiej żyje mi się z umiarem 🙂

    Polubienie

  2. Witaj Kate, Czyli przyznajesz że” coś jest na rzeczy”? Czy chcemy, czy też nie podlegamy w coraz bardziej znaczący sposób marketingowcom zatrudnionym „dla nas”przez sieci sklepów, banków itd.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  3. Na zakup rzeczy zbytecznych zwyczajnie mnie nie stać, zatem na nic wszelkim strategom reklamy wymyślne, bo mnie rzecz nie dotyczy, a jeśli czasem co grosza zbywa, to wolę książek pokupić… O zachowaniach inszych człekopodobnych dysputować nie myślę, bo też ich nie pojmuję: wiem natomiast jedno, że jako wejrzeć w dzieje handlu od średniowiecza, to każda zmiana w sposobie płacenia, czy to był pieniądz papierowy, czy skrypty dłużne czy wreszcie karty kredytowe, pociągała za sobą skok obrotów w skali globalnej mierzony nie przyrostem 30 czy 50 nawet procentowym, ale krotnościami najmniej kilkunastoma, jeśli nie kilkudziesięcioma… Gdyby dziś chcieć tegoż trendu odwrócić i wrócić jeno do gotowizny żywej, kryzys ogólnoświatowy mamy zapewniony na lat zapewne parę dziesiątków, bo pracy by miał może co dziesiąty z nas…
    Kłaniam nisko:)

    Polubienie

    • Witam Szanownego Pana Wachmistrza i dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz.Ciekawa ta dygresja i do tego odbierająca nadzieję na zmianę relacji pomiędzy klientem i sprzedawcą wyrażoną udatnie w starym kupieckim zawołaniu :Klient nasz Pan!!! Obecnie chyba jednak panem jest ten drugi, który nie życzy nam klientom udanych zakupów tylko wydania dużo pieniędzy.
      Jeśli tak już musi być to chociaż nie dajmy się ogłupiać i oszukiwać, co?
      Pozdrawiam równie serdecznie

      Polubienie

  4. ~Baba ze wsi pisze:

    Całe pokolenie się już przewinęło, kolejkowe anegdotki stają się jak scenki z Monty Pytona…

    Zakupoholizm? Myślę, że są dwa nurty – ludzie którzy biegają po galeriach dla przyjemnosci, ot pomierzą sobie, pooglądają, często w grupkach, np. młodzież, lecz NIE kupują. I drudzy, którzy idą z tą całą rodzinką, bo przecież dzieci samych nie zostawią lub muszą i dla nich zrobić sprawunki, lecz robią to na przykład raz w tygodniu, gdy mają wolne. Że wypada akurat w niedzielę? Najczęściej to jest właśnie ten jeden wolny dzień i nic im nie przeszkadza pójść później do kościoła, gdy odczują taką potrzebę. A gdyby nie było marketu i tak by nie poszli, za to nie mieli może kiedy zrobić tych zakupów. To juz nie czasy pracy po 8 godzin od-do i wyskakiwania do urzędów w trakcie.

    W sklepach nikt nie robi statystyk ile razy w ciągu miesiąca dana rodzina się zjawia po ten pełny wózek, czy raz, czy cztery, czy osiem. Widać tylko pojedynczy efekt tłumu rodzin z pełnymi koszami – a na tej podstawie nie da się ocenić zjawiska zakupoholizmu…

    Gadżety? No owszem – są tacy, co za nimi gonią i są tacy, co preferują minimalizm. I tu znowu – tych drugich nie widać. Widzi się pierwszych, bo wychodzą i kupują 🙂

    Polubienie

  5. Na szczęście są jeszcze małe sklepy gdzie nie widać co. ko i kiedy. Największą jednak dynamiką wykazują się składy prowadzące sprzedaż internetową. Tego już zupełnie nie widać.
    Ja nie krytykują kupujących tylko sprzedających, którzy często wciskają nam zwykły kit jako wyszukane i wspaniałe produkty. To zjawisko – o zgrozo dotyczy nawet leków.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  6. ~Antoni Relski pisze:

