Mądrością dziecka jest ufność…

Korczak wiedział...

Janusz Korczak dowiódł, co znaczy kochać dzieci

   Upłynęło kilka dni od Dnia Matki i oto zbliża się kolejne ważne święto – Dzień Dziecka. Myślę, że dobrze pomyślano nad rozmieszczeniem tych świąt w kalendarzu, bo gdyby nie matka, nie byłoby dziecka. Poza tym wychowawczo jest pomyślana sytuacja, gdy dziecko składa dowody miłości Mamie, a później otrzymuje od niej dowody miłości z nawiązką na jaką stać tylko matkę. Piękna pora roku sprzyja pogłębionemu przeżywaniu obydwu świąt. Wokoło pełno przejawów rozbudzonego życia. Większość roślin użytkowych zakończyło już porę kwitnienia i obserwujemy powiększające się zawiązki owoców. Ptaki już dawno mają za sobą paradne rytuały godowe oraz zabiegi reprodukcyjne, a teraz ciężko pracują nad wykarmieniem potomstwa, które co dnia chce więcej i więcej jedzenia. Jesteśmy w znaku astralnym – nomen-omen – bliźniąt, które kojarzą się z ludźmi towarzyskimi, przyjaźnie nastawionymi do ludzi – takimi, jakimi chcielibyśmy postrzegać swoje pociechy, a i swoich rodziców również. Pisząc o matce pisałem również o dziecku, no bo jak można oddzielić te tematy. Dzisiaj zabieram się za temat dziecko, a pewnie będzie i o nas rodzicach, no bo… patrz wyżej.

   Przeglądając moje źródła mądrości w poszukiwaniu treści przydatnych do zacytowania znalazłem wiele cytatów i aforyzmów o dzieciach, które kiedyś wynotowałem dlatego, że do mnie przemówiły – rzuciły mnie się na oczy jak to barwie określają niektórzy. Może przemówią również do innych w tym szczególnym czasie? Zanim jednak zrealizuję ten zamiar opowiem o pewnym wydarzeniu sprzed lat.

   W 1981 r., po niezwykle trudnych załatwieniach – wtedy wszystko się załatwiało – udało się nam uzyskać skierowanie do Prewentorium w Bielawie dla naszych córek: dziewięcioletniej Małgosi i sześcioletniej Ani. Leczenie klimatyczne zalecano obydwu naszym pociechom w związku z częstymi infekcjami górnych dróg oddechowych, dla wzmocnienia ich odporności. Wydawało nam się, że lepsze byłoby morze, ale tylko w Bielawie mogliśmy zostawić je razem. Ośrodek w górach, wciśnięty w trójkąt leżący pomiędzy Czechami, Niemcami i Polską wtedy miał jeszcze walory zdrowotne. Odległość od domu, praca obojga, no i sławne kartki na benzynę w wymiarze 30 litrów na miesiąc sprawiły, że mogliśmy je tam zawieźć, odwiedzić raz w środku turnusu i przywieźć z powrotem do domu. Każdy z wyjazdów okupiłem silnym przeżyciem, gdyż trudno było rozstać się pozostawiając je pod nadzorem obcych ludzi. Szczególnie Ania bardzo płakała i nie mogliśmy jej wytłumaczyć, że to dla jej dobra dzieje się to wszystko. Małgosia starsza o 3 lata już wtedy przejawiała wielka ciekawość świata i przez to łatwiej się aklimatyzowała. Była też, tak jak w domu oparciem dla młodszej siostry.

