Czy każdy musi mieć jakiś garb?

Brzozy

Tryumf życia i witalności

Codziennie, z wyjątkiem niedziel, przejeżdżałem obok tych drzew jadąc do pracy i z powrotem. Gdy patrzyłem na ich krzywe pnie przypominam sobie dzień sprzed wielu lat, kiedy zauważyłem, że ktoś złamał w połowie dwie rosnące w pobliżu drogi brzózki. Był to czas, kiedy majono brzózkami trasę procesji Bożego Ciała w Bogorii. W pierwszej chwili pomyślałem, że to miało związek z pozyskiwaniem maidła – jak to się u nas określało.   Jednak nie, bo gdyby tak było, to drzewka byłyby ucięte tuż przy ziemi. Stały smutne, nadłamane, ale nie uschły. Młode drzewka wytrzymują złamanie, jeśli tylko nie ulegnie przerwaniu łyko pod młodą jeszcze korą. Brzózki poradziły sobie z urazem i wypuściły zgodnie z odwiecznym prawem natury (to fototropizm, czyli podążanie za światłem słonecznym) nowe pędy w kierunku słońca. Po obraniu właściwego drzewom kierunku wzrostu, rosły sobie cichutko, może wolniej niż ich rówieśniczki nietknięte ręką wandala, ale jednak rosły. Przypomniałem sobie o tym zdarzeniu parę dni temu, kiedy zatrzymałem się tam, aby zrobić zdjęcie malowniczego odcinka drogi. Zrobiłem wtedy zdjęcie również tym brzozom. To tylko drzewa, które leśnicy nazywają chwastem leśnym, gdyż łatwo się rozsiewają i radzą sobie na każdym podłożu, zwyciężając bez trudu z sosnami w walce o dostęp do światła. Kto by się przejmował jakimiś brzózkami – pewnie spytacie, skoro tyle krzywdy dzieje się wokoło?

   A gdyby potraktować te brzózki jako symbol czegoś ważnego? Jeśli ich obecną postać porównać z postaciami ludzi, których kiedyś skrzywdzono, to symbolika tych pokręconych drzew stanie się bardzo wyrazista. Oto jak wyglądać może człowiek, który doznał obrażeń fizycznych i psychicznych już po zabliźnieniu się ran. Niby sprawny i jakoś sobie radzi z wymaganiami, jakie niesie życie, ale nigdy już nie wróci do normalności. Tacy ludzie sami z sobą muszą dojść do ładu poprzez zaakceptowanie swoich ułomności. Jeszcze trudniej przychodzi im pozyskać akceptację ze strony ludzi, z którymi przyjdzie im żyć, czy współdziałać w zespole. To może być tak trudne, że aż niemożliwe. Łatwe jest tylko wyrządzenie drugiemu krzywdy. Często nawet takiej bezmyślnej – jak w przypadku brzózek zapewne się zdarzyło. Tak jak te drzewka, tak i dziecko często bywa w takim właśnie położeniu wobec agresywnych rówieśników, czy dorosłych. Tych z domu, ze szkoły, z placu zabaw czy dyskoteki. Czyniący komuś krzywdę, nawet nie zdaje sobie sprawy z rozmiarów zła i często szybko zapominamy o całej sprawie. Ofiara agresji jednak pamięta. Choćby nawet chciała zapomnieć, to często nie jest w stanie tego uczynić. Takie doświadczenia odżywają na nowo z każdym skojarzeniem, czy przeżywaniem podobnych sytuacji. Bicie, wyzwiska upokarzanie, molestowanie, czy gwałt stają się trwałą skazą na charakterze. Pozostają na całe życie. Tak jak pręgi w słynnym filmie o tej samej nazwie. Czy tak musi być?  Czy każdy musi mieć jakiś garb na ciele lub duszy?

Rozmyślając nad tym pytaniem zobaczmy jak mogą wyglądać brzózki żyjące w przyjaznych warunkach. Jest ich bardzo dużo, nawet w miastach

 

12 uwag do wpisu “Czy każdy musi mieć jakiś garb?