    Mogę sobie odpuścić nowe buty, czy wypasiony telefon, ale jak widzę ładną wkrętarkę czy zgrabną wiertarkę, nie mogę zrobić kroku dalej tylko gapię się i myślę że muszę ją mięć.
    Swoją drogą droższe narzędzia służą wiernie latami i taki zakup się opłaca. Teraz właśnie miałem możliwość potwierdzić to sobie w trakcie adaptacji domu. Pozdrawiam

    Polubienie

    • Moda na „Handy Mana” to ogromny rynek elektronarzędzi, które mają mnóstwo zastosowań i możliwości. Wystarczy,że większość z nas zakupi sobie wyposażenia takiego warsztatu,a pozostawimy w sklepach znaczące pieniądze. Zbudujemy sobie wizerunek twardego i zaradnego faceta i to już jest wartość sama w sobie. Korzyści z posiadania talentów jest też wymierna, a wiec obie strony powinny być zadowolone.
      Również pozdrawiam

      Polubienie

  7. ~maleńkapń pisze:

    Ludzie pragną być szczęśliwi i dlatego kupują a sprzedawca jest po to by pokazać klientowi, że to właśnie jego towar da jemu szczęście. To prawda, że jego celem jest wmówić potencjalnemu klientowi, że jest jemu to potrzebne,czy jest w tym coś złego? ile jest teraz takich produktów, usług?! całe mnóstwo i to właśnie sprzedaż nakręca gospodarkę. Kiedyś też była promocja towaru tylko trochę inna. Pani stała na targowisku i krzyczała „duże jajka, bardzo zdrowe, tanio sprzedam” a teraz raczej chodzi się do marketu a tam zamiast krzyczącej kobiety jest karta z dużym, czerwonym napisem „PROMOCJA” . Poza tym jeśli znamy techniki manipulacji to możemy się im przeciwstawić. Ja za każdym razem gdy ktoś mi oferuje jakiś produkt często mówię nie, bo niestety pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa to jaką ta osoba będzie miała prowizję jak mi to sprzeda?! Być dobrym sprzedawcą,handlowcem czy konsultantem to trudna sztuka, nie każdy ma do tego predyspozycję. Ja niestety nie dałam rady, bo jak to moja koleżanka określiła „wstydzę się tego, że dzwonie do klienta nie po to – jak uczą na szkoleniach – by zaspokoić potrzebę klienta, lecz po to by na nim zarobić.” Miałam wyrzuty sumienia jak coś sprzedałam, ale za to nauczyłam się mówić NIE jak mi coś oferują.

    Polubienie

    • Witaj cieszę się z Twojej opinii potwierdzającej korzyść z posiadania wiedzy w zakresie sprzedaży i technik jej prowadzenia. Czy ta wiedza jest jednak powszechna? Ilu ludzi daje się zwieść manipulacjom i daje zarobić manipulantom ze stratą dla siebie? To właśnie dlatego stowarzyszenia konsumenckie organizują takie dni, a ja o tym również piszę.
      Pozdrawiam serdecznie

      Polubienie

  8. ~maleńkapń pisze:

    jak się czegoś nie wie to nie bać się pytać sprzedawcę i ważne aby czytać umowy. Sporne sprawy najlepiej kierować za pośrednikiem Rzecznika Spraw Konsumenta. Nawet jeśli ktoś nie będzie miał racji to pismo od rzecznika sprawia że firmy i tak podejmą decyzję na naszą korzyść.

