Opowieść wielkanocna z narodzinami Ani w tle

   Doczekaliśmy się Świąt Wielkanocnych. Przygotowani duchowo  rekolekcjami, jak i uczestnictwem w obrzędach tych najważniejszych  trzech dni poświęconych przypomnieniu Męki Pańskiej, Śmierci, złożenia do grobu doczekaliśmy dnia Zmartwychwstania Pańskiego. Dzisiaj w tłumie wiernych zaśpiewaliśmy podczas Rezurekcji Otrzyjcie już łzy płaczący, żale z serca wyrzućcie.

   My z żoną przygotowaliśmy śniadanie świąteczne i już wieczorem nakryliśmy z pomocą Piotrusia stół świąteczny, aby po powrocie z Rezurekcji nie tracić na to czasu, a jedynie serwować dania. Ranek zaskoczył nas brakiem światła. Byliśmy zagubieni i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach próżno szukałem latarki lub choćby świec. Zdążyliśmy na kwadrans przed rozpoczęciem, dzięki czemu mieliśmy miejsca siedzące. Ksiądz proboszcz zaskoczył większość zebranych inauguracyjnym wykonaniem odzyskanej linii melodycznej hymnu, granego ongiś przy odsłonięciu obrazu Matki Bożej Bogoryjskiej . Ktoś zachował fragmenty zapisu nutowego tego hymnu i właśnie teraz profesor muzykologii KUL ukończył pracę nad nim, udostępniając jeszcze robocze nagranie. Po ciszy, jaka zapanowała w kościele należy sądzić, że został on bardzo przychylnie przyjęty.

   Cytowane przeze mnie przysłowie ludowe „Jaka Palmowa – taka Wielka” nie sprawdziło się, przynajmniej w naszych stronach. Jest zimno, a spory wiaterek jeszcze potęguje odczuwalność tego chłodu. Poszliśmy w procesji tuż za księdzem prowadzonym przez asystę strażaków poprzedzani jeszcze przez orkiestrę i chór parafialny. Bardzo żałowałem, że nie zabrałem aparatu fotograficznego, aby uwiecznić elementy naszej tradycji. Obawy o zanik tradycji strzelania okazały się być na wyrost. Strzelano z petard i to w sposób przypominający poziom strzelania z najlepszych lat. Cały czas procesji towarzyszyło bębnienie w dwa zabytkowe kotły. Mężczyźni grający na tych kotłach zmieniali się często, aby dać ulgę schylonym plecom. Tłum ludzi był tak duży, że zanikała granica początku i końca pochodu. Idąc w procesji postanowiłem podzielić się w kolejnej opowieści wspomnieniem innej procesji rezurekcyjnej sprzed 34 lat.