   W czasie odwiedzin, gdzieś tak w połowie turnusu Ania, gdy tylko dostrzegła nas nadchodzących w stronę grupki dzieci, z którymi przebywała z płaczem przybiegła i jakby przeczuwając, że to są tylko odwiedziny nie dawała się uspokoić i przekonać, że tak trzeba. W czasie kilku godzin pobytu poświęcaliśmy jej głównie cały czas. Uspokajała się powoli, a ja miałem dowód jak silne jest pragnienie dziecka, aby być razem. Jeszcze bardziej przeżyłem jednak zachowanie trochę mniejszej od Ani dziewczynki, która w chwili gdy Ania była w ramionach mamy doskoczyła do mnie i jak małpka przywarła do mojej nogi i obejmując ją silnie rączkami i nóżkami zawisła w powietrzu. Powtarzała w kółko: zabierz mnie ze sobą! Nie dawała się odczepić od mojej nogi tak, że trudno mi było utrzymywać równowagę – i nie tylko o utrzymywaniu się w pionie piszę. Razem z żoną rozmawialiśmy z nią tłumacząc, że mamy swoje małe córeczki za którymi tęskniliśmy, i że ona też doczeka się odwiedzin swojego tatusia, gdyż on na pewno też tęskni i przyjedzie ją odwiedzić. Dość długo trwała te scena. Jakoś ustąpiła pod naporem argumentów, a myślę, że i pod wpływem zachowań naszych zazdrosnych dziewczynek. Później w rozmowie z personelem ośrodka dowiedzieliśmy się, że jest to dziewczynka z jakiejś patologicznej rodziny, która zaniedbywała ją i wtedy MO przywoziła ją do tego ośrodka, aby pobyła pod nadzorem opiekunów, dopóki nie skończy się alkoholowy ciąg jej matki. Później historia się powtarzała. Będąc w ośrodku powtarzała ten manewr z wybieraniem sobie nowego tatusia jakim i mnie zaszczyciła. Nie znam dalszych losów tego dziecka, ale być może to intuicyjne zachowanie pozwoliło jej zaspokoić brak rodzinnej miłości?

 Czy mogło się spełnić to użyte w tytule motto ks. Twardowskiego:

Mądrością dziecka jest ufność, że jest w dobrych, opiekuńczych rękach.

   Myślę zawsze o tamtym doświadczeniu, gdy słyszę lub oglądam historie o losie dzieci biednych, opuszczonych, skazanych przez zły los na poniewierkę. Ot wspomnieć można film o bezdomnych dzieciach Moskwy, czy dzieciach z indyjskich slumsów pokazane w ostatnio nagrodzonym Oskarami filmie. Na użytek krajowy wystarczy pod rozwagę los dzieci z Państwowych Domów Dziecka, nazywanych w paru polskich serialach bidulami.

   Dzisiaj rano z audycji informacyjnych Polskiego Radia dowiaduję się, że 30 maja – czyli dzisiaj obchodzimy w Polsce Dzień Rodzicielstwa Zastępczego. To niezwykle ważna działalność prowadzona przez podziwu godnych ludzi, którzy chcą zapewnić opuszczonym dzieciom namiastkę domu rodzinnego. W miejsce zinstytucjonalizowanych Domów Dziecka, w których łatwiej o patologię niż o ciepło rodzinne i właściwą opiekę próbuje się wprowadzić jako powszechną formę właśnie rodzicielstwo zastępcze. Dowiedziałem się dzisiaj i dzielę się tą informacją z czytającymi moje opowieści, że istnieje już ok. 6 tysięcy takich rodzin, a potrzeby obliczane są na 10 tysięcy. Biorąc pod uwagę fakt, że co roku powstaje 100 do 200 takich rodzin, to trzeba stwierdzić, że jeszcze daleko do osiągnięcia celu.

   Życzmy tym rodzinom powodzenia w ich dziele i dużo sił niezbędnych w walce o pozyskanie środków koniecznych dla zapewnienia godnego życia wychowanków i ich samych. Życzmy im przyjaznych sąsiadów i pomocnych urzędników widzących w ich działaniu odruch wrażliwego serca, a nie biznesowe podejście – jak to niektórzy złośliwie próbują nazywać.

Aby nie przedłużać przytoczę jedynie pod rozwagę kilka sentencji związanych z dziećmi:

Żadna istota, nawet najbardziej kochana nigdy do nas nie należy.
– Dzieci to nie są przedmioty, które można kształtować, ale ludzie, którym trzeba pomóc się rozwinąć.  Jess Lair
– Dzieci są jak mokry beton. Wszystko co na nich spadnie zostawia swój ślad. Haim Ginnot
– Mów dziecku, że jest dobre. J. Korczak
– Najpierw uczymy dzieci chodzić i mówić, a potem już tylko siedzieć i milczeć.
– Życie to jest czas, którego jedną połowę zatruwają nam rodzice, a drugą połowę dzieci.  Ilia Erenburg
– Mielibyśmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice byli dobrze wychowani. J. W. Goethe
– Jeśli człowiek nie odnajdzie w sobie dziecka, nigdy nie stanie się dorosłym.
– Jeśli jest się młodym, jest się nim zawsze. G. Clemenceau
– Dorosły zwraca uwagę na czyny, dziecko na miłość – przysłowie indyjskie.
– Najpierw ma się dzieci na rękach, później na kolanach, a w końcu na głowie – przysłowie japońskie.
– Miłość dziecka jest jak woda w koszyku – przysłowie argentyńskie.
– Jeśli wy kochacie to, co kocha młodzież, to młodzież będzie kochać to, co wy kochacie – Św. Jan Bosco.
– Dom nie jest tam, gdzie mieszkasz, tylko tam, gdzie cię rozumieją  – Ch. Morgenstern.
– Dobra matka jest więcej warta niż stu nauczycieli – Georgie Herbert.
– Dzieciństwo jest dobre dlatego, że każdy dzień zaczyna życie na nowo, bez ciężaru dnia wczorajszego – Anna Kamieńska.

