Wiedza ekonomiczna potrzebna od zaraz

Zaglądam dość często do bloga p. Janiny Paradowskiej, bo cenię prezentowany przez nią ogląd rzeczywistości  http://paradowska.blog.polityka.pl/ .W ostatnim wpisie znajdziemy ocenę polskiej polityki wyrażonej słowami prof. Staniszkis, która: …Na przykład ostatnio powiedziała, że projekt Gliński, czyli zamiana Tuska na kogoś, kto ma udawać przez chwilę, że jest Jarosławem Kaczyńskim, jest projektem „dogorywającym”. I z tym się mogę zgodzić, chociaż dogorywać można długo i ja mam wrażenie, że Pan Profesor wcale nie czuje się dogorywającym. Może nawet wydaje mu się, że właśnie rozwija skrzydła?

Te słowa napisane przed niemal 10 dniami są po części prorocze, bo doświadczenia z tych dni potwierdzają, że kandydat na premiera technicznego wcale nie czuje się dogorywającym. Jeździ, spotyka się, przekonuje, szuka poparcia, walczy o dostęp do mediów, ujawnia personalia swojego przyszłego rządu, organizuje merytoryczne dyskusje z udziałem swoich ekspertów, a wszystko opiera na tezie, że już gorzej być nie może oraz na uzasadnieniu potrzeby natychmiastowej zmiany rządu na jego – Glińskiego rząd techniczny.

Propozycje jakie padają wprawiają w osłupienie nawet bardzo populistycznych polityków, czy też parlamentarzystów uważających się w większości za polityków. Zupełnie nie przeszkadza to profesorowi uparcie głosić swoje; Polska nierządem stoi, dopuszczono do podziału na biednych i bogatych, zaniedbano niemal wszystkie dziedziny życia społecznego w tym demografię, oświatę i szkolnictwo wyższe w szczególności, rośnie bezrobocie, emigracja zarobkowa…


Często zastanawiam się do kogo są kierowane te argumenty. Jeśli do ludu to rozumiem. Vox populi vox dei (łac. głos ludu (to) głos Boga), ale przecież nie zanosi się jeszcze na powszechne wybory lecz na głosowanie w sejmie. Mówi zatem do posłów, którzy mają lepsze przygotowanie ekonomiczne i lepiej  rozumieją złożoność współczesnego świata niż rozumie to przeciętny wyborca.

Jak zestawić twierdzenie o postępującej biedzie choćby z dzisiejszą informacją o tym że:  … Jak wynika z najnowszych badań, przeprowadzanych na zlecenie ING w kilkunastu krajach na całym świecie, już 72 proc. Polaków ma oszczędności. Jest to najwyższy wskaźnik w naszej części Europy i wyższy niż w Hiszpanii czy Niemczech

W tym samym materiale czytamy również i takie sensacje:  O niemal 108 mld zł wzrosły w ub. r. nasze zasoby finansowe osiągając prawie 1,08 bln zł. Wygląda na to, że spowolnienie gospodarcze, spadek realnych wynagrodzeń oraz obawy o utratę pracy jeszcze bardziej zachęciły Polaków do oszczędzania.

Na koniec 2012 r., jak wynika z wyliczeń „Rzeczpospolitej”, oszczędności naszych obywateli były aż o 11,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Polacy w niepewnych czasach zaczynają intensywniej oszczędzać, natomiast zaciągają zdecydowanie mniej kredytów. http://biznes.onet.pl/kryzysowe-oszczedzanie,18490,5430456,1,prasa-detal

Każdy, jako tako zorientowany w ekonomi wie, że te 108 mld zł odłożone na czarną godzinę, to również odłożony na lepsze czasy popyt, co pogarsza wskaźniki wzrostu produkcji przemysłowej, handlu i innych dziedzin gospodarki kurczących się wskutek spadku popytu. Jeśli opozycja potrafi tak wytrwale siać panikę widmem nadciągającego kryzysu, to niech sobie również odpowie na pytanie kto za takie załamanie nastrojów społecznych odpowiada. Zmniejszenie wartości zaciąganych kredytów skutkuje podobnie.

Wicepremier Janusz Piechociński opublikował ostatnio prezentację przedstawiającą kondycję handlu zagranicznego Polski w 2012 roku i tam jak na złość prof. Glińskiemu i jego promotorowi również można wyczytać pozytywne wieści, bowiem mimo światowego kryzysu nasz eksport w porównaniu do 2011 wzrósł o 5,3 mld euro, a import wzrósł jedynie o 0.9 mld euro, co sprawiło, że saldo wymiany – mimo, że nadal ujemne, to obniżyło się w porównywanych latach z 15.9 do 9,7 mld euro.

Nie cieszę się zbytnio tymi cyframi potwierdzającymi fakt, że jest nieźle, ale ponieważ pochodzą z GUS, to im wierzę. Wiem również o tym, że trwanie w prawdzie nie jest mocną stroną obecnej opozycji, bo to byłoby wbrew jej interesom sprowadzającym się do przejęcia władzy.

Tu dochodzimy do problemu wiedzy ekonomicznej.

Wczoraj 25 lutego odbył się w Polsce Wielki Test Wiedzy Ekonomicznej. Dla zabawy i z ciekawości próbowałem rozwiązywać podawane w pięciu seriach pytania i stwierdzam, że nie był to szczególnie ciężki sprawdzian i nie wymagał studiowania ekonomii, a do osiągnięcia pozytywnych wyników wystarczyłoby jedynie uważne słuchanie i czytanie informacji ekonomicznych oraz aktywne uczestnictwo w operacjach finansowych jakie realizujemy w bankach, firmach ubezpieczeniowych, czy na giełdzie.