   Wtedy, podobnie jak dzisiaj, żona przygotowywała dom na Święta Wielkanocne, które mieliśmy spędzać razem z rodzeństwem żony i ich rodzinami. Taka była tradycja tego domu. Mimo zaawansowanej ciąży postanowiła nie łamać zwyczaju i podjęła trud przygotowania. Pomagałem jak mogłem. Około północy położyłem się, aby rano wstać na Rezurekcję i jakoś funkcjonować w święta. Zasnąłem tak twardo, że nie słyszałem kiedy i czy w ogóle żona położyła się do łózka. Obudziła mnie koło czwartej słowami:
– Czesiu, ja już jestem spakowana i muszę iść na Izbę Porodową. Chciałabym, abyś poszedł ze mną.
Ubierałem się w pośpiechu. Poszliśmy o świtaniu do Izby Porodowej położonej o dwa domy od mojego domu rodzinnego w rynku. Dyżurowała salowa. Zatelefonowała po położną i otrzymałem komunikat od salowej:
– Niech pan idzie sobie spokojnie do kościoła. Tu nic pan nie pomoże. Wszystko jest dobrze, bo żona ma dobra linię…
N
ie wiedziałem co owa linia znaczy. Pełen niepokoju wstąpiłem jeszcze do rodziców, aby powiedzieć im o nowinie. Mama uspokajała mnie i obiecała, że zaraz tam wpadnie, a ja powinienem faktycznie iść do kościoła i pomodlić się o szczęśliwe rozwiązanie zamiast denerwować się pod drzwiami. Poszedłem jak stałem. Było słonecznie, ale chłodno, bo święta przypadały wtedy na dzień 30 marca. Szedłem w procesji całkiem sam i modliłem się jak umiałem. Łzy napływały mi do oczu, wiec patrzyłem często w górę. Uświadomiłem sobie później, że nie dostrzegłem wtedy  nikogo znajomego. Ileż razy po tamtym zdarzeniu szedłem w takiej procesji? Trudno zliczyć, ale zawsze pamiętam tamten samotny spacer w tłumie. Po Rezurekcji poszedłem prosto do żony. Już się stało, co się stać miało. Miała rację doświadczona Pani Machniakowa oceniając tę linię żony. Matka i nowo narodzona córka
– ” bo u chłopa zucha, druga też dziewucha” – czuły się dobrze. Żona bacznie obserwowała mnie jak przyjmę drugą córkę. Miarą tego przyjęcia był mój stosunek do dziecka. Oczekiwała, że wezmę ją na ręce i podniosę wysooooko, a ja bałem się brać w ręce taką kruszynę, w godzinę po urodzeniu. Stało się jednak tak jak życzyła sobie żona. Pobyłem z nią jakiś czas i dostałem dyspozycję, aby udać się do domu i wziąć udział w śniadaniu świątecznym u siostry żony, Anny. Tak też się stało. Pamiętam, że trzyletnia Małgosia przechodziła właśnie spastyczne zapalenie oskrzeli, miała gorączkę, suchy kaszel i nic nie mogła jeść. Ona była moją główną troską w tamtym dniu. Punktem zwrotnym tamtego śniadania było spełnienie pragnienia chorego dziecka, aby napić sie pepsi-coli. Odradzano mi podawanie jej takiego napoju po dłuższym okresie głodówki, ale ja ustąpiłem jej prośbie. Parę łyków napoju utrzymało się w żołądeczku, a później powrócił apetyt i upragniona poprawa zdrowia. Po kilku dniach, gdy żona wróciła do domu z Anią, wzbudziła zachwyt zdrowej już Małgosi. Zachwyt trwał do wieczora. Gdy przyszła pora kąpieli dziecka, nie mogła jednak pogodzić się z tym, że Mama jest nie tylko dla niej, bo nowy członek rodziny płaczem przywołuje ją do swojego łóżeczka. Proces zwany uspołecznianiem jedynaka trwał dość długo. Zakończył się sukcesem.

   Ania urodzona w Wielką Niedzielę obchodzi swoje urodziny dwukrotnie. Raz 30 marca i drugi raz w każdą Wielką Niedzielę, która jak wiemy jest świętem ruchomym. Aby było ciekawie dodam, że Ania urodziła swoja córeczkę również w niedzielę, 31 sierpnia, który to dzień będzie w naszej parafii Świętem, gdyż jest to dzień Matki Bożej Pocieszenia, a ten tytuł ma Matka Boża Bogoryjska w swym znaku słynącym łaskami i patronująca Bogorii od ponad 400 lat. Wtedy to decydowała się sprawa uznania naszego kościoła za sanktuarium maryjne. Dla nas historia sanktuarium, to historia życia Marysi. I jeszcze jeden szczególik. Ania została matką mając 33 lata – to jak wiemy wiek Chrystusa. Jej dziadek, a mój Ojciec Zimowit zakładając rodzinę, też miał 33 lata. Tak mogą błądzić myśli jakiegoś dziadka, w czasie procesji rezurekcyjnej, w jakimś prowincjonalnym miasteczku.

   A życie sobie płynie…

   

Procesja Rezurekcyjna w Bogorii

18 uwag do wpisu “Opowieść wielkanocna z narodzinami Ani w tle

  1. ~antylka pisze:

    …i komputera. Pojdziemy.Jeszcze przed chwila siedzielismy razem przy stole i jeszcze przed chwila czcilismy moje kolejne urodziny( juz,tak po zsumowaniu, okolo 70…). czytam i jedyne co moge to nie wspominac a powiedziec ze tak bylo, Tatulu, tak bylo….:)

    Polubione przez 1 osoba

  2. ~Z R pisze:

    Dziękuję bardzo za piękny opis Świąt Wielkanocnych w rodzinie i kościele .Za piękne zdjęcia z uroczystości w naszej świątyni .To wielkie przeżycie dla wiernych .Cieszę się bardzo że nasza tradycja Bogoryjska jest, mam nadzieje że będzie jeszcze długie lata Serdecznie Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      Z.R. Ja też się cieszę z podtrzymania tradycji strzelania. Mało,że strzelali ale było tych panów dużo więcej niż np. w roku ubiegłym. Inne akcenty też potwierdzaja, że warto kultywować zwyczaje naszych przodków.Pozdrawiam ciągle jeszcze światecznie

      Polubienie

  3. ~Brzoza pisze:

    Zyczenia Urodzinowe dla p. Ani. Niech tradycja trwa nadal! Opowiesc Wielkanocna urocza, bo wiaze sie z wielkim oczekiwaniem, nowym zyciem i wiara w przyszlosc. Pozdrawiam poniedzialkowo!