   Na koniec objaśnienie ks. J. Twardowskiego dla pojęcia Dziecięctwo:

Prawdziwe dziecko, to ktoś, kto niezależnie od wieku jest świeży, nie zmanierowany, nie wykrzywiony przez życie. Zachował świeżość spojrzenia dziecka, które nie nauczyło się kłamać, wciąż wierzy w dobro i zło.

   Życzmy sobie tego, prawda?

33 uwagi do wpisu “Mądrością dziecka jest ufność…

  1. ~Eve pisze:

    Dziecko, hmm… był taki czas w moim życiu, kiedy to uznałam, że dzieckiem już nie jestem i nie chcę nim być, broniłam się ostro słowami gdy ktoś nazywał mnie dzieckiem. Trazk, kiedy któreś z rodziców powie do mnie „dziecko” to wiem, że to tak troskliwie… zawsze przecież będę dzieckiem, dzieckiem mojej mamy, taty, dzieckiem Boga. Pracując w wolontariacie wiele widziałam. Widziałam strach w oczkach dzieci, radośc, smutek… wszystko dało się zobaczyć.Pamiętam kiedy zaczynałam swą przygodę bycia wolontariuszką, pojechałam do domu dziecka. Paru maluchów kręciło się po ośrodku, każdy nosił pod pachą jakąś zabawkę, książkę, zeszyt, cokolwiek. NIektóre dzieci kryły się za habitami sióstr zakonnych, które prowadzą ten dom. Był tam taki chłopiec, nigdy chyba nie zapomnę tego zdarzenia. Daniel – tak miał na imię, blondynek, o dużych, wyraźnych, ciemnych oczach. Był chory, nie słyszał. Bawiłam się z nim, rozumiał mnie, tulił się do mnie, bawił się ze mną, śmiał się… a ja się bałam, co będzie kiedy już będę musiała stamtąd wyjśc!! Daniel trzymał mnie za rękę… a potem odwrócił się do jednej z sióstr i chwycił ją za habit. Po roku dowiedziałam się, że Daniel ma rodzinę, jego matka wyleczyła się z alkoholizmu i znów jest z nim. Cieszę się, ze mogłam coś takeigo przeżyć, bo takie zdarzenia ciągle mnie kształtują, kształtują mnie na takiego człowieka jakim chcę byc.

    Polubione przez 1 osoba

    • Tatul pisze:

      Eve, pięknie piszesz.Czy wyzbyłaś się już marzeń dziecka? Przyznaj się, że cięgle masz chęć bryknąć, fiknąć czy też zrobić coś szlonego. Ja myślę, że wszyscy zachowujemy w pamięci taki właśnie obraz siebie. Młodych, gniewnych z głową w chmurach. Przeczytaj i przemyśl sentencje umieszczone na końcu posta

      Polubienie

      • ~Eve pisze:

        Ja nie tylko marze, ale robie wiele szalonych rzeczy,,, bo jesli mam ochote być troche szaloną to poprostu jestem i już. Ot taka moja indywidualność.

        Polubione przez 1 osoba

  2. ~agnieszkaceglarska-pietrek pisze:

    Dzien Dziecka to kolejny jagze bogaty w tresc temat. Kazdy z nas byl dzieckiem rozumial jak dziecko i myslal jak dziecko.Lecz przyszedl czas kiedy z tego malego dziecka wyrosla dorosla osoba i nie jedna sama ma dziecko.Dla naszych rodzicow nie zaleznie od wieku zawsze bedziemy dziecmi. Dziecko to najwiekszy dar jaki mozna dostac od Boga. Pragne opowiedziec tu film ktory byl oparty na faktach . A byl to film o dziewczynce ktora od noworodka byla wieziona przez swojego Ojca . Bylo to cos okropnego co osoba tak bliska dziecku moze uczynic .Dziewczynka zbiegiem czasu zachowywala sie jak zwierze ktore zyje w niewoli .Na szczescie znajduje ona rodzine zastepcza i tam dopiero zaczyna sie cala terapia aby z dziecka ktore bylo wiezione przez Ojca mogla wychowywac sie dziewczynka pelna radosci i usmiechu na twarzy.Wszystkim Dzieciom pragne zlozyc najlepsze zyczenia a zatem zycze duzo zdrowia oraz samych pogodnych dni i jak naj mniej trosk .