Zwycięzcą został Piotr BatorRadomia, student I roku warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej i poseł PiS dr Zbigniew Kuźmiuk – też z Radomia.

Zwycięzcą podobnego testu przed rokiem został uczeń przygotowujący się do matury, co najlepiej świadczy o poziomie trudności testu. Tym razem w całej Polsce on line uczestniczyło w teście 220 tys. ludzi, co świadczy o dużym zainteresowaniu taką zabawą. Wyniki ogólnopolskie pokazały jednak i taką prawidłowość, że regiony Polski tradycyjnie popierające PiS osiągały gorsze wyniki. Można z tego wysnuć również wnioski wyjaśniające przyczyny poparcia dla takich, a nie innych opcji właśnie tam gdzie poziom wiedzy ekonomicznej jest mniejszy.

Swoja drogą ciekawe jest to, że głównym promotorem poszerzania wiedzy ekonomicznej jest NBP, Telewizja Polska, Wirtualna Polska i inni, a mało tam agend rządowych, które powinny być tym zainteresowane niejako z urzędu.

Mój nastrój poprawiony dzięki udziałowi w teście pojechał w dół gdy w Szkle kontaktowym TVN24 pan Grzegorz Miecugow zaprezentował w postaci grafiki oczekiwania społeczne bezrobotnych. Otóż ok.40 proc. oczekiwałoby ryby, ponad 50 proc. wędki, a ok. 5 proc, pracy. Pomyślałem, że to raczej żart niż wynik solidnych badań naukowych, ale po namyśle przyznałbym autorowi tej grafiki sporo racji.

Jakiś czas temu pisałem tu o badaniach przeprowadzonych przez firmę Provident. Wynikało z nich, że tylko 17 procent badanych Polaków dostrzegało szansę poprawy swojego bilansu rodzinnych finansów poprzez dodatkowe dochody, a cała reszta dążyła do ograniczania wydatków, których cięcie ma czasem i tak już ograniczone możliwości .  Podkreślano mocno inną naszą, typowo polską skazę polegającą na izolowaniu naszych dzieci od problemów związanych z zarabianiem, rozumnym wydatkowaniem i oszczędzaniem pieniędzy. Często dorosłe już dziecko stawia rodzicom żądania na zasadzie: Nie prosiłem się na świat. Skoro jestem, to macie mi dać to wszystko, o czym marzę, lub to, co mają inni. Mówiono jeszcze i o tym, że nasza szkoła zupełnie pomija tę problematykę, ale z tym ja się nie zgadzam. Uczyłem do ubiegłego roku przedmiotu podstawy przedsiębiorczości, w którym znajdowało się to wszystko o czym tu dzisiaj piszę. Inna sprawa, że to nie jest przedmiot maturalny, więc większość nie chce się zagłębiać w przedmiot dający wiedzę każdej gospodyni domowej.

Telewizja Polska emituje aktualnie serial w sympatycznej obsadzie pod tytułem „Spokojnie, to tylko ekonomia”. http://www.facebook.com/testekonomiczny Przy okazji tego testu pokazano nam kilka jego fragmentów. Bardzo pozytywnie je oceniam, ale przy całym szacunku dla władzy nasuwa mi się pytanie : Czy telewizyjne seriale niosące w swej warstwie podskórnej jakąś wiedzę mają teraz zastąpić szkołę w jej podstawowych zadaniach dotyczących szerzenia wiedzy wszelakiej?

Tak, czy inaczej, to uznajmy, że warto wcielać w życie zasadę naszych przodków: Pamiętaj rozchodzie, żyj z przychodem w zgodzie.

4 uwagi do wpisu “Wiedza ekonomiczna potrzebna od zaraz

  1. nie ogladam i nie słucham tych programów…. mam alergie na politykę , choc śledze troche aby wiedzieć co w trawie piszczy, i za każdym razem jestem dosłownie chora i przerazona…. co mnie jeszcze złego czeka….
    a powinnam cieszyc sie tą ostatnią dekadą życia…

    Polubienie

  2. ~leptir, coraz więcej ludzi podobnie do Ciebie traktuje tzw. politykę. Wyłączają się i bronią przed jej denerwującym wpływem. Nie zmienia to świata. Pisanie o tym również niczego nie zmienia. Ot , jest to zwykła wymiana zdań z ludźmi o podobnych zainteresowaniach.
    Czytając ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi zastanowiłem się nad wiekiem, w którym już wolno tak obliczać czas.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  3. ~Antoni Relski pisze:

    W PRL pisano – „ile wytworzymy, tyle podzielimy”
    Powoływałem się na ten fragment filmu „Rozmowy kontrolowane”, gdy jeden z pijących wiśniówkę w pakamerze robotników skomentował ten napis następująco:
    – A jak ich Solidarność weźmie za łeb to podzielimy tyle ile będziemy chcieli albo nawet i więcej.
    Ja myślę, że to myślenie sporej części naszego społeczeństwa. Każda próba zrównoważenia wywołuje sprzeciw i frustracje. Niestety.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  4. Masz rację Antoni. Jak wezmą za łeb to podzielą, a później choćby potop, prawda?
    To już przerabialiśmy i pamiętamy hiperinflację?
    Żeby coś podzielić to trzeba najpierw zarobić. „Aby coś wyjąć, to najpierw trzeba włożyć”. Każde dziecko tego się dowie jak rozbije skarbonkę…
    Może dożyjemy do finału obecnej walki, to się dowiemy jak skończy się wojna Polsko-Polska.
    Również pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~tatul Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.