Wysiadając z auta usłyszałem w radio informację o tym, że właśnie dzisiaj mija 25 lat od emisji pierwszego odcinka szczególnego serialu pt. MacGyver. Autor tej informacji nadał jej specyficzny charakter podkreślając, że kiedy aktor grający rolę niezwykle odważnego, sprawnego, a do tego bardzo przystojnego faceta, do którego wzdychały chyba wszystkie panie, biegał jeszcze w krótkich spodenkach, to u nas już działał Adam Słodowy. Nasz Pan Słodowy, prowadzący przez dziesiątki lat telewizyjny program Zrób to sam, wykreował całą armię zaradnych panów domu, szczególnie, że braki nowego sprzętu zmuszały wtedy do przedłużania życia różnym sprzętom w drodze napraw właśnie. Klasa i widowiskowość tych pozycji programu TV to bardzo odległe światy. Przygody MacGyver`a pochłaniały niemal każdego, bo to była kwintesencja kina akcji, a do tego jeszcze ta jego nadzwyczajna zdolność radzenia sobie w każdej sytuacji, byle miał scyzoryk, kawałek drutu, jakieś sznurki, czy cokolwiek równie banalnego, by czynić cuda. Każdy miał w tym serialu coś dla siebie. Faceci, bez względu na wiek, zachwycali się jego talentami handy man’s zwanego często po naszemu majster klepką, a kobiety wzdychały pewnie: – Och gdyby mój misiaczek przynajmniej potrafił naprawiać domowe sprzęty z taką zręcznością jak czyni to MacGyver… to niechby już był taki jaki jest…
Ja chyba w tym właśnie okresie zacząłem nosić w kieszeni mały wprawdzie scyzoryk, ale dający mi sporo możliwości dzięki temu, że posiadał nożyk, nożyczki, pilniczek i otwieracz do kapsli, który spełniał równocześnie rolę śrubokręta. Mając sprzęt i upodobanie do naprawiania tego, co popsute wsiąkałem w tę sferę działalności do tego stopnia, że nie tylko reagowałem na komunikaty żony typu użytego w tytule, ale i sam wyszukiwałem sobie coraz to nowe pola aktywności. Nie tylko w domu, ale i u znajomych, czy krewnych. Talenty w zakresie napraw, jakie wtedy objawiły się u mnie dawały mi sporo satysfakcji płynących z faktu, że potrafię, że oszczędzam dzięki temu pieniądze, że oszczędzam czas i nerwy potrzebne na to, aby znaleźć fachowca i tylko przyglądać się jak on wykonuje usługę. No i słono płacić.
Dzięki nowym zdolnościom znalazłem pracę w Chicago, gdzie nie pytano mnie: – Jakie ma pan dyplomy? Albo – Gdzie pan dotychczas pracował? Dano mi po prostu w pierwszym dniu pracy do zamontowania zamki w drzwiach typu American doors i inne prace wykończeniowe w remontowanym mieszkaniu. Sprawdziłem się i usłyszałem upragnione: – Przyjdź jutro, będziesz pracował. I pracowałem w branży budowlanej przez cały czas pobytu za wodą.
Skoro tam dawałem sobie radę, to przecież wstyd nie robić tego u siebie, prawda?
Tak też się stało. Od wielu lat jestem domowym MacGyver`em. Przyjmuję na siebie ciągle nowe zlecenia i tylko czasem żartuję – jak słynny All, kosmita z innego amerykańskiego serialu: Jeśli ja czegoś nie potrafię naprawić, to nie jest pewnie zepsute.
Piszę o moich skojarzeniach wywołanych wpływem MacGyvera, Słodowego czy innych zuchów doskonale władających zaczarowanym ołówkiem, na starszych czy młodszych facetów w kierunku doskonalenia w sobie umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami jakie niesie życie. Wszyscy z należących do tej grupy facetów posiadają teraz piękne warsztaty, gdzie jest dużo elektronarzędzi i różnych sprzętów. Podejmujemy się różnych prac angażując w to swój czas, siły i zwykle radzimy sobie z wyzwaniami. Znajdujemy pewnie jakieś uznanie we własnych oczach jak i w oczach swoich małżonek, tylko że… inni w tym czasie mogą iść na rybki, na polowanko, czy na grzybki albo zwyczajnie spotkać się z kumplami na piwku i… kto komu zazdrości? Wystarczy, że kiedyś powiedzieli: – Nie potrafię!!!
Żony też mają czasami pretensje o to, że zamiast wyrzucić uszkodzoną, czy zużytą rzecz i kupić nową, bardziej funkcjonalną i modną to muszą nadal używać tę naprawioną przez majster klepkę… bo to już jest jego nałogiem.
Powiedzcie sami: – Czy jest sprawiedliwość na świecie?