  1. ~Brzoza pisze:

    Moj temat! Brzoza wypowiada sie o brzozach. O bezmyslnosci ludzkiej w stosunku do roslin lub wlasnie jak Pan zauwazyl do dzieci. Niszczymy z glupoty, albo z checi zniszczenia. Natura ludzka – warta zmiany w tym przypadku. Ale pomimo tego, brzozy sa na tyle silne, ze poradza sobie z cierpieniem. Czy kazdy musi miec jakiegos „garba „? Chyba tak. Nawet jak nie zdajemy sobie do konca sprawy z tego- kazdy ma swoj ciezar, garb przeszlosci lub bedac osoba wierzaca- wlasny krzyz, ktorego ciezar zawsze jest „dopasowany” do danego czlowieka. Nie za ciezki, nie za lekki- bez wzgledu na to jak my – niosacy -to odbieramy. Taki ” nasz”. I musimy sie z nim zmierzyc. Brzozy -drzewa poradzily sobie ze zlamaniem doskonale. Udowodnily, ze chociaz skrzywione- moga rosnac dalej. Ludzie czesto sa silniejsi. Biora sie za siebie i postanawiaja zyc inaczej. Mniej cierpienia, nieszczescia, zaklamania. Wychowani w tak roznych rodzinach- jezeli sa to dobre przyklady- chca stworzyc podobne domy, do tych , ktore kiedys opuscili. Wychowani w zlych rodzinach- chca zyc zupelnie inaczej. Tylko te slabe brzozki- poddaja sie i zyja podobnie jak ich rodzice. Bunt jest zdrowa forma zycia mlodzienczego. Przekluty na cos wartosciowego – stworzy mocnych, znajacych swoje miejsce na ziemi ludzi. Co do dzieci, o ktorych Pan wspomnial- nalezy je chronic, bronic i byc dla nich oparciem.Najwazniejsze sa ponoc pierwsze lata dziecinstwa. Pozniej wazny jest czas dorastania, kioedy rodzic musi wysluchac pretensji do swiata, wlasnego zdania mlodego czlowieka ( czesto zdanie to rozni sie od zdania doroslych!) . A potem ma byc tak -jak powiedzial Piotr Skrzynecki ” Z dziecmi powinno byc jak z prezentami. Kiedy kupuje komus piekne kwiaty, troche z nimi przebywam, a pozniej je ofiarowuje , nie zalujac straconych pieniedzy. I nie oczekuje rewanzu. W przypadku dzieci , najcudowniejsza rzecza dla rodzicow powinno byc ich wychowanie, a pozniej niech fruwaja – jak chca”. Tak wiec- niech siadaja na takie drzewa, na jakie chca. Zyja swoim zyciem i sa zwyczajnie dobrymi ludzmi. Tylko tyle i az tyle. Pozdrawiam z brzozowego zimowego gaju!

    Polubione przez 2 ludzi

  2. misiamisia4@op.pl pisze:

    Każdy musi mieć jakiś garb… Nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy „musi”. Ja po prostu przyjmowałam, że każdy go „MA”. Często głębokie blizny, krwawiące rany są zupełnie niewidoczne dla innych, którzy postrzegają tylko drogie samochody i uśmiechniętą wypielęgnowaną twarz… Nie widać, ale garba tych ludzi nie chcę, mam swój… Myślę, że nadmierne chronienie dzieci przed zranieniami prowadzi do nieszczęścia… One są nieprzygotowane do życia w świecie takim, jaki mamy w około… Trzeba stopniowo przygotowywać ich na te zadawane rany by umieli ich unikać, przed nimi się bronić i spod nich się podnieść… Kiedy dziecko nieprzygotowane wchodzi w dorosłe życie nie umie sobie poradzić z bezmyślnym upadlaniem, ranieniem, kłamstwem i niszczerniem człowieka przez człowieka… Tak, każdy z nas nosi jakiś garb… Oby każdy umiał mimo wszystko urodzić nowe pędy ku słońcu…

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      Brzoza. ~ misiamisia. Piękne i mądre słowa. Tak i ja uważam. Garb zewnętrzny w przeważającej liczbie przypadków to jakiś błąd genetyczny czy choroba. Trudno go akceptować i trudno z nim życ. W mojej młodości oglądaliśmy piękny film z gatunku serca i szpady pt. „Garbus”, o szlachetnym muszkieterze używającym kostiumu garbusa, aby łatwiej dotrzeć do miejsc gdzie mógł pełnić swoją misję. W życiu nie ma miejsca na takie scenariusze, ale są jednak duże szanse na ułożenie sobie szczęśliwego życia. Ludzie wierzący znajdą swoiste wytłumaczenie kalectwa tzw. planem Bożym, a pozostali pechem, nieszczęściem czy jeszcze czymś innym, i to pomoże im pogodzić się z losem. W gorszej sytuacji są ci, których garb to ułomność innego rodzaju. Krzywda zadana ciosem kogoś bliskiego nie będzie akceptowana nigdy. Garb w postaci braku zdolnośći do radzenia sobie z problemami, wynikający z błędów wychowawczych popełnionych przez nadopiekuńczych rodziców, też jest chyba nie do usunięcia. Wymaga zmiany postawy życiowej, czego taki osobnik też nie potrafi zrobić.Cierpi więc sam i zadaje cierpienie ludziom dzięki którym jakoś tam istnieje.Te przyczyny sa jednak do wyeliminowania, bo wynikają z błędów ludzkich.Życzmy sobie i swoim bliskim, aby nie opuszczała nas wiara,że wszystko można naprawić. Można wyjść z każdego dołka bo klucz do sukcesu tkwi w sposobie w jaki podnosimy się z porażki.Wypuszczajmy te” pędy ku słońcu”, będąc mocno zakorzenionymi w glebie rodziny i bliskich nam osób.