    Polubienie

  9. ~tatul pisze:

    Potwierdzam Rzecznik może wiele pomóc słąbemu konsumentowi w walce o swoje prawa z wielkim biznesem. Może zaoferować pomoc prawną i reprezentować klienta przed sądem. Warto tam zaglądać.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  10. Reblogged this on Tatulowe opowieści i skomentował(a):

    Mamy 15 marca, a więc obchodzimy kolejny Dzień Konsumenta. Pisałem o tym niemal co roku nie łudząc się że kogoś to poruszy, zastanowi, odwiedzie od owczego pędu.. Wystarczy wspomnieć ostatnią sobotę przed ostatnią niedzielą, w czasie której zakazano handlowania. Wspomnijmy jaki ruch panował w sklepach. Kupowano jakby miała nastąpić wojna, a nie tylko 24 godzinna przerwa w działalności sklepów. Warto się nad tym zastanowić. Po raz kolejny i chyba nie ostatni…

    Polubienie

  11. Mnie przeraża ten zakupowy szał i im więcej kupują ludzie, tym mniej staram się bywać w sklepach. Odzież kupuję tylko wtedy, gdy zmusi mnie sytuacja, a „spożywkę” kupuję na bieżąco w lokalnym sklepiku. Markety zaczynam omijać szerokim łukiem.
    Zbliża się następna niedziela, gdzie sklepy będą zamknięte i już dziś widziałam zakupowy szał, praktycznie od samego rana. Przed jednym z marketów, kręciłam się dziś w kółko, żeby zaparkować i zabrać stamtąd teściową, która lubi ten market. O 9 nie było już miejsca, choć parking jest stosunkowo duży.
    Co kupiłam? Nic. Wysłałam męża po chleb do lokalnego sklepiku. I tyle 😉
    ABSOLUTNIE nie mogłabym nazwać siebie zakupoholiczką 😉

    Polubienie

    • Bez tego można żyć jak się okazuje, Jeśli jednak dla kogoś atrakcją jest gapienie się na towary, których nie chcemy, czy nie możemy kupić albo na innych ludzi na zasadzie wzajemności, to jego problem. Wolimy inne zajęcia, prawda/

      Polubienie

  12. Ultra pisze:

    Na zakupach należy pamiętać o sposobach manipulacji marketów i nie płacić kartą, bo wtedy widzimy, że mieliśmy wydać tylko 100 zl, a karta umożliwia dużo więcej. Problemem jest i to, że wmawianie, iż kupowanie powoduje szczęśliwość, spowodowało, że rzeczywiście musimy kupować, aby poczuć się dobrze. Takie działanie na podświadomość spowodowało, że wiele osób żyje na kredyt i nie widzą w tym nic złego. Źle się czujesz, idź na zakupy mówią w każdym polskim serialu,więc jak nie uwierzyć?
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

    • Pokazano kiedyś sklep w którym czerwoną kreską zakreślono linię po jakiej poruszała się robiąca zakupy kobieta i mężczyzna. Zgadnij, kto zakreślił dłuższą i bardziej skomplikowaną linię?

      Polubienie

  13. Nie wiem, ale ja jakoś nie potrafię zrozumieć tego zakupowego szału. Ludzie się momentami zachowują jakby potracili rozum. Tak jak piszesz Tatulu 24 godzinna przerwa doprowadza ich do szaleństwa zakupowego i wykupują wszystko, tak jakby miała być wojna, albo jakaś zagłada świata.
    Podobnie jak ariadna robię zakupy na bieżąco, a galerie odwiedzam sporadycznie, gdy mam większe zakupy w planie, odzież, chemia lub coś do domu. Mi tam akurat wolne niedziele nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, uważam, że wtedy ludzie będą więcej czasu spędzać ze sobą, być może odżyje życie towarzyskie i rodzinne.

    Polubienie

  14. moim zdaniem zakupowy szał ma odwrócić uwagę od burej codzienności i w większości usprawiedliwić, że nie potrafi jedna/jeden z drugą/drugim sobie w inny sposób zorganizować wolnego czasu. a potem, zwykle późnym popołudniem, dopada moralny kac, że oto kolejny dzień prawie (bo jednak było się razem) zmarnowany.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~tatul Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.