    Polubienie

  3. ~agnieszkaceglarska-pietrek pisze:

    Do mojej wypowiedzi ostatniej dolacze ktotki werszyk:Badz dzieckiem jak najdluzej ,jak dziecko baw sie smiej ,i kochaj jak dziecko i dziecka serce miej.

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      ~Agnieszko, dziękuję za wypowiedź. Faktycznie los jest nieraz bardzo okrytny wobec dzieci. Ale bywa też ,że pojawi się w ich życiu człowiek, który swoim działaniem odmienia ten los. Janusz Korczak,którego cytują w kartce z kalendarza był takim człowiekiem. On, z własnej woli poszedł na śmierć z podopiecznymi dziećmi. Warto poczytać jego ksiażki i zrozumieć dlaczego wszedł do historii.Wierszyk jest formą życzeń, które staram się realizować, szczególnie w szkole. Nie zawsze mi to wychodzi, ale ciągle próbuję patrzyć na świat oczyma moich uczniów.Pozdrawiam

      Polubienie

  4. ~Brzoza pisze:

    Dziecko, podobnie jak Matka- to temat rzeka. W USA nie ma tego swieta i dlatego pamietaja o tym dniu tylko polskie rodziny ( te, ktore chca). Kiedys naiwnie wydawalo mi sie, ze gdzie jak gdzie, ale w USA to „dzieci dopiero maja super dzien! Gry, zabawy, konkursy, zawody, no i prezenty !” Tak, jest to organizowane, ale tylko w kregach polonijnych i w sumie nie od dawna. Jak babcia jest przedstawiciela przeszlosci, matka- terazniejszosci, to dziecko- jest przyszloscia. Najmadrzejszej i najpiekniejeszej przyszlosci – wszystkim zycze!

    Polubienie

    • ~Tatul pisze:

      Brzozo, biorę te życzenia również do siebie, bo też chciałbym mieć zawsze młode spojrzenie na świat i zachować po wieczne czasy ciekawość dziecka. Dlatego nieustannie pytam innych i siebie o wszystko co się składa na życie. Współczesne życiePozdrawiam

      Polubienie

  5. ~Córka pisze:

    Dziękuję serdecznie za bycie jednym z oczek w głowie Tatula – atencja mnie rozczula. Dziękuję, że miło weszłam w epokowy dla mnie Dzień Dziecka. Ciekawa byłabym szczegółowych relacji z wyjazdu syrenką, spotkania z kuzynką, wypadku z furmanką. Pamiętam willę w górach jako prewentorium, wspólne łazienki, porozumienie siostrzane z Antą, płaczące brzozy i my pod nimi i dojmujące uczucie osamotnienia, gdy wyjeżdżaliście. Pamiętam naszą grupową sypialnię, wyklejanki z makaronu, czerwone mrówki i koleżankę Angelikę, która pomimo chorej nogi pedałowała na rowerze. Pamiętam też naszą korespondencję później ze stemplami – ocenzurowano. Świętowałam tu z dziećmi Dzień Dziecka. Czyli my w Bielawie byłyśmy młodsze od Oliwki i Gabi. No to mam porównanie. Całuję i dziękuję. A ja właśnie chcę czytać powieści! Dlatego blisko rok temu powołałam do życia ten blog. Howgh!

    Polubione przez 1 osoba

      • ~Tatul pisze:

        ~ Lenka. Mama ma rację,że wzmacnia to najważniejsze poczucie więzi z własnym dzieckiem – już dorosłym człowiekiem.Pewnie rewanżowała się również za takie same życzenia jakie otrzymała 26 maja.Pozdrawiam

        Polubienie

    • ~Tatul pisze:

      ~Córko, jak się cieszę, że przyjmujesz życzenia z okazji Dnia Dziecka jako należne sobie przejawy moich i naszych rodzicielskich uczuć.Dziękuję też za wsparcie w temacie długości moich postów. Mam z tym problemy. Planuję krótkie teksty,a jak dojdzie do pisania to wychodzą tasiemce.Uściski dla Twoich dzieci a naszych wnuków.