    Polubione przez 1 osoba

  4. ~ETosia pisze:

    Kochany Tatulu, tyle wspomnien i tak dokladnych, ze nalezy uwiecznić w kronice rodzinnej. Myślę,że to pomysł wspaniały. Wiele ciekawych momentów z życia zapewne uwiecznione zostanie w publikacji. Wielu sukcesów w przyszłości życzyETosia

    Polubione przez 1 osoba

  5. ~Patka pisze:

    Bardzo ciekawa historia;)Zostanie ojcem lub matka to wielki dar od Boga a Pan dostał corke w Świeta przez co jest tez na swoj sposob wyjatkowa;)Spodobala mi sie tradycja jaka jest u Pana w domu zwiazana ze światecznym sniadaniem…bardzo lubie tradycje a w tych czasach niestety zanika..pozdrawiam;)

    Polubione przez 1 osoba

  6. ~Robert Rożek pisze:

    Z tym hejnałem bogoryjskim to jest trochę inaczej niż Pan pisze. Grałem ten hejnał w młodości i pragnąłem przywrócenia odgrywania hejnału na żywo. Było to jednak nie możliwe. Okazało się, że jestem jedynym który jeszcze pamięta wszystkie głosy bogoryjskich fanfar. Aby nie uległy one zapomnieniu nagrałem poszczególne głosy i zapisałem w nutach kilka lat temu. Później zrodził się pomysł profesjonalnego nagrania na płycie hejnału i odtwarzania go podczas uroczystości. Pomysł ten znalazł poparcie i zgodę ks. proboszcza. Rozpocząłem starania o profesjonalne nagranie hejnału i w ubiegłym roku trafiłem do ojców Bernardynów w Lublinie, którzy prowadzą studio „Fanfara”. Dyrektorem i realizatorem studia jest dr o. Julian Mieczysław Śmierciak OFM i to dzięki jego przychylności, (za co gorąco dziękuję) z przesłanych moich materiałów powstało profesjonalne nagranie „Fanfar na cześć Matki Bożej Pocieszenia w Bogorii”. Nagranie to pierwszy raz odtworzone on zostało w Wielką Sobotę (11 kwietnia 2009 r.). Po 41 latach znów podczas podnoszenia i opuszczania zasuwy obrazu w naszym sanktuarium rozbrzmiewa stary bogoryjski hejnał .

    Polubione przez 1 osoba

    • Tatul pisze:

      Panie Robercie,dziękuję za to uzupełnienie dotyczące hejnału bogoryjskiego. Ja posłużyłem się informacjami zasłyszanymi z którychś ust i traktowałem to jako nowinkę – ciekawą dla tych żyjących w oddali od Bogorii. Pan jest źródłem.Proszę przyjąć przy okazji gratulacje za ten gest, który pozwoli nam wszystkim doznawać radości z posiadania takiego wyjątkowego hymnu. Czekamy teraz na publikację Pańskiej książki.Pozdrawiam.

      Polubienie

      • ~Robert R. pisze:

        Dziękuję za gratulacje. Książka już wkrótce się ukaże. Myślę, że jak nic nie stanie na przeszkodzie będzie na 393 rocznicę nadania Bogorii praw miejskich (22 maja).

        Polubione przez 1 osoba

  7. ~gabrysia pisze:

    czytałam jednym tchem Pana opowieść i jestem pod dużym wrażeniem lekkości pisania i czytania 🙂 i te daty urodzin córek jak i wiek zony niewiarygodne może to jakiś znak 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • tatul pisze:

      Jak to miło czytać Gabrysiu. Aż żałuję, że tak późno weszłaś z komentowaniem.
      Może będzie to przykładem dla innych.
      Powtórzmy. Nie trzeba się logować, ani posiadać konta. Wystarczy podać jakiś nick i wpisać w odpowiednie pole, a resztę pół pozostawić bez wypełnienia. Tekst będzie czekał do zatwierdzenia przeze mnie i po zatwierdzeniu ukaże się pod kolejną opowieścią .
      Zachęcam

      Polubienie

  8. Reblogged this on Tatulowe opowieści i skomentował(a):

    Minęło sporo lat, a ja wspominam wciąż na nowo ów dzień świąteczny, w którym przyszła na świat nasza córka Ania. Jej urodziny wciąż przeżywamy podwójnie, raz w Wielką Niedzielę a drugi raz 30 marca. Obydwie okazje są dobre aby powiedzieć jej : Wszystkiego Najlepszego Aniu. Pozostałe wspomnienia (dzięki blogowi) stały się rodzinnymi wspomnieniami…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Tatul Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.