W bibliotece, w której pracuje moja Małgosia wpadł mi w ręce tomik poezji Kazimierza Wiehlera. Przerzucając strony zapisane różnymi wierszami zauważyłem ten tryptyk. Sami oceńcie jego treść. Czy zasługuje na uwagę? Czy dotyczy zwierząt, czy raczej ludzi? A może dotyczy wszystkich żywych istot, które w pewnych warunkach rozpaczliwie czepiając się życia szukają pomocy?
Jest zima. Mroźna i śnieżna. Nasi bracia mniejsi cierpią głód i chłód. Nie zawsze psia buda odpowiada potrzebom jakie dyktuje zima. Pieski w wigilijną noc miały nadzieję na spotkanie ze swoimi „panami”, jak i na skorzystanie z prawa przemówienia do naszych sumień ludzkim głosem. Nie zawsze miały taką okazję. W tej sytuacji żalą się do księżyca. Posłuchajcie jak czasem – zwykle nocą – skarżą się na nas. Cierpliwie znoszą swoją niedolę i czekają bo… inaczej nie potrafią. One są stworzone do tego żeby kochać swego pana i merdać ogonem prosząc o łaskę.
Powyższy tekst ukazał się na tym blogu dokładnie przed dwoma laty i wywołał sporą dyskusję. Czy nadal pobudza naszą wyobraźnię?