Minęło sylwestrowe szaleństwo. Wróciliśmy już do domów po balach, czy spotkaniach w szerszym lub tylko rodzinnym gronie, odpoczywamy sobie, a tu dzwonek telefonu:
– Klllynika?
– Jaka klinika, to prywatne mieszkanie – odpowiadamy ze złością i kładziemy się z powrotem . Po chwili sytuacja się powtarza:
– Halo, klynika?
– Upiłeś się człowieku i innym nie dajesz spać. Jaka klinika? Jeśli jeszcze raz zadzwonisz, to nie ręczę za siebie – krzyczymy do telefonu
– Czekaj, czekaj, nie rozłączaj się. Tu Zygmunt, nie poznajesz? Piliśmy razem, zapomniałeś już? Mnie tak napiernicza łeb, że pomyślałem o tobie. Może razem zorganizujemy klinika?
– Co mnie podkusiło, aby pić z tym Zygmuntem? Nigdy więcej postanawiamy sobie w ramach postanowień noworocznych.
Dalej już postępujemy według swoich wypróbowanych sposobów na leczenie kaca. Odnotowujemy jednak jeden słuszny wniosek. Nigdy nie dajemy numeru swojego telefonu gościom dopiero co poznanym, zwłaszcza przy barze.
Szczęśliwi ci, którzy nie pili, lub pili z miarą – myślimy z zazdrością o tych, którzy nie przeżywają skutków wynikających z nadmiaru wypitego szampana.
Jak już wyleczymy się z kaca, zregenerujemy zakwasy w nogach, otarcia i inne uszkodzenia wynikające z nadepnięć, kopnięć itd. to nadejdzie właściwa pora na podsumowanie sylwestrowego szaleństwa od strony towarzyskiej, finansowej i każdej innej. Warto również zastanowić się nad tym co robić i jak pomóc losowi aby spełniły się nam wszystkie życzenia jakie usłyszeliśmy tej nocy, prawda?