      Polubienie

  6. ~Edyta pisze:

    Mam podobne wspomnienia jak pan tylko z tej drugiej strony byłam „kuracjuszką” prewentorium w Bielawie, no może nie przywiozło mnie MO ale napewno dużo nie brakowało. Hm…matka miała gruzlice -ciekawe od czego – bardzo płakałam i chciałam wracać do „domu” lecz na wszystko człowiek się doczeka jak bardzo pragnie.Bardzo było miło przeczytać jak prawdziwi rodzice przeżywali pobyt swoich dzieci w takim miejscu. Ciekawe jak pamietają to pana córki, ale ja musiałam zjeść owsianke do której zwymiotowałam, he he dziś się z tego smieje i uśmiecham na wspomnienia odwiedzin staruszków w bielskim Domu Starców.Pozdrawiam Edyta lat 37

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      Edyto, poruszający jest ten opis z owsianką w tle. Współczuję. Moje córki są w podobnym do Twojego wieku. Niestety, tamten pobyt moja młodsza córka wspomina jako traumatyczny . Tęskniła za rodzicami i to najbardziej pamięta.Pozdrawiam

      Polubienie

    • ~ajo pisze:

      widzę, że nie tylko ja mam takie straszne wspomnienia z pobytu (1991 r. coś koło tego) w prewentorium w Bielawie, cieszę się też, że w obecnych czasach dzieci mają prawo do szacunku i w razie krzywdy do jakiejkolwiek skargi, kiedyś dzieci i ryby nie miały głosu, dorosły miał tylko racje.

      Polubione przez 1 osoba

      • tatul pisze:

        Moja młodsza córka źle wspomina tamte rozstania, ale to ze względu na nią właśnie był ten wyjazd na leczenie klimatyczne.
        Trochę pomogło. Mniej chorowała na zapalenie oskrzeli.
        Trudne bywa życie tak dla dzieci jak i dla rodziców

        Polubienie

      • ~Natalia pisze:

        Od kilku dni myślałam o Bielawskim prewentorium, w którym przebywałam w roku1994 – 1995 i postanowiłam sprawdzić w internecie więcej informacji. Natrafiłam na Pana blog i czytajac tak Pana opowieść przypomniało mi się wiele chwil tam spędzonych troszke podobnych do zachowania tej dziewczynki. Zachowywałam się podobnie do niej, tuliłam się niemal do każdych rodziców którzy tam przyjeżdzali by odwiedzić swoje dzieci gdyż moi rodzice nie bardzo mogli przyjechać. Przez moment kiedy czytałam tą opowieść czułam się jakbym to ja była na miejscu tej dziewczynki choć to nie możliwe ponieważ rok się nie zgadza.Mam nadzieje ze tamta dziewczynka kiedyś natrafi na Pana blog i opowie o dalszych losach.

        Pozdrawiam serdecznie. (:

        Polubione przez 1 osoba

  7. 26.02.16.Oława

    „Wielkie szczęśliwe dziecko we mnie tkwi”

    Wielkie szczęśliwe dziecko we mnie tkwi

    Bawi się życiem a z dorosłości sobie kpi

    Może to dobrze a może źle

    Ale ja nie chcę dorosnąć

    Ja chcę życiem cieszyć się

    Tarzać się po trawie w radosnej zabawie

    W prostocie i miłości przeżyć życie w całości

    Być radosnym potomkiem Stwórcy swego

    Na obraz i podobieństwo Jego

    Bo przerażają mnie dorośli

    Pełni agresji gniewu i złości

    Czy aby na pewno dorośli do dorosłości

    A może tylko zgorzknieli i się postarzeli

    Bo dorosnąć odwagi nie mieli

    Trzeba dużo odwagi i cierpliwości

    By dorosnąć do dorosłości

    Molekułka

    Pozdrawiam wszystkie dzieci te małe i te podstarzałe na całej planecie:)) :)) :))

    Polubione przez 1 osoba

  8. Ultra pisze:

    Dziecko to temat rzeka, ale najbardziej na świecie potrzebuje mądrych i ciepłych rodziców, bo bez miłości nie wychowa się na wartościowego człowieka.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do ~natalia Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.