      Polubione przez 1 osoba

  3. ~Ela pisze:

    Czy każdy musi mieć jakiś garb? Odpowiedź jest jasna: NIE MUSI, ale to czy ktoś z innych osób doświadczy tego garba na ciele lub duszy zależy wyłącznie od nas samych. Jak możemy to zrobić? Hmmm… Nie czyniąc zła innym „brzózkom”, sprzeciwiając się innym, złym, pokazując wzorową postawę. A jeśli to zło dotknie nas? Tak to trudne. Łatwo mówić każdemu co ma się robić, ale jeśli sami znajdziemy się w takiej sytuacji to najczęściej nie wiemy co robić, jak wybrnąć z tego bagna. Na pewno nie podłamywać się, próbować żyć dalej, cieszyć się z każdej chwili. Rodzina, przyjaciele, wszystko co nas otacza jest piękne, oczywiście to co jest dobre. Chyba większość z nas doświadczyła różnych niedobrych sytuacji a jednak nie każdy się poddał. Temat, tak trudny, ale jakże potrzebny. Te brzózki są prawdziwym przykładem. Mimo zła, które ktoś im kiedyś wyrządził nie poddały się, żyją dalej. A więc i my bierzmy z nich przykład, i pomagajmy słabszym odnaleźć się w świecie. Przeciwności losu, złe doświadczenia pozwalają nam dostrzec świat w innych barwach, bardziej docenić to co mamy. Nie zawsze tak jest, więc innym pomóżmy ujrzeć te kolory. Czasem ten „garb” jest dla nas ratunkiem.Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    • ~Tatul pisze:

      Ela. W trakcie pisania odpowiedzi na komentarze Brzozy i misimisi nadszedł komantarz od Ciebie. Bardzo pięknie piszesz. Dziękuję za wkład do dyskusji jaka mam nadzieję jeszcze będzie trwała. Bo temat jest z tych trudnych. Zauważ, że ja nie mam recepty i nie próbuję niczego sugerować. Bardzo indywidualne odczuwane problemy prowadzą do powstanie „garba” i równie indywidualnie trzeba podchodzić do rozwiązywania takich problemów. Cieszę się z Twojego udziału w komentowaniu treści bloga.Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

  4. ~BG pisze:

    Hm… Czy każdy musi mieć jakiś garb? Odpowiedź jest jednoznaczna – Nie musi… To czy będziemy mieli takiego garba i czy będziemy musieli z nim żyć zależy wyłącznie od nas. Bo gdy każdy wykaże się wolą czynienia dobra to świat bedzie o wiele piękniejszy i przyjaźniejszy. Ludzi niestety na okrągło spotyka jakieś zło i tego już nie zmienimy więc starajmy się po prostu aby „osłodzić” drugiemu człowiekowi to jakże często niesprawiedliwe życie. Wystarczy mały gest, trochę chęci, a świat od razu wydaje się przyjaźniejszy. Warto pomagać bo czasem sami możemy się znaleźć w trudnej sytuacji. Jeszcze raz powtarzam wystarczy trochę chęci…

    Polubienie

    • ~Tatul pisze:

      BG. Dziękuję za komentarz. Ja nie zakładam takiego stanu, w którym wszyscy ludzie będą chcieli czynić dobro. Są jednak tacy, którzy dla potwierdzenia swojej wyjątkowości muszą komuś przywalić. Lepiej się wtedy czują.Obyśmy nie trafili na takich, bo pozostaniemy okaleczeni tym bardziej, im bardziej ufaliśmy w to,że ludzie są dobrzy. Jestem za pomaganiem ludziom w przezwyciężaniu poczucia krzywdy i dochodzeniu do normalności. Polecam się

      Polubienie

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.